Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (środa, 10 września 2025, www.PRACA.BE)
Belgia: 17-latkowie otrzymają zaproszenie do ochotniczej służby wojskowej
Polska: Składki, składki, składki. Tak rodzice dokładają do szkoły
Belgia: Nastolatek ranny w pożarze e-hulajnogi
Polska: Czas na imprezę. Rusza planowanie i rezerwacja restauracji
Belgia: Ciało kobiety znalezione w Spoor Oost w Antwerpii
Polska: To już koniec stylizacji paznokci, jakie znamy. Jest zakaz
Temat dnia: Czy mieszkańcy Flandrii są szczęśliwi?
Polska: Drony wlatują, jak i kiedy chcą. Jesteśmy bezradni?
Słowo dnia: Blij
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: Składki, składki, składki. Tak rodzice dokładają do szkoły

Na papier do ksero, na Radę Rodziców, a nawet na mydło. Początek roku szkolnego to dla rodziców uczniów czas składek i wydatków. Często to całkiem spore kwoty.

Jeżeli któryś z rodziców dziecka zaczynającego szkołę sądzi, że jego wydatki zakończyły się na wyprawce, to się myli. Taka osoba na pierwszej wywiadówce może przeżyć szok, gdy dowie się, ile trzeba dołożyć do szkoły.

Bo początek roku to czas składek. Rodzice zrzucają się w klasach i wpłacają pieniądze na Radę Rodziców. I często nie są to małe pieniądze.

W ciągu roku trzeba jeszcze dokładać

Pani Małgorzata ma trzy córki w szkole podstawowej. W każdej klasie musi wydać 100 złotych na składkę.

– To pieniądze na prezenty na dzień nauczyciela, na upominki na dzień kobiet czy jakieś wyjście do kina. Dobrze wiem, że zawsze w ciągu roku trzeba jeszcze dokładać.

Te 100 złotych nigdy nie starcza na wszystko – mówi pani Małgorzata.

I dodaje, że w pierwszej klasie to także pieniądze na wodę do picia, żeby dzieci miały ją w klasie, na ręczniki papierowe.

– To nie koniec, bo w pierwszej klasie najmłodszej córki pani wychowawczyni ma oszacować, ile będziemy zbierać na papier ksero i inne rzeczy. Podejrzewam, że będzie to kolejne 100 zł. A pani już zasygnalizowała, że poprosi o pieniądze na dodatkowe ćwiczeniówki, bo te państwowe jej zdaniem nie są najlepsze i ona z dziećmi pracuje na innych – wylicza pani Małgorzata.

I to też nie koniec, bo jest jeszcze składka na Radę Rodziców. To z kolei pieniądze np. na nagrody w szkolnych konkursach, na koniec roku, na kwiaty dla nauczycieli.

Rada może też dokładać się do wydatków szkolnych. Tych małych, jak kupno książek do biblioteki, i tych wielkich, jak doposażenie sal czy placu zabaw.

– To 60 złotych rocznie w przypadku jednego dziecka, 50 zł gdy do szkoły chodzie drugie i 40 zł za każde kolejne – mówi mama uczennic.

Na mydło i papier toaletowy

Pan Paweł ma córkę w szkole ponadpodstawowej i w jego przypadku składki klasowej nie ma.

– To już trzecia klasa i uznaliśmy z innymi rodzicami, że nie robimy zrzutki. Będą składki na jakieś konkretne wydatki, jak wycieczka – opowiada, ale zaznacza, że w skali całej szkoły jest inaczej. Tu składka na Radę Rodziców to 120 zł.

– Płacę, ale mam mieszane uczucia, kiedy słyszę, że w ten sposób rodzice finansują takie rzeczy jak zakup mydła do łazienek dla uczniów, a nawet papieru toaletowego, bo szkoły na takie wydatki nie stać – narzeka.

Ale to i tak mało. W szkole ponadpodstawowej dziecka pani Marty jest znacznie drożej. To 250 zł na semestr.

– Dużo. To pieniądze na Radę Rodziców, ale trzeba przyznać, że robi dużo, bo np. dofinansowuje wycieczki szkolne. Nie wyobrażam sobie jednak, co ma zrobić rodzic, który ma kilkoro dzieci w szkole – mówi.

Trzeba płacić? Takiego obowiązku nie ma, ale...

Żadna z tych składek nie jest obowiązkowa. Jednak w przypadku klasy, gdy pieniądze zbierane są na konkretny cel, odmówić raczej jest trudno.

W przypadku Rady Rodziców nie ma obowiązku wpłacania. Dodatkowo wiele rad przyjmuje w swoich regulaminach, że rodzic ze składki może zostać zwolniony, np. z powodu trudnej sytuacji materialnej.


09.09.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sw)

Polska: Czas na imprezę. Rusza planowanie i rezerwacja restauracji

To wrzesień jest tym miesiącem, kiedy Polacy najczęściej zaczynają przygotowania do różnych imprez: komunii, urodzin czy wesel. To okazja do spotkań z rodziną czy znajomymi.

Z badania portalu Briefly i firmy badawczej Maison&Partners wynika, że w ostatnich 12 miesiącach co drugi Polak zorganizował minimum jedno przyjęcie dla znajomych lub rodziny. A każdy z nas w ciągu roku uczestniczy średnio w czterech takich wydarzeniach.

W minimum jednej imprezie okolicznościowej uczestniczyło 83 proc. Polaków. 60 proc. było gościem na co najmniej jednym przyjęciu, które odbyło się poza domem.

Imprezy urodzinowe trzymają się mocno

– Upodabniamy się do społeczeństw globalnej północy ceniących prywatność. Właśnie dlatego potrzebujemy oficjalnych pretekstów i regularnych okazji do spotkań z rodziną i znajomymi – komentuje Tomasz Szczęśniak, prezes portalu Briefly, współautor badania „Imprezy okolicznościowe w Polsce 2025”.

I dodaje: – Tradycyjne przyjęcia jak wesela, komunie czy wydarzenia firmowe nie do końca to zapewniają. Stąd rosnąca, nie tylko w młodym pokoleniu, popularność organizacji imprez urodzinowych i wciąż trzymająca się mocno wśród osób 55 plus chęć zapraszania na imieniny.

Z największym wyprzedzeniem planujemy przyjęcia weselne

– Kalendarz organizacji przyjęć w Polsce ma dwa bieguny – stwierdza Tomasz Szczęśniak z portalu Briefly. – Pierwszy to komunijny maj, a drugi to grudzień, jeden z najbardziej dochodowych okresów w roku dla restauratorów z racji firmowych spotkań przedświątecznych.

W przypadku przyjęcia komunijnego rodzice rezerwują restaurację 7-8 miesięcy wcześniej. W przypadku wigilii firmowych rezerwacje zaczynają się na przełomie września i października.

W ocenie autorów raportu pierwsze dwa miesiące roku to tradycyjny czas na studniówki i bale karnawałowe. Kwiecień to najpopularniejszy okres na chrzciny. Przyjęcia weselne odbywają się najczęściej w czerwcu, sierpniu i wrześniu.

Z największym wyprzedzeniem planujemy przyjęcia weselne.

„Dla tych w tradycyjnej, hucznej formule lokal trzeba rezerwować statystycznie rok przed ślubem. Natomiast, gdy urządzany jest obiad poślubny w restauracji, zazwyczaj 6-7 miesięcy wcześniej” – wynika z raportu.

„Studniówki planujemy około rok wcześniej. W przypadku imprez urodzinowych najwcześniej przygotowania rozpoczynają organizatorzy osiemnastek – około. 5 miesięcy przed imprezą. Natomiast lokale na urodziny dzieci rezerwujemy z 1-, 2-miesięcznym wyprzedzeniem” – wyliczają autorzy opracowani.

W tym roku „talerzyk” kosztował tyle

Jak podają autorzy raportu, w 2025 roku średni koszt przyjęcia komunijnego w restauracji lub sali bankietowej wynosił 225 zł za osobę dorosłą.

W ciągu ostatnich dwóch lat ceny wzrosły o ok. 15 proc., zaś w porównaniu do okresu sprzed pandemii – prawie 70 proc.


09.09.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sw)

  • Published in Polska
  • 0

Polska: To już koniec stylizacji paznokci, jakie znamy. Jest zakaz

W życie wszedł właśnie zakaz stosowania TPO w kosmetykach, ważnego składnika lakierów hybrydowych i żeli do paznokci. Czy to koniec ich stylizacji?

Zakaz stosowania substancji TPO (tlenek difenylo-(2,4,6-trimetylobenzoilo)fosfiny) wszedł w życie 1 września 2025 roku. Był stosowany w kosmetykach do stylizacji paznokci jako tzw. fotoinicjator przyspieszający utwardzanie żelu lub lakieru pod lampą UV/LED.

Ta decyzja to rezultat wcześniejszej decyzji Komisji Europejskiej, popartej ustaleniami na temat wpływu TPO na rozrodczość.

Niezgodne z prawem, niebezpieczne, nieetyczne

Główny Inspektorat Sanitarny (GIS) podkreśla, że zakaz dotyczy wyłącznie składnika, natomiast stylizacja paznokci – hybryda czy żel – nadal będzie dopuszczalna, o ile używane będą preparaty bez TPO.

Jednocześnie GIS apeluje do przedsiębiorców, żeby nie gromadzili zapasów, nie wprowadzali ich do obrotu i nie sprzedawali kosmetyków zawierających TPO. Bo ich użycie po 1 września będzie nie tylko niezgodne z prawem, ale potencjalnie niebezpieczne i nieetyczne.

Co na to klienci salonów kosmetycznych i branża beauty?

– Od dawna robiłam sobie żelowe i hybrydowe paznokcie, zawsze chodziło mi o trwały efekt i elegancję. Teraz dowiaduję się, że składnik, który odpowiadał za szybkie utwardzanie, został zakazany. To mnie zaskoczyło i – nie ukrywam – trochę zmartwiło – mówi pani Dorota, 30-latka.

I dodaje: – Rozumiem jednak , że chodzi tu o zdrowie, więc mam nadzieję, że dostępne będą równie dobre alternatywy – i bezpieczne, i skuteczne.

Branża kosmetyczna ma kilka miesięcy na dostosowanie się do nowych przepisów. Producenci już zmieniają dotychczasowe formuły, wdrażając alternatywne i bezpieczniejsze fotoinicjatory.

A to oznacza, że klienci mogą więc spać spokojnie, bo stylizacja paznokci nadal jest możliwa, tyle że wymaga wyboru kosmetyków bezpiecznych dla zdrowia.

Ekspert wyjaśnia, dlaczego kosmetyki z TPO zostały zakazane?

Dr inż. Jakub Duszczyk, chemik, toksykolog i inżynier ochrony środowiska, w rozmowie z TVN24, wyjaśnia, co stoi za zakazem stosowania TPO w lakierach hybrydowych i żelowych.

Jak mówi, TPO, czyli fotoinicjator odpowiedzialny za utwardzanie lakierów pod lampą UV, wykazuje działanie toksyczne. Może uszkadzać komórki wątroby i wpływać negatywnie na układ rozrodczy. Potrafi przenikać przez warstwę paznokcia, działając podobnie jak w przypadku podania doustnego – zależnie od częstotliwości użycia i stężenia w produkcie.

Uspokaja jednak, że branża beauty od dawna już korzysta z bezpieczniejszych zamienników TPO i bez problemu poradzi sobie z dostosowaniem produktów do potrzeb stylizacji. 


09.09.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sw)

Polska: Drony wlatują, jak i kiedy chcą. Jesteśmy bezradni?

Polska ma problem z lekkimi bezzałogowcami wlatującymi do nas ze wschodu. Prokuratura podaje nowe fakty dotyczące drona, który znaleziono w niedzielę przy granicy z Białorusią.

W sierpniu rozbił się nieuzbrojony dron wojskowy. W sobotę spadła maszyna służąca zapewne do przemytu. W niedzielę kolejny dron został odnaleziony we wsi Polatycze niedaleko przejścia granicznego w Terespolu (województwo lubelskie).

Biegły oceni charakter wykorzystania tego drona

– Dron nie zawierał żadnych elementów, które wskazywałyby, że jest to dron wojskowy, bojowy  – powiedziała we wtorek rano (9 września) Agnieszka Kępka, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Lublinie. Zaznaczyła jednak, że to biegły oceni charakter wykorzystania tego drona.

Zostało wszczęte śledztwo w kierunku art. 212 ustawy Prawo lotnicze, który to artykuł mówi między innymi o wykonywaniu lotów bez zezwolenia przez granicę państwową – uzupełniła prokuratorka.

Teraz śledczy będą przesłuchiwać m.in. okolicznych mieszkańców, bo niewykluczone, że  pomoże to w określeniu trajektorii lotu maszyny. Cały czas aktualna jest jedna z wersji wydarzeń, że był to tzw. wabik, czyli rosyjska maszyna, która nie jest uzbrojona, a jej zadaniem jest zmylenie ukraińskich systemów obrony przed zasadniczym atakiem.

Lekkie maszyny lecące na niskiej wysokości

Te wszystkie zdarzenia rodzą pytania o polskie możliwości ochrony i obrony przed dronami. Taka dyskusja toczyła się już w sierpniu, kiedy w nocy z 19 na 20 sierpnia dron rozbił się w polu kukurydzy w pobliżu Osin (woj. lubelskie). Wówczas eksperci zwracali uwagę, że choć mamy na wschodniej granicy zaawansowany system radarowy, to nie zawsze potrafi on zauważyć lekkie maszyny lecące na niskiej wysokości.

„Deklaratywnie działamy bez zarzutu. Budujemy całościowy system obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, a także obrony powietrznej państwa polskiego na różnych poziomach. To proces, którego nie da się zrealizować z dnia na dzień i który wymaga wielu lat” – pisze o polskiej obronie przeciwdronowej „Rzeczpospolita”.

Zauważa jednak, że uzbrajanie się idzie wolno i minie kilka lat, zanim rozbudowany system obrony przeciwlotniczej będzie w stanie eliminować – oprócz pocisków czy samolotów – także bezzałogowce.

„Ryzykiem jest to, że coraz głośniej słychać o problemach z jego finansowanie” – czytamy.

Były analizy, będzie definiowanie

W sierpniu Władysław Kosiniak-Kamysz, szef MON, mówił: – Budujemy całościowy system obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, a także obrony powietrznej państwa polskiego na różnych poziomach. To proces, którego nie da się zrealizować z dnia na dzień i który wymaga wielu lat.

Warto jednak się przyjrzeć, jakie decyzje zostały podjęte w ostatnich latach i miesiącach. Jedną z kluczowych była ta z maja ubiegłego roku o zakupie aerostatów radarowych, pozwalających wykrywać obiekty nawet o niewielkiej powierzchni – 1,1 metra kwadratowego – poruszające się od poziomu ziemi do wysokości kilku tysięcy metrów. To znakomite uzupełnienie zdolności przeciwlotniczych, radarowych i rozpoznania radiolokacyjnego.

System ten już niedługo wejdzie do służby Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej. Kontrakt został podpisany rok temu, a pierwsze aerostaty trafią do Polski w najbliższych miesiącach. Równolegle przyspieszyła budowa systemów antydronowych. Polska jako pierwsze państwo w NATO tworzy całościowy system antydronowy.

To wszystko jednak trwa, a potrzeby są potężne. Nie tylko w armii, bo trzeba też odpowiednimi systemami radarowymi zabezpieczyć lotniska cywilne. Na razie w tej sprawie były analizy, a teraz ma być „zdefiniowanie możliwości i zdolności w zakresie monitorowania i ochrony infrastruktury krytycznej”.


09.09.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sw)

  • Published in Wojna
  • 0
Subscribe to this RSS feed