Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia, Borgerhout: Protest przeciwko wycince drzew
Polska: Ostatni moment na zapisanie dziecka. Korepetycje nadal w cenie
Belgia: Pożar firmy zajmującej się utylizacją odpadów przypadkowy
Polska: Miliony podrożeją. Los Lotto już nie za 3 zł. Wygrane także w górę
Temat dnia: Tu potrzebują pracowników. „Ponad 4 tys. euro miesięcznie”
Polska: Od dziś w aptekach więcej szczepień. Zabieg jest darmowy
Słowo dnia: Woede
Belgia, Zeebrugge: Mężczyzna pobity na śmierć
Belgia: 13-latek przyłapany na dostarczaniu kokainy w Antwerpii
Polska: Oszustwo na robota. Chwila nieuwagi może nas sporo kosztować
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Wracają skoki narciarskie. Szał zaczął się od bułki z bananem

Lada moment Polacy znów zaczną żyć punktem K na skoczni i mierzeniem odległości. Zaczyna się sezon skoków narciarskich. Nie zawsze jednak była to nasza dyscyplina narodowa. Zawdzięczamy to jednej osobie – Adamowi Małyszowi.

Kamil Stoch, Piotr Żyła, Dawid Kubacki, Stefan Hula, Jakub Wolny, Andrzej Stękała i Klemens Murańka. Tak prezentuje się kadra skoczków narciarskich na zaczynający się w dniach 19-21 listopada Puchar Świata 2021/2022. Pierwszy konkurs zaplanowano w Niżnym Tagile i oznacza to, że Polskę znów zaleje szaleństwo skoków. Dziś każdy zna nazwiska skoczków. To że ta dyscyplina jest naszym zimowym sportem narodowym, wydaje się czymś normalnym. Można sądzić, że tak było zawsze, a każdy fan sportu wiedział, co to jest telemark i potrafił wskazać punkt K każdej skoczni na świecie. Jednak nie od zawsze Polacy pasjonowali się skokami, a młodszym fanom trzeba przypomnieć, że były czasy, kiedy transmisje zawodów nie przyciągały przed telewizory tłumów.

Relacje ze skoków w sumie od niedawna są przebojem telewizyjnym. Tegoroczny Puchar Świata śledziło średnio 3,16 mln widzów (na antenie TVP), 976 tys. (Eurosport) i 622 tys. (TVP Sport).  Od tego roku zawody będzie można oglądać w TVN, bo Discovery, czyli amerykański właściciel stacji, przedłużyło umowę dotyczącą transmisji Pucharu Świata kobiet i mężczyzn w skokach narciarskich. Jednocześnie nie udzieliło sublicencji TVP.
Wróćmy jednak do samych skoków i ich popularności. Ta era nastała wraz z największymi sukcesami Adama Małysza. Dziś to celebryta kojarzony może nawet częściej z rajdami samochodowymi, ale w pamięci bardziej doświadczonych kibiców, to legendarny wręcz skoczek.

Małyszomania

To zjawisko społeczne, które wybuchło wraz z nastaniem epoki „króla Adama” na skoczniach. Małysz nie miał sobie równych. Skoczek, którego nazwisko znali tylko najzagorzalsi fani dnia na dzień stał się w Polsce postacią niemal popkulturową. Drobna postać z niemodnymi wąsikami zapanowała w umysłach Polaków. W 2001 roku wygrał 49. Turniej Czterech Skoczni i tak to się zaczęło. Adam Małysz zdobył sympatie kibiców – a byli już nimi wszyscy – swoją skromnością. Fani jeździli na turnieje za granicę, a na turniej w Zakopanem w styczniu 2002 r. zjechało 100 tysięcy osób. Małysza przez kolejne lata oklaskiwali najważniejsi politycy, powstała prosta gra komputerowa Deluxe Ski Jump, Polacy poznawali kolejne tajniki tej dyscypliny, dyskutowali o niej w barach. Kiedy Małysz skakał na olimpiadzie w Salt Lake City przed telewizorami zasiadło 17 mln widzów.

Hitem stawały się proste i skromne wypowiedzi sportowca, jak ta kiedy wyznał, że przed zawodami zjada bułkę z bananem. W różnych miastach dzieci i młodzież budowały własne skocznie i trenowali w nartach zupełnie się do tego nieprzydatnych. Skocznię w Wiśle, miejscowości Małysza, nazwano imieniem sportowca.

„Po tym sukcesie zmieniło się nasze życie. Tyle że nie od razu. To były etapy. Na początku to było dla nas coś zupełnie nowego. Nagle Adam stał się wielką gwiazdą i przestaliśmy mieć swój święty spokój” – wspominała w jednym z wywiadów Izabela Małysz, żona skoczka. Ona i córka Adama stały się obiektem zainteresowania mediów nie mniejszym niż sam zawodnik.

Szał trwał i miał jeszcze jeden pozytywny aspekt. Małysz, bohater narodowy zaraził skokami kolejne pokolenia. Dziś Stoch i Murańka otwarcie przyznają, że startują, bo chcieli być jak Adam.

Filmik:



Apoloniusz i Jerzy

Sukces skoków to też zasługa Apoloniusza Tajnera, dziś prezesa sportowego związku, a przed laty trenera reprezentacji. To on stał za Małyszem. I to on sprawił, że w kryzysowym momencie skoczek nie porzucił sportu. „W 1996/97 był w czołówce Pucharu Świata, stawał na podium i wygrał próbę przedolimpijską w Japonii. Utrwalił miejsce w czołówce. Ale potem, na dwa lata, Adam zaliczył spadek formy. I tak doszliśmy do momentu, w którym było czterech skoczków na w miarę równym poziomie – Robert Mateja Wojtek Skupień, Łukasz Kruczek i Adam Małysz, ale nie mieli trenera. Adam miał trudny moment, chciał kończyć karierę i iść do normalnej pracy, bo po igrzyskach w Nagano stracił stypendium sportowe, więc brakowało pieniędzy na życie. Był niecałe dwa lata po ślubie, córka Karolina była malutka” – mówił Tajner w jednym z wywiadów i dodał, że zawodnika trzeba było namówić do skakania. W końcu Małysz dał sobie jeszcze rok i to był czas przełomowy. Tajner podszedł do zawodników w zupełnie nowy sposób. Zapewnił im psychologów, dietetyków i zatrudnił fizjologa prof. Jerzego Żołędzia.

„Pierwsze pół roku, nawet osiem miesięcy, poświęcone było na indukowane treningiem przywracanie energetyki organizmu Adama do stanu normalności. Po zakończeniu tego 'oczyszczenia', nabraniu innej wrażliwości na trening, opracowałem nowy, specjalistyczny trening dla jego mięśni. Był oparty o najnowszą wiedzę, jaką wówczas posiadaliśmy, zdobytą w zachodnich uniwersytetach, głównie w Uniwersytecie Amsterdamskim, gdzie pracowałem przez kilka lat, oraz o najnowszą wiedzę z laboratoriów brytyjskich i skandynawskich. Na tej podstawie oraz mojej wiedzy fizjologicznej powstał eksperymentalny plan treningowy. Trener Fijas wyraził się o nim: "tak nikt nie trenuje, tak nikt nigdy nie trenował, to zwrot o 180 stopni". Ale trener Tajner odpowiedział: ‘skoro jest tak źle, to spróbujmy, dlaczego nie?’” – wspominał profesor.

Przełom nastąpił podczas treningów w Finlandii. Małysz zaczął skakać tak jak najlepsi zawodnicy świata.

Wielkie pożegnanie

Adam Małysz zakończył karierę w 2011 roku. To było wielkie wydarzenie medialne, wręcz święto sportowe. Ostatni skok oddał na Wielkiej Krokwi w Zakopanem. Na trybunach siedziało 20 tysięcy widzów. Wielu z nich przykleiło sobie charakterystyczne dla zawodnika wąsy. Podczas imprezy wystąpili najlepsi skoczkowie świata, a jako ostatni wystartował Adam Małysz – osiągnął najlepszy wynik. Pozostali skoczkowie utworzyli szpaler z nart, pod którym przeszedł bohater wydarzenia.
Czemu w ogóle ten niepozorny zawodnik startujący w dosyć nietypowej dyscyplinie, w której nie mieliśmy tradycji, zdobył serca Polaków? Dlaczego Adam Małysz sprawił, że skoki zawładnęły umysłami kibiców. Włodzimierz Szaranowicz, komentator sportowy ma swoją teorię. Uznał, że Małysz był bohaterem kryzysu. To był czas, kiedy Polacy byli złaknieni sukcesów sportowych na międzynarodową skalę. I w tym właśnie momencie dosłownie wyskoczył Małysz.


12.11.2021 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sl)

 

  • Published in Sport
  • 0

Belgia: Mniej dostępnych łóżek w szpitalach. „Brakuje pracowników”

Około 5% łóżek na oddziałach intensywnej terapii w belgijskich szpitalach jest „niedostępnych”, najczęściej z powodu braku wystarczającej liczby pracowników medycznych – poinformował flamandzki dziennik „De Standaard”.

Teoretycznie belgijskie szpitale dysponują 2 tys. miejsc na oddziałach intensywnej terapii, ale w praktyce w tej chwili dostępnych jest tylko około 1,9 tys. takich łóżek – wynika z danych zebranych przez komitet HTSC, koordynujący współpracę pomiędzy szpitalami.

W związku z coraz większą liczbą zakażeń koronawirusem i rosnącą liczbą hospitalizacji pacjentów z COVID-19 na oddziałach intensywnej terapii szybko przybywa zajętych łóżek. Fakt, że część łóżek jest niedostępnych z powodu braku pracowników, jest więc niepokojący – mimo że na razie dostępnych łóżek jest wystarczająco wiele.

Pracowników brakuje, bo wiele osób przebywa obecnie na zwolnieniach lekarskich. – Część ludzi choruje, inni muszą zostać w domu z powodu kwarantanny – tłumaczy Stefaan Lammertyn, rzecznik prasowy szpitala AZ Groeninge w Kortrijk, cytowany przez dziennik „Het Laatste Nieuws”.

12.11.2021 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(łk)

 

  • Published in Belgia
  • 0

Do Brukseli powróci jarmark świąteczny Winter Wonders! Maseczki ochronne będą obowiązkowe

W tym roku, po ubiegłorocznej przerwie spowodowanej pandemią koronawirusa, do Brukseli powróci jarmark świąteczny „Winter Wonders”! Władze miasta poinformowały, że goście jarmarku będą musieli nosić maseczki ochronne, zaś przy korzystaniu z wybranych atrakcji – konieczne będzie okazanie ważnego certyfikatu Covid-19.

Mieszkańcy belgijskiej stolicy ponownie będą mogli cieszyć się grzanym winem, różnymi przekąskami i innymi atrakcjami, których w ubiegłym roku zabrakło z powodu pandemii. Miasto Bruksela jest zdeterminowane i chce, aby wydarzenie w tym roku zostało zorganizowane. W związku z tym, podjęte zostaną nadzwyczajne środki bezpieczeństwa: goście będą musieli się nosić maseczki ochronne, zaś przed wejściem na lodowisko konieczne będzie okazanie certyfikatu Covid-19.

Jarmark będzie odbywał się w dniach od 26 listopada 2021 roku do 2 stycznia 2022 roku. „Miasto Bruksela i organizatorzy są w stałym kontakcie z odpowiednimi władzami i zamierzają dostosowywać się do wszelkich decyzji podjętych dla dobra zdrowia publicznego” – w oświadczeniu prasowym napisali organizatorzy.

Również branża hotelarska jest zachwycona, że impreza będzie mogła się odbyć. „To dobra wiadomość dla naszego sektora. W normalnym roku hotele są pełne w czasie trwania Winter Wonders, ale z powodu pandemii wiele osób wstrzymało się rezerwacją i czeka na rozwój sytuacji” - poinformował Rodolphe Van Wayenbergh.

Więcej informacji znajduje się na stronie internetowej Winter Wonders: TUTAJ.


12.11.2021 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(kk)

 

  • Published in Belgia
  • 0

Belgia: 5 tys. rodzin pokrzywdzonych przez powódź wciąż bez ogrzewania. A zima coraz bliżej...

Latem do domów wdarła się woda, zimą ich mieszkańcom grozi chłód i mróz. Wciąż około 5 tys. domów uszkodzonych w trakcie tegorocznej powodzi nie ma działającego centralnego ogrzewania – poinformował flamandzki dziennik „Het Laatste Nieuws”.

Najgorzej sytuacja pod tym względem wygląda w dolinie rzeki Vesder w Ardenach. To właśnie ten region najmocniej ucierpiał w trakcie powodzi, która tego lata nawiedziła między innymi Belgię, Niemcy i Holandię.

Przypomnijmy, w wyniku powodzi z połowy lipca tego roku w Belgii zginęło 41 ludzi. W Niemczech bilans ofiar był jeszcze tragiczniejszy – woda odebrała życie 180 ludziom. Także straty materialne były olbrzymie.

W reportażu wyemitowanym przez flamandzką telewizję publiczną VTM pokazano, w jakich warunkach mieszka wiele ofiar powodzi. Od czasu tej tragedii minęły już cztery miesiące, ale wciąż około 5 tys. rodzin mieszka w domach bez centralnego ogrzewania czy bieżącej wody. Mieszkańcy próbują ogrzać się korzystając z elektrycznych grzejników lub paląc drewnem w kominkach, ale w domach i tak jest bardzo zimno.

- Jeśli nie przywrócą nam ogrzewania gazem, a z prądem nadal będą problemy, to zima będzie katastrofą – powiedziała jedna z mieszkanek tego regionu, z którą porozmawiali dziennikarze VTM.

12.11.2021 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(łk)

 

  • Published in Belgia
  • 0
Subscribe to this RSS feed