Polska: Hulajnogą elektryczną nie wjedziesz na chodnik. To nie wszystko
4% mieszkańców Belgii powyżej 15 roku życia cierpi na długotrwały Covid
Belgia: 1/3 zarejestrowanych w tym roku samochodów to pojazdy elektryczne
Niedzielne Rozmyślania: Moje początki w sercu Europy [Blog Balbiny]
Nowy niemiecki rząd traktuje sport priorytetowo!
Belgia, biznes: Nie handel czy gastronomia… Tu najwięcej upadłości
Słowo dnia: Koningsdag
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (niedziela 27 kwietnia 2025, www.PRACA.BE)
Belgia: Rośnie liczna osób z licznymi, przewlekłymi chorobami!
Polska: Społem znalazł sposób na zakupy w niedzielę. W sklepie jest tylko ochrona
Ciepłe myśli na belgijską niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie
Agnieszka Steur
Uczyć się na cudzych błędach
Powiadają, że człowiek najlepiej uczy się na własnych błędach. Jest to bardzo ważna prawda. Nie chcę powtarzać tych samych błędów, choć niestety mi się to zdarza. Dziś chcę jednak napisać, jak można uczyć się na cudzych błędach, nawet jeśli inni nie uważają, że jakieś popełnili.
Akcja mojej opowieści rozgrywa się kilka dni temu. Nad naszym miasteczkiem rozpętała się okropna burza. Chyba już nikt nie wątpi w to, że klimat się ociepla. Po dniach z prawie czterdziestostopniowymi upałami, prawie zawsze przychodzą burze. Wieczorem ochłodziło się i zaczęło grzmieć. W końcu z nieba lunęło, jak z cebra. O godzinie 21.00 do mojej córki na chwilę przyjechał jej chłopak. Choć prawie nigdy tak nie bywa, wszystkie miejsca parkingowe w okolicy były zajęte. Młody człowiek wiedząc, że jest u nas tylko na dwie godziny, niefortunnie zaparkował tak, że bagażnik jego samochodu znajdował się na podjeździe garażu naszej sąsiadki. Dodam może, że owa pani nigdy tam nie parkuje, jednak nie zmienia to faktu, że część samochodu chłopaka zajmowała jej pojazd. Niefortunny kierowca postawił kołnierz i mimo, że pokonał zaledwie kilka kroków, wpadł do naszego domu mokry od deszczu. Po niecałych dwóch godzinach pożegnał się i wrócił do siebie.
Następnego dnia znów był u nas. Tym razem miejsc parkingowych było w bród. Wszedł do domu i pokazał nam dużą żółtą kartkę w foliowym woreczku. Znalazł ją poprzedniej nocy pod wycieraczką swojego samochodu. Na kartce wielkimi, drukowanymi literami z mnóstwem wykrzykników i znaków zapytania widniała wiadomość od naszej sąsiadki. Była bardzo zła, że zaparkowaliśmy na jej podjeździe. Może gdyby nie te wielkie litery i ilość wykrzykników zwróciłabym uwagę na to, że faktycznie błąd leży po naszej stronie. Jednak sposób przekazania informacji spowodował u mnie całkiem inną reakcję. Pomyślałam, że przecież nigdy wcześniej coś takiego się nie zdarzyło, że samochód stał tam tylko chwilę, tylko kilka centymetrów na jej podjeździe, wieczorową porą, lało a pani swoje auto parkuje po drugiej stronie ulicy. Przyznam, że przez głowę nawet nie przemknęła mi myśl, aby przeprosić. Przecież racja była po jej stronie, ale sposób komunikacji, spowodował, że to my poczuliśmy się dotknięci.
To jednak nie koniec opowieści. Kolejnego dnia, sąsiadka „dopadła” mnie na ulicy przed domem. Przywitałam się uprzejmie i natychmiast mnie się dostało. To nie była rozmowa. Usłyszałam kilka niemiłych słów, wypowiedzianych w złości. Po raz kolejny poczułam, że nie tak powinno być. Odwróciłam się i odeszłam.
Bardzo długo zastanawiałam się nad tym, co się wydarzyło i stwierdziłam, że postępowanie naszej sąsiadki jest błędem, ponieważ być może osiągnęła, to co chciała, jestem pewna, że nigdy, nawet jeśli musielibyśmy parkować kilka ulic dalej, nikt z nas nie zajmie nawet centymetra jej podjazdu (mieszkamy tu kilkanaście lat i nigdy wcześniej tak się nie stało), ale stało się coś innego. Od tamtej chwili czuję do niej ogromną niechęć. Nie chcę z nią rozmawiać. Za każdym razem, gdy zamawiam coś pocztą, obawiam się, że jeśli nas nie będzie w domu, listonosz zostawi naszą przesyłkę u niej. Nie chcę tam iść. Przesadzam? Być może, ale tak właśnie się czuję.
Sytuacja ta jednak stała się dla mnie przykładem, jak istotny jest sposób reagowania, nawet jeśli uważamy, że ktoś inny postąpił niewłaściwie. Nauczyłam się, że krzykiem, złością i wykrzyknikami, może i osiągnie się cel, ale przy okazji można zniszczyć znacznie więcej. Krzykiem nie wywoła się poczucia winy. Warto czasem wziąć głęboki oddech i zapomnieć o wykrzyknikach.
Widzimy się za tydzień... przy porannej kawie.
Agnieszka
24.07.2022 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.
(as)