Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Polska: Maturzyści liczą już dni do matury. Start za miesiąc
Belgia: Dwa lata więzienia dla narkotykowego dilera, który sam zgłosił się na policję
Polska: Grypa minęła, teraz rekordy bije wirus RSV. Ponad 80 tys. chorych
Belgia: Sądy w mediach społecznościowych? „Trzeba lepiej wyjaśniać wyroki”
Park tulipanów Floralia Brussels otwarty do 2 maja!
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (wtorek 8 kwietnia 2025, www.PRACA.BE)
Belgia: Autobus miejski w strefie 50 jechał z prędkością 77 km/h
Polska: Prezydent miasta stawił się w więzieniu, ale za kraty nie poszedł
Belgia, Kampenhout: Skazano opiekunkę, która znęcała się nad niemowlęciem
Polska: Renta wdowia z olbrzymim zainteresowaniem. Ile wyniesie?
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: Znalazł, nie oddał, teraz ma kłopoty. Sprawdź, co robić z takim „skarbem”

Pewien 76-latek przekonał się, że kradzione nie tuczy, a może szkodzić. Znalazł i nie oddał torby z cenną zawartością. Policjanci szybko go namierzyli.

Torba lub portfel z dokumentami i pieniędzmi, portmonetka albo saszetka z zawartością lub telefon komórkowy. Na takie „skarby” najczęściej mogą liczyć ci, którzy znajdują je w parku, w sklepie, na ławce lub chodniku.

Tymczasem ich znalazca – o czym często zapominamy – nie może traktować znalezionej rzeczy jak swojej. Takim zapominalskim okazał się m.in. 76-letni mieszkaniec powiatu wyszkowskiego.

Siedem tysięcy złotych dokumenty i telefon

W gminie Tłuszcz jeden z klientów sklepu wielobranżowego zgubił torbę. Było w niej 7 tysięcy złotych, dokumenty i telefon. Zauważył ją i skorzystał z tej „okazji” starszy mężczyzna.

„Policjanci z komisariatu w Tłuszczu powiadomieni o zdarzeniu, na podstawie uzyskanych w tej sprawie informacji, a także po analizie nagrań z kamer monitoringu wytypowali podejrzanego. I jeszcze tego samego dnia zatrzymali mężczyznę w miejscu jego zamieszkania, znaleźli i zabezpieczyli część przywłaszczonego mienia” – relacjonuje policja.

76-latek usłyszał zarzut przywłaszczenia rzeczy. Grozi mu za to do roku więzienia.

Prawo jasno precyzuje, co robić

Co zatem trzeba zrobić, gdy znajdziemy pieniądze w miejscu publicznym? Na to pytanie odpowiadają:

Kodeks karny:

„Kto przywłaszcza sobie cudzą rzecz ruchomą lub prawo majątkowe, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3 (…) W wypadku mniejszej wagi lub przywłaszczenia rzeczy znalezionej sprawca podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.

Kodeks wykroczeń:

„Kto kradnie lub przywłaszcza sobie cudzą rzecz ruchomą, jeżeli jej wartość nie przekracza 800 złotych, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny”.

Prawniczka to wyjaśnia

Adwokatka Małgorzata Durlej-Piotrowska przekłada to na język konkretu. Otóż – jak czytamy na jej stronie adwokatmdp.pl, jeżeli natrafimy na pieniądze w miejscach publicznych, musimy przekazać je ich zarządcy lub policjantom z najbliższego komisariatu.

Prawo przewiduje jednak, że jeśli właściciel się nie zgłosi w określonym terminie, rzeczy mogą zostać zwrócone znalazcy.

Durlej-Piotrowska dodaje, że jest wyjątek dotyczący kwoty poniżej 100 zł. W takim przypadku prawo pozwala zatrzymać pieniądze bez zgłaszania tego komukolwiek.

Adwokatka podkreśla, że „nieprzestrzeganie tych zasad może prowadzić do poważnych konsekwencji prawnych, w tym odpowiedzialności karnej. Przywłaszczenie rzeczy znalezionej, której wartość przekracza 500 zł, traktowane jest jako wykroczenie, a przywłaszczenie większej kwoty to już przestępstwo”.


24.03.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sm)

Polska: Aż trudno uwierzyć, ile śmieci w rok produkuje Polak

Każdy mieszkaniec Polski wytwarza rocznie średnio 376 kg odpadów komunalnych. Skala tej „produkcji” śmieci różni się w zależności od regionu.

Według raportu Instytutu Ochrony Środowiska – Państwowego Instytutu Badawczego najmniej śmiecą mieszkańcy Podkarpacia. Tam roczna ilość odpadów na osobę wynosi 250 kg.

Na przeciwnym biegunie znajduje się Opolszczyzna. Jej mieszkańcy wytwarzają aż 480 kg śmieci rocznie, o ponad 100 kg więcej niż krajowa średnia.

Gminy miejskie są liderem w wytwarzaniu odpadów

Najwyższym wskaźnikiem produkcji odpadów komunalnych charakteryzują się gminy miejskie. W miastach mieszkańcy wytwarzają od 259 kg na osobę rocznie w województwie lubuskim do nawet 525 kg w województwie wielkopolskim.

W gminach miejsko-wiejskich wartości te wahają się od 191 kg w woj. lubelskim do 509 kg w woj. opolskim. W gminach wiejskich rozbieżności są równie duże – od 191 kg w woj. podkarpackim do 499 kg w woj. lubuskim.

Recykling bioodpadów, czyli ile surowców odzyskujemy?

Średnia ilość bioodpadów kuchennych segregowanych i poddawanych recyklingowi wynosi 97 kg na osobę rocznie. Dodatkowo z każdego metra kwadratowego terenów zielonych w gospodarstwach domowych powstaje średnio 1,92 kg bioodpadów. Co ciekawe, większe ilości bioodpadów zielonych powstają na mniejszych powierzchniach.

Raport podkreśla brak zależności między ilością wytwarzanych bioodpadów a liczbą mieszkańców w gospodarstwie domowym.

Taki jest udział bioodpadów w śmieciach komunalnych

W miastach bioodpady stanowią średnio 16 proc. wytwarzanych odpadów, podczas gdy w gminach miejsko-wiejskich jest to 15,1 proc., a w wiejskich – 14,9 proc. Największy udział bioodpadów w strukturze odpadów komunalnych występuje w województwach warmińsko-mazurskim, wielkopolskim, lubuskim i opolskim, gdzie wartości sięgają 20-23 proc.

W środku stawki plasują się województwa kujawsko-pomorskie, mazowieckie, pomorskie i śląskie (15-18 proc.), a najmniejsze wskaźniki odnotowano w pozostałych regionach (poniżej 13 proc.).

Wśród domowych bioodpadów najczęściej pojawiają się trawa, liście i gałęzie. Trawa dominuje w ponad 90 proc. gospodarstw.


24.03.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sm)

Polska: Miliony wystawionych mandatów. Ale Polacy raczej nie są piratami drogowymi

W 2024 roku policjanci wystawili niemal 3,8 mln mandatów na łączną kwotę 1,3 mld zł.

To wartości zbliżone do roku poprzedniego, kiedy ukarano kierowców 3,87 mln razy, a suma kar wyniosła 1,286 mld zł. Średnia wysokość mandatu wynosiła niespełna 350 zł, co podważa twierdzenia o masowym piractwie drogowym w Polsce.

Najczęstsze wykroczenia na polskich drogach

W ubiegłym roku policja przeprowadziła ponad 7,5 mln kontroli drogowych. Najczęściej karano kierowców za przekroczenie prędkości – 2,42 mln mandatów, z czego ponad 1,5 mln dotyczyło rejonów przejść dla pieszych.

Inne częste wykroczenia to:

niezapinanie pasów bezpieczeństwa – 154 746 mandatów,
nieprawidłowe zatrzymanie lub postój – 148 690 mandatów,
niesprawność świateł – 138 627 mandatów,
jazda bez świateł – 95 579 mandatów,
nieprawidłowa zmiana pasa ruchu – 55 979 mandatów,
nieustąpienie pierwszeństwa – 45 230 mandatów,
nieprawidłowe wyprzedzanie – 34 896 mandatów,
korzystanie z telefonu podczas jazdy – 31 550 mandatów,
przejazd na czerwonym świetle – 30 011 mandatów.

Piesi również łamią przepisy

Nie tylko kierowcy otrzymują mandaty. W 2024 roku policja ukarała ponad 165 tys. pieszych. Ich najczęstszymi przewinieniami są:

przechodzenie przez jezdnię w miejscach niedozwolonych – 118 114 mandatów,
niestosowanie się do sygnalizacji świetlnej – 19 563 mandatów,
brak elementów odblaskowych – 15 881 mandatów,
chodzenie nieprawidłową stroną drogi – 11 608 mandatów.

W 2024 roku na polskich drogach doszło do 21 528 wypadków, w których zginęło 1881 osób, a 24 825 zostało rannych. Zarejestrowano ponad 388 tys. kolizji.

Na co idą pieniądze z mandatów?

Pieniądze z mandatów zasilają budżet państwa oraz Krajowy Fundusz Drogowy, wspierają budowę i modernizację dróg krajowych, mostów oraz innych obiektów inżynierskich.

Finansują również zakup urządzeń do ważenia pojazdów.

Część wpływów trafia także do Narodowego Funduszu Zdrowia i pośrednio wspiera leczenie osób poszkodowanych w wypadkach drogowych.


26.03.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sm)

Polska: Trzeba mieć zdrowie, żeby się leczyć. Tak chorowanie wygląda w Polsce

Wczesne wykrycie chorób mocno zwiększa szanse na ich skuteczne leczenie. Niestety Polacy muszą długo czekać na badania.

Jak wynika z badania „Jak chorują Polacy”, przeprowadzonego na zlecenie Nationale-Nederlanden, aż 1/3 społeczeństwa miała styczność z diagnozą poważnej choroby – u siebie, bliskich lub znajomych.

Diagnoza oznacza niekiedy długie miesiące oczekiwania

Aż 10 proc. Polaków usłyszało diagnozę ciężkiej choroby, a kolejne 20 proc. doświadczyło tego wśród bliskich. Czy badania i diagnoza odbyły się sprawnie? W 34 proc. przypadków cały proces trwał około miesiąca, ale aż 24 proc. respondentów czekało na diagnozę nawet rok lub dłużej.

W ciągu życia 82 proc. Polaków miało styczność z diagnostyką – najczęściej wykonywane badania to morfologia (53 proc.), USG (43 proc.) i RTG (24 proc.). Coraz popularniejsze stają się także bardziej zaawansowane metody, w tym tomografia komputerowa i rezonans magnetyczny, które miało 30 proc. badanych.

Rzeczywistość nie przystaje do potrzeb

Dostanie się do specjalisty wymaga cierpliwości – 1/5 Polaków czeka na wizytę ponad dwa miesiące. Podobnie jest z badaniami diagnostycznymi. Dla 93 proc. respondentów szybka diagnoza jest kluczowa, a 63 proc. obawia się, że długie oczekiwanie sprzyja rozwojowi choroby. Blisko połowa pacjentów zmaga się z bólem i niedogodnościami, a 46 proc. odczuwa stres.

Żeby zwiększyć szanse na prawidłową diagnozę, 54 proc. Polaków konsultuje się z dwoma lub trzema lekarzami – najczęściej z lekarzem rodzinnym i specjalistą. Młodsze pokolenie (tzw. Zetki) częściej szuka dodatkowych opinii – aż 20 proc. z nich konsultuje się z większą liczbą lekarzy.

Prywatna opieka zdrowotna zdaniem Polaków działa lepiej

Pacjenci zdecydowanie lepiej oceniają prywatną opiekę zdrowotną niż publiczną. Aż 60 proc. osób posiadających ubezpieczenie zdrowotne docenia łatwy dostęp do lekarzy i badań, podczas gdy w systemie publicznym taką dostępność dostrzega jedynie 47 proc. respondentów.

Aż 70 proc. Polaków uważa, że ubezpieczenie pozwala na szybszą diagnozę i leczenie w przypadku poważnej choroby. Szczególnie młodsze pokolenie jest gotowe płacić więcej, aby zapewnić sobie lepszą opiekę medyczną.

Zetki są najbardziej krytyczne wobec systemu ochrony zdrowia – czują się słabiej poinformowane o leczeniu i częściej decydują się na powtórzenie badań. Starsze pokolenia odczuwają większą satysfakcję z systemu opieki zdrowotnej.


24.03.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sm)

Subscribe to this RSS feed