Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Polska: Donoszą rodzina, sąsiedzi, klienci. Skarbówka ma co robić
Słowo dnia: Geitenkaas
Belgia: W Brukseli odbył się propalestyński protest
Bomba zapalająca rzucona w budynek w Antwerpii
Polska: 300 plus wystarcza na wyprawkę? Zdaniem rodziców – NIE
Pożar w nowej elektrowni gazowej belgijskiego dostawcy energii
Polska: Pogoda. Koniec lata tuż-tuż. Co czeka nas jesienią i zimą 2025?
Belgia, Flandria: Te sporty najpopularniejsze wśród amatorów
Belgia: Owocowe, warzywne, jeszcze droższe…
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (poniedziałek, 8 września 2025, www.PRACA.BE)
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: Tego miało już nie być, ale szkoły nie dały rady. „Dziecko będzie kończyło po zmroku”

Na nic zapowiedzi, że polska szkoła nie będzie już pracowała na dwie zmiany. Uczniowie wciąż późno zaczynają zajęcia. – Za kilka tygodni dziecko będzie wracało do domu już po zmroku – narzeka jeden z rodziców.

W ciągu pierwszych 100 dni rozpoczniemy proces przechodzenia polskiej edukacji na system jednozmianowy. Od 1 września 2025 wszystkie polskie szkoły podstawowe będą działały w takim systemie – Polaka Agencja Prasowa przypomina jeden ze stu konkretów, które miał szybko zrealizować koalicyjny rząd.

Lekcje rano i po południu

Niestety rzeczywistość jest inna, bo wielu szkołom nie udało się tak ułożyć planu tak, żeby wszyscy uczniowie zaczynali lekcje do południa. Z przeprowadzonej ankiety (informacje z kuratoriów) wynika, że na dwie zmiany uczy się w Rzeszowie, Tarnobrzegu czy Szczecinie.

– W Szczecinie 8 proc. szkół wskazało, że dwuzmianowość występuje częściowo (tylko w niektórych klasach), 2 proc. zadeklarowało pełną dwuzmianowość – mówi PAP Agnieszka Lisowska, rzeczniczka prasowa Kuratorium Oświaty w Szczecinie.

Około 10 proc. szkół uczy w systemie dwuzmianowym, a główny tego powód to za małe szkoły, brak sal lekcyjnych. – W większości przypadków dwuzmianowość ma charakter częściowy, co oznacza, że nie wszystkie klasy są nią objęte – zaznacza rzeczniczka.

Rozwalony dzień

Takie plany lekcji budzą wielkie emocje. Użytkowniczka TikToka (przygotowuje uczniów do egzaminów) znana jako „wika_kursye8” pokazała w sieci rozkłady zajęć, jakie przysyłają jej młodzi ludzie.

– Mega dużo osób już podesłało mi swój plan lekcji i piszecie, że jest hardcore. Na przykład Ola z pierwszej klasy ma codziennie lekcje do 19. No i okej, zaczyna trochę później, ale przyznacie – dzień rozwalony – mówi w nagraniu internautka.

I pokazuje np. plan Amelii, która codziennie ma lekcje od godz. 8 do 16, ale już Kacper w piątki kończy o godz. 19.30.

– To jest chore – denerwuje się pan Marcin, ojciec uczennicy czwartej klasy szkoły podstawowej. – Cztery razy w tygodniu ma na popołudnie – albo o 12, albo po 13.

Kończy po godzinie 17 – narzeka.

I dodaje: – Za kilka tygodni dziecko będzie wracało do domu już po zmroku.

Na co ma mieć czas?

Ale to nie jest jeszcze największym problemem. Uczniowie kończący późno nie mają czasu na zajęcia dodatkowe. Często nie mogą chodzić na treningi sportowe, zajęcia plastyczne czy muzyczne. 

– Taniec? W tym roku może nam nie wyjść, bo zajęcia są po godzinie 16, a mała kończy lekcje później – narzeka pan Marcin.

Dodaje, że razem z innymi rodzicami mają zamiar walczyć o zmianę planu.


6.09.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sw)

Polska. Episkopat: to deprawacja dzieci. Połowa Polaków tak nie uważa

Episkopat ostrzega przed „systemową deprawacją dzieci”. W kościołach rozdawane są ulotki o jego szkodliwości. Mowa o nowym przedmiocie szkolnym.

„Dzisiaj (w niedzielę – red.) w niektórych kościołach rozdawane były ulotki o rzekomej szkodliwości przedmiotu edukacja zdrowotna (zdjęcie) i zachętą dla rodziców do wypisywania z niego swoich dzieci.

Trudno mi jest się pogodzić z taką ingerencją Kościoła w tak potrzebną edukację młodych ludzi, dbającą o ich zdrowie nie tylko fizyczne. Czy mają zostać na łasce dezinformacji?” – napisała na FB prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska z Instytutu Nauk Biologicznych UMCS w Lublinie.

Kościół mówi NIE edukacji zdrowotnej

To kolejny raz w ostatnich dniach – przypomina Wp.pl – gdy Kościół zabiera głos w sprawie nowego przedmiotu i zaleca wypisanie dzieci z listy uczestników.

„Trzeba ochronić dzieci przed zgubnymi ideologiami, które ubrane w szlachetne pojęcia, niosą w sobie treści przeciwne naszej wierze” – stwierdził w liście „z okazji rozpoczęcia roku szkolnego” metropolita gdański abp Tadeusz Wojda.

Biskupi argumentują, że program narusza konstytucyjne prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami.

Po awanturze stał się to przedmiot nieobowiązkowy

Edukacja zdrowotna to – przypomnijmy – nowy przedmiot, który wszedł do szkół 1 września tego roku. Zastąpił  wychowanie do życia w rodzinie. Jest – co ważne – przedmiotem nieobowiązkowym. Będzie realizowany:

• w klasach IV–VIII szkół podstawowych,
• w szkołach ponadpodstawowych, w tym liceach ogólnokształcących, technikach oraz branżowych szkołach I stopnia.

Edukacja zdrowotna ma łączy w sobie elementy nauk o zdrowiu, medycznych, społecznych, humanistycznych, przyrodniczych i ścisłych. Podchodzić do zdrowia w wymiarze fizycznym, psychicznym, seksualnym, społecznym i środowiskowym na wszystkich etapach życia.

Przedmiot od początku budził emocje, często niezdrowe i wynikające z braku wiedzy na jego temat. Szczególnie atakowali go przedstawiciele Kościoła katolickiego. Stąd decyzja o tym, że przez rok będzie to przedmiot nieobowiązkowy.

Ministra edukacji Barbara Nowacka uzasadniała to tym, że musi chronić szkołę przed „awanturą polityczną”.

Częściej obawy wyrażają mężczyźni

Agencja SW Research na zlecenie Onetu zapytała Polaków, czy podzielają obawy Episkopatu w kwestii edukacji zdrowotnej. I tak:

48,6 proc. uczestników badania nie podziela opinii episkopatu,
22,6 proc. zgadza się z nią,
17,3 proc. nie zna szczegółów programu,
11,4 proc. nie potrafiło odpowiedzieć.

Obawy częściej wyrażają mężczyźni (25,3 proc.) niż kobiety (20,2 proc.).

Jeśli chodzi o wiek, to najczęściej są to osoby w przedziale 25-34 lat, najrzadziej – 18-24 lata.

Nowego przedmiotu częściej obawiają się osoby z małych miast do 20 tys. mieszkańców.


2.09.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva / Agnieszka Szuster-Ciesielska FB

(sw)

  • Published in Polska
  • 0

Polska: Zarabiasz najniższą krajową? Komornik będzie mógł ją zająć

Czy komornik będzie mógł zająć najniższą krajową? Na razie – jeszcze nie. Prawnicy chcą jednak zmiany. Swoją propozycję przekazali Ministerstwu Sprawiedliwości.

Przypomnijmy, że najniższe wynagrodzenie wynosi w tym roku 4666 zł brutto. W 2026 r. ma wzrosnąć do 4806 złotych. 

Prawnicy chcą zmiany prawa o egzekucji długu

Jeśli pracownik zarabia dokładnie tyle, ile wynosi najniższa krajowa, to komornik – przypomina portal serwisy.gazetaprawna.pl – nie może dziś potrącić z tej pensji żadnej kwoty. Jest to kwota wolna od zajęcia, która ma zapewnić dłużnikowi środki na podstawowe potrzeby.

Chyba że – i to jedyny wyjątek – jest to dług alimentacyjny. W przypadku alimentów, kwota wolna od zajęcia ulega zmniejszeniu, a komornik może potrącić do 60 proc. wynagrodzenia, pozostawiając dłużnikowi 40 proc. najniższej krajowej. 

Prawnicy chcieliby to zmienić. Do Ministerstwa Sprawiedliwości trafiła petycja Katarzyny Gajdy, adwokatki i wspólniczki w kancelarii Targosz Gajda Adwokaci, dotycząca tej kwestii. 

Zareagowały na nią resort Waldemara Żurka i Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, które musiałby zaproponować zmiany.

Jeden resort widzi korzyści, drugi nie chce się tym zajmować

Ministerstwo Sprawiedliwości przyznało, że coraz częściej – jak czytamy w serwisie – dostaje sygnały z postulatem zmiany przepisów, żeby możliwa była egzekucja długów (innych niż alimenty) z pensji minimalnej. Miałoby się to odbywać na podobnych zasadach jak w przypadku emerytur i rent – komornik może zająć do 25 proc. minimalnego wynagrodzenia.

Resort dostrzegł korzyści takiego rozwiązania. Jedną z nich jest ta, że pozytywnie wpłynęłoby to na zadłużanie się obywateli. Osoby w trudnej sytuacji finansowej, mające zobowiązania, z którymi komornicy próbują im pomóc, szybciej radziłyby sobie z zadłużeniem. 

Zalet jest więcej

Natomiast resort Agnieszki Dziemianowicz-Bąk w odpowiedzi na petycję poinformował, że teraz nie będzie zajmował się tym tematem.


2.09.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sw)

  • Published in Polska
  • 0

Światłowód oplecie Polskę. Duże pieniądze czekają na inwestorów

To kolejny krok do likwidacji białych plam na mapie Polski i zapewnienia Polakom szybkiego internetu. Są na to 2 miliardy złotych.

Pieniądze pochodzą z Krajowego Planu Odbudowy i Wsparcia (KPO).

Dostęp do szybkiego internetu to nie tylko wygoda

Jak podaje raport „Polska w zasięgu stacjonarnego dostępu do internetu”, na koniec czerwca 2025 r. w Polsce było 9 158 906 punktów adresowych, z czego 7 748 723 miało dostęp do stacjonarnego internetu szerokopasmowego.

Zidentyfikowano 2 285 592 białych plamy – miejsc, w których nie ma dostępu do sieci o przepustowości co najmniej 100 Mb/s.

Największy zasięg szerokopasmowy mają województwa mazowieckie, małopolskie i śląskie, natomiast największe deficyty – województwa lubuskie, opolskie i warmińskomazurskie.

Ministerstwo Cyfryzacji chce zniwelować te różnice, bo – jak mówi Krzysztof Gawkowski, minister cyfryzacji: 

– Dostęp do szybkiego i stabilnego internetu to dziś nie tylko wygoda, lecz także konieczność dla budowy nowoczesnej gospodarki i społeczeństwa – podkreśla, cytowany przez telepolis.pl. 

I dodaje: – Inwestycje, takie jak ta pozwalają wyrównywać szanse w różnych regionach Polski i wspierają zrównoważony rozwój. 

Trwa aktualizacja mapy dostępności

Ministerstwo Cyfryzacji – jak podaje „Rzeczpospolita” – jest właśnie w trakcie aktualizacji mapy dostępności szybkiego internetu w Polsce. Nie wyklucza bowiem kolejnego naboru wniosków dla inwestorów, którzy chcieliby wejść w budowę sieci szerokopasmowych. 

Na te inwestycje jest ponad 2,25 mld zł. Ile ostatecznie pozostanie do dyspozycji, będzie wiadomo dopiero po zakończeniu czwartego naboru środków z KPO, który jeszcze trwa. 

„Dopiero po jego zakończeniu okaże się, ile gospodarstw domowych nadal nie będzie objętych planem inwestycji publicznych” – podkreśla dziennik.

Bo – jak się okazuje – poważnym problemem jest to, że część inwestorów z rezygnuje z realizacji projektów. W takiej sytuacji przeznaczone na to pieniądze wracają do puli.

To jednak wymusza aktualizowanie wiedzy o tym, gdzie inwestorzy zrezygnowali z realizacji projektu. 

Według danych Centrum Projektów Polska Cyfrowa wartość rozwiązanych umów wynosi teraz ponad 1,9 mld zł. 


2.09.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sw)

Subscribe to this RSS feed