Około 20 wspołpracowników i stażystów oskarżyło cenionego artystę z Antwerpii, Jana Fabre'a, o upokorzenia oraz nadużycia seksualne. Wczoraj, na stronie magazynu poświęconego sztuce, został opublikowany w tej sprawie list otwarty.

List otwarty poszkodowanych przez Fabre'a osób został opublikowany na stronie internetowej magazynu rekto:verso (https://www.rektoverso.be).

Znany artysta rzekomo zapraszał tancerzy do udziału w projekcie i pod tym pretekstem próbował się zbliżyć. Niektórym tancerzom oferowano później znaczne sumy pieniężne. Rola osób, które odrzuciły zaloty artysty, miała być ograniczona. Współpracownicy artysty byli regularnie narażani na manipulacje oraz upokorzenia.

Poza tym Fabre został oskarżany o szczególne upokarzanie kobiet w czasie prób oraz o "bolesną i często jawnie seksistowską krytykę". W liście opisano kilka konkretnych przykładów nękania. „Wielu z nas musiało szukać później pomocy psychiatrycznej” - piszą sygnatariusze listu. Osiem osób ujawniło swoje nazwiska, pozostałe zdecydowały się na zachowanie anonimowości.

Belg to znany artysta multimedialny, dramaturg, reżyser, choreograf i scenograf. Mieszka i pracuje w Antwerpii. Wiadomo, że nie przyznaje się do postawionych mu zarzutów.

Cały list można przeczytać TUTAJ.

14.09.2018 KK Niedziela.BE

Mężczyzna z maską Salvadora Dali, znaną z serialu "Dom z papieru", wszedł do klasy w szkole średniej w centrum Brukseli i groził uczniom bronią. Podejrzany uciekł po interwencji nauczyciela.

Incydent miał miejsce w ubiegły poniedziałek. W związku ze sprawą aresztowano dwie osoby - jednego z uczniów oraz i młodego mężczyznę. Udało się również skonfiskować broń.

- Wczoraj wieczorem aresztowano dwóch podejrzanych - 15-letniego ucznia oraz 22-letniego mężczyznę, który jest dobrze znaną postacią w mediach społecznościowych. Jak się okazało, uczeń zwrócił się do 22-latka z prośbą o zorganizowanie żartu, a następnie sfilmował całą sytuację i opublikował ją w internecie - poinformował Denis Goeman z prokuratury w Brukseli.

Choć całe zajście było jedynie żartem, kara może okazać się bardzo surowa.

- Wszystko zależy od ostatecznej kwalifikacji czynu. Sytuacja może zostać zinterpretowana jako rabunek z bronią w ręku z użyciem przemocy i gróźb. Teoretycznie kara może wynieść nawet 20 lat więzienia - dodał Goeman.

Decyzja w tej sprawie zapadnie w ciągu 48 godzin.

14.09.2018 MŚ Niedziela.BE

Związki zawodowe, zrzeszające pracowników linii lotniczych Ryanair, zapowiadają na piątek 28 września „największy strajk w historii” tej irlandzkiej spółki.

Konflikt na linii związkowcy-władze Ryanair nie jest czymś nowym. Już od wielu miesięcy dochodzi do kolejnych akcji protestacyjnych i strajków. Według związkowców spółka nie przestrzega krajowych i europejskich przepisów dotyczących prawa pracy, a władze firmy nie traktują poważnie postulatów pracowników – czytamy we flamandzkim dziennik „Het Laatste Nieuws”.

O kolejnych strajkach w tej firmie, które miały miejsce tego lata, informowaliśmy również na naszych łamach – TUTAJ. oraz TUTAJ. Codziennie Ryanair obsługuje około 2,4 tys. lotów w Europie.

Jeśli nic się nie zmieni, nie skończy się na jednym strajku. Akcje protestacyjne mają być organizowane co miesiąc albo i częściej, mówią związkowcy. Jednocześnie apelują do władz unijnych oraz do poszczególnych rządów o to, by instytucje te wymusiły na irlandzkiej spółce, by ta przestrzegała europejskie prawo.

W piątek 28 września wielki strajk personelu pokładowego Ryanair objąć ma Belgię, Holandię, Niemcy, Włochy, Hiszpanię i Portugalię. Niewykluczone, że do strajku dołączą również pracownicy spółki z innych państw, informuje „Het Laatste Nieuws”. Związkowcy dodają, że nie jest ich celem doprowadzenie spółki do bankructwa, ale chcą po prostu, by poprawiły się warunki pracy w firmie.

Strajk nie będzie oznaczać „chaosu” dla pasażerów, większość pracowników najprawdopodobniej będzie normalnie pracować, a odwołanych zostanie niewiele lotów, przewidują z kolei władze irlandzkiej spółki.

14.09.2018 ŁK Niedziela.BE

Sąd apelacyjny w Brukseli zadecydował, że belgijski rząd nie jest zobowiązany do sprowadzenia do kraju sześciorga dzieci dwóch terrorystek walczących pod flagą Państwa Islamskiego.

Obydwie matki oraz ich dzieci przebywają obecnie w kurdyjskim obozie, jednak istnieje duże ryzyko, że zostaną wkrótce przeniesione na tereny kontrolowane przez ISIS – przekazał ich prawnik, Walter Damen. Pomimo tego, zgodnie z decyzją brukselskiego Sądu Apelacyjnego, Belgia nie ma żadnej kontroli nad obozami. Obydwie rodziny nie znajdują się obecnie pod belgijską jurysdykcją.

Dwie wdowy po bojownikach ISIS zostały ewakuowane z Syrii w 2013 roku. Po urodzeniu dzieci w Antwerpii, obydwie wróciły do Syrii wraz ze swoim potomstwem. W marcu ubiegłego roku sąd w Antwerpii skazał je na karę do 5 lat pozbawienia wolności. Od tego czasu urodziły się kolejne dzieci – łącznie jest ich sześcioro, w wieku od 2 miesięcy do 5 lat.

Sąd pierwszej instancji w Brukseli orzekł, że choć państwo belgijskie ma moralny obowiązek zajmowania się dziećmi syryjskich bojowników (na podstawie Konwencji Praw Dziecka), to nie jest to obowiązek prawnie wiążący, zaś obozy, w których znajdują się rodziny, nie podlegają belgijskiej jurysdykcji.

Matki odwołały się od wyroku. W minioną środę, Sąd Apelacyjny w Brukseli podtrzymał tę decyzję: Belgia nie jest zobowiązana do sprowadzenia dzieci terrorystek na terytorium kraju.

13.09.2018 KK Niedziela.BE