Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Ministerstwo Finansów zignoruje pierwszy błąd podatnika
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (środa 30 kwietnia 2025, www.PRACA.BE)
Pociągi między Ottignies i Brukselą-Schuman zawieszone do 5 maja
Polska: Bon turystyczny okazał się hitem. Będzie druga tura
Belgia: Po 20 piwach za kierownicą... Sędzia „pod wrażeniem”
Polska: E-hulajnogi opanowały Polskę. Jest ofiara śmiertelna tej mody
Od jutra znaczne utrudnienia na E40 w kierunku Brukseli!
Polska: Jak się przygotować na blackout? Zapoznaj się z instrukcją
Temat dnia: Belgia sparaliżowana przez ogólnokrajowy strajk!
Polska: Jak majówka, to w lesie na grzybach. O tym trzeba pamiętać
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: Rozenek-Majdan, Doda i Chajzer ukarani. Muszą sporo zapłacić

Trójka celebrytów ma zapłacić spore kary za to, że w nie informowała fanów o reklamie. W sieci nie oznaczali swoich materiałów jako komercyjne.

Przepisy są jasne. Jeżeli ktoś nagrywa filmik do internetu, publikuje zdjęcie i bierze za to pieniądze, bo np. zachwala płyn do kąpieli, karmę dla zwierząt lub cokolwiek innego, to musi o tym swoim odbiorcom jasno powiedzieć. Taki materiał musi być oznaczony hasłami: reklama, materiał sponsorowany albo współpraca płatna.

– W ostatnich miesiącach w efekcie naszych wystąpień można było zobaczyć na profilach różnych influencerów deklaracje o zmianie praktyk i stosowaniu się do Rekomendacji.

Będziemy konsekwentni w eliminowaniu nieprawidłowości na rynku influencer marketingu. Kluczowa w walce z kryptoreklamą i innymi niepokojącymi praktykami w sieci jest także świadomość konsumentów – wyjaśnia Tomasz Chróstny, prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów,.

Na liście UOKiK-u znaleźli się znani celebryci

Jednak w sieci te zasady wciąż są łamane. Na liście UOKiK-u znaleźli się m.in. Filip Chajzer, Małgorzata Rozenek-Majdan i Dorota Rabczewska lepiej znana jako Doda. Jak informuje Tomasz Chróstny, łamali prawo przez wiele lat.

– Na influencerów nałożyliśmy łącznie prawie pół miliona złotych kar. Uwzględniliśmy długotrwałość i zasięg działań, a także ich wpływ na odbiorców – podkreśla.

Lista zarzutów pod adresem Chajzera, Dody i Rozenek-Majdan

Filip Chajzer reklamował spa, buty, samochody. W swoich internetowych wpisach oznaczał tylko markę i nie uczulał, że ma z tego wymierne korzyści.

„Po postawieniu zarzutów zdarzało się, że stosował rekomendowane hashtagi #reklama lub #współpracareklamowa, jednak zamieszczał je na końcu opisu, co czyniło je niewidocznymi na pierwszym etapie zapoznawania się z publikacją. Konsumenci mają prawo wiedzieć przed zapoznaniem się z materiałem, czy to reklama. Prezes UOKiK nałożył na firmę Filip Chajzer Warsaw Media 80 895 zł kary i nakazał zaprzestanie praktyki” – podaje urząd.

Doda reklamowała np. biuro podróży, a materiały nie były właściwie oznaczone. Dopiero jak rozwinęło się jego opis, pojawiało się słowo „współpraca”.

„Twierdziła, że jej fani i tak wiedzą, z którymi markami zawarła współpracę reklamową, pomijając tym samym fakt, że reklama ma być jednoznacznie oznaczona niezależnie od tego, kto ją ogląda i co wie o autorze. Prezes UOKiK nałożył na firmę Queen Records Dorota Rabczewska 191 523 zł i nakazał zaprzestanie praktyki” – czytamy.

Małgorzata Rozenek-Majdan współpracuje z wieloma firmami. Czasami oznaczała swoje materiały jako „współpracę”, ale zdaniem urzędu „w sposób niemal niewidoczny”.

„Wielokrotnie sugerowała, że stosowanie reklamowanych w istocie produktów jest jej osobistym wyborem konsumenckim, gdy ukrywała promocyjne treści pod pozorem odpowiedzi na pytania od obserwatorów. Udostępniała też kody rabatowe bez informacji, że otrzymuje za to wynagrodzenie lub procent od sprzedaży polecanych produktów” – wytyka UOKiK.

Celebrytka została ukarana kwotą 220 267 zł kary.


4.03.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Wikipedia / Małgorzata Roznek-Majdan

(sm)

Polska: Teraz lekarze na dobre toną w papierach. Cierpią na tym pacjenci

Od 1 marca lekarze podstawowej opieki zdrowotnej muszą raportować do Narodowego Funduszu Zdrowia dane dotyczące wagi, wzrostu oraz używania wyrobów tytoniowych przez pacjentów.

Brak podania wskazanych informacji skutkuje uznaniem porady za niekompletną i uniemożliwia rozliczenie świadczenia. Decyzja wywołała sprzeciw środowiska medycznego.

– To jest przeskalowane. Wychodzi na to, że celem lekarza jest raportowanie do NFZ, a nie zajmowanie się chorym – mówi Tomasz Zieliński, wiceprezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie. – Nie możemy przedkładać mierzenia i ważenia nad leczenie pacjentów w ciężkim stanie.

NFZ gromadzi dane o pacjentach, ale... nie wiadomo po co

Lekarze podkreślają, że obecnie pomiary wzrostu i wagi wykonywane są w uzasadnionych przypadkach, np. w diagnozie otyłości, cukrzycy czy zaburzeń wzrostu. Zdaniem środowiska medycznego NFZ od lat gromadzi ogromne ilości danych, ale nie wykorzystuje ich w praktyce.

– Gdyby istniał konkretny program profilaktyczny, np. w zakresie otyłości, to zbieranie tych danych miałoby sens. Obecnie jednak brak takiej strategii – komentuje Marek Twardowski, wiceprezes Porozumienia Zielonogórskiego. – Przychodzi pacjent z 39-stopniową gorączką, a my musimy go ważyć i mierzyć, zamiast skupić się na leczeniu. To absurd – dodaje.

Biurokratyczny absurd

Nowe przepisy budzą również wątpliwości wśród pacjentów. Wiele osób nie życzy sobie, aby ich waga czy nałogi były raportowane do NFZ-u. Nie jest także jasne, co w sytuacji, gdy pacjent odmówi podania tych informacji.

Federacja Porozumienie Zielonogórskie zapowiada działania mające na celu ograniczenie narzuconej przez NFZ biurokracji. W tej sprawie zwróci się także do zespołu inicjatywy Rafała Brzoski SprawdzaMY, który opracowuje rozwiązania dotyczące uproszczeń prawnych w Polsce.

– Obowiązek raportowania tych danych po każdej wizycie to biurokratyczny absurd – podsumowują lekarze rodzinni. – Nie można zmuszać medyków do działań, które nie poprawiają opieki zdrowotnej, a jedynie zwiększają obciążenie administracyjne.


4.03.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sm)

Polska: Mandat za paragon. Skarbówka jest coraz skuteczniejsza

Jest jak każdy klient. Przychodzi do sklepu, żeby coś kupić, a przy okazji – inaczej niż każdy klient – skontrolować. Skarbówka coraz więcej na tym zarabia.

Chodzi o tzw. zakup kontrolowany. W ten sposób urzędy skarbowe sprawdzają, czy sprzedawcy wystawiają paragony.

Jak podaje „Rzeczpospolita”,  skarbówka nie tylko ma z tego coraz większe dochody, ale także skutecznie wymusza wydawanie paragonów klientom. W ocenie ekspertów jest w tym coraz skuteczniejsza.

Taksówkarz: Nigdy nie wiadomo, kogo się wiezie

Pan Piotr, z którym rozmawiamy, dość często musi korzystać z taksówek. Do wczoraj (poniedziałek 3 marca) tylko raz mu się zdarzyło, że taksówkarz zapytał go, czy chce paragon.

Tak było do wczoraj, kiedy stało się coś, co go – jako klienta – zamurowało. Otóż kierowca nie tylko zapytał o paragon, ale – kiedy mu nie odpowiedział – wyleciał za nim z taksówki i wcisnął mu kwitek do ręki.

–  Kompletnie mnie zaskoczył – opowiada pan Piotr. – Aż go zapytałem, czy to jakaś akcja ich korporacji. Odpowiedział krótko: – Nigdy nie wiadomo, kogo się wiezie.

Dopiero potem pan Piotr zrozumiał tę odpowiedź, kiedy przeczytał w internecie, że urzędy skarbowe stosują metodę „zakupu kontrolowanego”.

Coraz więcej kontroli, coraz więcej z mandatów

W 2024 roku skarbówka przeprowadził ich 59,7 tys. I wystawiła mandaty na 20,4 mln zł. To wzrost w porównaniu do lat poprzednich. W ten sposób kontrolerzy sprawdzają, czy zakup towaru lub usługi, którą kupili, został właściwie zarejestrowany.

To taka – jak to określa Piotr Juszczyk, doradca podatkowy w inFakt i rozmówca dziennika, „prowokacja podatkowa, zwana też zakupem kontrolowanym”.

Tego typu kontrole obejmują głównie gastronomię, motoryzację, branżę kosmetyczną, sportową oraz sprzedaż na targowiskach. Co więcej ich liczba z roku na rok rośnie. I tak:

w 2022 r. – skarbówka dokonała 56,5 tys. zakupów kontrolowanych i wystawiła mandaty na 18,2 mln zł,
w 2023 r. – 58,3 tys., mandaty – 19,2 mln zł,
w 2024 r. – 59,7 tys., mandaty – 20,4 mln zł.


4.03.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sm)

Polska: Nagły spadek ofert pracy. Chwilowa zapaść, czy tak już będzie?

Zaskoczenie na rynku pracy. W styczniu pracodawcy zgłosili dużo mniej ofert. Jedna przypadała na 15 bezrobotnych. Skąd ta nagła zapaść?

Na koniec stycznia 2025 roku – jak podał „Dziennik Gazeta Prawna” – urzędy pracy dysponowały 54 tysiącami ofert dla bezrobotnych. W porównaniu ze styczniem ubiegłego roku to mniej o ponad 8 proc. Podobnie wypada porównanie z wcześniejszymi latami.

Spadła liczba ofert i z sektora prywatnego, i publicznego. Na początku 2025 roku na jedną ofertę pracy przypadało aż 15,9 bezrobotnego. Rok temu było to 14,3.

Pracodawcy nie wierzą w urzędy pracy

Co się takiego stało, że sytuacja tak się zmieniła? Oceny ekspertów-rozmówców DGP są rozbieżne. W ocenie Roberta Lisickiego z Konfederacji Lewiatan to, co się dzieje, to efekt „wciąż dobrej sytuacji na rynku pracy. Stopa bezrobocia jest niska – 5,4 proc.

Z kolei przedstawicielka BCC Joanna Torbé-Jacko uważa, że pracodawcy nie wierzą już w to, że pracownika można pozyskać przez urząd pracy. Jak powiedziała: – Nie widzą potencjału w tym kanale. 


4.03.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sm)

Subscribe to this RSS feed