Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Ixelles wprowadza zakaz picia alkoholu w miejscach publicznych!
Polska: Pieczywo najczęściej ląduje w koszu. Częściej niż owoce
Belgia: 400 osób wzięło udział w Marsz dla Życia w Brukseli
Polska: Skandal w policji. Kebab ważniejszy niż zatrzymanie złodzieja
Belgijski aktor był kompletnie pijany, gdy spowodował wypadek!
Polska: Nauczyciele niechętnie stawiają jedynki. Bo później mają same problemy
Temat dnia: Dziś „ogólnokrajowy strajk”. Sporo utrudnień
Polska: Debata prezydencka w kilku telewizjach. Czy PiS na to pójdzie?
Słowo dnia: Kampioenschap
Belgia: Tragedia w Alpach. Nie żyje 38-letni Belg
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: Nauczyciele niechętnie stawiają jedynki. Bo później mają same problemy

Nauczyciele rezygnują z oceniania uczniów tak, jak na to zasługują. Zwłaszcza ze stawiania jedynek.

W ten sposób uciekają od presji, jaką wywierają na nich dyrekcje i rodzice. Prawda o poziomie uczniów wychodzi na jaw w szkołach średnich.

Nauczyciel może wystawić jedynkę, ale będzie dla niego lepiej, jeśli tego nie zrobi

Ocena niedostateczna powinna być naturalnym elementem systemu edukacji – sygnałem, że uczeń nie przyswoił materiału. Jednak w praktyce – jak podaje Strefa Edukacji – coraz częściej nauczyciel spotyka się presją na to, żeby jej nie wystawiać.

Nauczyciele słyszą od dyrekcji: „Czy na pewno zrobiła pani wszystko, żeby uczeń zdał?”, a rodzice domagają się wyjaśnień, ponieważ traktują jedynkę jako porażkę systemu, a nie dziecka.

Efekt? Uczniowie są „przepychani” z klasy do klasy, mimo że brakuje im podstawowej wiedzy.

Presja dyrekcji: „Nie róbmy problemów tam, gdzie ich nie ma”

W wielu szkołach jedynka to problem, który dyrekcja stara się eliminować. Oficjalnie nie zabrania jej wystawiania, ale naciska na nauczycieli, aby znajdowali sposoby na „uratowanie” ucznia.

Przykładem może być opisana przez Strefę Edukacji historia pani Karoliny, nauczycielki matematyki, która wystawiła uczniowi jedynkę, ponieważ nie oddawał prac, nie zgłaszał się po poprawki i unikał sprawdzianów. Po wystawieniu ocen została wezwana przez dyrekcję i usłyszała, że może warto dać uczniowi kolejną szansę, bo rodzice są niezadowoleni.

Roszczeniowi rodzice

Coraz częściej to nauczyciel musi się tłumaczyć, dlaczego uczeń dostał jedynkę, zamiast uczeń walczyć o jej poprawienie. Argumenty rodziców bywają zaskakujące: „Nasze dziecko nigdy nie miało problemów”, „Inni nauczyciele nie robią takich trudności”, „To pan nie potrafił go zainteresować przedmiotem”.

Strefa Edukacji przytacza historię pani Marty, nauczycielki języka polskiego. Otrzymała ona wiadomość od oburzonych rodziców po wystawieniu jedynki uczniowi, który przez cały rok unikał lekcji, nie przeczytał żadnej lektury i nie skorzystał z możliwości poprawy. Rodzice uznali, że to ona nie spełniła swojej roli, skoro nie zachęciła dziecka do nauki. Ostatecznie dyrekcja zaproponowała, by uczeń napisał jedno wypracowanie w domu i otrzymał ocenę dopuszczającą.

Czy system edukacji jeszcze działa?

Jeśli jedynka jest oceną, której „nie wypada” wystawiać, to zamiast uczyć dzieci konsekwencji nieprzygotowania się do zajęć, szkoły eliminują ryzyko konfliktów, a uczniowie przechodzą do kolejnych klas, mimo że nie zdobyli podstawowej wiedzy.

Skoro wiadomo, że i tak się przejdzie do następnej klasy, to po co się starać? Problem pojawia się w szkole średniej, gdy nagle okazuje się, że wymagania są realne, a studia nie rozdają zaliczeń za samą obecność.


31.03.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sm)

Polska: Skandal w policji. Kebab ważniejszy niż zatrzymanie złodzieja

Policjanci z Poznania mają kłopoty. Kiedy klient sklepu obezwładnił złodzieja, 100 metrów dalej patrol policji kupował kebab. I nie zareagował.

– Zdecydowanie policjanci powinni zareagować. Przede wszystkim pomóc obywatelowi, który był w potrzebie. Sytuacja wymagała natychmiastowej reakcji – komentuje sprawą podkom. Łukasz Paterski z Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu.

Policjanci, których ma na myśli, muszą się teraz tłumaczyć. W najgorszym wypadku grozi im nawet wydalenie ze służby.

Powiedziała, że policjanci nie pomogą

W tej historii bohaterami nie są jednak policjanci, ale Krzysztof Ziętkowski. Mężczyzna był w jednym ze sklepów w Poznaniu i tam pomógł w obezwładnieniu złodzieja perfum. Wydawało się, że dalej sprawy potoczą się już szybko, bo 100 metrów dalej stał radiowóz.

– Nie dzwońcie na policję, bo bez sensu, lepiej szybciej, jak oni podjadą te 50 metrów. Czekam minutę, dwie, trzy, cztery, nie wiem, co się dzieje – opowiada TVN mężczyzna.

Chwilę potem do pana Krzysztofa podbiegła jego narzeczona. Cała we łzach. Powiedziała, że policjanci nie pomogą.

– W radiowozie siedziała policjantka, otworzyła szybę. Ja proszę, żeby zareagowali. Niespiesznie wyjęła telefon, żeby zadzwonić do kolegi, który czekał na kebab – relacjonuje partnerka pana Krzysztofa.

Straciłem wszelką wiarę w polską policję

Policjant z kebabem zaczął dzwonić po kolegów, żeby zajęli się złodziejem. Zanim jednak na miejsce dotarło aż ośmiu policjantów, ujęty został zamknięty na zapleczu sklepu. A i tak trzeba „pochwalić” mundurowych za szybką reakcję, bo – jak relacjonuje obsługa sklepu – w takich przypadkach zdarza się im czekać kilka godzin na przyjazd policji.

Pan Krzysztof poszedł złożyć skargę na komisariat. Tam po raz drugi przeżył szok. Narzeczona mężczyzny mówi, że zostali wyproszeni „jak śmieci”.

– Straciłem wszelką wiarę w polską policję – podsumowuje mężczyzna.


31.03.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sm)

Polska: Debata prezydencka w kilku telewizjach. Czy PiS na to pójdzie?

TVP, TVN i Polsat zamierzają wspólnie zorganizować debatę kandydatów na prezydenta Polski. Teoretycznie każdy ze startujących w wyborach chce takiego starcia. Tylko czy PiS zgodzi się na brak TV Republika?

Debaty telewizyjne to polityczny standard. Wynikają nie tylko z tradycji, ale także z przepisów prawa.

„Zgodnie z art. 120. ustawy Telewizja Polska ma obowiązek przeprowadzania debat pomiędzy kandydatami na prezydenta. Rozporządzenie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji w sprawie szczegółowych zasad i trybu przeprowadzania debat precyzuje, że Telewizja Polska ma obowiązek zorganizowania przynajmniej jednej debaty w okresie ostatnich dwóch tygodni przed wyborami. Ponadto każdy z kandydatów powinien mieć zapewnione równe warunki udziału” – wyjaśnia press.pl.

Debata kandydatów ma się odbyć 12 maja

Zazwyczaj takie starcia kandydatów odbywają się w TVP. Wyjątkowo dołącza czasami któraś ze stacji komercyjnych. W tym roku formuła będzie rozbudowana. 12 maja, na tydzień przed pierwszą turą wyborów prezydenckich, ma dojść do debaty telewizyjnej kandydatów. Tym razem będzie to wspólny projekt TVP, TVN i Polsatu.

Na razie trudno powiedzieć, ile osób weźmie udział w debacie, bo jest jeszcze czas (do 4 kwietnia) na zarejestrowanie kandydatów na prezydenta. Na pewno nie uda się to wszystkim z 37 początkowych chętnych, a tyle właśnie komitetów wyborczych zarejestrowano w PKW. Ale 12 maja wszystko powinno być już jasne.

Nie wiadomo, czy na debacie pojawi się kandydat PiS

Każdy z kandydatów zapewne chętnie przyjdzie do studia, żeby mówić o swoim programie i atakować przeciwników politycznych. O chęci debatowania otwarcie mówią dwaj najpoważniejsi kandydaci: Rafał Trzaskowski (KO) i Karol Nawrocki (popierany przez PiS). Ale nie jest powiedziane, że do tego starcia dojdzie w telewizji.

Kandydaci stawiają pewne warunki. Na przykład nie chcą się ścierać w parach. Rafał Trzaskowski jasno zapowiedział, że oczekuje spotkania wszystkich kandydatów w jednym studiu. I ten warunek może być spełniony, ale niekoniecznie na debatę przyjdzie wtedy Karol Nawrocki (wezwał Trzaskowskiego do debaty jeden na jeden).

„Dwie z tych stacji partia Jarosława Kaczyńskiego uważa za nastawione wrogo do siebie i sprzyjające obecnie rządzącym. Trzecią PiS uważa za neutralną” – podkreśla „Rzeczpospolita”.

„Oficjalne argumenty będą jednak inne. PiS będzie chciało, żeby Telewizja Republika, jako obecnie najczęściej oglądana stacja informacyjna, była jednym z gospodarzy debaty prezydenckiej.

Co prawda Kaczyński nie jest w najlepszych relacjach z dyrektorem stacji Tomaszem Sakiewiczem, ale PiS potrzebuje sojusznika, a Republika chce, żeby się z nią liczono” – czytamy.


31.03.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. screen YT / Debata w TVP w 2020 roku

(sm)

Polska: Pijany 19-latek za kółkiem. Nie żyje dwóch jego kolegów [ZDJĘCIA]

Kiedy służby sprzątały miejsce wypadku, zbierały butelki po piwie i mocniejszych alkoholach. W koszmarnym wypadku zginęło dwóch 18-latków. Osobówką jechało 10 osób.

Kierujący osobową toyotą 19-latek został już zatrzymany. To on siedział za kierownicą auta, które rozbiło się na jednej z ulic Chełma (woj. lubelskie).

Pijany kierowca i 10 osób w toyocie

Do wypadku doszło w niedzielę o 4 nad ranem. Osobowa toyota zjechała z drogi, uderzyła w słup oświetleniowy, a potem w ogrodzenie jednej z posesji. Siła uderzenia była tak duża, że samochód przewrócił się na dach.

Policja od razu podała, że kierowca „nie dostosował prędkości do warunków ruchu”, czyli jechał za szybko.

– Autem łącznie z kierowcą podróżowało 10 nastolatków w wieku od 17 do 19 lat. Wszyscy z powiatu chełmskiego. Niestety na miejscu na skutek odniesionych obrażeń zginęło dwóch pasażerów. Dwójka nastolatków nie wymagała pomocy medycznej, natomiast kierowca i 5 pasażerów zostali przewiezieni do szpitala na badania. Po badaniach w szpitalu pozostała na obserwacji tylko jedna osoba. Pozostali nastolatkowie doznali ogólnych potłuczeń i zostali wypisani ze szpitala – poinformował podkomisarz Kamil Karbowniczek z lubelskiej policji.

Kierowca miał ponad 2 promile alkoholu w organizmie

Już sam fakt, że w 5-osobowej toyocie jechało 10 osób, szokuje. Lecz nie to jest w tej sprawie najgorsze. 19-letni kierowca miał w organizmie ponad 2 promile alkoholu.

Młody człowiek może odpowiadać nie tylko za jazdę po alkoholu. Prokuratura może postawić mu surowsze zarzuty.

„W związku z tym, że w zdarzeniu uczestniczyło 10 osób, może zarzucić mu spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym. W przypadku, gdy są ofiary śmiertelne, zagrożone jest to karą do 15 lat więzienia” – zaznacza Onet.

Świadek: Cudem nie ma więcej ofiar

Mieszkańcy Chełma, świadkowie zdarzenia, nie mogą wyjść z szoku.

– Najgorsze jest to, że z tych 10 osób nie było jednego, który miałby rozum. Przecież powinien stanąć, powiedzieć: „Jesteś pijany, nigdzie nie jadę” – mówi Interii jeden z nich.

Inni opowiadają, że młodzi ludzie zapewne w samochodzie urządzili sobie imprezę.

– Oni tam pili piwo, zresztą widać to nawet tu po tych resztkach. Cudem nie ma więcej ofiar. A i te dwie to o dwie za dużo. To są dzieciaki stąd, z okolic – dodaje kolejny ze świadków.


31.03.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. policja

(sm)

Subscribe to this RSS feed