Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (piątek 13 czerwiec 2025, www.PRACA.BE)
Belgia: Przybywa seniorów, ubywa młodych
Polska: Drogowcy szykują prezent na wakacje. Korki w drodze nad morze mają być mniejsze
Belgia: Para skazana za torturowanie dziecka na śmierć
Polska: Co najczęściej ginie ze sklepowych półek? Alkohol na podium
Belgia: „Młodzi szybko się radykalizują”. Przyczyną… Internet?
Polska: Sensacja przyrodnicza. Sądzili, że wyginęła, ale czarna pszczoła wróciła po 50 latach
Temat dnia: Już ponad 11,8 mln mieszkańców! „Skutek imigracji”
Polska: Michał Probierz podał się do dymisji. Kadra bez selekcjonera
Słowo dnia: Vruchten
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: Dramat w marketach. Brakuje kasjerów. Ludzi przeraża natłok pracy

Mało kto chce pracować na kasie. Sklepy mają problem z nowymi pracownikami, a to sprawia że obecni mają za dużo obowiązków. Nie bez znaczenia są też zarobki.

Praca w sklepie nie należy do najłatwiejszych. – Chcemy, żeby z pracodawcą był lepszy dialog, żeby wysłuchał naszych potrzeb i stworzył nam godne warunki pracy. Chcemy, żeby nasze zdrowie mogło posłużyć nam jeszcze kilka lat, a nie tylko tyle, żeby odpracować swoje i dziękuję, do widzenia – mówili pod koniec kwietnia pracownicy sieci Stokrotka, którzy protestowali przed siedzibą firmy.

Związkowcy od miesięcy narzekają np. na to, że pracowników jest za mało. To sprawia, że kasjer-sprzedawca ma nie tylko obsługiwać klientów, ale także wykładać towar, przewozić palety, pomagać przy kasach samoobsługowych. A to tylko część zgłaszanych problemów, które sprawiają, że praca w sklepie nie jest atrakcyjnym zajęciem.

Jaka pensja za pracę w sklepie?

Sieci handlowe kuszą niezłymi zarobkami. Np. Biedronka oferuje początkującym sprzedawcom-kasjerom od 5150 zł do 5500 zł brutto miesięcznie. Po przepracowaniu trzech lat zarobki rosną od 5300 zł do 5750 zł brutto.

Lidl mówi o pensji od 5250 do 6450 zł brutto.

Ludzi cały czas brakuje

Tymczasem okazuje się, że 2 na 3 firmy handlowe odczuwają brak sprzedawców i szukały takich pracowników w ciągu minionego roku.

„To znacznie więcej niż w przypadku innych zawodów związanych z sektorem handlowym, np. przedstawiciela handlowego (19 proc. wskazań), pracownika magazynowego (16 proc.) czy kuriera (8 proc.)” - analizuje dlahanldu.pl.

I tłumaczy, że ludzie też odchodzą z tej pracy.

Za dużo obowiązków, poszukiwanie nowych możliwości rozwoju oraz poczucie niedocenienia przez pracodawcę. Jednak podobnie jak w innych branżach, główną rolę odgrywają kwestie finansowe – czytamy.

Jak wynika z badania Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości, 91 proc. pracowników sektora handlowego ocenia, że najmocniej do pracy motywuje ich premia.


20.05.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sm)

Polska: Ile kosztował jeden głos? Najmniej zapłacił Mentzen

Jeśli przyjrzymy się wydatkom na reklamę na Facebooku, to jeden głos zdobyty przez kandydatów na prezydenta kosztował d kilku do kilkudziesięciu groszy. Ale to tylko cześć budżetu kampanijnego.

Ile dokładnie wydali, i jeszcze wydadzą, kandydaci na prezydenta Polski, okaże się gdy komitety przedstawią swoje sprawozdania Państwowej Komisji Wyborczej. Wiadomo jednak, że mowa o milionach złotych.

Zgodnie z przepisami każdy kandydat mógł na wyborczy bieg wydać 24 mln 600 tys. złotych. Wiadomo też, że Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki z dobrowolnych wpłat obywateli zebrali po kilka milionów złotych. Wiadomo też, że cześć tych pieniędzy kandydaci wydali na reklamy internetowe.

Tyle wydali kandydaci na reklamę internetową

Najwięcej na reklamę na Facebooku do tej pory wydał sztab Nawrockiego. To ponad 1,1 mln zł. Komitet Trzaskowskiego zainwestował mniej – ponad 900 tys. zł. Trzeci pod tym względem jest Szymon Hołownia – przeszło 300 tys. zł.

Dokładne wydatki kandydatów na reklamę na Facebooku:

Karol Nawrocki – 1 177 289 zł,
Rafał Trzaskowski – 913 423 zł,
Szymon Hołownia – 307 277 zł,
Magdalena Biejat  – 301 107 zł,
Adrian Zandberg – 103 567 zł,
Grzegorz Braun – 83 415 zł,
Sławomir Mentzen – 71 964 zł.

Na tej podstawie można policzyć, ile kosztował jeden, zdobyty głos. Ale uwaga, to tylko wydatki na internetową reklamę na FB. Ostateczny rachunek będzie zupełnie inny.

„Szymon Hołownia i Magda Biejat, którzy na facebookowe reklamy wydali po 300 tysięcy złotych, zdobyli odpowiednio 4,23 i 4,99 proc. głosów. Po przeliczeniu Magdę Biejat jeden zdobyty głos kosztował 36 groszy, a Szymona Hołownię 31 groszy” – próbuje liczyć „Gazeta Wyborcza”.

I dodaje, że np. Grzegorza Brauna jeden głos kosztował tylko 7 groszy, a Sławomira Mentzena zaledwie 2 grosze.

Koszt jednego głosu 7 kandydatów

Karol Nawrocki – 20 gr,
Rafał Trzaskowski – 15 gr,
Szymon Hołownia – 31 gr,
Magdalena Biejat  – 36 gr,
Adrian Zandberg – 11 gr,
Grzegorz Braun  – 1 gr,
Sławomir Mentzen – 2 gr.


20.05.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Sławomir Mentzen Facebook

(sm)

Polska: Co decyduje o wyborze sklepu? To przyciąga nas jak magnes

Dlaczego kupujemy w tym, a nie innym sklepie? Ci, którzy robią zakupy, wiedzą, co najbardziej przyciąga klientów. Potwierdza to badanie UOKiK-u.

Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) zapytał Polaków, co decyduje, że właśnie w tym sklepie zrobili zakupy?

Te same prawa rządzą sklepami stacjonarnymi i online

Z badania wynika, że o wyborze sklepu stacjonarnego – i tu specjalnego zaskoczenia nie ma – najczęściej decydują promocje. Te opcję wskazało aż 80 proc. ankietowanych.

W przypadku zakupów online takich osób jest jeszcze więcej, bo 82 proc.

Badanie pokazało jeszcze inną prawidłowość: blisko 40 proc. klientów, którzy kupują produkty spożywcze, korzystając z promocji, nie planują tego wcześniej. Podobnie jest w przypadku chemii gospodarczej, kosmetyków, odzieży i sprzętu RTV/AGD.

Co więcej, okazja powoduje, że kupują więcej, niż chcieli. Słowem promocyjna okazja to skuteczny wabik na klientów.

Klienci nie zawsze rozumieją sklepowe promocje

Być może byłoby ich jeszcze więcej, gdyby nie to, że aż 74 proc. uczestników badania nie rozumie zasad promocji. Co najbardziej utrudnia im ich zrozumienie? Wskazali to sami klienci.

Najczęściej były to promocje wymagające zakupu więcej niż jednej sztuki produktu, w tym oferty typu „2+1” lub „drugi produkt tańszy o 50 proc.”.

Inny powód. „Wprowadzają mnie w błąd akcje promocyjne opierające się na wielosztukach. Jest to spowodowane tym, że nie do końca czytelna na pierwszy rzut oka jest cena jednostkowa za produkt, a obniżona kwota jest mocno wyeksponowana”.

„Dużymi literami była napisana cena w sytuacji, gdy kupuje się 2 produkty, a małymi z boku była napisana cena za jeden produkt. Przy zakupie byłam zdziwiona, że mam zapłacić więcej, niż wskazywała na to cena wypisana dużymi literami”.

Wielu klientów zwróciło uwagę na przekreślone ceny i brak wyjaśnienia – dlaczego. W efekcie spora część ankietowanych nie była w stanie poprawnie określić prawdziwej skali obniżki.

Klient nie chce się domyślać, o co chodzi

Jak wynika z badania UOKiK-u, klientom najłatwiej zrozumieć promocje, które są proste i nie trzeba się domyślać, o co chodzi. Dlatego chcą, żeby ceny z 30 dni przed ogłoszeniem promocji, były wyraźne oznaczenie. Bo tylko tak można ocenić, czy proponowana obniżka jest atrakcyjna dla kupującego.

– Zniżka działa jak magnes, a znak „%” buduje automatyczne poczucie korzyści i silniej przyciąga uwagę niż zwykły opis promocji. Jeśli jednak komunikat jest nieczytelny, klient może zostać wprowadzony w błąd – nie ma wątpliwości Tomasz Chróstny, prezes UOKiK.

I podkreśla, że przejrzystość zasad to dziś konieczność, a nie marketingowy wybór. Bo promocje – jak zauważają autorzy raportu UOKiK – mają istotny wpływ na cały proces decyzyjny konsumentów. Od momentu zetknięcia się z reklamą aż po wybór produktu i jego zakup.
UOKiK podpowiada klientom

Po pierwsze – sprawdzaj najniższą cenę z 30 dni przed promocją. Bo to od niej obliczysz realną wartość obniżki.

Po drugie – nie omijaj regulaminów promocji, jeśli jesteś nią zainteresowany. Upewnij się, czy cena promocyjna obowiązuje przy każdym zakupie, czy wyłącznie przy spełnieniu dodatkowych warunków (np. zakup dwóch produktów).

Po trzecie – przygotuj sobie listę zakupów. W ten sposób emocje nie zdominują potrzeb.


20.05.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sm)

Polska: Wycinka drzewa na swojej ziemi. Nagła zmiana planów

To miało być ułatwienie dla każdego, kto usuwa drzewo na swojej posesji. Jednak nagle ministerstwo powiedziało „stop” i zatrzymuje zmianę planów.

Deregulacja – jedno z ulubionych obecnie słów polityków, które przewija się nie tylko w kampanii wyborczej. Chodzi o zmianę przepisów, które ułatwią życie, prowadzenie firmy i ograniczą biurokrację.

Kiedy premier Donald Tusk powoływał deregulacyjny zespół Rafała Brzoski tłumaczył to na przykładzie drzewa. „Wprowadzimy zasadę milczącego załatwienia sprawy – jeśli urząd nie odpowie w wyznaczonym terminie, wniosek obywatela będzie uznany za rozpatrzony pozytywnie. Koniec z czekaniem w nieskończoność na decyzje w prostych sprawach, jak np. posadzenie drzewa na własnej działce” – podała Kancelaria Premiera w marcu we wpisie na portalu X.

O co chodzi z drzewem

Kilka dni temu sprawa nabrała tempa. Już od lipca miały działać nowe przepisy. Obecnie, aby wyciąć drzewo na swojej działce trzeba to zgłosić do urzędu gminy. Urzędnik ma aż 21 dni, żeby przyjechać na miejsce i przyjrzeć się roślinie. Następnie ma kolejne 14 dni aby ewentualnie wnieść sprzeciw.

Niby to wszystko jest jasne i proste, ale kłopoty zaczynają się gdy urzędnik nie przyjedzie w wyznaczonym terminie. To wydłuża całe postępowanie, a przecież sytuacje są różne. Często reakcja powinna być szybka, bo np. chodzi o stary, zniszczony konar, który lada moment może na kogoś spaść.

Dlatego właśnie nowe rządowe rozwiązanie miało sprawę ułatwić. Zgodnie z tym pomysłem zmiana miała być kosmetyczna, ale na tyle poważna, żeby ułatwić ludziom życie.

Jeżeli w ciągu 35 dni, od zgłoszenia chęci wycinki, urząd nie wniesie sprzeciwu, to można ciąć opierając się na zasadzie tzw. milczącej zgody.

Nic z tego

Takie zmiany krytykuje Państwowa Rada Ochrony Przyrody (PROP). Alarmuje, że nowelizacja ustawy o ochronie przyrody dotycząca wycinki drzew "może stworzyć korupcjogenną lukę prawną i prowadzić do wymuszania tzw. milczącej zgody (jeśli urząd szybko nie odpowie, oznaczać to będzie zgodę)" – donosi money.pl.

I ten protest nie byłby jeszcze problemem, gdyby nie poprał go wiceminister klimatu i środowiska. - „Niestety w stu procentach zgadzam się z opinią PROP i uważam, że proponowane przepisy otwierają furtkę deweloperom”- napisał na platformie X Mikołaj Dorożała.

I ogłosił, że prace nad nowymi przepisami zostały wstrzymane.

Co dalej?

Wychodzi na to, że przepisy w proponowanej formie nie wejdą w życie a maja zostać zmodyfikowane. I nie stanie się to szybko.

„Musimy zaproponować bezpieczne przepisy faktycznie służące udrożnieniu decyzji administracyjnych, które nie odbiją się masakrą drzew. Wczoraj wysłaliśmy pisma między innymi do Związku Miast Polskich, Związku Województw, Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu, prosząc samorządowców o sugestie z punktu widzenia ich codziennej praktyki, np. odnośnie czasu na takie oględziny czy skutecznego niedopuszczenia do możliwości blokowania przez wnioskodawcę wejścia na posesję celem dokonania oględzin" -  dodaje wiceminister.


23.05.2025 Niedziela.BE // źródło: News4media // fot. Canva

(sm)

Subscribe to this RSS feed