Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Maroko obiecuje zacieśnić współpracę w walce z nielegalną imigracją
Koniec z bezdomnością w Brukseli do 2029 roku?
W jakim celu fotografia biznesowa?
Belgia: Seks randka z finałem w sądzie. „Na zdjęciu wyglądał inaczej”
Niemcy: Przywódca skrajnej prawicy oskarżony o użycie nazistowskiego hasła
Belgia: Starzejmy się. Szybko przybywa 80-latków
Belgia: Burmistrz proponuje zakaz używania w nocy e-hulajnóg
Polska: Lepiej zwolnij. Kierowcy wpadają w tych miejscach jeden za drugim
Belgia, Flandria: Aż tylu ludzi chce „ograniczenia imigracji”
Belgia: Pogoda na weekend (19, 20, 21 kwietnia)

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie: Dwujęzyczni detektywi (cz.28)

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie: Dwujęzyczni detektywi (cz.28) fot. Shutterstock

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie

Agnieszka Steur

 

Dwujęzyczni detektywi

Dziś do naszej porannej kawy chcę napisać kilka słów o filmie a właściwie dwóch, które ostatnio miałam przyjemność obejrzeć.

Opowieść rozpoczyna się od prasowania. Gdy uzbiera mi się już cała góra wypranej, pogniecionej odzieży i w mojej podświadomości odzywają się głosy krytyki, że wypadałoby się za to zabrać (nie znoszę prasowania) a na półkach zaczyna brakować koszulek, rozstawiam deskę do prasowania i aby moja droga przez mękę była znośniejsza, włączam film. Najlepiej, aby to był film lekki, łatwy i przyjemny. Optymalnie nadaje się akcja lub przygodowy. Zalecane jest również oglądanie, czegoś, co się już widziało, ponieważ nie może być zbyt ekscytujące i zajmujące, aby nie przypalić palców lub prasowanej właśnie garderoby.

Tym razem postąpiłam jednak inaczej, puściłam coś, czego wcześniej nie znałam. Całkiem przez przypadek obejrzałam film, który dotyka bardzo bliskiego nam tematu a mianowicie dwujęzyczności oraz życia w kraju podzielonym językami. Nie, to nie film dokumentalny, wręcz przeciwnie piszę o komedii kryminalnej. Obejrzałam „Bon Cop, Bad Cop” z roku 2006, który w języku polskim znany jest pod tytułem „Dobrzy gliniarze”. Z pewnością nie jest to film, którego historia jest tak zajmująca, że poleciłabym go znajomym… chyba, że nie ma już nic innego do wyboru.

W największym skrócie: film opowiada o dochodzeniu, które prowadzone jest przez dwóch policjantów. Jeden pochodzi z francuskojęzycznego Quebeku a drugi z angielskojęzycznego Ontario. Panowie są zmuszeni do współpracy, ponieważ na granicy obu tych kanadyjskich prowincji znalezione zostało ciało działacza sportowego, który był związany z ligą hokeja.

Dlaczego zatem piszę o filmie, który ogląda się przyjemnie, ale ani akcja ani opowieść nie jest zbyt intrygująca? Ponieważ w „Dobrych gliniarzach” jest coś innego, coś co mnie od wielu lat fascynuje. Przez cały film przewija się temat dwujęzyczności. Niezwykle zajmujący jest problem tego, jak mieszkańcy kraju, w którym ludzie mówią różnymi językami radzą sobie z tymi różnicami… lub może odpowiedniej byłoby napisać – ja sobie z nimi nie radzą.

Moją ulubioną sceną z całego filmu jest moment, gdy samochód jednego z bohaterów zostaje wysadzony w powietrze i ten zaczyna krzyczeć w złości na kolegę. Emocje „robią” fantastyczne rzeczy z naszym językiem. A co się dzieje, jeśli na co dzień posługujemy się dwoma językami? Ta lingwistyczna mieszanka jest równocześnie fascynująca i niezwykle zabawna… żeby nie napisać - wybuchowa.

Ponadto film jest pełen uszczypliwości pod adresem tej drugiej strony. Policjanci, mimo, że specjaliści, nie szanują siebie wzajemnie. Każdy z bohaterów czuje się lepszy od tego drugiego i każdy uważa swój język za ważniejszy a miejsce pochodzenia za wartościowsze.

Gdy skończyłam oglądać opisywany przeze mnie film odkryłam, że ponad dziesięć lat później została nakręcona jego kolejna część „Bon Cop, Bad Cop 2”. Znów w rolę dwóch policjantów wcielili się ci sami aktorzy: Colm Feore, jako Martin Ward oraz Patrick Huard, jako David Bouchard. Swoją drogą dziwne jest patrzeć jak „w ciągu jednego dnia” posiwieli a na ich twarzach pojawiły się zmarszczki.

Film podobnie jak pierwsza część nie jest porywający, ale ponownie słuchanie sprzeczek prowadzonych równocześnie w dwóch językach jest zabawne i muszę przyznać znane z autopsji.

A co do treści, chyba najbardziej pozytywnym przesłaniem obu filmów jest to, że bez względu na uprzedzenia do tej „drugiej części”, policjanci odnoszą sukces, gdy zaczynają współpracować. No i chyba jeszcze to, że to właśnie te różnice sprawiają, że są lepsi w tym, co robią, że właśnie spojrzenie na problem z innej perspektywy, pozwala go rozwiązać. 

Widzimy się za tydzień... przy porannej kawie.

Agnieszka

 


15.12.2019 Niedziela.BE

(as) 

 

Last modified onczwartek, 21 styczeń 2021 00:18

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież