Abdelbaki Es Satty, uważany za jednego z głównych organizatorów niedawnych zamachów w Hiszpanii, przebywał od stycznia do marca 2016 roku w belgijskim Vilvoorde – poinformowały belgijskie media, m.in. dziennik De Morgen.

Według hiszpańskiej policji Es Satty – 42-letni imam aktywny w hiszpańskim mieście Ripoll – był najprawdopodobniej jedną z trzech osób, które zginęły w eksplozji w mieszkaniu w Alcanar na dzień przed zamachem w Barcelonie. Do wybuchu doszło najpewniej w trakcie konstruowania bomby. Tożsamość ofiar muszą jeszcze potwierdzić badania DNA.

W 2016 roku Es Satty przyjechał do Belgii, gdzie chciał znaleźć pracę jako imam, opisuje flamandzki dziennik De Tijd. Burmistrz Vilvoorde, Hans Bonte, potwierdził, że Es Satty przebywał w jego mieście od stycznia do marca 2016 roku. Jednocześnie belgijska prokuratura poinformowała, że nie ma żadnych informacji wskazujących na to, by Es Satty miał związek z zamachami na brukselskie lotnisko i metro, do których doszło 22 marca 2016 roku.

Mężczyzna był wcześniej karany. W 2010 roku policja przyłapała go z 12 kilogramami haszyszu i został skazany na cztery lata więzienia. Za kratkami miał poznać Rachida Aglifa, skazanego na karę 18 lat pozbawienia wolności za udział w zamachu w Madrycie w 2004 roku. W stolicy Hiszpanii zginęło wówczas 192 osób.

Belgijskie służby próbują ustalić, gdzie dokładnie Es Satty przebywał w trakcie pobytu w Belgii i z kim się wówczas kontaktował. Według świadków ,cytowanych przez flamandzki dziennik Het Laatste Nieuws, imam przyjeżdżał do Belgii wielokrotnie, również w 2015 roku.

Według hiszpańskich mediów to właśnie Es Satty był głównym pomysłodawcą i inspiratorem zamachów w Barcelonie (i później w Cambrils). To on miał zradykalizować młodych ekstremistów i nakłonić ich do przeprowadzania zamachów na terenie Hiszpanii.

22.08.2017 ŁK Niedziela.BE

Jak przekazał Flamandzki Instytut Morski, niezwykłej wartości skamieliny znaleziono na jednym z belgijskich wybrzeży. Wszystko wskazuje na to, że około 450 tys. lat temu, w czasie epoki lodowcowej, mieszkała tu kolonia morsów. To najbardziej wysunięty na południe region, w którym odkryto populację tych zwierząt. Dotąd sądzono, że morsy żyją tylko na dalekiej północy.

Do odkrycia doszło niedaleko portu Zeebrugge, w pobliżu szlaku żeglugowego znanego pod nazwą "Scheur". Badania prowadzone są wspólnym wysiłkiem belgijskich oraz holenderskich naukowców, pracujących na flamandzkim statku badawczym "Simon Stevin". Poszukiwanie skamielin przy pomocy statku zostało zainicjowane po pierwszych fortunnych znaleziskach okolicznych rybaków.

Jak dotąd, odkryto szczątki od 50 do 100 przedstawicieli gatunku, co stanowi niemal połowę wszystkich szkieletów morsów, znalezionych kiedykolwiek w Morzu Północnym. Obecnie to najdalej na południe wysunięte miejsce, w którym odkryto populację morsów z okresu plejstocenu. Plejstocen, zwany nieformalnie epoką lodowcową, to starsza epoka czwartorzędu, trwająca ponad 2,5 miliona lat (od 2,58 mln do 11,7 tys. lat). Szczątki z okolicy Zeebrugge szacuje się na 116 tys. oraz 12 tys. lat.

Naukowcy odnaleźli również szkielety mamutów – niektóre liczą nawet 40 mln. lat – dzikich koni oraz innych zwierząt należących do być może nieznanych dziś gatunków.

21.08.2017 KK Niedziela.BE

Największy skate park w Brukseli, "Planet Park", być może zostanie wkrótce zamknięty. Wszystko z powodu przeprowadzonych ostatnio badań, które zlecił nowy właściciel obiektu. Okazało się, że budynek ma poważne problemy ze stabilnością, zagrażające bezpieczeństwu użytkowników.

Pomimo wyników ekspertyzy, szef „Planet Parku” przekazał, że problemy ze stabilnością wpływają jedynie na nieużywaną część obiektu. Prowadzony przez organizację non-profit brukselski skate park powstał w roku 2015 na terenie dawnej, porzuconej fabryki. Usytuowany jest wewnątrz hali, na powierzchni ok. 25 tys. m², w bliskim sąsiedztwie brukselskiej dzielnicy Cureghem. Obecnie w parku zarejestrowanych jest 3 tys. użytkowników, włączając w to miłośników skateboardingu, łyżworolek oraz rowerów typu BMX.

W lutym zeszłego roku spółka „Société de Logement de la Région bruxelloise” (SLRB ) zakupiła teren, na który planuje budowę 397 budynków mieszkalnych oraz dwóch szkół.

Aby sprawdzić, czy umowa z „Planet Parku” może zostać przedłużona, firma SLRB zleciła przeprowadzenie badań na terenie obiektu. Po otrzymaniu wyników, spółka mieszkaniowa uznała, że "budynek wykazuje znaczne problemy ze stabilnością". Wówczas też poproszono organizację kierującą skate parkiem o opuszczenie tej lokalizacji. Szef „Planet Parku”, Anthony Aymard, zaprzeczył, jakoby użytkowanie skate parku było niebezpieczne. Jego zdaniem tylko nieużywana część budynku jest niestabilna.

Spółka SLRB uzyskała już zgodę na rozbiórkę z gminy Anderlecht. „Planet Park” złożył w tej sprawie pilne odwołanie. W tym samym czasie SLRB rozpoczęła legalny proces mający na celu usunięcie skate parku w przyśpieszonym tempie.

21.08.2017 KK Niedziela.BE

Wolny Uniwersytet Brukselski (VUB) zaprezentował właśnie wyniki projektu pt. "Samo-uzdrawiające się miękkie roboty pneumatyczne". Badania wyjaśniają, w jaki sposób roboty zyskały zdolność samo-uzdrawiania się – taką, jaką posiada człowiek po złamaniu kości bądź po innych powypadkowych urazach.

Sprawozdanie skupia się na robotach typu "soft", które zrobione są z elastycznego, miękkiego materiału. Z powodu swojej elastyczności, pełnią one różne funkcje w rozmaitych gałęziach przemysłu, takich jak np. przemysł spożywczy, czy sektor zdrowia (np. w szpitalach znajdują zastosowanie podczas mało inwazyjnych zabiegów chirurgicznych). Ponieważ stworzone są z miękkich materiałów, w idealny sposób nadają się do kontaktu z człowiekiem. Z drugiej jednak strony, z tej samej przyczyny narażone są na zniszczenia w przypadku nadmiernego nacisku bądź kontaktu z ostrymi przedmiotami.

Pracownicy VUBu wyposażyli badanego robota w rękę, sztuczne mięśnie oraz zdolność samo-uzdrawiania się. Przeprowadzono test, w wyniku którego niektóre prototypy zostały celowo uszkodzone. Urazy zostały naprawione przez same roboty – tak, że mogły one powrócić do pełni sił i kontynuować pracę. To zasadnicza zmiana. Dotychczas uszkodzone roboty albo trafiały do kosza na śmierci albo musiały zostać naprawione przez człowieka.

Profesor Uniwersytetu, Bram Vanderborght, tłumaczy: "Roboty mogą być produkowane tak, aby były lżejsze i bezpieczniejsze. Co więcej, w przyszłości będą mogły dłużej pracować w sposób niezależny, bez konieczności naprawy przez człowieka".

Rezultaty badań opublikowano w miniony czwartek (17.08.2017) na łamach magazynu "Science Robotics".

19.08.2017 KK Niedziela.BE