Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Gandawa na 9. miejscu w światowym rankingu „jakości życia”
Polska: Zabili, upiekli i zjedli człowieka. Sąd Najwyższy zajmie się polskimi kanibalami
Belgia: Niebezpieczny żółw jaszczurowaty znaleziony w Brugii
Polska: Będzie jeszcze więcej fotoradarów. Pójdą na to olbrzymie pieniądze
Belgia: 50 dzikich lokatorów okupuje budynek przy Dansaertstraat w Brukseli
Belgia na razie nie uzna Palestyny za odrębne państwo
Niemcy: Dworzec główny w Berlinie zamknięty po „tragicznym wypadku”
Polska: W sklepach kradniemy dużo mniej. Inaczej, niż to prorokowali handlowcy
Belgia: Amerykański muzyk zmarł w Brukseli
Polacy powoli, ale odchodzą od religii. Jeden z powodów się wyróżnia
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: Zabili, upiekli i zjedli człowieka. Sąd Najwyższy zajmie się polskimi kanibalami

Wraca sprawa polskich kanibali. Teraz zajmie się nią Sąd Najwyższy. To był pierwszy w Polsce od czasów wojny wyrok za kanibalizm.

Sprawa do wykrycia i udowodnienia była arcytrudna. Głównie dlatego, że do dziś nie wiadomo, kim była ofiara. Nigdy także nie znaleziono jej szczątków. Mimo to zapadł wyrok skazujący.

Makabra opisana w mailu

Sprawa wyszła na jaw w 2017 roku, gdy Zbigniew B. przed śmiercią wysłał e-maila. Opisał w nim szczegóły zbrodni. Wiadomość dotarła na skrzynkę komendy policji w Choszcznie (Zachodniopomorskie) już po śmierci autora tej wiadomości.

Opisana przez niego historia wydarzyła się w 2002 roku. W miejscowości Łasko pod Choszcznem. Kilka osób piło wtedy alkohol. Podczas imprezy został zabity człowiek. Napastnicy rozczłonkowali ciało, upiekli je na ognisku i zjedli.

Zbigniew B. napisał w mailu, że nieznanego mężczyznę zabił, ale zrobił to na polecenie Roberta M. Przy zabójstwie miało być obecnych jeszcze 3 mężczyzn: Janusz Sz., Sylwester B. i Rafał O.

Ofiara miała być skonfliktowana z Robertem M. i to on miał zwabić na imprezę mężczyznę, który zginął. Przed śmiercią ofiara miała zostać pobita i wywieziona nad jezioro Osiek. Robert M. miał powiedzieć do Zbigniewa B.: – Wiesz, co masz zrobić.

Motywem miały być zatargi o pieniądze

Kiedy policja otrzymała taką wiadomość, z miejsca wszczęła śledztwo. Napastników oskarżono o zabójstwo i zbezczeszczenie zwłok. Robertowi M. zarzucono też zainicjowanie zbrodni.

Pierwszy wyrok zapadł w 2021 r. Sąd uznał, że motywem działania Roberta M. były zatargi o pieniądze z ofiarą. Mężczyzna został skazany na 25 lat więzienia. Pozostali oskarżeni nie trafili za kratki ze względu na przedawnienie sprawy zbezczeszczenia zwłok.

W styczniu 2023 zapadł ponowny wyrok. Sąd Apelacyjny w Szczecinie podtrzymał orzeczenie niższej instancji. Wyrok był prawomocny.

To jeszcze nie koniec

To nie zamknęło sprawy. Teraz zajmie się nią Sąd Najwyższy. Już 5 czerwca sąd rozstrzygnie o kasacji wyroku. Tego chce zarówno obrońca skazanego na 25 lat więzienia Roberta M., jak i prokuratura.

Obrońca skazanego zarzucił naruszenie art. 148 par. 1 kk przez niesłuszne przyjęcie kwalifikacji w sytuacji, kiedy nie można przypisać zrealizowania wszystkich znamion strony przedmiotowej, bo brak jest ustalenia tożsamości osoby pokrzywdzonej, a przedmiotem czynności wykonawczej tego przestępstwa nie jest życie człowieka, ale konkretny człowiek – poinformował sędzia Marek Pietruszyński.

Z kolei prokuratura uważa, że kary są za niskie i dlatego chce ich uchylenia.

Świadek: Stałem przerażony i płakałem

Robert M. nigdy się nie przyznał. Kilka lat powtarzał: – To jest jedna wielka bzdura. Nigdy czegoś takiego tutaj nie było.

Jednak inny z oskarżonych zeznał w prokuraturze: – Stałem przerażony i płakałem. Nie chciałem jeść. To powiedzieli mi, że jak nie będę chciał jeść, to sam trafię na ruszt.


23.05.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sm)

Polska: Będzie jeszcze więcej fotoradarów. Pójdą na to olbrzymie pieniądze

Jeżeli któryś z kierowców uważa, że przy naszych drogach jest już wystarczająco dużo fotoradarów, to tymi informacjami będzie zaskoczony. Bo urządzeń będzie jeszcze więcej.

„39 nowych odcinkowych pomiarów prędkości, 26 fotoradarów w nowych lokalizacjach, 24 systemy nadzorujące skrzyżowania oraz przejazdy kolejowo-drogowe i 33 mobilne urządzenia rejestrujące” – wylicza Canard, opisując trwający jeszcze proces rozbudowy sieci.

Polska najeżona jest fotoradarami, a będzie ich jeszcze więcej.

Miliony z KPO

Canard to jednostka Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego. A ten właśnie zapowiedział, że wyda kolejne pieniądze na dalszą rozbudowę systemu.

„Dotychczas w Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym zarejestrowano ponad 5 tys. wniosków o instalację urządzenia rejestrującego. Wnioski składane są przez obywateli, samorządy, policję czy też zarządców dróg” – informuje wydział informacji i komunikacji GITD.

A portalsamorzadowy.pl dodaje, że GITD chce sięgnąć po pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy, żeby poszerzać system.

Co, gdzie, kiedy?

„Na polskich drogach zostaną zamontowane kolejne 43 urządzenia do odcinkowego pomiaru średniej prędkości i 70 urządzeń punktowego pomiaru prędkości (czyli fotoradarów). Oprócz tego przybędzie 10 urządzeń do monitorowania przejazdu na czerwonym świetle na skrzyżowaniach oraz pięć urządzeń do monitorowania przejazdu na czerwonym świetle na przejazdach kolejowych” – czytamy.

Wszystko to ma się dokonać w ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy. Na razie nie wiadomo, w jakich miejscach zostaną zamontowane nowe urządzenia.

System działa. Naprawdę?

Kiedy spojrzy się na oficjalne dane, widać, że system się sprawdza. W ubiegłym roku 586 urządzeń sprawiło, że na kierowców nałożono aż 445 tys. mandatów za przekroczenie prędkości. Tylko odcinkowe pomiary wykryły ponad 320 tys. wykroczeń. Rok wcześniej było ich prawie 160 tysięcy.

Jednak Łukasz Zboralski, redaktor naczelny branżowego portalu brd24.pl, uważa, że samo zwiększanie liczby urządzeń na drogach nie poprawi bezpieczeństwa. Przykład? Mandaty z fotoradarów płaci tylko ok 60 proc. złapanych.

Dodaje, że pieniądze w dużej mierze poszły na wymianę starych urządzeń na nowe, a fotoradarów realnie wcale nie przybyło tak wiele. Według niego urządzenia są montowane w danym miejscu na stałe, a powinny być mobilne, żeby mozna było je przenosić w zależności od potrzeb.

Trzeba inaczej to zorganizować

Dlatego Łukasz Zboralski proponuje, żeby przywrócić prawo pozwalające samorządom (ich Strażom Miejskim) na korzystanie z fotoradarów.

– Tylko stacjonarnych, żeby znów nie przeżywać utyskiwania na nierzetelny wybór miejsc pomiaru i łatanie gminnych budżetów z kieszeni kierowców. To nie tak trudne – uważa.

I proponuje: – Wystarczy zdecydować, że samorząd musi uzgodnić z Canard lokalizację fotoradaru. I że wpływy do samorządu mogą wyłącznie pokryć koszt instalacji, a po przekroczeniu tej kwoty pieniądze muszą trafiać tam, gdzie trafiają dziś wszystkie grzywny z mandatów drogowych, czyli do Krajowego Funduszu Drogowego (przeznaczanego na budowę i utrzymanie dróg).

Przypomnijmy, że strażnicy miejscy zajmowali się mierzeniem prędkości do 2016 r. Wtedy takie prawo zostało im odebrane.

Głównym powodem było to, że samorządy traktowały urządzenia jak maszynki do łupienia kierowców. Strażnicy natomiast, chcąc sprostać wymaganiom lokalnych władz, zasadzali się na kierowców w krzakach lub maskowali fotoradar w koszu na śmieci.


23.05.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sm)

Polska: W sklepach kradniemy dużo mniej. Inaczej, niż to prorokowali handlowcy

Dlaczego w sklepach jest mniej kradzieży? Eksperci wskazują powód: zmiana prawa. Chodzi o podniesiona kwoty, od której kradzież jest przestępstwem, a nie wykroczeniem.

Kodeks wykroczeń został znowelizowany – przypomnijmy dla porządku – w październiku 2023 roku. To wtedy kwota kwalifikująca kradzież jako przestępstwo wzrosła do 800 zł. Przed zmianą wynosiła 500 zł.

Oprotestowali to handlowcy, którzy zgodnie uznali, że rozzuchwali to złodziei i przyczyni się do wzrostu kradzieży w sklepach.

– To ewidentny efekt zmiany prawa – nie ma wątpliwości cytowana przez „Rzeczpospolitą” Renata Juszkiewicz, prezeska Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.

Zaskakujące dane

Tymczasem statystyki Komendy Głównej Policji temu zaprzeczają. W pierwszym kwartale 2024 r. – podał dziennik – liczba kradzieży w sklepach zmalała. I to aż o 22 proc.

– Dane są zaskakujące, bo większość ekspertów była przekonana, że liczba kradzieży tak szybko nie będzie spadać Z drugiej strony są nowe okoliczności: chodzi o spadek inflacji – ocenia Robert Biegaj, ekspert rynku z Grupy Offerista.

W dużych sklepach czują się pewniej

Do największej liczby wykroczeń dochodzi w dużych sklepach. Policja odnotowała 57,7 tys. tego typu zdarzeń. W mniejsze sklepach – 12,8 tys.

„Kradzieże w sklepach wielkopowierzchniowych wydają się dla potencjalnego złodzieja „bezpieczniejsze”, bo szybciej może się wtopić w tłum. Z reguły jest tam też dużo większy ruch niż w mniejszych placówkach, co sprzyja zamieszaniu, a to złodzieje potrafią dobrze wykorzystać” – czytamy.


23.05.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sm)

Polacy powoli, ale odchodzą od religii. Jeden z powodów się wyróżnia

Jesteśmy coraz mniej religijni. Co prawda większość Polaków wciąż określa się jako osoby wierzące, ale też szybko rośnie grupa ateistów.

To ustalenia najnowszego badania CBOS (trwało od stycznia do kwietnia tego roku), które jest przeprowadzane od 1997 r. Wtedy po raz pierwszy została w ten sposób zdiagnozowana polska religijność.

Co wynika z raportu w 2024 r.?

Z roku na rok przybywa ateistów

Aż 78 proc. Polaków deklaruje się jako wierzący, 9 proc. jako głęboko wierzący.

14 proc. badanych to osoby niewierzące. W 2019 r. było to 8 proc. Jak widać, ta grupa systematycznie się powiększa.

„W zakresie praktyk religijnych od końca lat 90 do 2019 r. obserwujemy powolne zmiany, które w świetle ostatnich kilku lat można nawet nazwać stabilizacją” – uważa CBOS cytowany przez Polsat News.

Pomiędzy 1997 a 2009 rokiem odsetek praktykujących co niedzielę wynosił około 50 proc. Teraz spadł do około 45 proc.

Wierzący i praktykujący

Najwięcej Polaków zalicza się do grupy osób wierzących i praktykujących:

regularnie – 39 proc.,
nieregularnie – 38 proc.

Wierzący i niepraktykujący stanowią 10 proc., a niewierzący i niepraktykujący – 11 proc.

Pedofilia w Kościele

Polacy odchodzą od religii z wielu powodów. Jednym z nich są skandale pedofilskie, które co rusz wstrząsają – nie tylko polskim – Kościołem.

Dobrze to obrazują dane o pedofilii i przemocy seksualnej Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego, który przedstawiła komisja episkopatu ds. ochrony dzieci i młodzieży. Skala poraża, bo liczba osób – i to poniżej 15 lat – jest duża.

W 2023 roku do diecezji i zakonów – podało Radio Zet – wpłynęły 82 zgłoszenia wykorzystania seksualnego małoletnich. Z tej listy aż 35 spraw dotyczyło osób poniżej 15 lat.

Około 1/4 obecnych zgłoszeń to – jak powiedział ks. Piotr Studnicki, szef komisji – „sytuacje dziejące się obecnie”.

– Dramat wykorzystywania seksualnego małoletnich w Kościele to nie jest tylko przeszłość – podsumował.

To pokazuje, że w Kościele wciąż mamy do czynienia z falą ujawnień, która ruszyła w 2019 r.


23.05.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sm)

Subscribe to this RSS feed