Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (wtorek 22 lipca 2025, www.PRACA.BE)
Belgia: Pozwolenie środowiskowe dla lotniska w Brukseli cofnięte. Powód?
Polska: Śmierć w korytarzu życia. Nigdy nie rób tego, co ten kierowca
Belgia: Od 2027 roku jedna strefa policyjna w Brukseli
Polska: Według wyliczeń PIE średnia wartość pracy domowej kobiet w Polsce wynosi 4727 zł.
Belgia: Pożar w sklepie mięsnym w Evere
Polska: Ponad 324 tys. wykroczeń w pół roku. Fotoradary nie na wszystkich działają
Temat dnia: Król chwali Europę, ale i ostrzega. „Wstyd dla ludzkości”
Pierwszy z Polsce przypadek cholery od lat. Dlaczego ta choroba jest taka groźna?
Słowo dnia: Per maand
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: Co się dzieje z cenami owoców? „W tym roku przetworów nie będzie”

Najpierw drogie truskawki, a teraz czereśnie i wiśnie. Ceny letnich owoców oszalały, a to sprawia, że trudno myśleć o robieniu zapasów na zimę.

Z truskawkami było tak, że na początku sezonu były drogie i potem ceny miały spadać. Ale tak się działo. Cały czas utrzymywały się wysokie stawki i nawet, kiedy na straganach było najwięcej tych owoców, to za kilogram trzeba było płacić kilkanaście złotych.

Dlaczego ten rok jest inny? Powodów jest kilka, ale najważniejszy wydaje się ten, że polscy plantatorzy wprowadzili zmiany w uprawach. Wielu z nich postawiło foliowe tunele, w których owoce dojrzewają szybciej. Weszły na rynek, a po nich zawitały truskawki uprawiane gołym niebem. Ale nie był to jakiś wielki wysyp, który sprawił, że ceny znacząco spadły.

- W tym roku truskawek na zimę nie robiłam. Nie mroziłam i nie robiłam dżemów. Było za drogo – przyznaje pani Dominika i na pocieszenie dodaje, że ma jeszcze przetwory sprzed roku, a nawet dwóch lat.

Wiśnie i czereśnie drogie

Pani Dominika już wie, że nie będzie też robiła dżemów z czereśni a kompoty wiśniowe w małej ilości. - Kilkanaście słoików, bo udało mi się kupić wiśnie taniej. W ogóle owoce w tym roku są drogie – narzeka.

Teraz jest pora właśnie na czereśnie i wiśnie i faktycznie nie jest tanio. - Na popularnym warszawskim targowisku przy Hali Mirowskiej kilogram wiśni Debreceni kosztuje od 15 do 21 zł. Owoce są dostępne w sprzedaży niemal na każdym owocowym stoisku - luzem lub w 3 kg łubiankach. Łubianka wiśni kosztuje około 16 zł – podaje serwis sadyogrody.pl i mniej więcej takie same ceny są w innych regionach Polski.

Za czereśnie trzeba zapłacić jeszcze więcej, bo cena za kilogram może sięgnąć na targowisku 25 złotych. Drogie są także maliny, ale w tym przypadku sytuacja jest zmienna. Jeszcze tydzień temu kilogram kosztował 13 złotych, a obecnie cena spadła do 8 złotych. Hurtownicy tłumaczą, że akurat tych owoców jest nadmiar.

Gleba, pogoda, zapasy

Ale co z innymi? Czemu wiśnie i czereśnie są takie drogie? Tu przyczyn jest kilka. - Średnia cena warzyw i owoców wzrosła w minionym roku aż o 56 proc. Tegoroczne prognozy Banku PKO BP również nie budzą optymizmu. Świeże i mrożone jarzyny dalej będą drożeć nawet mimo, stopniowej stabilizacji sytuacji na rynku żywności. Przyczyn drożyzny na straganach szukać możemy, poza ogólną sytuacją gospodarczą, również w stanie i jakości polskich gleb – analizował niedawno sytuację Onet, ale to nie wszystko.

Znaczenie ma także pogoda, bo ta np. mocno wpłynęła na zbiory czerwonej porzeczki. Zmieniają się także preferencje przetwórców i to wszystko się ze sobą łączy. Jeżeli owoców jest mniej, większość z nich trafia do producentów soków czy dżemów i na stragany trafia resztka. A skoro towaru jest mało, to ceny idą w górę. Dlatego za kilogram czerwonej porzeczki trzeba zapłacić 30-40 złotych.

Z wiśniami i czereśniami jest jeszcze tak, że wielkim firmom i hurtownikom pokończyły się zapasy i teraz muszą zapełnić chłodnie. Oznacza to, że dla plantatorów przetwórnie są dobrym odbiorcą, a klient indywidualny musi się pogodzić z wysokimi cenami.


17.07.2025 Niedziela.BE // źródło: News4media // fot. Canva

(sl)

Polska: Będzie nowa funkcja w aplikacji mObywatel. Do stłuczki nie będzie trzeba już wzywać policji

Bez wydzwaniania, wypełniania papierowych dokumentów. Kierowcy wkrótce będą mogli elektronicznie zgłaszać drobne kolizje drogowe. Ma to umożliwić nowa funkcjonalność w rządowej aplikacji.

Moduł mStłuczka w aplikacji mObywatel pozwoli na szybkie i wygodne dopełnienie formalności po stłuczce bez potrzeby wypełniania papierowych dokumentów i wzywania policji.

Szybciej, prościej, bezproblemowo

Funkcja mStłuczka to część większego projektu cyfryzacji usług publicznych prowadzonego przez Ministerstwo Cyfryzacji, które odpowiada za rozwój aplikacji mObywatel.

Cyfrowe zgłaszanie kolizji ma za zadanie usprawnić i uprościć procedury, zwłaszcza w przypadku drobnych zdarzeń drogowych. Kierowca będzie mógł wypełnić elektroniczne oświadczenie, dołączyć zdjęcia z miejsca wypadku i przesłać całość z poziomu aplikacji, bez potrzeby ręcznego sporządzania szkiców i opisów.

Ubezpieczyciel natychmiast dowie się o kolizji

Nowa funkcja w mObywatelu będzie zintegrowana z państwowymi bazami danych, co oznacza, że dane pojazdów oraz uczestników zdarzenia zostaną uzupełnione automatycznie. Jeśli urządzenie ma aktywną lokalizację GPS, system również sam wskaże miejsce kolizji.

Po wypełnieniu formularza zgłoszeniowego dane zostaną przesłane do Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego i trafią bezpośrednio do ubezpieczyciela poszkodowanego.

mStłuczka pojawi się jeszcze w tym roku

Proces legislacyjny jest już niemal zakończono. W lipcu Sejm przyjął ustawę, uwzględniając poprawki wniesione przez Senat. Następnie dokument trafił do podpisu prezydenta.

Zgodnie z przepisami funkcja mStłuczka stanie się dostępna 30 dni po opublikowaniu ustawy w Dzienniku Ustaw. Oznacza to, że kierowcy prawdopodobnie zyskają tę możliwość pod koniec lata lub na początku jesieni 2025 roku.

Z mObywatela korzysta już ponad 9 mln osób. Apkę można bezpiecznie i bezpłatnie pobrać na swój smartfon ze sklepu Google Play i App Store.


17.07.2025 Niedziela.BE // źródło: News4media // fot. Canva

(sl)

Polska: Kiedy Sławosz Uznański-Wiśniewski wróci do Polski? Tu czeka na niego kolejna misja

Sławosz Uznański-Wiśniewski – drugi Polak w kosmosie – wrócił na Ziemię. Przed nim kolejna ważna misja: popularyzacja astronomii i astronautyki. Na razie astronauta jest w Niemczech i pytanie; kiedy wróci do Polski?

– Serdecznie dziękuję wszystkim, którzy przybyli tutaj, którzy pracowali nad misją. Dziękuję rodzinie, Aleksandrze (żona Sławosza – przyp. red.), za całe wsparcie, które dostałem. Nie było łatwo w tym roku, ale wiele to dla mnie znaczy – powiedział Sławosz Uznański-Wiśniewski na niemieckim lotnisku, gdzie dotarł z USA.

Z orbity na Ziemię

Sławosz Uznański-Wiśniewski wrócił na Ziemię 15 lipca około 12 czasu polskiego. Razem z nim na pokładzie kapsuły Dragon znajdowali się amerykańska astronautka Peggy Whitson, Węgier Tibor Kapu i Shubhanshu Shukla z Indii. 

Kapsuła bezpiecznie wodowała w Oceanie Spokojnym. Był to standardowy sposób zakończenia misji realizowanej przez SpaceX – po wodowaniu załogę przejął statek, a następnie astronautów przetransportowano na ląd.

W Houston rozpoczął się proces wstępnej regeneracji po kilkunastu dniach intensywnych eksperymentów na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. 

Z USA do Niemiec

Z Ameryki Sławosz Uznański-Wiśniewski wraz z żoną poleciał do Niemiec, kończąc tym samym kolejny etap powrotu na Ziemię po zakończeniu misji kosmicznej. 

Tuż po wylądowaniu w Kolonii Uznański-Wiśniewski pojawił się na konferencji prasowej zorganizowanej na terenie lotniska.  Następnie udał się do Europejskiego Centrum Astronautów, a następnie do specjalistycznego ośrodka „Envihab” związanego z Niemieckim Centrum Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej. 

Tam przez około tydzień pozostanie pod opieką zespołu medycyny kosmicznej ESA, który przeprowadzi szczegółowe badania jego stanu zdrowia po powrocie z kosmosu.

Największe wyzwanie w życiu

Polak brał udział w misji Ignis, która koncentrowała się na badaniach wpływu ekstremalnych warunków na organizm człowieka oraz testowaniu innowacyjnych technologii. Misja powiodła się w 100 procentach. Polski astronauta przeprowadził wszystkie z 13 zaplanowanych eksperymentów i kilkudziesięciu pokazów edukacyjno-popularnonaukowych. Polak badał m.in. to, jak krótki pobyt na ISS wpływa na skład i aktywność drobnoustrojów jelitowych, i sprawdzał, czy trening mózgu z użyciem sprzężenia zwrotnego EEG pomaga astronaucie lepiej kontrolować stres i skupienie.

Astronauta podkreślił, że misja była największym wyzwaniem w jego dotychczasowym życiu, ale jednocześnie przyniosła mu ogrom cennych doświadczeń, szczególnie w zakresie współpracy międzynarodowej i kontaktów z sektorem prywatnym. 

Przygoda dopiero się zaczyna

Uznański-Wiśniewski poinformował, że powrót na Ziemię nie oznacza dla niego końca pracy, a jedynie jej nowy etap. Jak zaznaczył, po krótkim odpoczynku planuje aktywnie zaangażować się w dalszy rozwój krajowego sektora kosmicznego i współpracę z polskimi naukowcami.

– Mam nadzieję, że dobrze was reprezentowałem. Jestem dumny – podsumował.

Sławosz Uznański-Wiśniewski prawdopodobnie pojawi się w Polsce w drugiej połowie przyszłego tygodnia. Szczegóły wizyty na razie nie są znane.


17.07.2025 Niedziela.BE // źródło: News4media // fot. Sebastiaan ter Burg from Utrecht, NASA Johnson Space Center / Wikipedia

(sl)

Polska: Nie żyje Joanna Kołaczkowska. „Dziękujemy Ci, Asiu”

Po walce  rakiem zmarła Joanna Kołaczkowska, artystka kabaretowa znana głównie z występów z grupami Potem i Hrabi. Kilka tygodni temu zawiesiła działalność sceniczną z powodu choroby. 

„Przyszło Jej zmierzyć się z najgorszym i najbardziej agresywnym przeciwnikiem. Walczyła dzielnie, z godnością, z nadzieją. My razem z Nią. Wyczerpaliśmy niestety wszystkie dostępne formy leczenia. Wierzyliśmy w cud. Cud nie nastąpił” - widnieje na facebookowym profilu kabaretu Hrabi i to słowa pożegnania. Grupa oficjalnie informuje, że odeszła Joanna Kołaczkowska.

Energia na scenie

Miała 59 lat i w kwietniu kabaret poinformował, że będzie występował bez Joanny, która musi skupić się na leczeniu raka. Na scenie Kołaczkowska spędziła ponad 37 lat. Dała się zauważyć w latach 90. XX wieku, kiedy występowała z kabaretem Potem, a w następnie, razem z Dariuszem Kamysem, założyła kabaret Hrabi.

Za każdym razem jak gdy wychodziła na scenę, przykuwała uwagę. Miała w sobie jakąś irracjonalną energię, która w połączeniu z groteskowym humorem dawała piorunujący efekt. Bo Kołaczkowska i jej partnerzy z kabaretów nie operowali prostym i banalnym humorem. To było coś innego, lepszego, trudniejszego i bardziej teatralnego. Ale zawsze przezabawnego.

"Zostajesz z nami"

„Asia odeszła spokojnie, bez bólu. W otoczeniu najbliższych i przyjaciół – wśród tych, których kochała i którzy kochali Ją bezgranicznie” - pisze teraz Hrabi i swoją koleżankę nazywa zjawiskiem, którego obecność była darem.

„ Dziękujemy Ci, Asiu. Za śmiech, za wzruszenie, za piękno i dobro, które nosiłaś w sobie i dawałaś światu. Za dobro. Zostajesz z nami – w każdym wspomnieniu, w każdym wersie, w każdej ciszy, która dziś boli bardziej niż kiedykolwiek. Wierzymy, że gdziekolwiek teraz jesteś – roześmiana, jasna, wolna – niesiesz innym swój śmiech, tak jak nam niosłaś nadzieję i radość, nawet w najciemniejsze dni” - napisano.


17.07.2025 Niedziela.BE // źródło: News4media // fot. Hrabi

(sl)

Subscribe to this RSS feed