Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Wkrótce do Belgii trafi kolejny lek na odchudzanie
Belgia na drugim miejscu w Europie pod względem praw LGBTQ+
Belgia: W ArcelorMittal zagrożonych nawet 190 miejsc pracy
Belgia: Zmiany w emeryturach? „Ludzie to popierają”
Połowa mieszkańców Niemiec chce zakazania skrajnie prawicowej partii AfD
Belgia: Za znęcanie się nad niemowlakami wyrok... w zawieszeniu!
Słowo dnia: Varkensvlees
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (sobota 24 maja 2025, www.PRACA.BE)
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (sobota 24 maja 2025, www.PRACA.BE)
Belgia: Inflacja już pod kontrolą?
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Belgia: Warzywa bardzo podrożały

W sierpniu tego roku za warzywa płacono w Unii Europejskiej średnio o około 14,4% więcej niż rok wcześniej. W Belgii wzrost cen warzyw był jeszcze wyższy.

W minionych kilkunastu miesiącach ceny żywności i napojów poszły mocno w górę. Wśród rzeczy, które kosztują teraz więcej niż rok temu, są też warzywa.

W Belgii podrożały one w ciągu roku aż o 20,6% - wynika z danych opublikowanych na stronie internetowej unijnego biura statystycznego Eurostat.

W wielu krajach UE warzywa podrożały w tym czasie jeszcze bardziej. Na Cyprze za warzywa płacono w sierpniu 2023 r. aż o ponad 28% więcej niż rok wcześniej, a w Czechach 26%.

Także w Polsce wzrost cen warzyw był znaczący. Płacono za nie w sierpniu tego roku o ponad 18% więcej niż rok wcześniej.

Belgia i inne kraje UE zmagają się z wysoką inflacją od ponad roku. Po rosyjskim ataku na Ukrainę mocno podrożały surowce, paliwa i energia. Teraz to właśnie w dużym stopniu rosnące ceny żywności napędzają inflację. Całkowity wskaźnik inflacji jest jednak już dużo niższy niż np. jeszcze pod koniec ubiegłego roku.

22.09.2023 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(łk)

  • Published in Belgia
  • 0

Polacy je kochają, ale sklepy powoli rezygnują z gazetek promocyjnych

Kolejne sieci ograniczają lub rezygnują z drukowania gazetek promocyjnych, w których przedstawiają swoją ofertę. Wielu klientów to zaboli, bo właśnie w nich szukali informacji i promocji.

Zna je każdy, bo są w każdym sklepie i w każdej skrzynce pocztowej. To kilkanaście stron, na których prezentowana jest oferta sklepu. Z wyliczanką promocji na dany tydzień lub dwa. To także przewodnik dla klientów, którzy planują zakupy i szukają cenowych okazji.

Mowa o gazetkach sklepowych, które Polacy polubili. Można zaryzykować stwierdzenie, że wręcz się do nich przywiązali.

Z gazetką do sklepu

Raport UCE Research pokazuje, że przeglądanie takich wydawnictw to nasz sport narodowy. Robi to 90 procent z nas. Blisko 40 proc. sięga po takie gazetki 2-3 razy w tygodniu.

Najczęściej przyznają się do tego konsumenci zarabiający powyżej 9 tys. zł – w tej grupie to 41,5 proc. Ponad 40 proc. ma też grupa z zarobkami 3-5 tys. netto., zaś osoby z najskromniejszymi zarobkami lub dochodami z innych źródeł wypadają w tym ujęciu słabiej niż średnia.

Aż 3/4 Polaków, którzy otrzymali gazetkę reklamową ze sklepu, poszło tam na zakupy – wynika z badania.

Takie gazetki mają jednak minus: kosztują. Sieci wydają na nie poważne pieniądze, a sumy stały się jeszcze wyższe, kiedy ceny papieru poszły do góry. Dlatego już od dłuższego czasu coraz częstsze są głosy, że takie gazetki znikną. I – niestety – dla wielu tak się dzieje.

Emerytura gazetek

„Lidl informuje, że nakłady niektórych wydań gazetek promocyjnych zmniejszyły się nawet o 70 proc., a w większych miastach sieć przestawiła się na zupełnie inny przekaz. To nie odosobniony przypadek” – czytamy w portalu dlahandlu.pl.

A ten wylicza, że także sieć Aldi zaczyna w coraz większym stopniu stawiać na cyfrową wersję promowania swojej oferty.

Co do innych sieci, to nie wykonują one nagłych ruchów. Kaufland tłumaczy, że drukowana broszura dla klientów jest ważną częścią strategii reklamowej.

Z kolei Netto łączy druk z wersją cyfrową, ale zaznacza, że już zaprosił do współpracy organizacje zajmujące się ochroną środowiska, bo papierowe reklamy są szkodliwe dla środowiska.

24.09.2023 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sw)

  • Published in Polska
  • 0

Polska: Ludzie piszą skargi, bo nie mogą dostać się do swojego lekarza

Próbują zarejestrować się do lekarza. Raz, dwa, trzy razy… Bezskutecznie. Bezradni – albo próbują dalej, albo skarżą się na swoją poradnię NFZ. A co z tym robi NFZ?

– Od ponad tygodnia próbuję umówić się na wizytę u lekarza rodzinnego, bo źle się czuję – poskarżyła nam się 50-latka z północy Polski. – Trudno się do niego dostać, bo kolejka jest gigantyczna. A czuję się podle. I co mam teraz zrobić?

Zapłacić za prywatną wizytę? Nie stać mnie.

Co na to NFZ? Odpowiada, że tak nie powinno być. Że pacjent powinien mieć możliwość zarezerwowania terminu porady już przy pierwszym kontakcie – zapewnia w komunikacie cytowanym przez Medonet. A jednak 50-latka ma z tym poważny problem…

W teorii i w praktyce

Okazuje się, że nie ona jedna. W tym roku do Narodowego Funduszu Zdrowia wpłynęło już 150 takich skarg. Właśnie od pacjentów, którzy mieli problem podczas umawiania się na wizytę lekarską.

Najczęściej dotyczyły one trudności w zarejestrowaniu się do lekarza podstawowej opieki zdrowotnej czy brak kontaktu z placówką. Tymczasem – jak przypomina Beata Kopczyńska, rzeczniczka prasowa NFZ – pacjent powinien bez problemu umówić się na wizytę: osobiście, przez osobę trzecią, przez  telefon lub przez internet.

Z kolei obowiązkiem przychodni jest mu to umożliwić, żeby –  jeśli tego potrzebuje –  mógł skorzystać z porady swojego lekarza. I to w możliwie najkrótszym terminie. I „nie jest to dobra wola przychodni, a obowiązujące przepisy rozporządzenia ministra zdrowia” – podkreśla NFZ w swoim komunikacie.

NFZ zapewnia: skargi traktujemy poważnie

A jeśli mimo to pacjent ma problem z dostaniem się do lekarza? Co może zrobić?

Zwrócić się do swojego oddziału wojewódzkiego NFZ albo zadzwonić pod bezpłatny numer infolinii NFZ 800 190 590 –  odpowiada rzeczniczka NFZ, cytowana przez serwis. I dodaje, że:

„Narodowy Fundusz Zdrowia reaguje na wszystkie sygnały pacjentów dotyczące ograniczenia dostępności do świadczeń. Każdą sprawę wyjaśniamy indywidualnie” – zapewnia.

I podkreśla, że: „W przypadku potwierdzenia nieprawidłowości placówka medyczna jest zobowiązana do realizacji umów zgodnie z przepisami?”.

A NFZ ma w ręku poważny argument do przekonania opornych – finansowy.


24.09.2023 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sw)

Polska: Wybory 2023. Politykom puszczają nerwy. Posłanka wciągnięta do radiowozu

Posłanka KO została przez policję wciągnięta do radiowozu, bo zakłócała wystąpienie premiera. Ze spotkania z Donaldem Tuskiem został wyrzucony dziennikarz TVP. Polityka na ostro.

Tak naprawdę żadna z tych sytuacji nie jest śmieszna, choć niektóre mogą wydawać się zabawne. Każda z nich jest poważna, bo pokazuje, że w polskiej polityce dzieje się coś złego. Coś, co uwidocznia się teraz – w czasie kampanii wyborczej.

Posłanka i policja

Do najpoważniejszego incydentu doszło podczas wizyty premiera Mateusza Morawieckiego w Otwocku. Była tam także posłanka KO Kinga Gajewska. Przez megafon mówiła o aferze wizowej.

Nagle została otoczona przez policjantów i wciągnięta do radiowozu. Tu trzeba zaznaczyć, że poseł ma immunitet, który w takich sytuacjach gwarantuje mu nietykalność.

– Trzymali mnie za obie ręce, szarpano mnie. Nie miałam możliwości pokazania legitymacji. (...) Na jedną kobietę nadciągnął cały kordon policji. Nie jestem w stanie zliczyć, ilu było tych policjantów – mówiła potem.

I wyjaśniła, że chciała osobom obecnym na spotkaniu przekazać informacje, których nie podają publiczne media.

Policja z kolei wyjaśnia, że interweniujący policjanci nie mieli świadomości, że Gajewska jest parlamentarzystką. Kiedy to ustalili, to zwolnili kobietę.

„Podkreślamy, że dzisiejsza interwencja nie miała charakteru zatrzymania. Polegała ona na doprowadzeniu osoby podejrzanej o wykroczenie do radiowozu celem legitymowania. Zaprzestano czynności niezwłocznie po okazaniu legitymacji" – poinformowała policja.

I dodała, że teraz interwencja jest wewnętrznie wyjaśniana.

Policja w ocenie ministra

– Policja działa w granicach prawa, w oparciu o przepisy prawa i tak było w mojej opinii w tym przypadku – tak sprawę skomentował Mariusz Kamiński, minister spraw wewnętrznych oraz kandydat PiS do Sejmu.
Kamiński dodał, że w tym gorącym okresie kampanii udzielają się emocje, a zadaniem policji było zapewnienie „uczestnikom debaty politycznej swobody wypowiedzi”.

Tusk kontra Rachoń

Inna sytuacja dotyczy już Donalda Tuska i Michała Rachonia, dziennikarza TVP. Był na spotkaniu z liderem PO i próbował zadawać pytania o Rosję, zależność od Niemiec i Władimira Putina. Robił to w sposób napastliwy, przerywając wypowiedź Tuska. Zwolennicy lidera PO starali się Rachonia usunąć ze spotkania.

– Jest pan nieestetyczny – rzucił do Rachonia Tusk.

W obronie Rachonia stanął sekretarz stanu w ministerstwie cyfryzacji Adam Andruszkiewicz z PiS.

„Oto rządy PO w pigułce: D. Tusk zastrasza red. @michalrachon, który próbuje wykonywać swoją pracę, zadając mu pytania. Grozi mu policją, a następnie sprawą karną! Powrót Tuska to powrót cenzury oraz represji wobec wszystkich, którzy nie chcą bezkrytycznie wspierać PO” – napisał na platformie X, ale są też głosy z drugiej strony.

Natalia Żyto z KO: „To nie jest tylko koniec wolności słowa. To totalne spustoszenie w naszym społeczeństwie. Ohydne sianie nienawiści za pieniądze Polek i Polaków przytłoczonych drożyzną”.

Borys Budka: „Rachoń udowadnia, że słynne przebranie nie jest mu do niczego potrzebne”.

Kowalski i Wcisło

Kolejny przypadek. Tym razem wiceminister rolnictwa, Janusz Kowalski zwołał konferencję prasową w Lublinie. Nagle przyszła posłanka KO Marta Wcisło.

– Gdzie był pan, panie Kowalski i panie Kanthak, jak pan obiecywał pracownikom Azotów cztery lata temu, że będzie pan pilnował ich interesów? Czy pan wie jaka jest sytuacja w Azotach? Czemu zyski są transferowane do Tarnowa? – zapytała Wcisło. Takie pytania mnożyła.

Kowalski nie odpowiadał i z obu stron padały zarzuty, że rozmówca jest opluwany. W końcu Wcisło wyciągnęła mały megafon i zaczęła mówić niemal w twarz wiceministra.

– Wie pan, na czym się pan zna? Z rolnictwa zna się pan na korycie! Na korycie! – krzyczała. I dodała: – Wie pan, jak na pana mówią rolnicy? „Janusz chrum chrum Kowalski”. Tak o panu mówią.

Link: TUTAJ

Link: TUTAJ


20.09.2023 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Cezary Tomczyk Facebook

(sw)

  • Published in Polska
  • 0
Subscribe to this RSS feed