Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Liczba ludności Brukseli osiąga rekordowy poziom
Belgia: Ponure perspektywy dla sektora MŚP
Belgia: Biedny jak... brukselczyk?
Jesienne przeziębienie? Oto, co naprawdę pomaga
Belgia: Narodziny bonobo w zoo Planckendael
Belgia: Trzy wieże Gandawy pogrążą się w ciemności. Miasto gasi światła na „Noc Ciemności”
Słowo dnia: Platteland
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (piątek, 10 października 2025, www.PRACA.BE)
Flandria: Od 2026 roku podatek drogowy także dla elektryków
Polska: Lubimy być wdzięczni. Za życzliwość chętnie dziękujemy
Redakcja

Redakcja

Website URL:

15 Belgów wciąż zaginionych po trzęsieniach ziemi w Turcji i Syrii

Belgijskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych ogłosiło, że po trzęsieniach ziemi, które miały miejsce w zeszłym tygodniu, wciąż zaginionych jest 15 obywateli Belgii mieszkających w Turcji i Syrii.

Jak dotąd, jeden Belg znalazł się w grupie 53 tys. ofiar trzęsień ziemi, a ONZ ostrzega, że całkowita liczba zabitych może się nawet podwoić.

W piątek, 10 lutego, belgijskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych potwierdziło, że nie udało się dotrzeć do 24 Belgów. W niedzielę, 12 lutego, liczba ta spadła do 15.

Belgijskie konsulaty zostały poproszone o sprawdzenie ostatnich znanych adresów zaginionych osób i przeprowadzenie dochodzenia w terenie.

Lokalna belgijska policja próbuje również skontaktować się z osobami, które nie mają żadnych wiadomości na temat swoich krewnych. Każda zainteresowana osoba jest proszona o kontakt telefoniczny z Ministerstwem Spraw Zagranicznych pod numerem 02 501 81 11.

13.02.2023 Niedziela.BE // fot. Berkay Ataseven / Shutterstock.com

(kk)

Polska: Inpost idzie na wojnę… z polską gramatyką. Nie chce, żebyśmy odmieniali słowo „paczkomat”

Znana firma kurierska Inpost wprowadza do polszczyzny zmiany językowe. Nie chce, żeby ludzie odmieniali nazwę ich urządzeń.

Przyjęło się już, że każde urządzenie, w którym można nadać lub odebrać przesyłkę, nazywa się po prostu „paczkomatem”. Ale to nazwa zarezerwowana dla firmy InPost, która jako pierwsza wprowadziła taką usługę. Dlatego inne przedsiębiorstwa – jak Allegro czy Poczta Polska – swoje urządzenia nazywają inaczej.

Sami tę nazwę odmieniają

Teraz okazuje się, że InPost poszedł jeszcze dalej w sprawie paczkomatów. Firma rozsyła maile do swoich kontrahentów, w których tłumaczy, że „paczkomat” jest znakiem towarowym i jednocześnie prosi, żeby nie odmieniać tego rzeczownika przez przypadki, mimo że to zasada obowiązująca w polskiej gramatyce. A już na pewno nie powinno się używać tej nazwy w przypadku urządzeń konkurencyjnych firm kurierskich.

„Takie podejście może dziwić. Firma sama w swojej komunikacji posługiwała się i nadal posługuje odmienionym słowem Paczkomat, np. w swoim własnych postach na Twitterze. Poza tym na pewno nie raz i nie dwa dostaliście wiadomość, że paczka została umieszczona w... Paczkomacie. To pokazuje, jak niekonsekwentny jest InPost” – żartuje telepolis.pl.

Adidasy to buty sportowe, paczkomaty to... No właśnie, co?

– Korzystaj z poprawnej formy i nie odmieniaj znaku towarowego Paczkomat®. W razie potrzeby znak towarowy Paczkomat® poprzedź słowami »urządzenie/automat« i odmieniaj wyłącznie to słowo (np. Lista dostępnych urządzeń Paczkomat®) – taką informację mieli otrzymać pracownicy InPost.

„Jasne, Paczkomat jest znakiem towarowym, który należy do firmy InPost. Jednak w mowie potocznej przyjęło się używać tego określenia wobec wszystkich podobnych maszyn z przesyłkami. To dokładnie ta sama kwestia, co z adidasami. W teorii są to buty marki Adidas, ale w praktyce wszyscy nazywaliśmy i nadal często nazywamy tak wszystkie buty sportowe” – dodaje telepolis.pl.

18.02.2023 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. materiały prasowe

(sl)


Polska: Niemal pół miliona aut trafiło na szrot. Sprawdź jakie modele królują na złomowiskach?

Większość Polaków może pozwolić sobie jedynie na sprowadzone zza granicy używane auto. W ubiegłym roku ponad 415 tys. osobówek swój motoryzacyjny żywot zakończyło na złomowisku.

Samochodowe pragnienia Polaków nie przystają do ich finansowej codzienności. Mimo że w internecie chętnie przeglądamy nowsze modele pojazdów, kupujemy zazwyczaj auta  używane – leciwe, zniszczone, często w nie najlepszym stanie technicznym.

Sztuczki handlarzy88

Według firmy Bidcar.pl w Polsce 42 proc. transakcji na motoryzacyjnym rynku wtórnym mieści się w przedziale 10-29 tys. zł, natomiast 24 proc. opiewa na wartość niższą niż 10 tys.

Aż 47 proc. ankietowanych kupiło samochód od osoby prywatnej, której wcześniej nie znało. Co 5 osoba skorzystała z usług pośrednika (np. komisu), natomiast co 10 kupiła auto od członka rodziny lub znajomego.

Wybór podyktowany niską ceną może jednak finalnie okazać się dla nas bardzo kosztowny. Samochody używane importowane do Polski m.in. z Niemiec, Francji, Włoch, USA, Holandii, Belgii czy Szwajcarii zwykle mają sporo mankamentów. Handlarze skuszeni łatwym i szybkim zarobkiem prowizorycznie maskują ich wady. Jest to szczególnie niebezpieczne wtedy, gdy dotyczy spraw mechanicznych.

Jedną z samochodowych plag jest cofanie liczników, za co grozi nawet do 5 lat pozbawienia wolności. Żeby poprawić wygląd bardzo zużytego samochodu, handlarze wymieniają np. kierownicę i gałkę zmiany biegów. Wyeksploatowany i cieknący silnik „odświeżają”, myjąc całą jego komorę. Popularne jest także mostkowanie kontrolek i „tuningowanie” oleju silnikowego.

Ćwierć wieku na drodze

W 2022 roku na rynku nowych samochodów najlepiej sprzedawały się w Polsce:

- toyota,
- skoda,
- kia.

Z kolei z drugiej ręki najchętniej kupowaliśmy:

- ople astry,
- audi a4,
- bmw 3.

Według Centralnej Ewidencji Pojazdów średni wiek samochodu osobowego w naszym kraju wynosi 14-15 lat. Tylko w ubiegłym roku na złom oddaliśmy ponad 415 tys. osobówek, przeszło 31 tys. samochodów ciężarowych i ponad 1700 autobusów.

Samochody kupione w polskim salonie złomujemy średnio po 18 latach eksploatacji. Według Instytutu SAMAR, auta sprowadzone – licząc od czasu pierwszej rejestracji w kraju – są użytkowane przeciętnie jeszcze 11 lat. Biorąc pod uwagę ten parametr i średni wiek samochodu z zagranicy, Polacy na złom oddają auta, które mają nawet 25 lat!

Królowie autoszrotu

Jeśli chodzi o osobówki, na złom oddawaliśmy głównie:

- opla astrę (ponad 13,2 tys. egzemplarzy),
- volkswagena golfa (ponad 13 tys.),
- forda focusa (przeszło 11,1 tys.).

Na drugim biegunie zestawienia znalazły się:

- skoda fabia (niemal 4 tys. egzemplarzy),
- seat ibiza (3435),
- audi a3 (3428).

Dość często na szrot trafiały także: volkswagen passat lub polo, fiat seicento albo punto, opel corsa i ford mondeo.

W przypadku autobusów niekwestionowanym liderem szrotu jest seria autosan h9. Wśród ciężarówek – zgodnie z wpisem w dowodzie rejestracyjnym – na złomowiskach najczęściej lądują:

- fiat ducato,
- renault kangoo,
- ford transit,
- citroen berlingo.


18.02.2023 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sl)

Polska: Napoje energetyczne zostaną w Polsce zakazane? Projekt ustawy jest gotowy

Sejm na poważnie ma się zająć zakazem sprzedaży energetyków. Próba ich omijania będzie zagrożona wysoką karą finansową, a nawet więzieniem. Wydawało się, że jest to jeden z tych pomysłów, który szybko trafi do sejmowego kosza. Okazuje się, że sprawa jest jednak aktualna. Ale od początku.

Podatek cukrowy już jest

Dyskusja, czy ograniczyć w Polsce sprzedaż  napojów energetycznych, trwa w Polsce już od kilku lat. Chodzi o względy zdrowotne.Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności podaje, że napoje energetyczne pije 18 proc. dzieci w wieku 3-10 lat. W Polsce 12 proc. W grupie wiekowej 15-18 lat odsetek wynosi aż 68 procent.

Rynek napojów energetycznych w Polsce jest bardzo duży. Według danych z 2020 r. sprzedaje się 110 milionów litrów napojów energetyzujących rocznie.

I właśnie o zdrowie dzieci i młodzieży chodzi w tej sprawie. Żeby zniechęcić do kupowania takich produktów, w styczniu 2021 r. został wprowadzony tzw. podatek cukrowy. To opłata, którą ponoszą producenci napojów słodzonych oraz zawierających kofeinę lub taurynę. Te dwie substancje to obowiązkowy składnik energetyków. Przez ten podatek takie produkty podrożały.

Chcą ograniczyć dostępność do energetyków

Patryk Wicher, poseł PiS, jakiś czas temu uznał jednak, że podatek cukrowy to za mało. I na posiedzeniu sejmowej Komisji Zdrowia zaproponował, żeby przepisy jeszcze bardziej zaostrzyć. Chce, żeby takie napoje mogły kupować wyłącznie osoby pełnoletnie. Parlamentarzysta przypomniał, że taki zakaz funkcjonuje np. w Stanach Zjednoczonych.

– Młody człowiek dostał zawału serca w wieku ok. 19 lat po spożyciu nadmiernej ilości energetyków. Młodzież nie wie, że to jest niebezpieczne, medycznie i nie tylko, przy zbyt dużej ilości. Myślę, że ten temat robi się ważki, jest problematyczny i można byłoby go przedyskutować – przekonywał poseł.

To na nowo otworzyło sprawę. Teraz posłowie na poważnie mają zająć się propozycją Wichra.

Partia Republikanie przygotowała już projekt nowelizujący ustawę. Jest w Sejmie.

– Niezależnie od głosów lobbystów będziemy skutecznie zabiegać o to, żeby ograniczyć dostępność do napojów energetycznych polskiej młodzieży, czyli grupy, jak wynika z badań, która jest najbardziej narażona na negatywne skutki działania kofeiny i tauryny – podkreślił Kamil Bortniczuk, minister sportu.

Co zmieni znowelizowana ustawa?

Nowela dotyczy m.in. wprowadzenia całkowitego zakazu sprzedaży napojów z dodatkiem tauryny i kofeiny osobom poniżej 18 roku życia, a także zakazu sprzedaży takich napojów w szkołach i innych jednostkach oświatowych.

Projekt wprowadza definicję „energetyka”, a więc napoju z dodatkiem kofeiny lub tauryny. Za taki napój według projektu uznawany jest produkt, w którego składzie znajduje się kofeina w proporcji przewyższającej 150 mg na litr lub tauryna z wyłączeniem substancji występujących w nich naturalnie.

Według projektu reklama napojów spełniających powyższą definicję nie będzie możliwa w telewizji, radiu, kinie i teatrze w godz. 6-20.

Jedynym wyjątkiem od tej zasady będzie reklama prowadzona przez „organizatora imprezy sportu wyczynowego lub profesjonalnego w trakcie trwania tej imprezy”.

Ma obowiązywać zakaz reklamy w prasie dziecięcej i młodzieżowej. Obejmie on także m.in. słupy i tablice reklamowe.

Jeśli już będą reklamy, to nie mogą one być skierowane do dzieci i młodzieży. Reklama nie będzie mogła przedstawiać młodzież lub dzieci czy łączyć spożywanie napojów z dodatkiem tauryny i kofeiny z energią i witalnością, a także wywoływać skojarzenia m.in. z atrakcyjnością seksualną, sukcesem zawodowym lub życiowym oraz zajęciami sportowymi.

Za reklamę lub promocję napojów z dodatkiem tauryny i kofeiny naruszającą te postanowienia sąd będzie mógł nałożyć grzywnę od 10 do 500 tys. zł, karę ograniczenia wolności lub obie te kary łącznie.

Co na to Ministerstwo Zdrowia?

Zapytał je o to serwis wiadomosclihandlowe.pl. Ministerstwo podkreśliło, że zgodnie z unijnymi regulacjami na tego typu napojach jest informacja, że nie są one przeznaczone dla dzieci. I dodało, że ograniczeniu spożywania energetyków służy właśnie podatek cukrowy.

18.02.2023 Niedziela.BE // źródło: News4Medua // fot. iStock

(sl)

Subscribe to this RSS feed