Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Pociągi między Ottignies i Brukselą-Schuman zawieszone do 5 maja
Polska: Bon turystyczny okazał się hitem. Będzie druga tura
Belgia: Po 20 piwach za kierownicą... Sędzia „pod wrażeniem”
Polska: E-hulajnogi opanowały Polskę. Jest ofiara śmiertelna tej mody
Od jutra znaczne utrudnienia na E40 w kierunku Brukseli!
Polska: Jak się przygotować na blackout? Zapoznaj się z instrukcją
Temat dnia: Belgia sparaliżowana przez ogólnokrajowy strajk!
Polska: Jak majówka, to w lesie na grzybach. O tym trzeba pamiętać
Słowa dnia: Opslagplaats, opslagruimte
Belgia: Tragedia przy parkingu. Życie motocyklisty zagrożone
Redakcja

Redakcja

Nie bój się zmian w życiu. Od czego zacząć?

Zmiana prawie zawsze wiąże się ze strachem. Pojawia się w odpowiedzi na sytuację, która jest nowa. Żyjąc poruszamy się w pewnych schematach, które są znane i w których wiemy mniej więcej co Nas czeka, więc czujemy się bezpiecznie. Gdy znika ta przewidywalność, pojawia się niepokój.

Żeby odpowiedzieć sobie na pytanie jak dokonać zmian w swoim życiu należy zastanowić się czy naprawdę ich potrzebujemy. Bardzo często kiedy odpowiemy sobie na pytanie co mam dobrego w swoim życiu, może okazać się że wystarczy zmiana sposobu myślenia, aby zmiany na poziomie działania były już niewielkie – mówi newsrm.tv Anna Węgrzyn, założycielka portalu Zmiany w Życiu.

Jak dodaje ekspertka warto zastanowić się co jest tym kołem zamachowym, które ciągnie nas w stronę narzekania. Nie ma tak, że wszystko jest źle. Zarówno kiedy patrzymy na związek czy prace może okazać się, że są na tych płaszczyznach też dobre rzeczy. Warto przyjrzeć się co dobrego jest w moim życiu, bo kiedy zobaczymy ile dobrego jest to będziemy mogli czerpać z tego siłę do dalszych działań. Korzystaj z zasobów, korzystaj z tego co już masz.

Wypowiedź: Anna Węgrzyn, założycielka portalu Zmiany w Życiu


20-08-2015 NFM

Anglicy welcome w Polsce

Od soboty można rejestrować auta z kierownicą po prawej stronie. 15 sierpnia weszło w życie rozporządzenie dopuszczające do rejestracji samochody z kierownicą fabrycznie zamontowaną po prawej stronie tzw anglików. Wcześniej jednak na stacji diagnostycznej trzeba będzie uzyskać poświadczenie, że prędkościomierz, światła i lusterka zostały dostosowane do polskich warunków. Eksperci ostrzegają, że więcej problemów będzie sprawiało użytkowanie takich aut.

Zgodnie z rozporządzeniem Ministra Infrastruktury i Rozwoju z 2 lipca br. osoba, która będzie chciała zarejestrować taki samochód, nie będzie musiała zmieniać położenia kierownicy. Nie znaczy to jednak, że na właścicielu anglika nie będą ciążyć inne obowiązki. Aby uzyskać rejestrację, będzie musiał dostosować światła drogowe do ruchu prawostronnego, przebudować lub wymienić prędkościomierz, który powinien wskazywać wartości w kilometrach, a nie w milach, oraz skorygować ustawienie lusterek.

Jednym z warunków zarejestrowania samochodu pochodzącego z kraju o ruchu lewostronnym jest przejście pozytywnego badania, podczas którego diagnosta będzie sprawdzał, czy wszystkie te elementy zostały dostosowane – zastrzega Bartłomiej Morzycki, prezes organizacji Partnerstwo dla Bezpieczeństwa Drogowego (PBD). – To jeden aspekt sprawy, z którym nie powinno być problemów. Więcej problemów, moim zdaniem, wynika z użytkowania takiego samochodu, m.in. związanych z bezpieczeństwem.

Przed uchwaleniem rozporządzenia Partnerstwo dla Bezpieczeństwa Drogowego zwracało uwagę na to, że krajowe drogi w większości nie są dostosowane do ruchu takich samochodów. Aby na ulicy jednopasmowej wykonać manewr wyprzedzania, kierowca, siedząc po prawej stronie, będzie miał kłopot z właściwą oceną sytuacji.

Poza tym niemal cała infrastruktura (bramki na autostradach, wjazdy na parkingi, obsługa w restauracjach typu drive thru itp.) jest w Polsce przystosowana do obsługi kierowców siedzących po lewej stronie.

Właściciele anglików będą musieli jakoś sobie z tym radzić – wskazuje w rozmowie z agencją Newseria Biznes Bartłomiej Morzycki. – W wielu przypadkach są to może drobne uciążliwości, ale intensywne użytkowanie samochodu z kierownicą po prawej stronie raczej na pewno będzie niekomfortowe.

Kłopotliwe może być także, przynajmniej tuż po wejściu w życie rozporządzenia, dokonywanie przeglądów i diagnostyka takiego pojazdu.

– Jest jeszcze sporo nieścisłości, ponieważ nie wszystkie przepisy są ze sobą spójne – zauważa Bartłomiej Morzycki. – Diagności alarmują, że niektóre przepisy, na podstawie których operują, nie są kompatybilne z nowym rozporządzeniem. Myślę też, że pewne sprawy mogą wyjść już w trakcie rejestracji.

Mówi: Bartłomiej Morzycki, prezes Partnerstwa dla Bezpieczeństwa Drogowego


17-08-2015 Newseria / Biznes

  • Published in Polska
  • 0

Reuters: Rosyjska firma Kaspersky sabotowała działania konkurencji. Firma zaprzecza

Najnowsze informacje przedstawione przez Reutersa po prostu wstrząsnęły rynkiem związanym z bezpieczeństwem komputerowym. Według rzekomych wypowiedzi byłych pracowników rosyjskiej firmy Kaspersky Lab, dopuszczała się ona sabotowania działań konkurencji, co mogło spowodować nie tylko szkodę innych firm, ale przede wszystkim użytkowników. Firma odniosła się już do tych zarzutów i zdecydowanie im zaprzecza.

Według dwóch anonimowych, byłych pracowników laboratorium, Kaspersky Lab prowadziło tajną kampanię przeciwko m.in. Microsoftowi, AVG, Avastowi i innym producentom oprogramowania antywirusowego. Akcję miał nadzorować sam współzałożyciel firmy, Jewgienij Kasperski. Rzekomy powód jest natomiast prozaiczny: wszystko za sprawą tego, że konkurencyjne firmy korzystały z dorobku Kaspersky'ego i wykorzystywały odkrycia tej firmy w walce z cyberprzestępczością, a same nie wnosiły niczego istotnego i nie inwestowały w rozwój technologii służacej do ochrony użytkowników. Anonimowy były pracownik poinformował, że Jewgienij uznawał takie działanie za kradzież i chciał się za to odegrać.

W efekcie w firmie miał powstać specjalny dział, który zajmował się tworzeniem fałszywych sygnatur szkodników. Te były następnie przejmowane przez inne firmy i mogły doprowadzać do awarii np. wskutek usuwania składników systemowych lub aplikacji. Ostatecznym efektem w takiej sytuacji byłoby to, że użytkownik przestaje wierzyć danemu producentowi i sięga po inne, konkurencyjne (choćby Kaspersky'ego) rozwiązanie. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że w ostatnich latach wspomniane firmy faktycznie wykrywały próby wywołania fałszywego alarmu.

Dodatkowym argumentem poruszanym w sprawie przeciwko rosyjskiemu laboratorium jest test przeprowadzony w 2010 roku. Wtedy to firma zgłosiła do skanera VirusTotal 20 nieszkodliwych programów uznając 10 z nich za szkodniki, odczekała jakiś czas, a następnie sprawdziła, jak zachowali się inni producenci. Okazało się, że część z nich uznała próbki za szkodliwe, tylko dlatego, że właśnie tak zostały oznaczone przez firmę Kaspersky – same nie wykonały natomiast żadnej analizy ich działania, co delikatnie mówiąc, niezbyt dobrze świadczy o podejściu do kwestii bezpieczeństwa. Wyniki zostały upublicznione, a rosyjskie laboratorium rozpoczęło dyskusję na ten temat, z czym zresztą zgodzili się pozostali jej uczestniczy. Biorąc pod uwagę fakt, iż wszystkie te informacje są dostępne w Internecie, zadziwiające jest siła nagonki i odgórne osądzanie firmy na podstawie rzekomych informacji dostarczonych przez dwie kompletnie anonimowe osoby.

Czy firma Kaspersky faktycznie dopuściła się takiego działania? Tego nikt nie jest w stanie dokładnie potwierdzić, nic natomiast nie wiadomo o wiarygodności informatorów, wiec sprawa stoi pod ogromnym znakiem zapytania – przecież równie dobrze w obliczu aktualnej sytuacji geopolitycznej ktoś mógłby zapłacić za publikację tego typu materiału, aby tym samym zdyskredytować jedną z rosyjskich firm. W ostatnim czasie nie brakowało natomiast zarzutów pod jej adresem, a wiele wskazuje na to, że powodem jest lokalizacja: czy Kaspersky Lab byłoby szkalowane w taki sam sposób, gdyby narodziło się w Waszyngtonie? Tego nie wiemy, pewne jest, że komuś na pewno udało się już zniszczyć jej wizerunek i cała afera odbije się negatywnie na liczbie jej klientów. Poniżej publikujemy oficjalne stanowisko firmy w tej sprawie. Zdecydowaliśmy się zacytować je w całości, ze względu na istotność tej informacji:

W przeciwieństwie do oskarżeń opublikowanych w artykule Reutersa, Kaspersky Lab nigdy nie przeprowadzał żadnej tajnej kampanii mającej na celu oszukanie rozwiązań swoich konkurentów, by generowały fałszywe alarmy, co miałoby zaszkodzić reputacji tych firm. Tego typu działania są nieetyczne, nieszczere oraz nielegalne. Przedstawione przez anonimowych, zawiedzionych byłych pracowników oskarżenia, z których wynika, że firma Kaspersky Lab – lub jej dyrektor generalny – była zaangażowana w takie działania, są pozbawione wartości i fałszywe. Jako członek społeczności bezpieczeństwa IT, dzielimy się naszymi badaniami z innymi producentami, a także otrzymujemy i analizujemy informacje o zagrożeniach od innych. Mimo że konkurencja na rynku bezpieczeństwa IT jest duża, taka zaufana wymiana danych jest jednym z kluczowych elementów dla całego ekosystemu IT i dokładamy wszelkich starań, by zapewnić niezakłócony przebieg informacji między nami a konkurencją.

W 2010 r. Kaspersky Lab przeprowadził jednorazowy eksperyment polegający na umieszczeniu 20 próbek nieszkodliwych programów w multiskanerze VirusTotal, co nie powinno wywoływać żadnych fałszywych alarmów, ponieważ pliki te były całkowicie czyste i nieszkodliwe. Po zakończeniu eksperymentu Kaspersky Lab opublikował oficjalną informację na ten temat i udostępnił wszystkie wykorzystane próbki, by każdy mógł je samodzielnie przetestować. Eksperyment miał na celu zwrócenie uwagi społeczności bezpieczeństwa IT na problem niewystarczającej jakości wykrywania zagrożeń przez multikanery, a dokładniej na fakt uznawania plików za szkodliwe tylko dlatego, że niektórzy producenci oznaczyli je w ten sposób, bez dodatkowych badań zachowania poszczególnych obiektów. Więcej informacji na ten temat znajduje się na stronie https://securelist.com/blog/ opinions/30611/on-the-way-to-better-testing.

Po zakończeniu eksperymentu Kaspersky Lab zainicjował dyskusję w branży bezpieczeństwa IT, z której wynikało, że wszyscy uczestnicy są zgodni co do postawionych tez. Więcej informacji na ten temat znajduje się na stronie https://securelist.com/blog/ incidents/30613/cascading-false-positives.

W 2012 r. Kaspersky Lab znalazł się w gronie firm dotkniętych umieszczeniem spreparowanych plików przez nieznane źródło w serwisie VirusTotal. Incydent ten wywołał szereg fałszywych alarmów. W celu rozwiązania problemu na konferencji Virus Bulletin w Berlinie w październiku 2013 r. odbyło się prywatne spotkanie między czołowymi producentami rozwiązań bezpieczeństwa IT. Strony wymieniły informacje o incydentach, zastanowiły się nad motywami kierującymi takimi działaniami i opracowały plan działania. W dalszym ciągu nie udało się ustalić, kto stał za wspomnianymi szkodliwymi działaniami.

Piotr Kupczyk
Dyrektor biura komunikacji z mediami
Kaspersky Lab Polska


W związku z faktami przedstawionymi przez firmę Kaspersky, klientom korzystającym z jej pakietów polecamy jak na razie pozostanie przy aktualnie stosowanym rozwiązaniu antywirusowym. Nie ma pewności co do zarzutów przedstawianych przez Reutersa, a nie powinniśmy wyciągać pochopnym wniosków jedynie ze względu na to, co dzieje się za naszą wschodnią granicą.


17-08-2015 Dobreprogramy.pl

 

  • Published in Polska
  • 0

Anafilaksja jest najcięższym rodzajem alergii. Może zagrażać życiu

Obrzęk, trudności z oddychaniem, duszność, zasinienie skóry, omdlenie, przyspieszone bicie serca – takie objawy mogą świadczyć o tym, że mamy do czynienia z anafilaksją – alarmuje alergolog. Jest to nagły stan, który wymaga szybkiego rozpoznania i natychmiastowej pomocy. W takim wypadku najważniejszym źródłem informacji jest sam chory. Nie zawsze jednak jest w stanie poinformować, na co jest uczulony, a często nawet nie jest tego świadomy.  ni

Niezależnie od tego, czy jest to wstrząs anafilaktyczny, zasłabnięcie, uraz czy nieszczęśliwy wypadek cenna jest każda sekunda. Trzeba działać szybko i precyzyjnie.

W momencie, kiedy widzimy, że coś złego dzieje się z inna osobą na plaży, w restauracji, czy na ulicy, nie możemy pozostać bierni. Zawsze trzeba się zatrzymać i starać się wyjaśnić, co się dzieje. Zapytać się, co się stało, czy może potrzebna jest pomoc. Jeśli ta osoba jest w stanie jeszcze komunikować się z nami, to powie, że np. „użądliła mnie osa w szyję” czy „nie mogę oddychać” – mówi agencji informacyjnej Newseria Lifestyle dr Piotr Dąbrowiecki, alergolog.

Anafilaksja jest najcięższym rodzajem alergii i powoduje objawy o różnorodnym nasileniu – od błahych, aż po zagrażające życiu. Żadnego z nich nie wolno lekceważyć. Obrzęk może zablokować drogi oddechowe, obniżyć ciśnienie krwi, przyspieszyć bicie serca i spowodować wystąpienie pokrzywki. Alergolodzy podkreślają, że szybkość działania ma w tym przypadku większe znaczenie niż technika.

Powinniśmy przerwać dopływ bodźca, który daje objawy anafilaksji. Jeżeli jest żądło, to kartką papieru ruchem ścierającym trzeba natychmiast wysunąć je ze skóry albo przerwać konsumpcję danego pokarmu. Często osoby wskakujące do zimnej wody dostają anafilaksji z zimna. To też jest potencjalnie zagraża naszemu życiu, może się skończyć nawet zgonem – tłumaczy dr Piotr Dąbrowiecki.

Osoby uczulone często są przygotowane na taki atak i mają przy sobie ampułkostrzykawkę z adrenaliną. Lek najlepiej wstrzyknąć w zewnętrzną powierzchnię uda. Miejsce podania warto dodatkowo rozmasować, aby przyspieszyć jego wchłanianie. Zastrzyk może być wykonany również przez ubranie.

Należy poprosić pacjenta, żeby podał sobie tę adrenalinę i zadzwonić na pogotowie. 112 to powszechnie znany numer, a tak naprawdę, kiedy pojawiają się emocje, to nie jesteśmy w stanie sobie go przypomnieć. I trzeba być przy tej osobie do momentu przyjazdu pogotowia, czyli wykwalifikowanej pomocy medycznej, która przejmie opiekę nad nim – radzi dr Piotr Dąbrowiecki.

Jeśli fachowa pomoc nie przybywa wystarczająco szybko, a stan pacjenta ulega pogorszeniu, na przykład traci oddech lub ustaje krążenie, to trzeba rozpocząć resuscytację krążeniowo-oddechową według zasad BLS (Basic Life Support).

Kładziemy chorego na plecach, patrzymy, czy oddycha, jeśli nie, to potencjalnie również jego serce przestało bić i konieczne jest zastosowanie pośredniego masażu serca, uciskanie 100-120 razy na minutę. Jeśli mamy maseczkę, to oczywiście dodatkowo podajemy swój oddech poszkodowanemu – instruuje dr Piotr Dąbrowiecki.

Mówi: dr Piotr Dąbrowiecki, alergolog

 

15-08-2015 Newseria / Lifestyle

 

 

 

 


Jeśli chory uskarża się na duszność, to korzystniejsza będzie dla niego pozycja leżąca, a w przypadku zawrotów głowy pozycja leżąca z uniesionymi lekko nogami.

Subscribe to this RSS feed