Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Polska: Stary Ursus hitem komorniczej licytacji. Ludzie się o niego bili
Belgia: Kolejna demonstracja w sprawie zawieszenia broni w Strefie Gazy
Polska: Nadchodzi duża zmiana. Firma musi ci powiedzieć, ile możesz zarabiać
Temat dnia: Uchodźców z Ukrainy jest w Belgii więcej niż we Francji!
Polska: Wybory 2025. Nawrocki za Trzaskowskim i daleko od sukcesu Dudy
Słowa dnia: Warm weer
Belgia: Zabiła partnera nożem. „Wiele ciosów”
Niemiecki minister z wizytą w Izraelu
Polska: Groszowi emeryci. Kilka tysięcy z nich dostaje mniej niż 10 zł
Belgia: Sprzątanie wzdłuż Skaldy. Zebrano 60 litrów śmieci!
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: Wziąłeś 3 tysiące złotych na węgiel? To teraz przyjdzie do ciebie urzędnik

Do wielu osób mogą zapukać kontrolerzy, żeby sprawdzić, czy ogrzewają domy węglem. Chodzi o tych, którzy wzięli dodatek węglowy, czyli dotację do opału.

To – przypomnijmy – 3 tys. zł na zakup węgla. Program został uruchomiony, kiedy ceny węgla poszybowały. O ile rok wcześniej tona opału kosztowała ok. 1 tys. zł, to po ataku Rosji na Ukrainę stawka skoczyła do ponad 3 tys.

Ostatnio jednak cena w składach spadła i nawet węgiel sprzedawany przez samorządy, w cenie maksymalnej 2 tys. zł za tonę, nie jest już tak atrakcyjną ofertą.

Komu należał się dodatek?

Przypomnijmy, że o dodatek węglowy w wysokości 3 tys. zł mogła starać się tylko osoba, która ogrzewa dom lub mieszkanie węglem. I to źródło ciepła wskazała w złożonej w swoim urzędzie miasta lub gminy deklaracji do Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków.

Przypomnijmy także, że urzędnicy mogli sprawdzać, czy pieniądze się należą. Tak było w przypadku pani Anny z Lublina.

– W kamienicy mam kominek, w którym mogę palić zarówno węglem, jak i drewnem. Początkowo zadeklarowałam drewno, ale gdy dowiedziałam się o dodatku do węgla, chciałam zmienić zdanie. Wówczas przyszedł urzędnik, zobaczył kominek i ocenił, że nie mogę dokonać zmiany w deklaracji. Pieniędzy nie otrzymałam – wspomina.

Sprawdzą, czy ogrzewasz węglem

Teraz kontroli będzie znacznie więcej. Urzędnicy – jak podała „Rzeczpospolita” – mają chodzić po domach i sprawdzać, czy osoby, które otrzymały dodatek, faktycznie ogrzewają dom lub mieszkanie węglem.

„Wywiady środowiskowe powinny być prowadzone przed wypłatą świadczenia, gdy pojawią się wątpliwości przy weryfikacji oświadczeń we wniosku o dodatek węglowy. Nie ma wsparcia na pustostany. W Gdyni przeprowadzono ponad 600 kontroli, podczas których sprawdzana była poprawność danych w deklaracjach złożonych do Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków, liczba osób wchodzących w skład gospodarstwa domowego, a także to, czy pod jednym adresem znajduje się więcej niż jedno gospodarstwo domowe” – czytamy w dzienniku.

Lista nieprawidłowości

Podczas kontroli wykrywane są nieprawidłowości. Były też przypadki zawiadomienia policji o próbie wyłudzenia pieniędzy.

Na przykład „w Bydgoszczy od listopada 2022 r. do lutego 2023 r. wykonano ponad 1400 wywiadów środowiskowych. Niekiedy okazywało się, że gdy strażnicy przychodzili pod wskazany adres, był tam pustostan lub lokal, w którym prowadzona jest działalność gospodarcza. Zdarzyły się także przypadki stosowania innego rodzaju paliwa oraz źródła ciepła niż zadeklarowane czy kilku gospodarstw domowych w jednym lokalu” – dodaje gazeta.

Straż Miejska wykryła także przypadki palenia śmieciami. A to już zakończyło się mandatami.

Z kolei w Dąbrowie Górniczej natrafiono na przypadek, że właściciel nie tylko nie mieszkał pod wskazanym w deklaracji adresem, a nawet nie używał ogrzewania.

01.04.2023 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sm)

  • Published in Polska
  • 0

Polska-Albania. Bukmacherzy już wiedzą, kto wygra ten mecz

W poniedziałek na Stadionie Narodowym Polska zagra z Albanią. To drugi mecz eliminacji do Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej. Pierwszy, z Czechami, był katastrofą.

Teoretycznie Polska nie powinna mieć problemów z zakwalifikowaniem się do Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej w 2024 roku. Przecież w grupie mamy Czechów, Albanię, Wyspy Owcze i Mołdawię, a więc przeciwników, którzy przecież nie są piłkarskimi potęgami. Tymczasem jest zupełnie inaczej.

Totalna porażka

– Reprezentacja Polski to jakiś tragiczny twór, który powinien zostać rozwiązany – powiedziała w programie „7 dni sport” pięściarka Ewa Piątkowska.

Tłumaczyła, że football to nasz sport narodowy, że idą na niego ogromne pieniądze i każdy młody chłopak swoją przygodę ze sportem zaczyna właśnie od piłki. Tymczasem piątkowy mecz z Czechami był totalną porażką. W ciągu kilku pierwszych minut Czesi strzelili nam dwa gole. Potem dołożyli jeszcze jednego i nawet bramka strzelona przez Damiana Szymańskiego nie uratowała honoru polskiej reprezentacji.

– Ja za tę porażkę biorę odpowiedzialność. To były moje wybory. Odpowiedzialność jest selekcjonera. Zawodnicy próbowali, starali się, ale nie zawsze zachowywaliśmy się odpowiednio. Musimy pewne rzeczy ułożyć w głowie. Po porażkach zawsze jest ciężko, ale musimy przeanalizować, co poszło nie tak – powiedział po meczu Fernando Santos.

Boniek: Polska musi zagrać zupełnie inny mecz

W poniedziałek 27 marca o godzinie 20.45 Polska zagra kolejny mecz eliminacyjny – z Albanią. Teoretycznie przeciwnikiem, podobnie jak Czesi, niewymagającym. I tak jak z Czechami możemy zakończyć mecz kompromitującą przegraną.

„Polska musi zagrać zupełnie inny mecz. W moim rankingu Albania jest wyżej od reprezentacji Czech. Nie będzie łatwo, ale na koniec musi być wygrana” – napisał na Twitterze były prezes PZPN Zbigniew Boniek.

To jednak zależy do samych piłkarzy i trenera Fernando Santosa.

Czy mamy jakieś szanse? Typy bukmacherów

„Czołowi polscy piłkarze grają w silniejszych klubach niż albańscy. Reprezentacja Polski jest znacznie wyżej notowana (22 w rankingu FIFA) od reprezentacji Albanii (66.) i osiągnęła więcej sukcesów zarówno w ujęciu historycznym, jak i biorąc pod uwagę tylko ostatnie lata. Wyższość biało-czerwonych potwierdza też znakomity bilans bezpośrednich spotkań, który został jeszcze poprawiony podczas eliminacji do mundialu w Katarze, w ramach których nasza drużyna dwukrotnie pokonała Albańczyków” – podaje jeden z serwisów bukmacherskich.

Inny portal dodaje: „Legalni bukmacherzy typują Polskę jako faworyta spotkania z Albanią. Tym razem podopieczni Fernando Santosa zagrają przed własną publicznością na PGE Narodowym. Mamy nadzieję, że nasi reprezentanci przystąpią do niego z czystymi głowami i zapomną o feralnym starciu z Czechami”.

Kurs na zwycięstwo biało-czerwonych wynosi 1.40, a stawka na ewentualny triumf Albanii to 8.00.

Link: TUTAJ


27.03.2023 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Łączy nas piłka

(sm)

  • Published in Sport
  • 0

Polska: Bunt spółdzielni mieszkaniowych. Nie chcą brać udziału w akcji rządowej

Spółdzielnie mieszkaniowe mają rozsyłać ludziom pisma chwalące posunięcia władzy. Nie chcą tego robić. – Jesteśmy zbulwersowani – mówią spółdzielcy.

– Jako środowisko jesteśmy zbulwersowani. Spółdzielnie mieszkaniowe są podmiotami prywatnymi i nie mogą za pieniądze swoich członków prowadzić kampanii wyborczej tej czy innej partii – powiedział „Rzeczpospolitej” Jerzy Jankowski, prezes Związku Rewizyjnego Spółdzielni Mieszkaniowych RP i nie owija w bawełnę: – To jest takie „łubu dubu”, ale w dodatku, jak można sądzić, nawet pod karą grzywny.

Tysiące listów z jednej spółdzielni

Spółdzielnie w całym kraju dostały polecenie, aby poinformować swoich lokatorów o tym że „rząd zadbał o ochronę odbiorców przed wzrostem kosztów energii”.

Co więcej, ma być to już stały rytuał przy każdej zmianie taryfy. A to oznacza, że jeżeli ta będzie się zmieniała co miesiąc – a tak uważają spółdzielcy – to do lokatorów trzeba będzie wysyłać tysiące pism. I to tylko w jednej spółdzielni.

„Według szacunków w Polsce spółdzielnie liczą ok. 10 mln członków. Daje to łącznie ok. 15 mln zł na nieobjętą żadną kontrolą kampanię skierowaną bezpośrednio do społeczeństwa. Ponadto art. 36 ustawy przewiduje karę grzywny za niewykonanie obowiązków z art. 23 tej ustawy (czyli niewysłanie takiego pisma) od 500 do 50 tys. zł” – dodaje dziennik.

Podstawą tej akcji jest ustawa z 15 września 2022 r. o szczególnych rozwiązaniach w zakresie niektórych źródeł ciepła.

01.04.2023 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sm)

  • Published in Polska
  • 0

Polska: Ceny papieru toaletowego biją rekordy. A będzie jeszcze drożej. Zabraknie go w sklepach?

Papier toaletowy w 2 lata podrożał o ponad 75 proc. Powód? Brak celulozy. I nic nie wskazuje na to, żeby teraz miało się to zmienić na lepsze. Powód? Przepisy unijne.

Papier toaletowy trafił na listę TOP 10 najszybciej drożejących produktów. W ciągu 2 lat jego cena podskoczyła o blisko 77 proc.

W 2021 roku – jak odnotowała aplikacja PanParagon – 12 rolek kosztowało średnio 9,87 zł. Rok później – już 11,57 zł. W tym roku jest to 17,45 zł.

Podobnie rosły ceny ręczników papierowych – podrożały o 55 proc. Trójwarstwowe chusteczki higieniczne – o ponad 60 proc.

Bo zabrakło rosyjskiej brzozy

Branża papiernicza już w ubiegłym roku, tuż po wybuchu wojny w Ukrainie, alarmowała, że na rynku zabraknie celulozy. Między innymi za sprawą rosyjskiej brzozy i zakazu eksportu tego surowca z Rosji. To z kolei spowoduje wzrost cen papieru toaletowego. I spowodowało.

A do produkcji papierowych produktów higienicznych, m.in. chusteczek higienicznych, ręczników czy papieru toaletowego, są wykorzystywane włókna właśnie drewna brzozowego.

„Z powodu zakazu eksportu brzozy firmy produkujące papier zaczęły walkę o miazgę celulozową, której na rynku jest mało. Efekty już są widoczne — rolki są cieńsze i droższe” – donosił wtedy portal Wprost.

Rosja zakazała eksportu drewna brzozowego w odpowiedzi na sankcje nałożone przez Stany Zjednoczone i Unię Europejską po ataku Putina na Ukrainę. Według szacunków z rynku zniknęło około 800 tys. do 1,2 miliona ton celulozy.

Swoje dołożyły Lasy Państwowe

Według prognoz rynek celulozy pozostanie napięty do drugiej połowy 2023 roku. Wtedy mają rozpocząć dostawy z fabryk w Chile i Urugwaju, które do niedawna były w budowie.

Na to nałożyły się jeszcze inne czynniki, m.in. pandemia koronawirusa, która przerwała łańcuchy dostaw. Dalej – bardzo szybki wzrost zainteresowania tym towarem, embargo na celulozę z Chin, które nałożyły USA, oraz wyższe ceny drewna z Lasów Państwowych.

Dodatkowe kontrole podniosą cenę

W tym roku – zdaniem ekspertów – celuloza powinna tanieć. I to do końca 2024 r. To powinno przełożyć się na obniżki cen papieru toaletowego czy ręczników papierowych w sklepach. Przełoży się?

Otóż niekoniecznie. Powodem – jak podaje serwis bankier.pl – są przepisy unijne, zgodnie z którymi od 2024 roku wszystkie produkty z drewna (a więc i papier toaletowy) muszą być produkowane przy wykorzystaniu zrównoważonych źródeł. Ma to zapobiec wylesianiu i wykorzystywaniu np. świeżo ściętych drzew.

Kłopot w tym, że dziś producenci towarów z celulozy często nie zwracają uwagi na to, skąd wzięło się drewno do produkcji. Nawet mogą tego nie wiedzieć.

Po zmianie przepisów będą już musieli to wiedzieć, czyli uważniej przyglądać się dostawcom. To z kolei wymaga m.in. szczegółowej kontroli. A to kosztuje.

Efekt? W ocenie ekspertów – jeszcze wyższe ceny, a nawet przejściowe braki papieru toaletowego w sklepach.

27.03.2023 Niedziela.BE // źródło: News4medi // fot. iStock

(sm)

Subscribe to this RSS feed