Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Polska: Zaczęło się od załamanego rolnika. Minister chce kontroli cen
Trzy osoby ranne w wypadku drogowym w Forest
Polska: Zginęli we śnie. Sąsiedzi żegnają rodzinę, którą zabił czad
Belgia: Kupujesz w chińskich sklepach online? Rząd chce, by było drożej
Belgia: Kobieta ranna w ataku w Saint-Gilles
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (wtorek, 7 października 2025, www.PRACA.BE)
Belgia, sport: Brugia górą w starciu na szczycie!
Polska: Deszczowy zapach Wszystkich Świętych. Prognoza na 1 listopada
Nocna strzelanina w pobliżu dworca Bruksela-Midi
Polska: Mniej osób rozpoczęło naukę w seminariach duchownych. Większość to ministranci
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: Mieszkania za 1 zł. Takie ceny deweloperzy podają w ofertach

Obowiązek ujawniania cen mieszkań wszedł w życie kilka dni temu, a  sygnały o naruszeniach prawa płyną szerokim strumieniem. UOKiK przypomina o karach.

W tak krótkim czasie do UOKiK-u wpłynęło już ponad tysiąc skarg dotyczących nieujawnienia cen przez deweloperów – podała „Rzeczpospolita”. Część z nich dotarła jeszcze przed 11 września, czyli przed dniem wejścia ustawy w życie.

Informacja o cenie metra na stronie jest tylko informacją

Zaraz po wejściu nowych przepisów w życie media podawały, że nie wszystkie firmy deweloperskie ich przestrzegają.

– Niektórzy deweloperzy stwierdzili, że chcą być sprytni albo dowcipni, i wskazują cenę jeden złoty za każde mieszkanie. – powiedział Rz Grzegorz Kawecki, prezes Pekabex Development.

Mogą to robić? Okazuje się, że tak, bo – jak wyjaśnił – informacja na stronie nie jest ofertą, której przyjęcie powoduje zawarcie umowy, a tylko informacją.

Potwierdził to także kolejny rozmówca dziennika – adwokat Andrzej Bućko. Jak powiedział, podana na stronie dewelopera cena nie jest  ofertą w rozumieniu Kodeksu cywilnego. Samo podanie ceny metra kwadratowego nie wyczerpuje istotnych elementów umowy, m.in. szczegółowego opisu mieszkania czy terminu realizacji.

Jest to więc raczej – jak stwierdza dziennik – zaproszenie do zawarcia umowy. Podkreśla jednak, że jeśli cena podana na stronie różni się od ceny oferowanej przy zawarciu umowy, to kupujący ma prawo żądać zawarcia umowy po cenie dla niego najkorzystniejszej.

UOKiK przypomina o karach

Kary, jakie grożą deweloperom za nieprzestrzegania zapisów ustawy, mogą wynosić do 10 proc. obrotu – przypomniał UOKiK. A także, że ustawa nakłada na deweloperów obowiązek ujawniania nie tylko ceny metra kwadratowego powierzchni użytkowej, ale też pomieszczeń przynależnych i innych świadczeń, za które musi zapłacić kupujący.


18.09.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sw)

  • Published in Polska
  • 0

Polska: Przyjdzie klient z butelkami, a maszyna nie odda mu kaucji. Tego obawiają się sklepy

Za kilka dni startuje system kaucyjny. Sklepy nie kryją obaw, bo wiedza klientów o tym, co to znaczy, jest niewielka. Bo też rządzący nie wchodzili w szczegóły zmian.

A co na przykład może zaskoczyć klientów?

– Może się okazać, że 1 października klienci, którzy przyjdą do sklepu z workiem butelek PET, zostaną jednak z pustymi rękami. Bo butelkomat lub sprzedawca nie przyjmą opakowań bez logotypu systemu kaucyjnego – odpowiada w rozmowie z WP Finanse Klaudia Bazyk, rzeczniczka Polskiej Izby Handlu.

Dziś butelkomaty przyjmują wszystkie butelki

Dla przeciętnego konsumenta system kaucyjny oznacza przede wszystkim to, że odzyska pieniądze za plastikowe i szklane opakowania. Bo klienci są informowani głównie o tym, jaką kaucję za jakie butelki zapłacą.

Niewiele natomiast mówi się o tym, że aby butelkomat lub sprzedawca zwrócili klientowi pieniądze, na opakowaniu musi być tzw. logo kaucyjne Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Bez niego klient odjedzie z niczym.

Branża handlowa obawia się, że ten wymóg zaskoczy wielu klientów. Przede wszystkim dlatego, że – jak podkreśla serwis – dziś butelkomaty, które stoją w sklepach, przyjmują wszystkie butelki.

Tyle że – co ważne –  na razie jest to test pilotażowy.

Bez logo nie będzie kaucji

Od 1 października, kiedy w Polsce wystartuje system kaucyjny, tak już nie będzie. Działanie automatów zostanie ujednolicone. Co to oznacza?

Że bez logo kaucyjnego nie przejdą przez sito sprawdzające i nie zostaną przyjęte przez butelkomat. Za pozostałe opakowania maszyny wypłacą im 50 groszy lub 1 zł kaucji.

– Obawiamy się różnych agresywnych, nerwowych zachowań klientów, które mogą mieć miejsce przy kasie – powiedziała WP Finanse Klaudia Bazyk.

Dlatego od 1 października, kupując napój w plastikowym, szklanym lub metalowym opakowaniu, trzeba będzie sprawdzić, czy zawiera ono logo kaucyjne Ministerstwa Klimatu i Środowiska.

Fot. MKiŚ

W przeciwnym razie… „Opakowania bez oznakowania logo systemu kaucyjnego należy wyrzucać do żółtego pojemnika na odpady” – informuje na swojej stronie resort klimatu.

Co wiemy o polskim systemie kaucyjnym?

Izba Branży Komunalnej zbadała – jak podaje Portal Samorządowy – co Polacy wiedzą o systemie kaucyjnym. Nie jest ona najlepsza.

Ponad połowa badanych nie potrafiła wskazać, kiedy zostanie w Polsce wprowadzony system kaucyjny.

8 na 10 uczestników badania uważa, że systemem kaucyjnym objęte zostaną plastikowe butelki po napojach, 3/4 ankietowanych wskazało z kolei na szklane butelki po napojach.

Co dziesiąty ankietowany nie wiedział, że po wprowadzeniu systemu kaucyjnego cena napojów i innych produktów w opakowaniach objętych kaucją wzrośnie o wartość kaucji.

7 na 10 badanych uważa, że opakowania objęte systemem kaucyjnym będą musiały być odpowiednio oznaczone.

8 na 10 badanych nie wie, jaka będzie kwota kaucji za jedno opakowanie.

Co piąty uczestnik badania zetknął się z kampanią informacyjną na temat systemu kaucyjnego. A źródłem informacji najczęściej były  internet lub media społecznościowe.


20.09.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva / MKiŚ

(sw)

  • Published in Polska
  • 0

Polska: Niepewność w świecie cyfrowym. Młodzi Polacy winią szkołę

Ponad połowa młodych Polaków źle ocenia to, jak polska edukacja rozwija ich kompetencje cyfrowe. W efekcie w świecie cyfrowym czują się niepewnie.

Dlatego – co pokazuje badanie platformy ClickMeeting – stawiają na samodzielną naukę online.

Co wynika z badania?

Że – jak podaje superbiz.se.pl – tylko co czwarty Polak w wieku od 18 do 27 lat ocenia swoje kompetencje cyfrowe jako „bardzo dobre”. Kryje się pod tym m.in. korzystanie z oprogramowania, zdalna komunikacja, weryfikacja informacji w sieci, rozwiązywanie problemów technicznych.
45,5 proc. badanych ocenia swoje umiejętności jako „raczej dobre”, a 23 proc. jako przeciętne.

Dlaczego młodzi Polacy tak oceniają swoje kompetencje cyfrowe? W ich ocenie wina leży po stronie polskiej edukacji. Tak uważa aż 55,5 proc. ankietowanych.

Natomiast o tym, że jednak polska edukacja dobrze rozwija kompetencje cyfrowe obywateli, jest przekonanych 30 proc. badanych.

Cyberbezpieczeństwo, programowanie, analityka danych

W tej sytuacji młodzi Polacy poszukują kursów online, mimo że – jak podaje serwis – tylko co czwarty z nich uważa, że oferta jest wystarczająca. Rozstrzygająca w tym wypadku jest chęć uczenia się.

Jakie tematy szkoleń, kursów i webinarów najbardziej interesują młodych Polaków?

43 proc. badanych wskazało języki obce,
40,5 proc. – cyberbezpieczeństwo, programowanie, analitykę danych,
26 proc. – zdrowy styl życia,
23,5 proc. – finanse i inwestowanie oraz psychologię.

Daleko nam jeszcze do średniej unijnej

Martyna Grzegorczyk, ekspertka ClickMeeting, ocenia, że Polska ma jeszcze sporo do nadrobienia w stosunku do średniej unijnej, gdzie z edukacji online korzysta już co czwarta młoda osoba.

– W Polsce ten odsetek jest niższy. Wynosi ok. 15 proc. Jednak popularność samodzielnych form edukacji rośnie również u nas – ponad połowa wydarzeń organizowanych za pośrednictwem ClickMeeting to te związane z edukacją i szkoleniami – cytuje Martynę Grzegorczyk superbiz.se.pl. 


20.09.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sw)

Polska: Czas na narodowy startup dronowy. Biznes już się włącza do tej inicjatywy

Rosyjskie drony, które naruszyły polską przestrzeń powietrzną, to nie tylko incydent. To alarm. Polska musi natychmiast wzmocnić własny przemysł dronowy.

Maciej Kawecki, znany popularyzator nauki, wychodzi z ważną inicjatywą. Postuluje, żeby rząd jak najszybciej stworzył w Polsce system startupowy skoncentrowany na produkcji dronów. Przekonuje, że mamy ogromny potencjał – kompetencje, firmy, potencjał technologiczny – ale wciąż hamują nas przepisy i biurokracja.

Potrzebna jest pomoc państwa i dobre prawo

Do inicjatywy „Drony dla Polski” dołączyło już 50 firm. Wśród nich są te, które tworzą nowe rozwiązania – sprzęt, oprogramowanie, systemy autonomiczne – i te, które mogłyby produkować drony na większą skalę. Problem w tym, że bez wsparcia państwa trudno liczyć na szybki rozwój branży na skalę światową.

Maciej Kawecki współpracuje już w tej kwestii z Rafałem Brzoską, biznesmenem, który doskonale rozumie, że nadmierne regulacje często blokują, a nie chronią.

„Jesteśmy w stałym kontakcie z zespołem Rafała Brzoski i inicjatywą Sprawdzamy celem wsparcia ich procesu deregulacyjnego” – poinformował w swoich mediach społecznościowych.

Ich wspólnym celem jest deregulacja prawa po to, żeby tworzenie i operowanie dronami było łatwiejsze, bo bez nadmiernych ograniczeń. Chcą, żeby Polska stała się miejscem przyjaznym dla startupów dronowych – od projektantów i inżynierów, aż po wytwórców i operatorów.

Dlaczego to tak ważne teraz? Bo drony to przyszłość

W logistyce, medycynie, rolnictwie, ratownictwie, monitoringu. Mogą uratować życie, usprawnić transport, zoptymalizować produkcję rolną, zredukować koszty. Ale jeśli prawo nie nadąży, inne kraje nas zdystansują. Realny stanie się wtedy scenariusz, w którym Polska będzie tylko obserwatorem.

Dodatkowym argumentem są rosyjskie drony nad Polską. Te incydenty pokazały, że jesteśmy narażeni na zagrożenia z powietrza.

Ale to nie tylko kwestia obrony militarnej, również suwerenności technologicznej: jeśli nasza gospodarka potrafiłaby produkować efektywne drony, zarówno do zastosowań cywilnych, jak i bezpieczeństwa, to mogłaby lepiej chronić swoje terytorium.

Według dr. hab. Włodzimierza Marciniaka, politologa i eksperta ds. rosyjskich, wtargnięcie dronów jest sygnałem, że Rosjanie – jak podaje Bankier.pl – testują naszą obronę powietrzną. Zarówno pod względem technicznym, jak i organizacyjnym.

W jego ocenie inwestowanie w krajowy przemysł dronów to nie tylko szansa dla gospodarki, ale konieczność, jeśli Polska chce szybko reagować na zagrożenia i uniezależnić się od zagranicznych dostawców technologii.


17.09.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sw)

  • Published in Polska
  • 0
Subscribe to this RSS feed