Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Młodzi i zdrowi. To zdecydowana większość
Belgia: Chwalił Hamas, atakował Belgię. Zostanie wydalony?
Polska: E-rejestracja zlikwiduje kolejki do lekarzy? Wyjaśniamy, o co chodzi
Belgia: Dobra wiadomość! Żywność już tak nie drożeje
Belgia: Maroko obiecuje zacieśnić współpracę w walce z nielegalną imigracją
Koniec z bezdomnością w Brukseli do 2029 roku?
W jakim celu fotografia biznesowa?
Belgia: Seks randka z finałem w sądzie. „Na zdjęciu wyglądał inaczej”
Niemcy: Przywódca skrajnej prawicy oskarżony o użycie nazistowskiego hasła
Belgia: Starzejmy się. Szybko przybywa 80-latków

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę: Smaczne, ale niekoniecznie zdrowe święta (cz.110)

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę: Smaczne, ale niekoniecznie zdrowe święta (cz.110) Fot. Shutterstock, Inc.

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie

Agnieszka Steur

 

Smaczne, ale niekoniecznie zdrowe święta

Dziś pragnę napisać kilka słów na temat dwóch świąt. Jedno odbyło się w ubiegłym tygodniu a drugie świętować będzie można w nadchodzący wtorek. Wspominam o tym, ponieważ oba święta mają wiele wspólnego z belgijskimi tradycjami. 7 lipca obchodzony był Dzień Czekolady a 13 lipca świętowany będzie Dzień Frytki.

Nie do końca wiadomo, kiedy dokładnie odkryto czekoladę, ale widomo, że ta słodkość nierozerwalnie łączy się z Belgią. Czekoladę zaczęto używać około trzech tysięcy lat temu. Ówcześnie znano ją tylko w Ameryce Środkowej i Południowej. Przez Azteków zwana była „gorzką wodę”. Co ciekawe, zarówno u Azteków jak i Majów czekolada była również walutą.

Ziarna kakaowca trafiły do Europy, dzięki odkryciu Ameryki przez Krzysztofa Kolumba, jednak wtedy nie zachwyciły nikogo. Głównie dlatego, że czekolada nikomu nie smakowała. Tak jak mówili Aztekowie, była gorzka. Od roku 1518, zaczęto ją słodzić i zalewać ciepłą wodą - to był początek europejskiej czekoladowej przygody.

W Europie pierwsza fabryka czekolady powstała w 1728 roku w Anglii. Wkrótce potem otworzono fabryki we Francja i w Niemczech. Pierwsze wzmianki o czekoladzie w Belgii pochodzą już z roku 1635.

Jedną z najciekawszych opowieści o belgijskiej czekoladzie jest ta o dziadku Jeana Neuhausa, który był aptekarzem. Pragnął, by lekarstwa przez niego tworzone były nieco znośniejsze w smaku, pokrywał je więc cienką warstwą czekolady. Jean wpadł na pomysł zamknięcia w czekoladzie kremów, orzechów, karmelków i owoców. Tak zaczęła się historia pralinek.

Powiadają, że mieszkaniec Belgii w ciągu roku zjada średnio aż 8 kg czekolady. Rocznie w Belgii produkuje się około 220 000 ton czekolady. Wielu twierdzi, że jest to najlepsza czekolada na świeci. Dlaczego? Ponieważ Belgowie do jej produkcji używają najwyższej jakości ziaren kakao.

Czekoladę można spożywać na wiele sposobów. Można ją pić lub jeść. Jeśli pijemy, to na zimno lub na ciepło. Jeśli jemy… och, tu możliwości jest już bez końca – gorzka, mleczna lub biała (we Francji stworzono jeszcze jedną odmianę, zwaną – blond). A potem wariacje każdej z nich, z dodatkami orzechów, owoców, likierów i przypraw…

O czekoladzie mogłabym pisać jeszcze bardzo długo, ale chciałam jeszcze wspomnieć o frytkach, które też mają swoje święto i nierozerwalnie łączą się z belgijską kuchnią.
Frytki są bardzo popularne a ich historia jest niezwykle interesująca. Dlaczego? Ponieważ od wielu lat trwa o nie spór między Belgami a Francuzami. Obie nacje są przekonane, że to właśnie dzięki nim, dziś możemy zajadać się frytkami. Dlatego lepiej nie zabierać głosu w tej dyskusji.

Belgowie uważają, że to oni wymyślili frytki, bowiem mieszkańcy Namur, Andenne i Dinant znani byli ze smażenia w oleju maleńkich rybek. Gdy ich połów nie był możliwy, mieszkańcy wycinali z ziemniaków małe rybki i je smażyli. Tak właśnie (według Belgów) powstały pierwsze frytki. Niestety nie istnieją żadne dokumenty potwierdzające tę historię.

Z drugiej strony Francuzi opowiadają o „frytkach z mostu Pont Neuf”. Według nich kupcy serwowali frytki właśnie na tym moście po zwycięstwie Rewolucji Francuskiej.

Belgijskie frytki to te, które smaży się podwójnie. Najpierw słupki z surowych ziemniaków smaży się przez 5/6 minut i w trakcie tego procesu tracą one większą część wilgoci. Później należy pozwolić im „odpoczywać” przez przynajmniej pół godziny, po czym smaży się je ponownie na złoty kolor.

Frytki spożywane we Francji mają grubość podobną do frytek belgijskich. To mieszkańcy tego kraju zaczęli frytki „odchudzać”. Obok tradycyjnych, dostępne są również frytki „pommes pont-neuf” o grubości 2 cm, jak również „pommes allumettes” nazywane zapałkami i jeszcze cieńsze „pommes pailles” – słomkowe, które są tak cienkie, że smaży się je tylko raz.

Ależ zgłodniałam od tego pisania.

Widzimy się za tydzień... przy porannej kawie. 

Agnieszka


11.07.2021 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(as)

 

Last modified onśroda, 28 lipiec 2021 21:41

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież