Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (piątek 25 kwietnia 2025, www.PRACA.BE)
Sport, tenis: Świątek odrabia straty i wygrywa w Madrycie!
Ruszył Brukselski Festiwal Filmów Krótkometrażowych!
Polska: Nie opłaca się chorować. Jeszcze dłuższe kolejki do lekarzy
Belgia: Nagana za... atak nożem! Szokujący wyrok dla 21-latka
Belgia, biznes: W marcu najwięcej bankructw od dekady
Polska: Kogo obchodzą te wybory? Całkiem sporo osób [SONDAŻ]
Belgia: Ponad stuletnie dęby zostaną ścięte? „Uratujmy je”
Polska: Kamizelka kuloodporna i hełm dla każdego Polaka
Temat dnia: Klienci Delhaize przez miesiące płacili za produkty, których nie kupili!
Redakcja

Redakcja

Belgia: Pensja w gotówce a nie przelewem? Będzie trudniej

Belgijski parlament przygotowuje ustawę, która utrudni wypłacanie zarobków pracownikom w gotówce, a nie za pośrednictwem przelewu bankowego – poinformował flamandzki dziennik „De Standaard”.

Komisja belgijskiego parlamentu zaakceptowała projekt ustawy według której wypłacanie pracownikom pensji „do ręki” w gotówce możliwe będzie jedynie wtedy, gdy będzie to wyraźnie zapisane w umowie o pracę.

Według pomysłodawców projektu ustawy, Stefaana Vercamera i Nahimy Lanjri z flamandzkiej chadeckiej partii CD&V, nowe rozwiązanie ma być z korzyścią dla pracowników. Wypłacanie miesięcznej pensji w gotówce prowadzi do tego, że pracownik ma nagle np. dwa tysiące euro w kieszeni, co stwarza niebezpieczeństwo, np. kradzieży. Poza tym wypłacanie pensji za pośrednictwem przelewów bankowym pozwala na lepsze zarządzanie domowym budżetem i utrudnia oszustwa, np. unikanie płacenia podatków i składek na ubezpieczenie społeczne przez pracodawców.

Jeśli nowa ustawa zostanie przyjęta przez belgijski parlament, nie będzie to oznaczać, że wypłaty „do ręki” przejdą już całkiem do przeszłości (pomijając sytuacje, gdy możliwość taka zostanie wyraźnie zaznaczona w umowie o pracę). W przypadku branż, w których wypłaty gotówką są bardzo popularne, ustawodawca planuje rozwiązania, które pozwoliłyby na utrzymanie tej praktyki, informuje „De Standaard”.

 

09.07.2015 ŁK Niedziela.BE

Ponad 1,2 miliona Polaków rozważa wyjazd z kraju. Oferta zagranicznych pracodawców coraz lepsza

Praca za granicą wciąż kusi. Ponad 1,2 mln Polaków rozważa migrację zarobkową – wynika z raportu „Migracje zarobkowe Polaków 2015” firmy Work Service. Dwie trzecie tej grupy stanowią osoby poniżej 35. roku życia. Dla większości głównym motorem zmian są wyższe zarobki, ale co trzeci wskazuje na lepsze perspektywy zawodowe. Oferta zagranicznych pracodawców kierowana jest do coraz bardziej wykwalifikowanych osób. 

– Liczba wyjazdów, które rozpoczęły się po wejściu Polski do Unii Europejskiej, z roku na rok rośnie i nie widać tendencji spadkowej. Zastanawiająca jest coraz większa skłonność młodych Polaków w wieku 18 do 24 lat do wyjazdów zagranicznych – informuje dr Tomasz Kościański, menadżer kierunku finanse i rachunkowość w Wyższej Szkole Bankowej we Wrocławiu.

Według danych Głównego Urzędu Statystycznego w 2002 roku za granicą pracowało 786 tysięcy osób, a w 2007 roku liczba Polaków przebywających za granicą osiągnęła poziom 2,27 miliona osób. Zmieniają się także tendencje wśród wyjeżdżających. Początkowo przeważały tzw. bociany, czyli osoby opuszczające kraj jednorazowo, na krótki okres lub tylko sezonowo.

Teraz jest coraz więcej osób, które planują wyjechać z Polski na stałe – mówi agencji Newseria Biznes Kościański. – Bardzo mało obserwujemy powrotów do kraju ze względów płacowych. Owszem, Polacy wracają zza granicy, natomiast głównie ze względów rodzinnych lub zdrowotnych.

Choć średnia pensja brutto w Polsce w ciągu ostatnich 10 lat wzrosła o pond 60 proc. z 2440 zł do ponad 4000 zł miesięcznie, to w dalszym ciągu warunki płacowe w naszym kraju są zdecydowanie gorsze niż w krajach Europy Zachodniej. Według danych OECD w 2013 roku przeciętne wynagrodzenie brutto w Wielkiej Brytanii wynosiło ponad 2,6 tys. funtów miesięcznie. W Niemczech pracownicy mogli liczyć średnio na niemal 3,8 tys. euro.

Motywacją – poza wyższymi zarobkami – są również lepsze perspektywy zawodowe. Taki powód w badaniu Work Service wskazało 37 proc. badanych.

Ekspert zwraca uwagę na to, że od pewnego czasu najbogatsze kraje Unii Europejskiej, do których Polacy najchętniej emigrują, prowadzą selektywną politykę zatrudnienia. Wiąże się to z ofertami pracy skierowanymi do ściśle wyspecjalizowanych grup zawodowych, jak chociażby informatycy.

Wśród wymienianych preferowanych kierunków emigracji zdecydowanie dominowały kraje Unii Europejskiej (72%). Najczęściej wskazywane były: Wielka Brytania (27%), Niemcy (26%), Norwegia (11%) i Holandia (9%).

Znacznie mniej osób, niż w ubiegłym roku, rozważa wyjazd do Holandii. W 2014 roku aż 23% osób wskazało Holandię jako preferowany kierunek wyjazdów, wobec 9% w tym roku. Ta zmiana niesie za sobą zarówno podstawy rynkowe, jak i polityczne. Polacy myślący o emigracji do Holandii chętniej wybierają obecnie kierunek niemiecki, głównie ze względu na bliskość geograficzną oraz wprowadzenie płacy minimalnej. W ubiegłym roku w Holandii pojawiły się również negatywne opinie na temat zatrudniania polskich emigrantów, którzy mieli odbierać zatrudnienie miejscowym specjalistom. Dlatego zaczęto proponować ograniczenie Polakom dostępu do holenderskiego rynku pracy. Te komunikaty docierały również do Polski, co mogło wpłynąć na spadek zainteresowania wyjazdami do Holandii.

W ostatnim czasie największe zapotrzebowanie jest na informatyków, lekarzy, opiekunki i fizjoterapeutów. Aczkolwiek w dalszym ciągu poszukiwani są pracownicy wykwalifikowani w zakresie ślusarstwa, budownictwa, a także monterzy czy elektrycy – mówi ekspert.

Jak podkreśla, polscy pracodawcy muszą pracować nad kontrofertą, która pozwoli zatrzymać wykwalifikowanych pracowników w Polsce. Już dziś widoczny jest ubytek pracowników w niektórych zawodach, a to odbija się na kondycji gospodarki.

Mówi: dr Tomasz Kopyściański, menadżer kierunków finanse i bankowość, Wyższa Szkoła Bankowa we Wrocławiu

09.07.2015 Newseria Biznes // Work Service

Polska: Facebook liderem

Zastanawialiście się jak wygląda polski rynek mobilnych komunikatorów i aplikacji największych portali społecznościowych? Pierwsze dwa miejsca nie powinny dla nikogo być zaskoczeniem, jednak pozycja Twittera jest już zastanawiająca. Równie ciekawie wypada czas korzystania z Messengera, zwłaszcza w porównaniu do Snapchata.

Dla wielu, zwłaszcza młodych osób najważniejszą cechą smartfona jest możliwość komunikowania się ze znajomymi z wykorzystaniem mobilnych aplikacji. W końcu bardziej tradycyjne metody to już przeżytek. Według większości młodych osób dobry mobilny system operacyjny, oprócz popularnych komunikatorów, powinien posiadać aplikacje znanych portali społecznościowych. Młode osoby coraz częściej posiadają konta na kilku serwisach, nie ograniczają się tylko do Facebooka. Szybko wchłaniają nowości i to właśnie im wiele początkujących portali zawdzięcza obecną popularność.

Dzięki badaniu przeprowadzonym przez Mobiance w maju tego roku, możemy dowiedzieć się jak sytuacja wygląda w Polsce. Pierwsze miejsca nie są żadnych zaskoczeniem. Jak mogliśmy się spodziewać, liderem jest Facebook. Z tej aplikacji skorzystało 60% użytkowników smartfonów z Androidem. Tuż za nim, z wynikiem na poziomie 51% znalazł się Messenger, a więc aplikacja umożliwiająca czat z naszymi znajomymi z Facebooka. Te wyniki przekładają się na 7,9 mln użytkowników aplikacji Facebooka i 6,7 mln Messengera. Serwis społecznościowy Marka Zuckerberga ma w Polsce bardzo silną pozycję i nic nie zapowiada, aby miało się to zmienić. Osób nie posiadających konta na tym portalu jest coraz mniej, to właśnie tutaj mamy największe szanse na znalezienie naszego znajomego. Nieliczni wybierają konkurencyjne usługi, takie jak chociażby Google+.

Kolejne aplikacje służące do utrzymywania kontaktu ze znajomymi muszą zadowolić się zauważalnie mniejszymi udziałami na polskim rynku. Na trzecim miejscu z 19% znalazł się Skype z którego korzysta 2,4 mln użytkowników Androida. W Polsce coraz więcej osób decyduje się na założenie konta na Instagramie. Aplikacja posiada 12% użytkowników, a więc 1,6 mln osób. Popularność Instagrama rośnie, ale należy pamiętać, że nie stanowi on bezpośredniej konkurencji dla Facebooka. Większość osób traktuje go tylko jako uzupełnienie. Jest to jak najbardziej zrozumiałe, możliwości Instagrama są niewielkie, praktycznie pozwala tylko na wrzucenia zdjęć. Należy również pamiętać, że obecnie Instagram należy do Facebooka. Tuż za Instagramem znajduje się WhatsApp. Korzysta z niego 11%, a więc 1,5 mln. Aplikacja nie wymaga zakładania żadnego dodatkowego konta, co dla wielu osób jest jej główną zaletę. Nie wymaga również identyfikatorów, WhatsApp korzysta z numeru telefonu jako identyfikatora konta, dzięki temu integruje się z skrzynką adresową, wykrywa również znajomych, którzy już korzystają z tego komunikatora. Co ciekawe, WhatsApp również należy do Facebooka.

Następne miejsce należy do Snapchata, który może pochwalić się 6% rynku. Podobnie jak w przypadku Instagrama, na założenie konta decydują się przede wszystkim młode osoby w wieku do 24 lat. Warto zauważyć, że Snapchat na długo przyciąga użytkowników. Korzystają oni z niego przez około 10 minut w ciągu dnia. To drugi wynik, pierwszy oczywiście należy do Facebooka – ponad 20 minut. Co ciekawe, najgorzej wypada Messenger z zaledwie 2 minutami. To wynik niemal dwukrotnie gorszy od Instagrama.

W badaniu Mobiance słabo wypadł Twitter, który ma zaledwie 4%, a więc korzysta z niego około 0,8 mln użytkowników Androida. Na założenie konta decydują się głównie osoby w wieku od 25 do 34 lat. Podobny trend możemy zauważyć w przypadku aplikacji Facebooka. Tam młode osoby (15-24) nie stanowią większości, jest ich 31%. To mniej niż na Twitterze, tam oni stanowią 34%. Najwięcej starszych użytkowników posiada Skype, jedna trzecia ma 35 lat i więcej. Dla nich Skype służy chociażby do komunikowania się z dziećmi.


09.07.2015 Dobreprogramy.pl

Pożyczki za 0 zł przyciągają klientów. Rzadko okazują się jednak darmowe

Blisko co trzeci klient, który skorzystał z oferty tzw. chwilówek za 0 zł, czuje się oszukany – wynika z badania Millward Brown dla Provident Polska. Ankietowani przyznają, że darmowa pożyczka często okazuje się być bardzo kosztowna. Badania pokazują, że oferty za 0 zł przyciągają klientów, nawet tych, którzy nie mają pilnej potrzeby pożyczania.

W firmach chwilówkowych działających w Polsce za 0 zł można pożyczać coraz większe kwoty. Zaś klienci, nawet ci, którzy nie mają pilnych potrzeb pożyczkowych, chętnie z takich ofert korzystają. Z badania przeprowadzonego przez Millward Brown na zlecenie Provident Polska wynika, że przeciętny konsument oferty chwilówkowej, czyli szybkich pożyczek na okres do 30 dni, spłacanych w całości, w ciągu ostatniego roku zaciągnął więcej niż 2,5 pożyczki.

– Z tego 4 na 10 klientów skorzystało z oferty pożyczki za 0 zł. To pokazuje, że taka pożyczka jest bardzo kusząca i  że promocja bardzo działa na klientów – mówi Piotr Wardziak, ekspert rynku pożyczkowego w Provident Polska.

Wśród klientów Providenta, którzy korzystają z oferty pożyczki konsolidacyjnej, a wcześniej skusili się na darmową chwilówkę, blisko jedna trzecia przyznała, że taka oferta skłania do zadłużania się mimo braku pilnej potrzeby.

– Co innego mówią natomiast o prawdziwość oferty za 0 zł, bo okazuje się, że ta darmowość tej pożyczki jest bardzo złudna – wyjaśnia Wardziak. – Ofertą pożyczki za pozorne 0 zł czuje się oszukanych 1/3 przebadanych klientów. Te wyniki są zatrważające.

Blisko połowa pożyczek w ofercie za 0 zł została spłacona z dodatkowym kosztem, który wynikał z opóźnienia spłaty. Statystycznie osoba, która miała problem z terminową  spłatą, musiała spłacić dwie takie pożyczki i dopłacić ok. 41 proc. wartości każdej z nich. Średnia długość przeterminowania pożyczki to dwa miesiące.

– Okazało się, że zamiast spłacić pożyczkę po miesiącu, musieli wziąć jeszcze średnio dwie kolejne pożyczki na zrolowanie tej pierwszej, a to oznaczało dla nich dodatkowe koszty. W efekcie okazało się, że biorąc tysiąc złotych, po trzech miesiącach musieli oddać ponad 1,4 tys. zł – podkreśla Wardziak.

Jak dodaje, wyniki badania pokazują, jak ważna jest regulacja rynku pożyczkowego, m.in. eliminująca rolowanie pożyczek. Procedowane w Sejmie przepisy mają zwiększyć przejrzystość rynku i zlikwidować patologie, chroniąc w większym stopniu interesy klientów.

– Ustawa powinna być korzystna dla wielu klientów tego rynku, bo to oni są najważniejsi i to dla nich jest pisane prawo, a nie dla firm pożyczkowych – podkreśla Wardziak.

09.07.2015 Newseria Biznes

 

Subscribe to this RSS feed