Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (sobota 14 czerwiec 2025, www.PRACA.BE)
Belgia, praca: Bezrobotnych mężczyzn więcej niż kobiet!
Zdrowie Polaków pod lupą. Wygląda na to, że nie jest z nami dobrze
Dua Lipa uznała belgijski sklep za „księgarnię miesiąca”
Belgia: Tego lata utrudnienia na linii metra nr 5
Belgia: Dwa lata więzienia dla seryjnych złodziei?
Belgia: Coraz większe braki kadrowe w brukselskim Sądzie Apelacyjnym
Niemcy: Były przywódca Państwa Islamskiego przegrał proces o deportacje
Belgia: Przedszkole w Belgii to norma. A w Polsce?
Słowo dnia: Pechvogel
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polski system zarządzania krwią czeka przełom. To ważna zmiana

Przed nami przełomowa w skali kraju zmiana w sposobie zarządzania krwią. MedTech Solutions SA rozpoczęła realizację projektu pod nazwą RedPulse. Co się po tym kryje?

Projekt RedPulse spółka MedTech Solutions tworzy we współpracy z Klastrem Wschodnim ICT, reprezentowanym przez Wschodnią Agencję Rozwoju. Celem tej inicjatywy jest stworzenie nowoczesnego systemu logistyki zasobami krwi, który wykorzysta najnowsze technologie: sztuczną inteligencję, analizę dużych zbiorów danych oraz RFID (system zdalnej identyfikacji radiowej).

W najbliższej dekadzie może zabraknąć krwi

Starzejące się społeczeństwo, coraz większe zapotrzebowanie na operacje oraz malejąca liczba dawców to realne zagrożenia dla systemu opieki zdrowotnej.

Prognozy wskazują, że w Polsce już w najbliższych 10-15 latach może zabraknąć nawet kilkuset tysięcy jednostek krwi rocznie. Projekt RedPulse ma być odpowiedzią na tę nadchodzącą lukę.

– Zbliżamy się do momentu, w którym dostępność krwi może stać się jednym z największych problemów współczesnej medycyny. Właśnie dlatego wdrożenie RedPulse może uratować zdrowie i życie wielu pacjentów – komentuje dla portalu 300Gospodarka.pl Jarosław Kaim, prezes MedTech Solutions.

Pierwsze w kraju

RedPulse zakłada zintegrowane zarządzanie krwią w skali ogólnopolskiej – będzie to pierwsze tego typu zaawansowane rozwiązanie w kraju. Konsorcjum odpowiedzialne za projekt chce, żeby opracowany system sprawdzał się w służbie zdrowia, jak również w warunkach wojskowych, gdzie szybkie decyzje ratują życie.

System RedPulse ma się opierać na zaawansowanej analizie danych pochodzących z różnych źródeł, m.in. ze szpitali, stacji krwiodawstwa i jednostek medycznych. Dzięki temu będzie w stanie prognozować zapotrzebowanie na poszczególne grupy krwi i usprawniać procesy logistyczne: transport, magazynowanie i dystrybucję.

Medyczne nieśmiertelniki

Integralnym elementem systemu RedPulse będą tzw. medyczne nieśmiertelniki RFID, czyli elektroniczne identyfikatory zawierające dane o grupie krwi, czynniku Rh oraz istotnych parametrach klinicznych pacjenta lub dawcy.

RFID umożliwia też monitorowanie zasobów krwi w czasie rzeczywistym, co zwiększa precyzję planowania i skraca czas reakcji. Co ważne, dane zawarte na nieśmiertelnikach będą bezpieczne i zakodowane, a system zapewni pełną zgodność z regulacjami dotyczącymi ochrony informacji medycznych.

W ocenie twórców, projekt RedPulse ma potencjał stać się wzorcowym modelem dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej.

Aktualny stan zapasów krwi w Polsce można sprawdzać na stronie: krew.info/zapasy.


17.05.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sm)

Polska: W tych zawodach mogliby pracować kandydaci na prezydenta

Co zawodowo mogliby robić kandydaci na prezydenta, gdyby nie byli tam, gdzie są? Polacy wskazali im konkretne zawody, w których ich widzą.

Ankieterzy SW Research zapytali Polaków, w jakich zawodach widzą polityków ubiegających się o fotel prezydenta RP: Rafała Trzaskowskiego, Karola Nawrockiego, Sławomira Mentzena, Szymona Hołownię, Magdalenę Biejat i Adriana Zandberga.

Ankietowani mogli wybrać im konkretny zawód z listy przygotowanej na podstawie Rankingu Zawodów SW Research, który pokazuje, jakie zawody cieszą się społecznym szacunkiem. Uczestnicy sondażu dokonali takiego wyboru…

Rafał Trzaskowski

Ankietowani widzą go jako dyrektora dużego przedsiębiorstwa albo jako przedsiębiorcę lub właściciela dużej firmy.

Najmłodsi respondenci (do 24 lat) na drugim miejscu usytuowali zawód influencera. Natomiast osoby o dochodach powyżej 7 tys. zł netto – zobaczyli w nim profesora uniwersytetu.

Karol Nawrocki

Część ankietowanych widzi go jako profesora uniwersytetu. Kolejna grupa jako referenta w biurze, urzędnika.

Większość ankietowanych z dużych miast (od 200 do 499 tys. mieszkańców) i o dochodach powyżej 5 tys. zł netto dostrzegało w nim predyspozycje na sprzątacza

Sławomir Mentzen

Ankietowani zobaczyli w nim właściciela dużej firmy. Na drugim miejscu znalazł się influencer.

Mieszkańców największych miast (powyżej 500 tys. mieszkańców) zobaczyli w nim trenera biznesu/coacha, a na drugim miejscu – maklera giełdowego.

Szymon Hołownia

Ankietowani uznali, że znowu mógłby się odnaleźć jako prezenter telewizyjny lub dziennikarz.

Wśród osób z zasadniczym wykształceniem zawodowym na drugim miejscu znalazł się zawód księdza/osoby duchownej.

Magdalena Biejat

Magdalena Biejat mogłaby być nauczycielką lub sprzedawczynią w sklepie.

Respondenci z wykształceniem podstawowym lub gimnazjalnym wybrali jej karierę influencerki. Natomiast mieszkańcy największych miast zawód referenta w biurze, urzędnika, a na drugim miejscu prezenterki telewizyjnej (12,3 proc.).

Adrian Zandberg

Najwięcej osób zobaczyło w Adrianie Zandbergu nauczyciela lub referenta w biurze, urzędnika. Najmłodsi (do 24 lat) – profesora uniwersytetu.

Osoby o dochodach powyżej 7 tys. zł netto wybrały mu zawód informatyka, analityka systemów komputerowych, a na drugim miejscu – referenta w biurze, urzędnika.


13.05.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. profile kandydatów na FB i X

(sm)

Polska: Kim jest Ignacy z bluzy Stanowskiego? Ludzie masowo wpłacają pieniądze

Mobilizacja była tak wielka, że przestała działać strona internetową ze zbiórką pieniędzy. To przez to bluzę Krzysztofa Stanowskiego, który zaapelował o pomoc dla chorego Ignasia.

Poniedziałkowa debata telewizyjna kandydatów na prezydenta była pełna wzajemnych ataków, oskarżeń i obietnic. Zgodnie z jej zasadami politycy nie mogli posługiwać się żadnymi gadżetami. Jeden się wyłamał.

Okupujący ostatnie miejsca w sondażach Krzysztof Stanowski otoczył się małymi flagami. Dodatkowo dziennikarz, założyciel Kanału Zero miał na sobie bluzę ze zdjęciem małego chłopca.

„Dostałem ją podczas kongresu w Łodzi. Rodzice Ignasia poprosili mnie, bym założył ją do jakiegoś w miarę popularnego programu. To chyba niezła okazja” – ogłosił w sieci jeszcze przed debatą.

Kim jest Ignaś?

Stanowski na wizji wytłumaczył, że rodzice chłopca zbierają pieniądze na leczenie dziecka. Ten motyw wiele razy wracał podczas debaty. Stanowski apelował o to, aby leczyć dzieci, nie szczędząc pieniędzy, i skończyć z internetowymi zbiórkami.

Ignaś Lis to 4-letnie dziecko potrzebujące terapii genowej. Choruje na dystrofię mięśniową Duchenne'a.

„Każdy dzień to walka – z chorobą, ze zmęczeniem, z czasem. Nasz synek jest bardzo zmęczony. Nie ma czasu na beztroską zabawę, jak inne dzieci. Ostatnio do zespołu specjalistów dołączył fizjoterapeuta oddechowy. To niezbędne w walce z dystrofią mięśniową Duchenne'a. Ćwiczymy, by Ignaś jak najdłużej mógł samodzielnie oddychać” – napisali niedawno w sieci rodzice dziecka.

Apelowali o pomoc, bo zbiórka stanęła w miejscu. A pieniędzy trzeba dużo, bo ok. 16 mln zł.

Zbiórka ruszyła z kopyta. Pieniędzy przybywa z sekundy na sekundę

Jak teraz wjedzie się na stronę zbiórki, to licznik zmienia się z sekundy na sekundę. Już uzbierano ponad 8 mln zł, czyli przeszło połowę potrzebnych pieniędzy.

Poruszenie apelem dziennikarza-kandydata było tak wielkie, że ludzie zaczęli wpłacać pieniądze jeszcze podczas telewizyjnego starcia. Chętnych do pomocy było tak wielu, że w pewnym momencie nie wytrzymały serwery – strona przestała działać.


13.05.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Krzysztof Stanowski X

(sm)

Polska: Nie segregują śmieci, dostają kary i idą do sądu. Setki spraw

Sądy mają ręce pełne roboty z powodu skarg osób ukaranych za brak segregacji odpadów. A to spore pieniądze. Często dotyczy to osób mieszkających w blokach.

Zasady segregacji śmieci w Polsce są jasne. Czytelne są także unormowania w przypadku osób, które tego nie robią – muszą płacić więcej niż inni. Nie jest także tajemnicą, że nie zawsze dzielenie odpadów idzie nam dobrze.

Za złą segregację odpadów trzeba płacić od 200 do 400 proc. więcej

Dlatego w systemach śmieciowych miast znajdują się zapisy, że jak ktoś zostanie przyłapany (zazwyczaj po raz kolejny) na błędnej segregacji, to za kolejny miesiąc odbioru odpadów ma płacić znacznie więcej – od 200 do nawet 400 proc. więcej. W zależności od miejscowości i uchwał określających tę kwestię.

„W warunkach warszawskich oznacza to wzrost stawki dla gospodarstwa domowego mieszkającego w bloku z 60 zł miesięcznie do 120 zł (niezależnie od liczby członków tego gospodarstwa). Natomiast czteroosobowa rodzina z Krakowa zapłaci 216 zł zamiast 108 zł” – przytacza „Gazeta Wyborcza”.

Każdy może się odwołać w swojej sprawie do sądu

Osobę, która popełnia błędy, może ukarać gmina. „Stawkę sankcyjną trzeba zapłacić za miesiąc lub miesiące, w których złamano zasady segregacji odpadów. Kara nie stanowi zaskoczenia, ponieważ firma zbierająca odpady jest zobowiązana do powiadomienia właściciela/zarządcy nieruchomości o nieprawidłowościach zaraz po ich stwierdzeniu” – czytamy.

Nie ma co ukrywać, że największy problem z segregacją jest w blokach. Ale nie tylko wspólnoty mieszkaniowe, spółdzielnie, ale także osoby prywatne od nałożonej kary mogą się odwołać do sądu administracyjnego.

To nie fanaberia, a obowiązek samorządu

I okazuje się, że sądy są zasypane sprawami śmieci. „Mowa o ponad 340 orzeczeniach administracji i sądów. Ta liczba zapewne jeszcze mocno wzrośnie. Zwłaszcza, że obowiązujące od początku tego roku zasady sortowania tekstyliów nie zawsze są przestrzegane przez mieszkańców bloków. W przypadku domów jednorodzinnych niedbałość jednego domownika też może skutkować odpowiedzialnością zbiorową dla całego gospodarstwa domowego” – podaje gazeta.

Naczelny Sąd Administracyjny miał ocenić, czy kary nakładane solidarnie na wszystkich mieszkańców bloku to właściwe rozwiązanie. I orzekł, że nakładanie wyższej stawki za śmieci to nie fanaberia, a wręcz obowiązek samorządu.


13.05.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sm)

Subscribe to this RSS feed