Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia ostrzega obywateli przebywających w Nepalu
Polska: Kranówka za grosze w restauracji. Sprawa dotarła do Sejmu
Królowa Belgii wzywa do globalnej polityki żywnościowej
Polska: Za chwilę do tych specjalistów pójdziemy już bez skierowania
Belgia: Autonomiczne autobusy już w Leuven!
Polska: Biedronka zmienia system parkowania. Znikną biletomaty
Temat dnia: Belgia zalegalizuje... gaz pieprzowy?!
Polska: Mobilizacja. Te osoby mogą być powołane w pierwszej kolejności
Słowo dnia: Ziekteverlof
Belgia: Powolny jak... belgijski student?
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Belgia: Premier Belgii na kwarantannie

Szef belgijskiego rządu przebywa obecnie na kwarantannie. Dzień wcześniej Alexander De Croo spotkał się premierem Francji Jeanem Castexem, u którego po powrocie do ojczyzny stwierdzono zakażenie koronawirusem.

Castex odwiedził w poniedziałek Belgię i przez kilka godzin rozmawiał z premierem De Croo oraz uczestniczył z nim w różnych uroczystościach i spotkaniach. Po powrocie do Francji Castex poddał się testowi na koronawirusa i dowiedział się, że wynik jest pozytywny. Późnym wieczorem premier Francji poinformował o tym De Croo.

Premier Belgii udał się w związku z tym na kwarantannę. Podobnie postąpiło czworo ministrów, którzy towarzyszyli De Croo w trakcie rozmów z francuskim gościem. Chodzi tutaj o Annelies Verlinden (minister spraw wewnętrznych), Sophie Wilmès (minister spraw zagranicznych), Vincenta Van Quickenborne (minister finansów) i Ludivine Dedonder (minister obrony).

W środę po południu (a więc dwie doby po spotkaniu z premierem Francji) De Croo zamierza poddać się testowi na koronawirusa. Do tego czasu premier będzie pracować zdalnie z domu.

23.11.2021 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(łk)

 

  • Published in Belgia
  • 0

Polska: Praca na czarno. Nie będzie kary, jak pracownik doniesie na szefa

Państwowe instytucje zachęcają, żeby już teraz firmy zaczęły legalnie zatrudniać osoby, którym dziś płacą „pod stołem”. Po 1 stycznia ich sytuacja będzie znacznie trudniejsza.

W 2020 roku Państwowa Inspekcja Pracy przeprowadziła ponad 11,5 tys. kontroli, podczas których namierzono niemal 5 tys. przypadków zatrudniania pracowników na czarno. Na ponad 66,6 tys. osób objętych działaniami PIP nielegalnie zatrudnionych było prawie 8,7 tys. z nich. „Przypadki nielegalnego zatrudnienia stwierdzono najczęściej w handlu i naprawach, w przetwórstwie przemysłowym i w budownictwie. Najwyższy odsetek nielegalnego zatrudnienia odnotowany został w mikroprzedsiębiorstwach zatrudniających do 9 osób” – podaje ZUS, który także sprawdza rynek pracy pod tym kątem. Tylko w 2019 roku urzędnicy  wyegzekwowali 30,5 mln zł niezapłaconych przez takie działania należności.

ZUS przypomina, że zatrudnieni bez umowy nie mają zabezpieczenia w przypadku choroby czy nie odkładają na swoją emeryturę. Ludzie godzą się na takie warunki, bo gdy kontrola wskaże nielegalny proceder, to pracownik także może zostać ukarany. Ale to od 1 stycznia 2022 roku się zmieni. „Chcemy całkowicie odwrócić tę sytuację. Od nowego roku, to nie pracownik ponosić będzie podatkowe konsekwencje zatrudnienia „na czarno” albo płacenia części wynagrodzenia „pod stołem”. Odpowiedzialność jednoznacznie zostanie przeniesiona na pracodawcę.” – mówi wiceminister finansów Jan Sarnowski.

Zmiany w prawie oznaczają, że konsekwencje nielegalnego zatrudniania obciążać będą wyłącznie pracodawcę. To pracodawca będzie płacił podatek od wynagrodzenia za pracę na czarno lub części wynagrodzenia wypłacanego pod stołem. Co więcej, przypisany zostanie mu również dodatkowy przychód w wysokości minimalnego wynagrodzenia za pracę za każdy miesiąc nielegalnego zatrudnienia. Będzie tak niezależnie od tego czy faktycznie i w jakiej wysokości wypłacał wynagrodzenie.

To nie wszystko, bo pracodawcy będą również zobowiązani do zapłaty składek na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne osobom, które były nielegalnie zatrudnione, lub część pensji pobierały „pod stołem”. Z kolei pracownik nie poniesie żadnych kosztów. Takie działanie ma jeszcze jedno znaczenie. „owe przepisy mają na celu z jednej strony zachęcić pracowników do ujawniania przypadków pracy na czarno i wypłat pod stołem, a z drugiej strony zniechęcić pracodawców do stosowania nieuczciwych praktyk” – podkreśla prezes ZUS prof. Gertruda Uścińska, a rządowe instytucje już teraz zachęcają pracodawców, aby sami ograniczyli nielegalne działania. Rząd ogłosił swoistą abolicję.

Jeśli wobec pracodawcy do końca roku nie zostanie wszczęta kontrola, to zaległego podatku z odsetkami za lata 2021 i wcześniejsze nie zapłaci ani pracownik ani pracodawca. „W ten sposób dajemy przedsiębiorcy możliwość powrotu do rozliczania się zgodnie z prawem na korzystnych warunkach. Biorąc pod uwagę skutki, z jakimi wiązać się będzie dla pracodawcy utrzymywanie nielegalnego zatrudnienia w 2022 r., przełom grudnia i stycznia to najlepszy moment na zerwanie z dotychczasowymi praktykami i podpisanie z pracownikiem umowy” – dodaje  wiceminister Sarnowski.


27.11.2021 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sl)


  • Published in Polska
  • 0

Polska: Negocjacje z Łukaszenką i więcej żołnierzy. Polacy zabrali głos w sprawie kryzysu na granicy z Białorusią

Od kilku miesięcy Polacy przyglądają się niepokojącej sytuacji na granicy z Białorusią. Masowe próby jej przekroczenia przez migrantów skłoniły rząd do wprowadzenia stanu wyjątkowego w niespełna 200 miejscowościach. Kryzys nazywany wojną hybrydową przybiera jednak na sile. Jakie kroki według obywateli naszego kraju powinny podjąć władze, aby załagodzić konflikt?

Czym jest wojna hybrydowa?

Choć w odbiorze przekazów medialnych pojęcie to może skłonić do traktowania pewnych działań wybiórczo, w rzeczywistości są to próby dokonania destabilizacji politycznej i społecznej za pomocą złożonych środków. Wojna hybrydowa w przyjętym powszechnie znaczeniu to przerzucanie przez reżim Łukaszenki na polską stronę migrantów. Należy jednak pamiętać, że jest to tylko jeden z elementów prowadzonej działalności. Równie istotny jest szereg strategii wykorzystujących dezinformację, cyberprzestępczość czy terroryzm.

Co powinny zrobić polskie władze?


Wprowadzenie stanu wyjątkowego było jednym z kontrowersyjnych posunięć polskiego rządu, w odpowiedzi na nasilone działania Białorusi wobec naszego państwa. Wzdłuż części granicy z Białorusią postawiono również ogrodzenie z drutu kolczastego, które miało zapobiec jej przekraczaniu przez uchodźców. W lasach, gdzie od wielu tygodni koczują migranci, zabroniono wstępu dziennikarzom. Każdego dnia media przekazują dziesiątki nowych informacji o kolejnych incydentach opisywanych przez obecne na miejscu służby. Firma United Surveys na zlecenie RMF24 i Dziennika Gazety Prawnej przeprowadziła sondaż, w którym głos zabrali Polacy. Uczestnicy badania powiedzieli, jakie dalsze decyzje powinni podjąć rządzący, aby rozwiązać kryzys.

Niemal połowa (49,1 proc.) respondentów jest zdania, że nie obejdzie się bez pomocy innych państw (np. w ramach traktatu NATO). 46,9 proc. ankietowanych zasugerowało, że Polska powinna poprosić o pomoc Unię Europejską i jej instytucje. 7,7 proc. pytanych uważa, że pozytywny skutek mogłyby przynieść negocjacje z Aleksandrem Łukaszenką. 33,6 proc. uczestników badania potwierdza, że w ich ocenie planowana budowa stalowego płotu, która jest w planach rządu, to dobry pomysł. 16,8 proc. pytanych chciałoby, aby na granicy z Białorusią było jeszcze więcej niż dotychczas żołnierzy i służb ochrony.

Nie chcemy migrantów w naszym kraju

Przeciwko przyjmowaniu osób nielegalnie docierających na terytorium Polski jest 31,3 proc. badanych. Pomysł ten popiera jedynie 6,1 proc. z nich. 25,1 proc. respondentów uważa, że uchodźcy powinni otrzymać pomoc „na miejscu”, tj. na Białorusi lub w krajach ich pochodzenia na Bliskim Wschodzie. 2,4 proc. ankietowanych uznało, że powinny zostać podjęte również „inne” działania, które nie zostały wymienione w sondażu. 2,2 proc. pozostałych badanych nie ma żadnego zdania w tej sprawie.

23.11.2021 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sl)

 

  • Published in Polska
  • 0

Kevin wraca do telewizji na święta. I się ceni

„Są sprawy ważne i ważniejsze, a Kevin w święta należy do tych drugich” – mówi krótko Stanisław Janowski, prezes Polsatu i rozwiewa wszystkie wątpliwości. Stacja pokaże kultową już komedię familijną.

Rodzina McAllisterów wylatuje na Boże Narodzenie do Paryża i zapomina zabrać ze sobą kilkuletniego Kevina. Powrót mamy dziecka do domu nie jest prosty, a sytuację pogarsza fakt, że dom znajduje się na celowników włamywaczy. Rezolutny 8-latek musi stawić im czoła sam. To fabuła „Kevina samego w domu”, familijnej komedii z 1990 roku. Film momentalnie stał się przebojem kinowym, który potem zawładnął telewizją i doczekał się bardzo udanej kontynuacji (i jednego nieudanego nawiązania). „Kevin sam w domu” w salach kinowych zarobił ponad 476 milionów dolarów a jego produkcja kosztowała ok. 18 mln dolarów. Z Macaulaya Culkina obraz uczynił dziecięcą gwiazdę i pozwolił mu zagrać jeszcze w wielu innych filmach.

Jak święta, to Kevin

„Kevin…” to także już pewnego rodzaju polska tradycja. Co roku film pokazuje stacja Polsat. W 2019 roku produkcję oglądało 3,9 miliona osób, a rok wcześniej 4,5 miliona. Film tak się podoba, że wiele osób nie wyobraża sobie bez niego świąt. W 2010 okazało się, że stacja nie ma zamiaru pokazać filmu w okresie bożonarodzeniowym i szybko powstała internetowa petycja w tej sprawie. Podpisało ją 49 tysięcy osób, choć są też źródła wskazujące na wyższe liczby. Polsat się ugiął.

Jak będzie w tym roku? „Są sprawy ważne i ważniejsze, a Kevin w święta należy do tych drugich” – powiedział przed kilkoma dniami Stanisław Janowski, prezes Polsatu. Dla stacji to nie tylko sposobność przyciągnięcia widzów, ale też zarobku. Film zostanie wyemitowany w Wigilię i okazuje się, że to najdroższy reklamowy czas antenowy w grudniu w Polsacie.

Duże pieniądze


Z informacji przekazanych przez nadawcę wynika, że za 30-minutowy spot przy „Kevinie…” trzeba wydać 73,7 tys. zł netto. Nieco tańsza jest taka reklama (71 tys. zł) przy serwisie sportowym w dni powszednie, a stawka przy wydaniu niedzielnym wynosi 53,3 tys. zł.

Znacznie drożej jest w TVP i TVN. Grudniowa reklama przy odcinku serialu „M jak miłość” na antenie publicznej telewizji oznacza wydatek 146,1 tys. zł. Spot przy „Barwach szczęścia” kosztuje 104,1 tys. zł, a przy „Na dobre i na złe” 91,9 tys. zł. W TVN najdroższą pozycją są niedzielne „Fakty” (82,6 tys. zł), a następnie wydanie serwisu w dni powszednie (77,6 tys. zł). Spot przy programie „Masterchef” kosztuje  79,9 tys. zł.

28.11.2021 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Materiały prasowe

(sl)

 

  • Published in Polska
  • 0
Subscribe to this RSS feed