Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (piątek 19 kwietnia 2024, www.PRACA.BE)
Belgia, Flandria: Oni najczęściej z pracą
Polska: Szykuje się unijna ekorewolucja. Czekają nas duże zmiany w budownictwie
Belgia: Cena benzyny 95 na najwyższym poziomie od 6 miesięcy!
Polska: Z lasów wciąż wyjeżdżają ciężarówki pełne drzew. Ekolodzy biją na alarm
Belgia: Brakuje amunicji. „Jeśli nas zaatakują, będziemy rzucać kamieniami”
Polska firma wygrywa w sądzie z Google. Takiej sprawy jeszcze u nas nie było
Ewakuowano toaletę na dworcu w Brukseli z powodu „podejrzanego zapachu"
Polska: Jest bardzo źle. Poczta Polska będzie zamykać placówki i skracać godziny pracy
Belgia: Już jutro w całym kraju „maraton” kontroli prędkości

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę: Kichanie niczym publiczne puszczanie bąków (cz.68)

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę: Kichanie niczym publiczne puszczanie bąków (cz.68) fot. Shutterstock, Inc.

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie

Agnieszka Steur

 

Kichanie niczym publiczne puszczanie bąków

Ostatnio, coraz częściej o tym myślę - żyjemy w czasem, gdy kichnięcie lub kaszlnięcie w miejscu publicznym jest prawie takim samym powodem do wstydu, jak puszczanie bąka. Człowiek zaczyna się dusić, aby tylko nie kaszlnąć lub kichnąć a gdy nie uda mu się powstrzymać, czuje się prawie tak, jakby zrobił coś bardzo nie na miejscu. Może nie każdy, ale ja tak czasem mam. Już dobrych kilka miesięcy temu, pisząc artykuł o nowych słowach, które pojawiły się w języku niderlandzkim a związane są z wirusem Covid-19, wspomniałam o „hoestschaamte” i „niesschaamte”, czyli właśnie wstydzie przed publicznym kaszlnięciem i kichnięciem. A zatem nie jestem jedyna, która tak czuje.

Ale przecież czasem człowiek nie jest w stanie się powstrzymać i musi kichnąć. A odruch ten wcale nie musi być spowodowany chorobą. Nie wspomnę tu o alergikach, ci to muszą teraz mieć ciężkie życie. Ja kicham, gdy wokół mnie jest zbyt dużo kurzu, znam kogoś, kto musi kichać, gdy prosto w oczy zaświeci mu słońce. No przecież nic na to nie poradzi. Znam kogoś, kto kicha, jeśli w jego pobliżu znajdzie się zbyt wyperfumowana osoba. Co wtedy?

Z jednej strony to bardzo irytujące, ponieważ przecież kichaliśmy zawsze a teraz nagle, prawie z dnia na dzień, stało się to niemile widziane. Zdecydowanie lepiej tego nie robić. Równocześnie z tego samego powodu jest to niezwykle fascynujące. Prawie w jednej chwili, coś, co było zwykłe i czego właściwie się nie zauważało, stało się czymś, na co wszyscy zwracają uwagę i prawie każdy się tego wstydzi.

Przecież to absurd! No, ale może ktoś również tak powiedzieć na temat puszczania bąków albo bekania… Czasem po prostu trzeba i co z tym zrobić?

Równocześnie pojawiają się myśli na temat tego, czy to się zmieni, czy znów będziemy mogli kichać bez skrępowania, czy może na stałe odruchy te będą wywoływały rumieniec zażenowania na twarzy?

Gdy pewnego razu zawstydziłam się kichnięciem, ponieważ w sklepie przechodziłam obok półki z proszkami do pieczenia, pomyślałam, że to prawie tak, jak wstydzić się, że w miejscu publicznym puściło się bąka i co gorsza, ktoś to usłyszał. Gdy o tym pomyślałam, od razu przypomniała mi się książka, którą napisał Pierre Thomas Nicolas Hurtaut pod tytułem „Sztuka pierdzenia". Jeśli ktoś chce się pośmiać, polecam tę niewielkich rozmiarów pozycję. Jest to wyjątkowa książka pod wieloma względami. Sam tytuł już coś o tej wyjątkowości mówi, ale może warto jeszcze dodać, że po raz pierwszy została ona wydana w 1751 roku. Czytanie jej dzisiaj z perspektywy tamtych czasów już jest niezwykłe. Autor przeprowadził głęboką analizę jednego z najbardziej wstydliwych odruchów naszego ciała. A przecież, jak sam autor pisze:

„Doprawdy wstyd, Czytelniku, że od kiedy pierdzieć począłeś, nie wiesz nawet, jak to robisz i jak to robić powinieneś. Sprawa ta, analizowana przeze mnie rzetelnie, dotąd zaniedbana była wielce nie dlatego, że niegodna uwagi, ale z powodów innych: zdawało się bowiem, iż żadnej metodzie nie podlega, i nowych w tej materii nie poczyniono odkryć. To błąd. Znacznie bardziej, niż zwykliśmy mniemać, potrzebna jest wiedza, po co pierdzimy. Pryncypia owej sztuki przedkładam przeto zainteresowanym”

Przekonana o absurdalności tej sytuacji, temu jak bezsensownie popadamy w strach i jak dziwne są moje porównania, poszłam na zakupy. W Internecie wyszukałam przepis na makaron w sosie teriyaki. Chodziłam między półkami i kompletowałam wszystkie ingrediencje. W alejce przy makaronach minął mnie pan o bardzo szerokich ramionach. Gdy był kilka kroków za mną zakaszlał głośno. Odwróciłam się przestraszona i wpatrzyłam w te ogromne plecy, usiłując dopatrzeć się objawów zachorowania na Covid-19. O nie! Moje rozważania na temat absurdalności i bezsensu były czysto teoretyczne, w praktyce również ja patrzę ze strachem na wszystkich, którzy kaszlą i kichają i sama zaciskam nos, aby i mnie się coś nie wymsknęło. No, tak!

 

Widzimy się za tydzień... przy porannej kawie.

Agnieszka

 


20.09.2020 Niedziela.BE

(as)

 

Last modified onponiedziałek, 21 wrzesień 2020 01:14

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież