Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia, Flandria: Mniej, ale wciąż dużo. Tylu ludzi pali
Belgia, biznes: Prawie 7 tys. bankructw w tym roku. To dużo?
Belgia, Flandria: Wśród kobiet to najczęstszy nowotwór
Belgia: Ten rodzaj piwa potaniał!
Belgia: Regionalne lotniska nie dotrzymały terminów
Belgia: Ruszyła budowa nowej „trasy rowerowej” w Brukseli!
Belgia zaostrzy przepisy dotyczące pakowania cygar
Belgia zainwestuje 1 mld euro w wojskowe centra danych
Belgia, Limburgia: Zlot tuningowanych aut. 12 aresztowań
Belgia: Żegnały go tłumy. Pomagał innym, został zamordowany
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Belgia: Gwałtowna burza spowodowała podtopienia w prowincji Liège!

Silna burza z piorunami, która miała miejsce w czwartek wieczorem, 11 maja, spowodowała zalanie sklepów i domów w Omal, w gminie Geer (prowincja Liège) – poinformowały w piątek, 12 maja, lokalne służby ratunkowe.

Strażacy z Hesbaye zostali rozmieszczeni w czwartkowy wieczór na krótko przed godziną 19:30 wzdłuż Chaussée Romaine w Omal (Geer). Znaczne ilości wody i błota z okolicznych wsi zalały piwnice domów, a także aulę szkoły „Ainsi Danse”, gdzie poziom wody osiągnął około 60 centymetrów. Dotknięty został również sklep z tworzywami sztucznymi „de Stexhe”.

„Gwałtowna burza skoncentrowała się w górnym biegu rzeki, nad wioską Tourinne-la-Chaussée w sąsiedniej gminie Braives, wylewając duże ilości wody na tereny wiejskie” - w piątek rano, 12 maja, wyjaśnił miejscowy radny, Didier Lerusse.

12.05.2023 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(kk)

Polska: Na przejście wchodzą „na ślepo”. Czy piesi na pewno zawsze mają pierwszeństwo?

Przepisy dotyczące pierwszeństwa pieszych wchodzących na przejście nieźle namieszały. Są tak nieprecyzyjne, że gubią się w nich nawet posłowie partii rządzącej, które je wprowadziła.

Poseł PiS Artur Szałabawka złożył niedawno interpelację do ministra infrastruktury w sprawie problemu korków drogowych powodowanych przez pieszych.

Piesi wchodzą „na ślepo”

Szałabawka twierdzi, że przepisy, które postawiły pieszego na uprzywilejowanej pozycji, doprowadziły do sytuacji, w której ci wchodzą na pasy, nie sygnalizując kierowcom swoich zamiarów. W miejscach o dużym natężeniu ruchu takie zachowanie prowadzi do korków drogowych. Te pojawiają się również na ulicach przyległych do głównych arterii, zwłaszcza w centrach miast.

Szczególnie problematyczne są rzekomo skrzyżowania, na których ruch pojazdów odbywa się wokół wyspy centralnej, przez którą przebiega dwutorowy ruch tramwajów. Z kolei piesi mają dostęp do kilku punktów na wyspie, często przedzielonych ścieżkami rowerowymi.

Dlatego pytam: kiedy zostaną podjęte działania legislacyjne w celu wprowadzenia rozwiązań dla pieszych, które pomogą poprawić płynność ruchu na tego typu skrzyżowaniach? – zapytał poseł Artur Szałabawka.

Poseł pyta, ministerstwo odpowiada

Na interpelację Szałabawki odpowiedział Rafał Weber, sekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury. Stwierdził on, że „nie widzi żadnych przesłanek, które by sugerowały, że inicjatywa legislacyjna w zakresie przedstawionym w interpelacji posła Artura Szałabawki jest uzasadniona”. Innymi słowy, ministerstwo nie planuje wprowadzać zmian w obecnych przepisach.

W uzasadnieniu Weber dodał, że interpelacja zawiera nieprecyzyjne stwierdzenie, ponieważ napisano w niej, że „jedną z rewolucyjnych zmian podczas niedawnej nowelizacji przepisów ruchu drogowego było wprowadzenie pierwszeństwa pieszego przed wejściem na przejście dla pieszych”.

– Chciałbym podkreślić, że ustawa (...) wprowadziła przepisy mające na celu zwiększenie bezpieczeństwa pieszych na drogach poprzez nałożenie na kierowcę obowiązku nienarażania na niebezpieczeństwo pieszego, który znajduje się na przejściu lub wchodzi na nie. Zgodnie z tymi przepisami pieszy wchodzący na przejście dla pieszych ma pierwszeństwo przed pojazdem, z wyjątkiem tramwaju – stwierdził Rafał Weber.

Jak interpretować przepisy?

Z odpowiedzi Rafała Webera wynika, że pieszy stojący przed przejściem dla pieszych nie ma pierwszeństwa przed samochodem. Nie ma go, bo nie może go mieć. Pieszy nabywa pierwszeństwo dopiero w momencie wejścia na przejście. Jednak artykuł 14. Ustawy Prawo o ruchu drogowym zabrania wchodzenia na jezdnię lub drogę dla rowerów bezpośrednio przed jadący pojazd, w tym również na przejściu dla pieszych.

Każdy artykuł jest równie ważny, a oba wzajemnie się nie wykluczają. Z tego wynika, że pieszy może wejść na przejście, jeżeli nie wchodzi bezpośrednio przed pojazd. Z kolei jeśli wejdzie na przejście, ma pierwszeństwo przed nadjeżdżającymi.

To oznacza, że celem wprowadzonych zmian w przepisach było przyznanie pierwszeństwa pieszemu wchodzącemu na jezdnię i nic więcej. W ustawie nie określono, że pieszy wchodzący na jezdnię to taki, który robi krok na przejście, bo uznano, że nie ma takiej potrzeby. Szybko jednak okazało się, że taki zapis jest potrzebny.

Brak precyzji sprawił, że nawet policjanci, niektórzy sędziowie i eksperci ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego pogubili się w interpretacji przepisów. W informacyjnym zgiełku głos ministerstwa wyjaśniający, że pieszy stojący przed przejściem – i niewchodzący na nie – nie ma pierwszeństwa został zignorowany.

15.05.2023 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sm)

Polska: Afera z rosyjską rakietą w polskim lesie. Polecą głowy. Szef MON wskazuje generałów

Tajemnicza rzecz znaleziona w lesie koło Bydgoszczy okazała się rosyjską rakietą, którą wojsko straciło z oczu i zaniechało jej szukania.

27 kwietnia przypadkowa osoba znalazła pozostałości dziwnego przedmiotu w lesie koło Bydgoszczy. Na miejsce od razu wysłano wojsko i saperów. Sprawą zajął się z miejsca minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. MON ograniczył się tylko do komunikatu:

„W okolicach miejscowości Zamość ok. 15 km od Bydgoszczy znaleziono szczątki niezidentyfikowanego obiektu wojskowego. Sytuacja nie zagraża bezpieczeństwu mieszkańców. Miejsce znaleziska badają funkcjonariusze Policji, Żandarmerii Wojskowej oraz saperzy”.

W lesie spadła rosyjska rakieta Ch-55

Od razu pojawiły się poważne pytania o bezpieczeństwo polskiego nieba i pierwsze, nieoficjalne jeszcze odpowiedzi. Była mowa o tym, że to pocisk rakietowy. Mówiono także, że rakietę mogło „zgubić” polskie wojsko. I nie byłoby to aż tak fatalne, w odróżnieniu od tego, co wydarzyło się naprawdę.

Bo jakim cudem rosyjska rakieta znalazła się koło Bydgoszczy? I w jakim świetle stawia to jakość polskiej armii. Wicepremier, szef MON Mariusz Błaszczak w końcu przedstawił oficjalną wersję wydarzeń.

– Biegli wstępnie potwierdzili, że pod Bydgoszczą spadła rosyjska rakieta Ch-55 – podało radio RMF FM.

I wtedy sprawa okazała się bardzo poważna. Zaczęła się polityczna zadyma.

Premier, minister i prezydent nic nie wiedzieli

„Pocisk nie był uzbrojony, ale ten model jest dostosowany do przenoszenia ładunków jądrowych” – to część oświadczenia Błaszczaka, który dodał, że gdy tylko dowiedział się o zdarzeniu, polecił wszczęcie kontroli w Dowództwie Operacyjnym.

Problem w tym, że Błaszczak, premier i prezydent dowiedzieli się o incydencie kilka dni temu. A rakieta spadła w lesie pod Bydgoszczą w grudniu. Armia wykryła wówczas lot niezidentyfikowanego obiektu, który nagle zniknął z radarów. Zaczęto poszukiwania, ale szybko je przerwano przez śnieżną pogodę. Rakieta spokojnie leżała sobie w lesie kilka miesięcy.

„Ustalono, że 16 grudnia podległe Dowódcy Operacyjnemu Centrum Operacji Powietrznych otrzymało od strony ukraińskiej informacje o zbliżającym się w stronę polskiej przestrzeni obiekcie, który może być rakietą” – czytamy w oświadczenie Błaszczaka.

Szef MON podkreślił, że działania Centrum Operacji Powietrznych były prawidłowe.

Poinformowało ono dowódcę operacyjnego, ale ten „zaniechał swoich instrukcyjnych obowiązków, nie informując mnie o obiekcie, który pojawił się w polskiej przestrzeni powietrznej, ani nie informując Rządowego Centrum Bezpieczeństwa i innych przewidzianych w procedurach służb”.

Nie ma jeszcze wniosków o dymisję

Już wiadomo, że polecą głowy. Będą to zapewne dowódca operacyjny rodzajów sił zbrojnych, którym od 2018 roku jest gen. Tomasz Piotrowski, i Rajmund Andrzejczak, szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.

– Nic pospiesznie. Do BBN i Kancelarii Prezydenta nie wpłynął żaden wniosek – powiedział w Radiu ZET Paweł Szrot, szef Kancelarii Prezydenta, odnosząc się do wypowiedzi Mariusza Błaszczaka na temat ewentualnej dymisji generałów Piotrowskiego i Andrzejczaka.

I dodał: Pan prezydent wykorzysta wszystkie instrumenty, żeby zdobyć jak najlepszą wiedzę, a potem podejmie odpowiednie decyzje. Nic pospiesznie. Wszystkie decyzje muszą być bardzo przemyślane.

Według Szrota zarówno premier Błaszczak, jak i generałowie Piotrowski i Andrzejczak, są „osobami odpowiedzialnymi”.

Tusk: Minister Błaszczak politycznym tchórzem

– To jest dramat kłamstwa, tchórzostwa i niekompetencji. Pan minister Błaszczak, tak wzorcowy przykład publicznego, politycznego tchórza, postanowił zwalić winę na ludzi w mundurach – tak sprawę skomentował przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk.

I dodał, że winą za tę aferę ponoszą rządzący. Ale znajdą innego winnego.

– Wzywam polskich generałów, polskich oficerów: nie dajcie się wrobić w tę rolę kozła ofiarnego – zaapelował Tusk.

12.05.2023 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. MON

(sm)


Polska: Facebook oszalał. Masowo blokuje posty

Coś dziwnego dzieje się z Facebookiem. Uznaje niewinne informacje za mowę nienawiści i je blokuje. Grozi przy tym, że wyłączy konto lub „nałoży ograniczenia”.

„Twój post narusza nasze standardy społeczności dotyczące mowy nienawiści” – takie informacje otrzymują na Facebooku internauci. I nie mogą zrozumieć, co się dzieje. Wiele osób może nawet pomyśleć, że ktoś przejął kontrolę nad ich kontem. Inni mogą sądzić, że oprogramowanie platformy zaczęło się poważnie mylić.

Zdjęcia papieża na cenzurowanym

Chodzi o to, że Facebook zaczął za mowę nienawiści uznawać zupełnie niewinne treści.

„Zaczęło dochodzić do doprawdy absurdalnych sytuacji. Oberwało się np. zdjęciu papieża Jana Pawła II z czasów pielgrzymki do Kolumbii. Podpis ze zdjęcia był jego cytatem i szczerze mówiąc, ciężko było się tam dopatrzeć jakkolwiek nieodpowiednich elementów” – przytacza jeden z przykładów Interia.

Użytkownicy alarmują, że ich posty są blokowane właśnie z tego powodu.

Co się dzieje? Trudno na to odpowiedzieć wprost, bo właściciel platformy nie zabrał jeszcze głosu w tej sprawie. Są jednak podejrzenia, że zawiniły błędne algorytmy, które niepozorne treści zaczęły odczytywać jako coś złego.

Inni zrzucają winę na sztuczną inteligencję, która steruje kontrolą treści na FB. A ta się myli.

„Ta sztuczna inteligencja i algorytmy (...) Długo się zastanawialiśmy, cóż takiego niezgodne jest z normami (...) I doszliśmy do wniosku, że zbitka trzech słów postawiła algorytmy na baczność: bagażnik, kurier i dystrybucja. Na przyszłość staranniej dobierać będę słowa (...) Post wrzuciłam nowy, będąc oszczędna w słowach(...)” – napisała jedna z internautek.

SI kłamie

Czy SI może się pomylić? Oczywiście. Okazuje się, że błędy popełnia bardzo popularny ChatGPT. Nie tylko się myli, ale wręcz zmyśla. Kiedy ostatnio dziennikarz Krzysztof Stanowski poprosił ChatGPT o podanie ostatnich zdań z „Lalki” Bolesława Prusa, system nie tylko podał cytat, którego nie ma w powieści, ale którego nie ma w żadnej książce.

Czemu ChatGPT kłamie?

Bo SI nie przyznaje się, że czegoś nie wie. Nie takich odpowiedzi oczekują użytkownicy. Badanie przeprowadzone przez Got It AI wskazuje, że nawet 20 proc. udzielanych przez ChatGPT odpowiedzi może być błędnych.

12.05.2023 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sm)

Subscribe to this RSS feed