Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Pociągi między Ottignies i Brukselą-Schuman zawieszone do 5 maja
Polska: Bon turystyczny okazał się hitem. Będzie druga tura
Belgia: Po 20 piwach za kierownicą... Sędzia „pod wrażeniem”
Polska: E-hulajnogi opanowały Polskę. Jest ofiara śmiertelna tej mody
Od jutra znaczne utrudnienia na E40 w kierunku Brukseli!
Polska: Jak się przygotować na blackout? Zapoznaj się z instrukcją
Temat dnia: Belgia sparaliżowana przez ogólnokrajowy strajk!
Polska: Jak majówka, to w lesie na grzybach. O tym trzeba pamiętać
Słowa dnia: Opslagplaats, opslagruimte
Belgia: Tragedia przy parkingu. Życie motocyklisty zagrożone
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polski hejt w sieci. Kobiety stają się coraz agresywniejsze

Kobietom coraz częściej puszczają hamulce – wynika z najnowszych badań nad internetowym hejtem. Prawie połowa z nas spotkała się z nim w sieci.

Dr hab. Marek Kochan z Uniwersytetu SWPS wziął pod lupę hejt internetowy z lat 2019-2024. W badaniu wzięło udział 815 internautów powyżej 15 roku życia. Wnioski są smutne.

Zmieniły się granice postrzegania hejtu?

Po pierwsze, w 2024 roku 45 proc. uczestników badania spotkało się z takim zjawiskiem. Jeszcze więcej przypadków, bo 48 proc., jest w najmłodszej grupie.

Zdaniem większości (67 proc.) hejt to „wypowiedzi, których celem jest sprawienie komuś przykrości”. Niewiele mniej osób (66 proc.) wskazało także, że jest to „wypowiedź pełna nienawiści”. 34 proc. hejt kojarzy z „każdą publiczną krytyką innych osób czy ich poglądów”.

Okazuje się też, że to, co było hejtem w 2019 roku, dziś nim nie jest. Słowa, sformułowania sprzed kilku lat, które budziły oburzenie, obecnie nie są już tak przyjmowane.

– Spadek deklaracji krytyki może wynikać z tego, że przyznanie się do krytyki stało się bardziej kłopotliwe, a ludzie mogą nie chcieć przyznawać się do takich zachowań, nawet jeśli je praktykują. Wyniki badań pokazują, że ludzie mogą także mieć trudności z określeniem, co jest hejtem, a co nie. Możliwe, że zmieniły się granice postrzegania hejtu – wirtualnemedia.pl cytują Marka Kochana.

Wciąż najbardziej hejtowana grupą są mniejszości seksualne

Z tych badań wynika, że najczęściej krytyczne opinie w sieci zamieszczają mężczyźni (44 proc.). Kobiety stanowią 30 procent. Z badania wynika jednak, że w ciągu pięciu lat to się zmieniło. Kobiety chętniej zaczęły wyrażać swoje krytyczne opinie i się do tego przyznawać.

Wcześniej kobiety twierdziły, że krytykują, aby wyrazić swoją opinię. Teraz robią to, żeby odreagować i się wyżyć. Naukowiec tłumaczy to m.in. okresem pandemii COVID-19 i wydarzeniami z końca 2020 roku, kiedy Trybunał Konstytucyjny zaostrzył prawo antyaborcyjne.

„W 2024 roku, podobnie jak pięć lat wcześniej, za najbardziej hejtowaną grupę nadal uznawano mniejszości seksualne (63 proc. wskazań w 2024 r. wobec 64 proc.  w 2019 r.).

Wzrosła liczba wskazań na osoby z nadwagą – o 13 punktów procentowych (z 44 do 57 proc. ), osoby niepełnosprawne – o 7 punktów (z 20 do 27 proc. ), a także osoby niewykształcone – o 3 punkty (z 18 do 21 proc. )” – czytamy.


18.03.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sm)

Polska: Kim jest Tadeusz Batyr? Druga twarz kandydata na prezydenta

Napisał biografię szefa trójmiejskiej mafii, a w telewizji chwalił Karola Nawrockiego. Nawet się z nim spotkał. Rzecz w tym, że Karol Batyr i Karol Nawrocki to jedna i ta sama osoba.

Znalezienie Tadeusza Batyra w sieci nie jest trudne. Krótkie wyszukiwanie wskazuje na pisarza, autora książki „Spowiedź Nikosia zza grobu”. To wydana w 2018 roku biografia szefa trójmiejskiej mafii, jednego z najgroźniejszych przestępców w Polsce. W serwisie lublimyczytac.pl pozycja ma nawet wysoką ocenę – 4,4.

Nie jest trudno też połączyć Batyra ze wspieranym przez PiS kandydatem na prezydenta Polski. „Pseudonim polityka Karola Nawrockiego. Całe życie związany z Trójmiastem, któremu przygląda się z wielu różnych perspektyw. Analizuje ważne dokumenty, dużo czyta i rozmawia z ludźmi. Pisze książki” – czytamy w serwisie.

Batyr przychodzi do Nawrockiego

Jednak to, że Batyr i Nawrocki to ta sama osoba, jaskrawo wyszło na jaw dopiero teraz za sprawą artykułu Onetu. Nie ma nic złego w tym, że kilka lat temu prezes IPN napisał książkę. Można mieć wątpliwości co do tego, czy gangster jest właściwym tematem. Jednak już dziwne jest to, że Nawrocki oddzielał swoją literacką tożsamość.

– Napisałem tę książkę pod konkretnym pseudonimem. Przyznaję się do tego. Nie mam z tym większych problemów, był to wymóg zawodowej chwili. Wszyscy państwo możecie ocenić tę książkę – przyznaje teraz Karol Nawrocki.

I wyjaśnia: – Był to wymóg zawodowej chwili. Nie chciałem angażować Muzeum II Wojny Światowej, które nie zajmowało się czasem PRL, tylko czasem II wojny światowej, w moją publikację odnoszącą się do owoców badawczych w czasach Instytutu Pamięci Narodowej.

Jednak w 2018 roku we wpisie na Facebooku Nawrocki zorganizował konkurs, w którym rozdawał książki z autografem. I jednocześnie pisał, że „Tadeusz Batyr” zgłosił do niego” prosząc o wskazówki przy pisaniu.

Batyr chwali Nawrockiego

I nie to jest jeszcze najdziwniejsze. Batyr z zamazaną twarzą i zmienionym głosem wystąpił w 2018 roku w TVP Gdańsk. I wówczas ciepło mówił o... Karolu Nawrockim.

– To historyk, który zainspirował mnie do mojej pracy, pierwszy, który zajmował się zagadnieniami przestępczości zorganizowanej w PRL. Ja starałem się do tych suchych historycznych i badawczych prac doktora Nawrockiego dołożyć to, czym się zajmuję na co dzień: czyli publicystykę, ale też rozmowy z ludźmi, ze świadkami tamtych wydarzeń – mówił Batyr o Nawrockim.

Lawina komentarzy: To kto kandyduje: Nawrocki czy Batyr?

Z miejsca zareagowali politycy i dziennikarze.

– Tadeusz Batyr wychwalał Karola Nawrockiego, a Karol Nawrocki wychwalał Tadeusza Batyra. Czy są granice u nich? Nie, nie ma granic. Czy taki gość może być prezydentem? Nie, nie może – mówi w internetowym nagraniu Krzysztof Brejza z Koalicji Obywatelskiej.

Poseł KO Roman Giertych żartuje: – To kto wreszcie kandyduje z PiS: Nawrocki czy Batyr?

A Bartosz Arłukowicz, były minister zdrowia, trochę poważniej: – Jeśli Pan, Panie Karolu, uważa, że spotykał się Pan z Panem Tadeuszem i wzajemnie wymienialiście poglądy i informacje, to sprawa wygląda poważnie. To nie są już żarty.


18.03.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Karol Nawrocki Facebook

(sm)

Polska: Z tych emerytur nie da się wyżyć. Coraz więcej biedaemerytów

Przybywa emerytów z groszowymi świadczeniami. To efekt tego, że składki, jakie odprowadzali do ZUS, nie wystarczyły nawet na minimalną emeryturę.

W Polsce – przypomnijmy – kobiety mogą przejść na emeryturę po ukończeniu 60 lat, mężczyźni – 65 lat. Ale mogą nie znaczy, że muszą. I niektórzy z uprawnionych pracują dużo dłużej. A to, czyli staż pracy, przekłada się potem na wysokość ich świadczeń.

Bo żeby dostać najniższą emeryturę, mężczyźni muszą pracować 25 lat, kobiety – 20 lat. W przeciwnym razie ZUS wypłaca im niższe, czasami właśnie groszowe świadczenia.

Dodajmy jeszcze, że od marca tego roku minimalna emerytura wynosi 1878,91 zł brutto.

Najniższą emeryturę liczy się w groszach

Tymczasem z danych ZUS wynika, że w styczniu 2025 r. – jak podaje „Wprost” – ponad 435 tys. emerytów otrzymywało świadczenia niższe niż najniższa emerytura. Dwa lata wcześniej takich biedaemerytur było 365,3 tys., a w 2011 r. – zaledwie 24 tys.

Obecnie najniższa emerytura wypłacana w Polsce wynosi 2 gr. Pobiera ją mieszkanka Biłgoraja, która przepracowała zaledwie jeden dzień.

Na drugim biegunie jest najwyższa emerytura, która wynosi 48,7 tys. zł. Otrzymywał ją mieszkaniec województwa śląskiego, który przeszedł na emeryturę w wieku 86 lat.

Przepracował 67 lat i nigdy nie był na zwolnieniu lekarskim.

Takie były realia polskiej transformacji

Co na to Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej? W ocenie wiceministra Sebastiana Gajewskiego to efekt tego, że te osoby – jak powiedział w RMF FM – „pracowały w  formach, które nie stanowiły tytułu do ubezpieczeń społecznych, w związku z tym ta praca nie zalicza się im do stażu do emerytury minimalnej”.

I dodał, że takie były realia polskiej transformacji społeczno-gospodarczej.

Dziś szansą dla nich mogą być „świadczenia w drodze wyjątku”. Są to – jak wyjaśnił Sebastian Gajewski – emerytury lub renty przyznawane przez prezesa ZUS w szczególnych przypadkach. Na przykład gdy seniorzy nie mogą już pracować z powodu wieku lub stanu zdrowia.


18.03.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sm)

Polska: Kradną i liczą. Tak złodzieje uciekają przed surowszą karą

Sklepowi złodzieje wiedzą, że jeśli przekroczą 800 złotych, popełnią przestępstwo. Dlatego kradną inaczej i pustoszą półki. A sklepy liczą straty.

A te zdaniem ekspertów są dużo wyższe, niż to pokazują oficjalne statystyki policyjne. Bo według nich przestępstw jest coraz mniej. Znawcy przedmiotu twierdzą dla odmiany, że jest ich coraz więcej – liczba wykroczeń sięga nawet 2 milionów rocznie.

–  Mówimy o nawet kilkuprocentowych stratach sklepów. W skali roku są to znikające całe palety produktów –  podsumowuje obrazowo cytowany przez portalspożywczy.pl Maciej Ptaszyński, prezes Polskiej Izby Handlu.

Ekspert: Kradną z przysłowiowym kalkulatorem

Skąd ta rozbieżność? Otóż stąd, że – zgodnie z Kodeksem wykroczeń – jeżeli wartość skradzionych towarów przekracza 800 zł, to jest to już przestępstwo zagrożone karą aresztu, ograniczenia wolności lub grzywny.

Dla przypomnienia – do października 2023 r. było to 500 zł.

Złodzieje wzięli się więc na sposób i liczą, czy to, co ukradli, nie kosztuje więcej niż 800 zł. Czyli czy nie przekroczyli progu, za którym kradzież przestaje być wykroczeniem.

– Kradną z przysłowiowym kalkulatorem – komentuje Maciej Ptaszyński.

I dodaje: –  Przestępcy, nawet przyłapani na procederze, wychodzą z niego niemal obronną ręką. Konstruowanie ewentualnego aktu oskarżenia przez prokuraturę trwa niewyobrażalnie długo. A zanim sprawa wejdzie na wokandę i doczeka się prawomocnego wyroku, mijają lata – podkreśla.

Policyjne dane są dużo bardziej optymistyczne

Jak wynika z danych Komendy Głównej Policji, w 2024 r. dokonano ich ponad 30 tys. (rok wcześniej było ich 40,1 tys.). W sklepach skradziono lub usiłowano ukraść prawie 157,5 tys. przedmiotów, na stacjach paliw – 41,6 tys.

Tyle że dane, jakie prezentują eksperci, są o niebo gorsze. Według nich – jak podaje Interia – przestępstw jest około 250-300 tys., a wykroczeń – 1,5-2 mln rocznie. Ale nie wszystkie te zdarzenia są ujawniane.

Złodzieje najczęściej kradną alkohol, artykuły spożywcze i kosmetyki. Liczba kradzieży rośnie, gdy mamy do czynienia ze skokowym wzrostem cen. Jest ich więcej jesienią i zimą, kiedy klienci sklepów mają na sobie kurtki, szaliki i czapki, co utrudnia rozpoznanie ich twarzy.

Sklepy ponoszą też straty, kiedy towar zostaje zjedzony przed dojściem do kasy. Dotyczy to m.in. cukierków na wagę, owoców, pieczywa.

Zdaniem Macieja Ptaszyńskiego, cytowanego przez portalspozywczy.pl, kradzieże w sklepach można ograniczyć w jeden sposób – obniżając próg, od którego staje się ona przestępstwem – z 800 do 200 zł. A kara powinna być nieuchronna i dolegliwa, bo z tym jest największy problem.


18.03.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sm)

Subscribe to this RSS feed