Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Znamy już kwietniową inflację. Spora zmiana
Belgia, biznes: Belgijskie firmy wśród liderów korzystania ze sztucznej inteligencji!
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (czwartek 1 maja 2025, www.PRACA.BE)
Belgia, Bruksela: Rozległy pożar centrum recyclingu metali
Polska: Wybory 2025. Na kogo zagłosują młodzi? I czy w ogóle chcą iść na wybory?
Mężczyzna ranny w ataku nożem w pobliżu stacji Bruksela-Midi
Burza, cisza, triumf: Iga Świątek po trzech setach odprawia rosjankę
Belgia: Niemowlak porzucony przy rzece. Apel do matki
Polska: Drugi Polak w kosmosie. Wiadomo, kiedy wyruszy historyczna misja Ax-4
Temat dnia: Bieda w Belgii większa niż w Polsce?
Redakcja

Redakcja

Polska: Nadchodzi kres gotówki. Czy to na pewno jest dobre dla naszych kieszeni?

Banki wprowadzają i podnoszą opłaty za wypłacanie pieniędzy z bankomatów. Sklepy stawiają na kasy samoobsługowe. To znak, że powoli odchodzimy od płacenia gotówką.

W styczniu tego roku Unia Europejska zaczęła przygotowania do wprowadzenia ograniczeń. Uznała, że za dobra luksusowe będzie można płacić papierowym pieniądzem tylko do kwoty 10 tys. euro. Powyżej tego limitu trzeba wykonać przelew – z karty lub z konta.

Takie działanie ma sens, bo cyfrowe płatności można lepiej kontrolować, a to: – Zapewni, że oszuści, przestępczość zorganizowana i terroryści nie będą mieli miejsca na legalizację swoich dochodów za pośrednictwem systemu finansowego (chodzi o tzw. pranie brudnych pieniędzy – red.) – podkreślił belgijski minister finansów. 

Miliardy gotówki

Z danych NBP wynika, że w Polsce w obiegu jest  361 mld zł w gotówce. To więcej niż rok wcześniej o 7,4 proc. Oznaczać to może, że Polacy lubią mieć pieniądze w portfelu. Ale nie wszyscy.

– Praktycznie nie używam papierowych pieniędzy. Odzwyczaiłem się – mówi nam pan Paweł.

I przyznaje, że już wszędzie płaci kartą. – Za parkowanie, za bilety komunikacji miejskiej, za jedzenie w restauracji, za bilety do kina i oczywiście za zakupy w internecie. Ostatnio raz tylko musiałem udać się do bankomatu. W połowie marca chciałem kupić kwiaty w kwiaciarni bez terminala płatniczego – opowiada.

Plan odejścia

Odchodzenie od gotówki jest faktem. Jak czytamy w „Gazecie Wyborczej”, już od 3 kwietnia mBank wprowadza opłatę za wypłacanie pieniędzy z bankomatów. To 5 zł za każdą transakcję z obcych urządzeń, a z sieci banku opłata jest pobierana przy kwocie mniejszej niż 300 złotych.

– Klienci, którzy na co dzień płacą bezgotówkowo, nie odczują zmian. W mBanku od dawna stawiamy na transakcje bezgotówkowe i samoobsługę, dlatego podwyższamy opłaty głównie związane z wypłatą gotówki. W ostatnich 2 latach znacząco wzrosły ceny towarów i usług. Ma to również wpływ na koszty obsługi, które ponosimy – wyjaśnia bank.

Wszystkie tego typu posunięcia zniechęcają do płacenia żywym pieniądzem. Ale czy to będzie dobre?

Trudniej kontrolować wydatki

Pan Paweł czasami łapie się na tym, że karta to zły pomysł. Nie mając gotówki w portfelu, trudniej jest kontrolować wydatki. Człowiek nie widzi, ile pieniędzy wydaje.

Nie zauważa, że portfel staje się coraz chudszy. Zakupy to tylko cyfry, a nie banknot i monety z reszty.

– Są też drobniejsze kłopoty. Idąc z żoną wieczorem ulicą, nie mogę np. kupić jej kwiatów od handlarki – mówi.

05.04.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media/fot. iStock

(es)

 

 

  • Published in Biznes
  • 0

Jak zachowają się Polacy, kiedy napadną nas Rosjanie? [SONDAŻ]

Wielu Polaków nie chce umierać za swój kraj na froncie. Gdyby takie zagrożenie stało się realne, aż jedna piąta spośród nas wyjechałaby za granicę.

To wnioski z sondażu, który pracownia SW Research przeprowadziła na zlecenie tygodnika „Wprost”. W czasie badania ankieterzy zapytali Polaków: Co by Pan/Pani zrobił/a w przypadku, gdyby na w Polsce rozpoczęła się wojna?

Co na to Polacy?

• 59 proc. – w razie wojny na pewno zostałoby w kraju,
• 20,2 proc. – wyjechałoby za granicę,
• 20,7 proc. – nie wie, co by zrobiło.

W działania zbrojne zaangażowałoby się 11,3 procent badanych.

30 proc. zaangażowałoby się w obronę Polski, ale w inny sposób niż z bronią w ręku.

17,7 proc. respondentów pozostałoby w kraju, ale unikałoby udziału w działaniach obronnych.

Czy atak Rosji na kraje NATO jest teraz realny?

I czy w tym kontekście Polska i Polacy mają się dziś czego obawiać?

– Możliwości rosyjskich sił w tym momencie, zarówno jeśli chodzi o siłę żywą oraz sprzęt, jak i ataki rakietowe przeciwko krajom NATO, są bardzo mocno ograniczone – ocenił w rozmowie TOK FM Konrad Muzyka, analityk ds. wojskowości Rosji i Białorusi.

– Cały potencjał rosyjskiego państwa jest obecnie skierowany na to, co się dzieje w Ukrainie, i na zakończenie tej wojny na warunkach określonych przez Moskwę – podkreślił.

I dodał: – Rosjanie nie są przygotowani na prowadzenie równolegle dwóch wojen o dużej intensywności. I dopiero w momencie, kiedy dojdzie do zakończenia tej wojny, będziemy tak naprawdę w stanie ocenić, jakie są następne cele Rosji.

05.04.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media/fot. iStock

(es)

 

 

  • Published in Polska
  • 0

Uwaga! W piątek 5 kwietnia w Polsce pojawi się „krwawy” deszcz

W najbliższy piątek 5 kwietnia mieszkańcy Polski mogą spodziewać się niecodziennego zjawiska – „krwawego” deszczu. Będzie on uciążliwy zwłaszcza dla kierowców.

Nadciąga fala pyłu saharyjskiego, przenoszonego przez powietrze zwrotnikowe z północnej Afryki. To tzw. krwawy deszcz (nazwa pochodzi od czerwonego zabarwienia), który jest efektem burz piaskowych nad Saharą. 

Uwaga, kierowcy, saharyjski pył może być niebezpieczny dla auta 

„Krwawy” deszcz może być problematyczny zwłaszcza dla kierowców, w tym właścicieli ciemnych samochodów. To na ciemnej karoserii nalot jest najbardziej widoczny. Kilka godzin wystarczy, żeby pojazd został szczelnie pokryty cienką warstwą piasku. 

Pył nadciągnie nad Polskę w najbliższy piątek (5 kwietnia), jednak – jak prognozują synoptycy Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej – szczytowe stężenie tego piaskowego nalotu przypadnie na niedzielę 7 kwietnia.

Pył może uszkodzić lakier

Pył oczywiście da się usunąć, jednak trzeba to robić bardzo ostrożnie. Inaczej łatwo napytać sobie biedy i trwale uszkodzić lakier. Żeby uniknąć niechcianego porysowania lakieru podczas usuwania saharyjskiego pyłu, warto przestrzegać kilku prostych zasad. 
1. Zamiast bezpośrednio wycierać pył, zacznij od dokładnego spłukania karoserii wodą z węża ogrodowego lub myjką ciśnieniową. 
2. Następnie zastosuj specjalistyczną piankę do mycia lub wykorzystaj wiadro z ciepłą wodą z dodatkiem mydła, żeby dokładnie oczyścić powierzchnię. 
3. Po nałożeniu piany odczekaj kilka minut i dokładnie spłucz samochód. Na koniec użyj ręcznika z mikrofibry w celu osuszenia auta.

Czy saharyjski pył szkodzi ludziom?

Chociaż saharyjski pył nie stanowi bezpośredniego zagrożenia dla większości ludzi, osoby cierpiące na choroby płuc lub astmę mogą odczuwać w związku z nim pewien dyskomfort. 

Dlatego w dniach zwiększonego stężenia pyłu w powietrzu warto zwrócić szczególną uwagę na ochronę dróg oddechowych (chociażby poprzez użycie maseczki), szczególnie w przypadku osób z grup ryzyka.

05.05.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock/Canva

(es)

 

  • Published in Polska
  • 0

Polska: Potężne deficyty kadrowe w służbie zdrowia skutkują przemęczeniem lekarzy. Wprowadzenie unijnych limitów czasu pracy spowodowałoby konieczność zamknięcia części placówek

Czterdzieści osiem godzin tygodniowo – tyle zgodnie z dyrektywą Unii Europejskiej może pracować lekarz. – Gdybyśmy chcieli stosować te przepisy, okazałoby się, że część placówek należy zamknąć z dnia na dzień z powodu deficytów kadrowych – ocenia prof. dr hab. n. med. Łukasz Krzych, kierownik Katedry Medycyny Stanów Nagłych w Śląskim Uniwersytecie Medycznym. Problem przepracowania lekarzy jest dziś jednym z najpoważniejszych zmartwień służby zdrowia.

Według danych GUS w 2022 roku liczba lekarzy, którzy mieszkają w Polsce i posiadają prawo wykonywania zawodu, wynosiła 158,9 tys. To nieco więcej niż rok wcześniej, jednak nie zmienia to faktu, że problemy kadrowe są nadal jedną z największych bolączek służby zdrowia. Według raportu Komisji Europejskiej „State of Health in th EU” Polska jest jednym z krajów o najniższej liczbie pracowników ochrony zdrowia w Unii w przeliczeniu na tysiąc mieszkańców – w przypadku lekarzy jest to 3,4. To sporo mniej od średniej dla całej UE, która wynosi 4,1. Raport wskazuje, że w niektórych regionach, szczególnie wiejskich, można mówić o znacznym niedoborze lekarzy.

Taka sytuacja przekłada się na większe obciążenie pracą medyków różnych specjalizacji. Choć zgodnie z unijną dyrektywą z 2003 roku lekarz nie może pracować ponad przyjęty czas pracy ustalony na 48 godz. tygodniowo, to jednak ten pułap jest w naszym kraju notorycznie przekraczany.

– Unijne przepisy regulują, ile powinniśmy pracować w ciągu doby oraz w wymiarze tygodniowym, ile powinniśmy odpoczywać, niezależnie od funkcji, którą sprawujemy w szpitalu jako pracownicy ochrony zdrowia. Dotyczy to tak samo lekarzy, jak i pielęgniarek zatrudnionych na etatach. Gdybyśmy chcieli stosować te przepisy, okazałoby się, że niestety część placówek należy zamknąć z dnia na dzień z powodu deficytów kadrowych – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes prof. dr hab. n. med. Łukasz Krzych, kierownik Katedry Medycyny Stanów Nagłych w Śląskim Uniwersytecie Medycznym.

Niedobór kadr w polskiej ochronie zdrowia prowadzi do stanu, w którym zarówno lekarze, jak i pielęgniarki pracują w różnych placówkach na kilku etatach na różnych formach zatrudnienia. Jak wynika z badania PZWL przeprowadzonego na potrzeby „Raportu o wynagrodzeniach w sektorze medycznym”, 63,8 proc. lekarzy wskazuje na nadmierne obciążenie pracą jako czynnik pozapłacowy wpływający na niezadowolenie z wykonywanej pracy. Co ciekawe, w tym samym badaniu tylko 34,8 proc. ankietowanych uważa, że ich zarobki są adekwatne do wysiłku i zaangażowania, jakie wkładają w pracę. Co istotne, 58,9 proc. badanych nie jest zadowolonych ze swoich łącznych zarobków, a dwie trzecie uważa, że zwiększenie ich wynagrodzenia jest możliwe poprzez podjęcie dodatkowej pracy w placówce publicznej lub prywatnej.

– W przeliczeniu na etat limit wynosi 140–160 godz. w wymiarze miesięcznym. Bardzo łatwo jest to przekroczyć, pracując chociażby w systemie dyżurowym, bo jeżeli pracujemy 24 godz., to de facto pozostaje nam jeszcze jeden, maksymalnie dwa dni pracy w tygodniu, żeby tę normę wypełnić, a w pozostałe dni pracy też ktoś musi pracować – tłumaczy prof. Łukasz Krzych. – Bardzo trudno jest znaleźć lekarza, który by pracował 140 czy 160 godz. miesięcznie, większość pracuje więcej, chociaż nie zawsze chce, czasem po prostu musi, żeby zagwarantować płynność pracy szpitala, jeżeli to jest duży szpital.

Główną przyczyną tego stanu rzeczy jest deficyt kadrowy. Wymienia go również w swoim raporcie z sierpnia 2023 roku Najwyższa Izba Kontroli. Zdaniem instytucji kolejnymi nieprawidłowościami są: przepracowanie oraz zawieranie dodatkowych umów cywilnoprawnych z pracownikami na takiego samego rodzaju pracę. NIK zauważa, że są przypadki, w których kierownicy placówek nie próbowali skutecznie zaradzić tym problemom. W skontrolowanych przypadkach zdarzało się, że przerywano udzielanie świadczeń w poradniach, a także niektórych oddziałach szpitalnych.

– Zmęczony lekarz to niebezpieczeństwo dla pacjenta, my nie chcemy być zmęczeni, bo wiemy, że wtedy jakość pracy i jakość świadczonych przez nas usług jest suboptymalna. Każdy z nas chciałby znaleźć czas dla siebie, swoich bliskich, ale jednak wciąż pamiętamy o tym, że pracujemy dla pacjentów i nasze decyzje muszą być w tym sensie wyważone. Zatem też decydujemy się sami na większą liczbę przepracowywanych godzin, żeby pomóc społeczeństwu, żeby pomóc pacjentowi, bo jednak wciąż wśród nas są osoby, które wybrały ten zawód z misji – mówi kierownik Katedry Medycyny Stanów Nagłych w Śląskim Uniwersytecie Medycznym.

Według najnowszych danych GUS opublikowanych w sierpniu ub.r. wśród lekarzy uprawnionych do wykonywania zawodu dominującą grupę (ponad 20 proc.) stanowią osoby w wieku 50–59 lat. Dominacja tej grupy wieku jest większa wśród mężczyzn niż kobiet lekarzy.

Według stanu na 31 grudnia 2022 roku (najaktualniejsze dane opublikowane przez GUS) najmniej lekarzy na tysiąc mieszkańców jest w województwie lubuskim (2,38). Nieco lepiej jest w opolskim (2,43). Najlepsze pod tym względem statystyki mają województwo łódzkie (4,28) oraz mazowieckie (4,14).


04.04.2024 Niedziela.BE // bron: new seria // Mówi: prof. dr hab. n. med. Łukasz Krzych, kierownik Katedry i Zakładu Medycyny Stanów Nagłych, Śląski Uniwersytet Medyczny // fot. Shutterstock, Inc.

(kkw)

 

 

Subscribe to this RSS feed