Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Wstrząsający atak w szpitalu w Pruszkowie: Pielęgniarka zaatakowana przez pacjenta
Słowo dnia: Arbeider
Belgia: 1 maja wolny, ale nie u sąsiadów
Niemieckie dzieci więzione w domu w Hiszpanii od 2021 roku!
Sojusz strategiczny: USA i Ukraina łączą siły w zakresie kluczowych surowców
Najemcy z Brukseli mają pierwszeństwo w zakupie domów na sprzedaż!
Belgia: Jedna osoba ranna w strzelaninie w Anderlechcie
Belgia: Znamy już kwietniową inflację. Spora zmiana
Belgia, biznes: Belgijskie firmy wśród liderów korzystania ze sztucznej inteligencji!
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (czwartek 1 maja 2025, www.PRACA.BE)
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: Zabójcza galareta. Na co uważać, kiedy kupujemy mięso na targowisku

Nie żyje mężczyzna, który zjadł galaretę kupioną na targowisku. Policja zatrzymała 2 osoby handlujące produktami garmażeryjnymi. Taki wypadek może spotkać każdego.

W związku ze śmiertelnym zatruciem mięsem Rządowe Centrum Bezpieczeństwa rozesłało sms-owe ostrzeżenia do mieszkańców kilku powiatów. Do tych, którzy mogli kupować na targowisku w Nowej Dębie w województwie podkarpackim.

Stąd właśnie pochodziła galareta mięsna, którą zjadła ofiara śmiertelnego zatrucia. Sprzedawało ją z samochodu małżeństwo (55-letnia kobieta i 56-letni mężczyzna) z powiatu mieleckiego, które na targowisku w Nowej Dębie handlowało domowymi wyrobami garmażeryjnymi.

Domowe wędliny

– Przyznali się, że hodują trzodę i dla podreperowania budżetu domowego wyrabiają wędliny, które sprzedawali na terenie Nowej Dęby – powiedziała podinspektor Beata Jędrzejewska-Wrona, rzeczniczka Komendy Policji w Tarnobrzegu.

Policjanci zabezpieczyli jeszcze około 20 kg wyrobów mięsnych, które zostaną przebadane w laboratorium. To wszystko ma związek ze śmiertelnym zatruciem, ale zgłosiło się więcej poszkodowanych, którzy po zjedzeniu wyrobów z targowiska źle się poczuli.

Trzeba to zgłosić w weterynarii

Chyba każdy, kto bywa na targowiskach, dobrze wie, że można tam kupić tzw. wiejskie wyroby. Nie tylko garmażerkę, ale także wędliny i mięsa. Takie „domowe” produkty można sprzedawać i kupować np. dzięki działaniu pod nazwą Rolniczy Handel Detaliczny. To spis prawnych, podatkowych i sanitarnych zasad, które muszą być przestrzegane przez producenta i sprzedawcę.

„Gospodarstwa rodzinne mogą rozpocząć działalność w ramach rolniczego handlu po uprzedniej rejestracji (bez obowiązkowego zatwierdzenia) u powiatowego lekarza weterynarii (produkty pochodzenia zwierzęcego lub żywność zawierająca jednocześnie środki spożywcze pochodzenia niezwierzęcego i produkty pochodzenia zwierzęcego, tj. żywność złożona). W tym celu na 30 dni przed dniem rozpoczęcia planowanej działalności należy złożyć stosowny wniosek do właściwego ze względu na siedzibę zakładu lub miejsce prowadzenia działalności powiatowego lekarza weterynarii” – informuje inspekcja weterynaryjna.

Co może sprzedawać hodowca?

Oznacza to, że np. produkcja i sprzedaż nie mogą stanowić zagrożenia dla bezpieczeństwa żywności i wpływać niekorzystnie na zdrowie publiczne. Dzięki RHD można sprzedawać:

produkty pochodzenia roślinnego,
produkty pochodzenia zwierzęcego,
oleje,
chleby,
dżemy,
soki,
wszelkiego rodzaju przetwory,
gotowe posiłki, ale nie mięsne.

Na co musi uważać klient?

Nie ma prostego sposobu na to, żeby ustrzec się przed kupnem nieświeżego lub zepsutego, a nawet trującego produktu. Na taki można przecież natknąć się także w sklepach, ale tak samo jak wielkie firmy, tak samo sprzedawcy na targowiskach muszą przestrzegać podstawowych zasad sanitarnych.

Kiedy ktoś kupuje tego typu żywność na targu, powinien zwrócić uwagę, czy sprzedawca i producent stosują się do tych zasad. A każdy taki produkt musi posiadać na etykiecie:

imię i nazwisko lub nazwę i siedzibę producenta,
adres prowadzenia produkcji,
w przypadku żywności pochodzenia zwierzęcego i złożonej – weterynaryjny numer identyfikacyjny podmiotu.

23.02.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sl)

Polska: To będzie koszmar kierowców. Jutro rolnicy znów zablokują drogi [MAPA PROTESTÓW]

Strajk generalny – tak rolnicy nazywają zapowiadany na wtorek protest. I ponownie zablokują najważniejsze drogi.

Strzelno, Nowy Korczyn, Siedlce, Olsztyn, Drawsko Pomorskie, Elbląg, Borowice... na liście zapowiadanych na wtorek protestów jest już blisko 120 miejsc w całej Polsce. Z interaktywnej mapki wynika, że drogi zablokują nie tylko gospodarze, ale także myśliwi. Łączy ich niechęć do unijnego Zielonego Ładu i importu żywności z Ukrainy.

Mapa znajduje się w tym miejscu:

Link: TUTAJ

O co chodzi protestującym?

Ten pierwszy to unijny plan ekologiczny, którego celem są ograniczenia w produkcji rolniczej. To sprawi – argumentują rolnicy – że plony będą niższe, a zatem produktów w sklepach będzie mniej, co przełoży się na wyższe ceny.

Co do importu z Ukrainy, to rolnicy chcą jego ograniczenia i dokładniejszych kontroli na granicy. Zdarza się, że np. zboże ma tylko przejechać przez Polskę, ale jest wyładowywane i sprzedawane. To konkurencja dla polskich rolników, którzy narzekają na niskie ceny w skupach.

Protestujący na wschodnich przejściach granicznych zaglądają także do ciężarówek i wagonów jadących ze wschodu i odkrywają spleśniałą kukurydzę i inne ziarna.

Link: TUTAJ

Rolnicy apelują o poparcie

Początkowo rolnicy mieli 20 lutego najechać Warszawę. Zmienili plany. Teraz mają zablokować drogi. Do protestów dojdzie w wielu miejscach. Nie tylko na przejściach granicznych z Ukrainą, ale w każdym zakątku Polski.

Będą blokowane nie tylko przejścia graniczne, ale również węzły komunikacyjne i drogi dojazdowe do przeładunkowych stacji kolejowych oraz portów morskich.

„Jednocześnie występujemy z apelem do całego społeczeństwa RP o wsparcie protestujących rolników związku NSZZ RI Solidarność, bo nasze działania mają tylko jeden cel: zapewnić bezpieczeństwo żywnościowe kraju poprzez zapewnienie społeczeństwu zdrowej i najwyższej jakości polskiej żywności” – tłumaczy rolnicza Solidarność.

19.02.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. N4M

(sl)

Polska: Polakom nie po drodze do lekarza. Gdy tylko mogą, leczą się sami

Dla ponad połowy Polaków wizyta u lekarza to ostateczność. Odwlekana tak długo, jak się da. Bo jeśli tylko mogą, leczą się sami.

W Polsce aż 55 proc. społeczeństwa drobne dolegliwości leczy samodzielnie w domu. Jesteśmy pod tym względem liderem w Unii Europejskiej.

Duże oszczędności

Z raportu Uczelni Łazarskiego i Polskiego Związku Producentów Leków Bez Recepty (PASMI) wynika, że efektywne wykorzystanie samoleczenia może przynieść spore oszczędności dla budżetu państwa, ograniczając liczbę wizyt lekarskich do 25 proc. W Polsce oznaczałoby to oszczędność na poziomie około 41 milionów wizyt rocznie u lekarzy rodzinnych.

Tak więc samoleczenie może znacznie odciążyć system opieki zdrowotnej, generując oszczędności na poziomie 40 miliardów euro w skali całej Unii Europejskiej. Każde euro zainwestowane w samoleczenie przynosi 6,7 euro oszczędności dla systemu.

Jak widać, jego rola w obniżeniu zapotrzebowania na konsultacje lekarskie i przyczynienia się do efektywniejszego wykorzystania zasobów jest niezaprzeczalna.

Dodatkowo pacjenci zyskują możliwość szybszego reagowania na drobne dolegliwości, co może przyspieszyć terapię i poprawić ich ogólny stan zdrowia.

Farmaceuci mogą pomóc

Podnoszenie świadomości na temat samoleczenia wśród pacjentów i personelu medycznego to wyzwanie, ale zarazem klucz do pełniejszego wykorzystania jego potencjału. Dlatego tak ważna jest edukacja na ten temat prowadzona na wszystkich etapach życia – od przedszkolaków po seniorów.

Chociaż pacjenci jako źródło wiedzy na temat stosowanych leków najczęściej wskazują rekomendacje lekarza (62,5 proc.), to również farmaceuci, poprzez regularne przeglądy lekowe, mogą odegrać ważną rolę w zwiększaniu świadomości pacjentów na temat bezpiecznej aplikacji medykamentów.

Potrzeba dobrej strategii

Integracja technologii takich jak aplikacje mobilne czy urządzenia monitorujące zdrowie z systemem opieki zdrowotnej może dodatkowo wesprzeć proces samoleczenia. Rozwój tych narzędzi ułatwi pacjentom zarządzanie własnym zdrowiem oraz umożliwi szybszą komunikację z profesjonalistami.

Żeby samoleczenie na dobre weszło nam w nawyk, trzeba działać. I uwzględnić jego rozwój w strategicznych dokumentach dotyczących polityki zdrowotnej.

– Chcemy być bardzo świadomym pacjentem w systemie opieki, nie chcemy być traktowani przedmiotowo, raczej chcemy być partnerem i oczekujemy informacji rzetelnej, zarówno od wszystkich zawodów medycznych w całym systemie opieki, jak również sami chcemy rewidować założenia – podkreśla Ewa Jankowska, prezes PASMI, w wywiadzie dla Newserii Biznes.

19.02.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sl)

Polska: Trujący sekret zabawek. Jeżeli twoje dziecko ma taką, to ją wyrzuć

Ponad dwie setki przebadanych zabawek. A w nich pełno nieprawidłowości. I to groźnych dla zdrowia.

Inspekcja handlowa wzięła pod lupę dostępne w Polsce zabawki. Dokładnie sprawdzono i przebadano 220 produktów. Chodzi o wymagania formalne takie jak prawidłowe oznakowanie, ale także o analizę bardziej szczegółową – ich właściwości chemiczne.

To ważne, bo każdy rodzic wie, że dzieci lubią często wkładać do ust to, czym się bawią.

Pod lupą kontrolerów

Sprawdziliśmy producentów, importerów, sprzedawców hurtowych, sklepy detaliczne i wielkopowierzchniowe – raportuje inspekcja handlowa. I wylicza, że eksperci przyjrzeli się:

lalkom,
kucykom,
piszczkom,
zabawkom do kąpieli i z przyssawkami,
skakankom,
wiaderkom, łopatkom, foremkom,
zabawkom dmuchanym w kształcie zwierząt, postaci i łódek,
piłkom oraz piłkom i zwierzątkom do skakania.

Pochodziły one z Chin (181 sztuk) Polski (15), Włoch (8), Niemiec (6), Wielkiej Brytanii (4), Grecji, Czech, Irlandii i Francji (1), a w przypadku dwóch zabawek w ogóle nie udało się ustalić kraju pochodzenia. I to już jest zły znak.

Lista nieprawidłowości

„Na 220 modeli zabawek w 46 stwierdzono nieprawidłowości. W 14 przypadkach – brak wymaganych ostrzeżeń bądź instrukcji używania” – czytamy w raporcie.

Widnieje tam także informacja, że w takiej sytuacji konsument nie ma odpowiedniej informacji o ryzyku związanym z użytkowaniem zabawki i może nie być w stanie mu zapobiec.

Były też przypadki braku deklaracji zgodności produktu z obowiązującymi normami oraz nie było danych producenta czy importera.

Fatalny skład

Nie to jednak jest najgorsze. Okazuje się, że produkty dla dzieci są naszpikowane ftalanami. To substancja służąca do zmiękczania plastiku. Jej używanie jest dozwolone, ale w odpowiedniej ilości. 

„W wysokim stężeniu są niebezpieczne dla zdrowia – mogą powodować zaburzenia płodności, grozić uszkodzeniem nerek lub wątroby, rozwojem astmy, a nawet nowotworów” – alarmuje inspekcja.

I tłumaczy: „Jeśli stężenie ftalanów przekracza 0,1% w stosunku do masy materiału z dodatkiem plastyfikatorów – produkt nie powinien znajdować się w sprzedaży”.

Tymczasem na 220 produktów aż 39 modeli zabawek miało takie nieprawidłowości. Największe przekroczone stężenie ftalanów – nawet 300-krotne.

Bobas do kosza

„W przypadku produktów z przekroczonym stężeniem ftalanów mogą zostać wszczęte postępowania administracyjne, których efektem może być nałożenie kar” – podają eksperci. 

Zestawienie pokontrolne znajduje się w tym miejscu. Na liście znajdują się np. lalka od firmy Hipo, lalka od firmy EM&C, piłka z firmy Quatro czy lalka bobas od Euro Trade.

19.02.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sl)

Subscribe to this RSS feed