Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (czwartek 16 maja 2024, www.PRACA.BE)
Dalsze strajki w więzieniach we Flandrii i w Brukseli
Polska: Jedyna taka noc w roku. Muzea za darmo po zmroku
Belgia: Ofiara została 17 razy postrzelona z Kałasznikowa. Teraz aresztowano podejrzanego
Polska: Prawo jazdy kat. B także na cięższe samochody? Jest taki przepis
Belgia: Eksplozja przed domem na przedmieściach Antwerpii
Polska: Szok na poligonie. Żołnierz WOT zgubił karabin
Niemcy: Ważny polityk polskiego pochodzenia opuszcza prawicową partię AfD
Belgia: Pogoda na 15, 16 i 17 maja
Polska: Robot zdał maturę. Jego pracę oceniało trzech nauczycieli. Znamy wynik

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie fot. Shutterstock

Wyjazdy i powroty

W ubiegłym tygodniu pisałam o tym, że wyjeżdżam na kilka dni do Wrocławia, aby spotkać się tam z młodymi osobami i zachęcić ich do czytania książek. Byłam, spotkałam i wróciłam… ale myślami wciąż wracam do tamtych miejsc. Wciąż wspominam i przeżywam. Dlatego dziś chciałabym zabrać czytelników portalu Niedziela.be na wyprawę do Polski.

Te dni we Wrocławiu były wspaniałe. Po pierwsze, po raz kolejny poczułam, że wyjeżdżam i wracam do domu równocześnie. Wyjechałam stąd i wróciłam do Polski, do znanych twarzy, miejsc i rzeczy a potem znów wracałam tutaj, do domu, do znanych twarzy, miejsc i rzeczy. Nielogiczne? Każdy emigrant mnie zrozumie, to nasze rozdwojenie.

We Wrocławiu rozmawiałam nie tylko o moich książkach, ale także o emigracji. Zostałam poproszona o poprowadzenie zajęć dla młodzieży dotyczących życia poza granicami ojczyzny. Miałam opowiedzieć o tym, jak wygląda takie życie z perspektywy kogoś, kto od wielu lat mieszka w innym kraju. Dlaczego polskie szkoły są zainteresowane tego typu spotkaniami? Ponieważ uczęszczają do nich również uczniowie, którzy urodzili się w różnych miejscach na świecie a do Polski przyjechali z rodzicami „jakiś” czas temu.

Niektórzy mieszkają w nowym kraju już kilka lat a inni zaledwie parę miesięcy. Wszystkie osoby, z którymi o tym rozmawiałam, to kilkunastoletnie dzieci. Żadne z nich nie podjęło decyzji o wyjeździe i każde na swój sposób próbuje zbudować własny dziecięcy świat na nowo, w nowym miejscu, w całkiem nowym języku. Żadnemu z nich nie jest łatwo, ale się starają. Jestem im ogromnie wdzięczna, że mogłam spojrzeć na emigrację z całkiem innej perspektywy.

A spotkania autorskie? Ach było wspaniale. Spotkania dotyczące krasnoludów odbyły się zarówno w szkole podstawowej jak i w przedszkolu. Miałam ogromną przyjemność spędzić kilka poranków zarówno z trzy-, cztero- i pięciolatkami, jak i uczniami pierwszych i drugich klas szkoły podstawowej. Każde spotkanie było inne, ale każde równie niezwykłe. Dzieci zadawały mnóstwo pytań i opowiadały o swoich doświadczeniach z krasnalami. Bo przecież, mali mieszkańcy Wrocławia wiedzą o krasnalach najwięcej. Toż to stolica tych małych ludzików. Najbardziej lubię opowiadać dzieciom o mojej pierwszej bajce, o tym jak krasnal Kwasek poznał ptaszka i nazwał go Dziwadło. Bohater mojej bajki stwierdził, że ptak jest dziwny, bo mówi w niecodzienny sposób i jest inny niż wszystkie ptaki, które zna. Postanowił więc, że będzie go nazywał Dziwadło. Rozmawiam z dziećmi, czy właściwym jest, aby tak kogoś nazywać? Zazwyczaj wszystkie maluchy jednogłośnie odpowiadają, że to brzydko. Rozmawiamy wtedy o imionach, pseudonimach i przezwiskach. Czasem dzieci ze smutkiem przyznają, jak ktoś kiedyś brzydko je nazwał i jaką przykrość to sprawia a czasem opowiadają, jak pomagały mamie i tacie wybrać imię dla braciszka lub siostrzyczki. Takie rozmowy ciągną się bez końca i są wspaniałe.

Spotkania z młodzieżą natomiast natchnęły mnie nadzieją. Przyszli na nie kilkunastoletni uczniowie, którzy czytali już pierwszą część „Wojny w Jangblizji” i chciały wiedzieć, jak potoczą się dalsze losy bohaterów. Dla pisarza to największy komplement. Moje książki kupiły też młode osoby, które właśnie uczą się polskiego. Jestem dumna, że jedną z pierwszych książek w nowym języku, będzie ta, napisana przeze mnie. Czego potrzeba więcej?

Moje książki dotykają m.in. problemu wyobcowania i tak na przykład Kwasek zostaje przez przypadek przeniesiony do nowego miejsca, gdzie nie czuje się komfortowo. A w dodatku wcale tego nie chciał. Książęta z Jangblizji z kolei zostają przeniesieni, dla ich dobra, choć nikt ich nie pytał, czy chcą się udać w tak daleką podróż. Być może młodzi ludzie czytając o przygodach moich bohaterów odkryją w sobie iskierkę odkrywcy i odnajdą w historiach własne przeżycia związane ze zmianami, na które często nie mają wpływu. Mam nadzieję.

Widzimy się za tydzień... przy porannej kawie.

 

29.09.2019 Niedziela.BE

(as) 

 

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież