Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Temat dnia: Cyberatak na lotnisko w Brukseli. Liczne utrudnienia
Polska: Ksiądz w spółce z lekarzem. Obaj oskarżeni o handel narkotykami
Belgia: 39-latek przed sądem za gwałty na przedszkolakach
Polska: Młodzi nie rwą się do walki za Polskę. Większość jest na NIE
Belgia: Nadchodzi prawdziwa jesień?
Polska: Już możesz się zaszczepić przeciwko COVID-19. Szczepionki czekają
Belgia: Fatalny wypadek w Brabancji Walońskiej
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (wtorek, 23 września 2025, www.PRACA.BE)
Belgia, Antwerpia: Kolejne niemowlę pozostawione w „oknie życia”
Polska: Karty szczepień pod lupą sanepidu. Nie jest z nami tak źle
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: Sąsiad pomoże sąsiadowi, a gmina mu za to zapłaci. Na Wszystkich Świętych w życie wchodzi nowe prawo

Twój sąsiad potrzebuje wsparcia. Chętnie mu pomagasz, ale… tylko wtedy, kiedy masz czas. Wkrótce się to zmieni. Pomoc sąsiedzka stanie się „zawodem”.

Od 1 listopada starsze osoby potrzebujące stałej pomocy będą mogły skorzystać z nowej formy wsparcia: odpłatnych usług sąsiedzkich. Bezpłatna dotychczas uczynność sąsiedzka będzie wynagradzana  przez gminę.

Takim opiekunem będzie mógł np. zostać sąsiad.

– To rozwiązanie opiera się na umowie między gminą a sąsiadem w sprawie opieki nad osobą potrzebującą takiej opieki. Jest to usługa, która może być bardzo elastycznie świadczona, w zależności od potrzeb. Taki sąsiad to nie jest jednak pracownik, który pracuje między 7.30 a 15.30 – powiedział serwisowi prawo.pl Norbert Paprota, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Bochni.

Od osoby wykonująca taką usługę nikt też – dodajmy – nie będzie wymagał kwalifikacji pracownika socjalnego.

Co to jest?

Co się kryje pod nazwą usługa sąsiedzka? Między innymi robienie zakupów, pomoc w załatwieniu codziennych spraw, opieka higieniczna, proste czynności pielęgnacyjne oraz – jeżeli to możliwe – zapewnienie kontaktów z otoczeniem.

Kto skorzysta?

Usługa sąsiedzka jest adresowana do osób samotnych. To osoba, która spełnia te trzy warunki:

• samotnie gospodaruje,
• nie jest z związku małżeńskim,
• nie ma bliskiej i dalszej rodziny.

Ustawa daje jednak gminie prawo do złagodzenia tych kryteriów – usługę sąsiedzką za odpłatnością z gminy będzie mógł świadczyć także małżonek czy bliski krewny, ale pod warunkiem, że mieszka oddzielnie.

Co ważne, z tej formy pomocy może skorzystać każda osoba potrzebująca takiego wsparcia, niezależnie od swoich dochodów.

Kto może to robić?

Organizatorem usług sąsiedzkich jest gmina. Na co dzień może się tym zajmować osoba, która:

• jest pełnoletnia;
• nie jest członkiem rodziny osoby, na rzecz której są świadczone usługi sąsiedzkie;
• złożyła organizatorowi usług sąsiedzkich oświadczenie o zdolności pod względem psychofizycznym do świadczenia takich usług;
• zamieszkuje blisko osoby, na rzecz której są świadczone usługi sąsiedzkie;
• ukończyła szkolenie z udzielania pierwszej pomocy;
• została zaakceptowana przez osobę, na rzecz której są świadczone usługi sąsiedzkie;
• została zaakceptowana przez organizatora usług sąsiedzkich.

Ile można zarobić?

Ustawa nie określa konkretnych kwot. To rada gminy w uchwale określi:

• kto może skorzystać z usług sąsiedzkich,
• co należy do obowiązków opiekuna/opiekunki,
• sposób rozliczania i wysokość wynagrodzenia zajmującej się tym osoby.

Nowa usługa dostępna będzie od 1 listopada. Szczegółowych informacji będą udzielały gminne (miejskie) ośrodki pomocy społecznej.

14.10.2023 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sp)

  • Published in Polska
  • 0

Polska: Fake newsy stworzone przez sztuczną inteligencję trudne do rozpoznania. Wydają się internautom bardziej wiarygodne od wiadomości tworzonych przez ludzi

Sztuczna inteligencja jest w stanie coraz lepiej imitować teksty pisane przez ludzi, a nawet tworzyć takie, które są łatwiejsze do zrozumienia – dowodzą naukowcy z Uniwersytetu Zuryskiego. Co istotne odbiorcy nie są w stanie odróżnić informacji tworzonych przez sztuczną inteligencję. Zarówno te prawdziwe, jak i fałszywe wydają im się bardziej wiarygodne niż te pisane przez ludzi. Rodzi to obawy o wykorzystanie sztucznej inteligencji do szerzenia dezinformacji.

Autorzy badania opublikowanego w „Science Advances” zwracają uwagę na to, że postęp w rozwoju generatorów SI zbiegł się z pandemią COVID-19 i trwającą wówczas infodemią, czyli natłokiem różnych informacji (w tym fałszywych). Powstały więc obawy dotyczące niewłaściwego wykorzystania sztucznej inteligencji. Generowanie i szerzenie z jej pomocą dezinformacji może mieć negatywny wpływ na wiele dziedzin życia, w tym na ochronę zdrowia na świecie. Aby sprawdzić, jak tekst stworzony przez SI może wpłynąć na zrozumienie informacji przez odbiorców, naukowcy przyjrzeli się tweetom wytwarzanym przez GPT-3.

Badacze wygenerowali za pomocą GPT-3 tweety zawierające informacje lub dezinformacje na różne tematy, w tym dotyczące szczepionek, technologii 5G, COVID-19 i teorii ewolucji. Zestawili je z wiadomościami napisanymi przez ludzi. Następnie stworzyli ankietę i poprosili o jej wypełnienie ok. 700 respondentów z kilku krajów, w wieku średnio od 42 do 72 lat, o podobnym wykształceniu. Pierwszym pytaniem było to, czy dany tweet wygląda na syntetyczny (wygenerowany przez GPT-3), czy organiczny (stworzony przez człowieka). W drugim użytkownicy oceniali, czy informacje zawarte w tweecie były prawdziwe, czy nieprawdziwe pod względem naukowym.

– Informacje wygenerowane przez sztuczną inteligencję były dla respondentów bardziej przekonujące. Ludzie oceniali lepiej prawdziwość informacji wytworzonych przez SI w porównaniu do tych stworzonych przez człowieka. Poza tym ankietowani mieli tendencję do ufania w większym stopniu nieprawdziwym informacjom wygenerowanym przez SI w porównaniu do tych pochodzących od ludzi. Sprawia to, że GPT jest swego rodzaju mieczem obusiecznym, ponieważ ma on potencjalnie pozytywne zastosowania w praktyce, przy jednoczesnej możliwości negatywnych zastosowań do generowania przekonujących fałszywych informacji – mówi agencji Newseria Innowacje dr Federico Germani z Instytutu Etyki Biomedycznej i Historii Medycyny Uniwersytetu Zuryskiego.

Autorzy badania przeanalizowali też potencjał sztucznej inteligencji do identyfikowania dezinformacji. Poprosili GPT-3 o ocenę, które z tweetów są prawdziwe, a które wprowadzają w błąd. SI, podobnie jak respondenci, miał większe trudności z oceną dokładności informacji.

– Zgodnie z wynikami naszego badania nie ma możliwości rozróżnienia pomiędzy informacjami pochodzącymi od człowieka a tymi wygenerowanymi przez GPT-3. Możliwe, że ludzie, którzy opanowują tę technologię i korzystają z niej codziennie, będą mogli rozpoznać różnicę. Jednak nie  jest to szczególnie istotne, ponieważ w perspektywie średnio- i długoterminowej w miarę rozwoju nowych modeli i tak nie będziemy w stanie rozróżnić tekstu stworzonego przez człowieka i przez sztuczną inteligencję – ocenia dr Federico Germani.

Naukowcy proponują zmianę dotychczasowego podejścia do modelu skutecznej komunikacji i oceny informacji, zgodnie z którym człowiek wytwarza informacje, a sztuczna inteligencja pomaga w ich ocenie. Są zdania, że dobrze skrojoną kampanię informacyjną można stworzyć, przekazując wskazówki do SI, która jest w stanie lepiej niż człowiek napisać łatwiejsze w odbiorze teksty, ale dokładność wygenerowanych przez nią informacji powinna być sprawdzona przez przeszkolonych ludzi. Ten model komunikacji może mieć szczególne znaczenie w sytuacji, w której potrzeba jasnej i szybkiej komunikacji z dużymi grupami społeczeństwa.

– Jest to jedno z pierwszych opracowań wskazujących na problem sztucznej inteligencji w kontekście dezinformacji. Warto zaznaczyć, że nasze badanie odbywa się w warunkach doświadczalnych, a nie rzeczywistych, dlatego jest ono ważne dla  rozumienia wpływu fałszywych informacji generowanych przez SI na społeczeństwo poprzez obserwację obiegu nieprawdziwych informacji wytworzonych przez SI w mediach społecznościowych i reakcji ludzi na nie. Kolejnym etapem będzie rozumienie wpływu tego zjawiska na zachowania poszczególnych osób oraz na zdrowie jednostek i zdrowie publiczne. Jest to bardzo istotny nowy kierunek badań interakcji ludzi z informacjami w całkowicie nowym otoczeniu sterowanym przez sztuczną inteligencję – podkreśla badacz Uniwersytetu w Zurychu.

Podobne wnioski przedstawiają w swoim raporcie naukowcy z Georgetown University i Obserwatorium Internetu przy Uniwersytecie Stanforda, którzy po przeanalizowaniu możliwości zastosowań SI do szerzenia dezinformacji uważają, że propaganda z wykorzystaniem algorytmów będzie się nasilać. Przygotowanie społeczeństwa do właściwego odbioru informacji jest równie ważne, co współpraca między twórcami SI i platformami mediów społecznościowych, kontrola dostępu do sprzętu i technologii służących do budowy SI czy np. konieczność oznaczania treści wygenerowanych przez algorytm.

– Mamy do czynienia z nadmierną liczbą informacji, które są dostępne dla każdego do oceny, a wśród nich znajduje się sporo fałszywych informacji. Przy wykorzystaniu sztucznej inteligencji liczba fałszywych i prawdziwych informacji prawdopodobnie wzrośnie. Nie możemy myśleć, że mamy nad tym kontrolę – mówi dr Federico Germani. – W czasie pandemii COVID-19 przekonaliśmy się, że cenzura jest narzędziem, które może zostać wykorzystane do ograniczenia fałszywych informacji, ale jest to rozwiązanie mające pozytywne skutki w krótkiej perspektywie czasowej. W perspektywie średnio- i długoterminowej jest ona szkodliwa, prowadząc na przykład do ograniczonego zaufania wobec instytucji opieki zdrowotnej wydających zalecenia w zakresie zdrowia publicznego do przestrzegania w sytuacji kryzysowej. Dlatego musimy znaleźć inne strategie.

Zdaniem badacza jedyną szansą skutecznej walki z dezinformacją jest edukacja medialna odbiorców, aby na podstawie określonych cech danej wiadomości mogli ocenić, czy jest ona prawdziwa, czy też nie.

W polskiej infosferze w celu wypracowania standardów walki z dezinformacją powstał Kodeks Dobrych Praktyk opublikowany przez NASK. Jest on skierowany zarówno do dziennikarzy, osób publicznych, jak i do odbiorców. Zawarte w nim wskazówki pomagają zrozumieć procesy dezinformacyjne, rozpoznawać szkodliwe treści i zapobiegać ich rozpowszechnianiu.


09.10.2023 Niedziela.BE // źródło: new seria // tagi: ChatGPT, sztuczna inteligencja, generatywna sztuczna inteligencja, dezinformacja, tworzenie treści, GPT-3, nauka, informacja // mówi: dr Federico Germani, Instytut Etyki Biomedycznej i Historii Medycyny, Uniwersytet Zuryski // fot. Leonid Sorokin, IT / shutterstock.com

(kp)


Szkoły zawodowe coraz popularniejsze. Wybiera je już prawie 60 proc. uczniów po podstawówce

Po latach zaniedbania i niedofinansowania szkolnictwo zawodowe zaczyna się cieszyć w Polsce rosnącą popularnością. Jak podaje MEiN, obecnie 58,5 proc. młodych ludzi po szkole podstawowej wybiera kształcenie branżowe i techniczne. To dobra wiadomość dla firm, dla których niedobór wykwalifikowanych kadr o odpowiednich kompetencjach jest jedną z głównych bolączek. – Naszą rolą – biznesu i pracodawców – jest wspomaganie szkolnictwa zawodowego, żeby tworzyć warunki do nauczania przedmiotów technicznych na najnowszych technologiach i sprzęcie – podkreśla Michał Walczak z Festool Polska.

– Rolą szkolnictwa zawodowego jest przygotowanie młodych ludzi do tego, żeby weszli na rynek pracy. W Polsce szkolnictwo zawodowe przez ostatnie dekady było na marginesie priorytetów systemu edukacji. Teraz wraca do łask i coraz więcej uwagi przykłada się do tego, żeby stworzyć młodym ludziom warunki do rozwoju nie tylko w kierunkach ogólnych, ale i w konkretnych profesjach, warunki do nauki przedmiotów zawodowych – mówi agencji Newseria Biznes Michał Walczak, dyrektor handlowy Festool Polska.

Według danych MEiN od nowego roku szkolnego 2023/2024 naukę w szkołach ponadpodstawowych (liceach, technikach, szkołach specjalnych przysposabiających do zawodu i szkołach branżowych I stopnia) rozpoczęło ponad 1,64 mln uczniów. Szkolnictwo zawodowe z każdym rokiem cieszy się rosnącą popularnością – jak podaje resort, wybiera je 58,5 proc. młodych ludzi po szkole podstawowej.

Wykształcenie kadr jak najlepiej odpowiadających na potrzeby współczesnego rynku pracy to też jeden z priorytetów aktualnej polityki edukacyjnej. Wyrazem tego jest m.in. przyjęty przez rząd „Plan działań w zakresie kształcenia i szkolenia zawodowego na lata 2022–2025”, będący kontynuacją reformy kształcenia zawodowego rozpoczętej w 2019 roku. Celem działań ujętych w dokumencie jest przygotowanie pracowników na potrzeby nowoczesnej gospodarki, z uwzględnieniem wyzwań wynikających z przemian gospodarczych, rozwoju nowych technologii i postępującej cyfryzacji.

Jak podkreśla, w tym celu niezbędna jest jednak ścisła współpraca z biznesem, promocja zawodów technicznych i inspirowanie młodzieży, już na etapie wyboru szkoły średniej, do obierania takiej ścieżki kariery.

– Współpraca biznesu ze szkołami i środowiskiem naukowym to jest niezbędny element, kluczowy do tego, żebyśmy doszli w Polsce do sytuacji, którą w tej chwili obserwujemy na Zachodzie, gdzie rzemieślnik to jest dumny zawód. To jest profesja, z której ludzie czerpią satysfakcję i w której można bardzo dobrze zarobić – mówi ekspert. – Naszą rolą – biznesu i pracodawców – jest wspomaganie szkolnictwa zawodowego, żeby tworzyć warunki do nauczania przedmiotów technicznych na najnowszych technologiach, najnowszym sprzęcie. Chodzi o to, by młody człowiek, wchodząc na rynek pracy, znał je, wiedział, które technologie i procesy są najbardziej efektywne, i żeby jego przygoda zawodowa od samego początku była na jak najwyższym poziomie profesjonalizmu.

– Musimy się postarać, żeby na uczelniach były przekazywane odpowiednie umiejętności i kompetencje techniczne. Potrzebne jest też promowanie zawodów technicznych i – jeśli chcemy przyciągnąć do nich więcej osób – musimy współpracować. Uczelnie muszą kształcić, a my – jako przedsiębiorstwa – powinniśmy zachęcać młodzież i studentów jeszcze w trakcie nauki, na przykład poprzez różnego rodzaju praktyki – dodaje Valery Muyard, prezes spółki Renault Trucks Polska.

Jak wskazuje, dla biznesu niedobór wykwalifikowanych kadr jest obecnie jedną z głównych bolączek. Szkolnictwo zawodowe, w którym firmy mają realny wpływ na kształtowanie kompetencji dostosowanych do potrzeb pracodawców i wymogów rynku pracy, jest odpowiedzią na ten problem.

– W branży budowlanej i rzemiośle temat kompetencji pracowników jest elementem, który zaprząta głowę pracodawcom od wielu lat. Z roku na rok problemy związane z pozyskaniem osób posiadających właściwe kompetencje są coraz większym wyzwaniem dla menedżerów zarządzających przedsiębiorstwami, ale również rzemieślników, którzy poszukują młodych osób do pracy – mówi dyrektor handlowy Festool Polska.

– Najbardziej poszukiwane są teraz umiejętności techniczne i osoby, które je posiadają, najtrudniej jest znaleźć. Chodzi tu m.in. o ekspertów technicznych i mechaników, a nawet, idąc dalej, kierowców. W naszej branży potrzebne są różnorodne umiejętności. Oczywiście potrzebni są też ludzie od sprzedaży, zaopatrzenia etc., ale w tej chwili zdecydowanie najbardziej brakuje nam mechaników – dodaje Valery Muyard. – Ważną rzeczą jest promowanie tych zawodów, ponieważ dziś problem stanowi fakt, że kształcenie zawodowe nie zawsze jest postrzegane jako najlepsza opcja. Tego brakuje i nad tym powinno się pracować ze studentami na uczelniach i w firmach takich jak nasza.

Jedną z największych inicjatyw służących popularyzacji szkolnictwa zawodowego są międzynarodowe zawody EuroSkills, czyli konkursy umiejętności zawodowych, które w tym roku po raz pierwszy w historii odbyły się w Polsce. Między 5 a 9 września br. w Gdańsku blisko 600 młodych ludzi z 32 krajów Europy, reprezentujących 42 zawody i branże, rywalizowało o miano światowej klasy specjalistów w swoim fachu, m.in. w spawaniu, gotowaniu, florystyce, stolarce czy fryzjerstwie, aż po nowoczesne zawody związane z nowymi technologiami, takie jak robotyka czy chmura obliczeniowa. Ich zmaganiom przyglądali się kibice i jury, w tym blisko 600 ekspertów z poszczególnych dziedzin. W inicjatywę mocno angażują się też firmy i pracodawcy – w tym też czołowe globalne korporacje – którzy często szkolą zawodników, wspierają ich na etapie rywalizacji i wyławiają talenty z grona finalistów.

– Zapoczątkowaliśmy program GIVE, czyli GROHE Installer Vocational Training & Education, w ramach którego wspieramy szkoły techniczne, kształcące przyszłych instalatorów z branży sanitarnej na całym świecie. W Polsce nawiązaliśmy dotychczas współpracę z 32 szkołami i mamy tu dobry punkt wyjścia – mówi Timo Kurz, lider programu GIVE w GROHE. – Intensywnie inwestujemy w GIVE, wspieramy szkoły, zapewniamy im materiały szkoleniowe dotyczące produktów i technologii, podręczniki, a nawet przeprowadzamy egzaminy. Kiedy uczniowie po zakończeniu programu zdadzą egzamin, otrzymują certyfikat. Jest to jeden ze sposobów promowania zawodu. Program ten idealnie łączy się z inicjatywami WorldSkills i EuroSkills. Dzięki niemu możemy wspierać młodych ludzi. W ubiegłym roku byliśmy współgospodarzem specjalnej edycji WorldSkills w Lahr. W tym roku na EuroSkills mieliśmy 15 uczestników w konkurencji instalacje sanitarne i grzewcze, więc jesteśmy coraz bardziej zaangażowani w całą tę inicjatywę.

– EuroSkills w istotny sposób przyczynia się też do pozytywnych zmian w Renault Trucks, bo takie konkursy zwiększają motywację mechaników, a kiedy mechanik jest zmotywowany, to na ogół udziela się to jego kolegom, kierownikowi zakładu, przełożonym. Podnoszenie kompetencji jest więc widoczne w całej organizacji. Dlatego patrzymy na uczestników tych zawodów nie jako na pojedyncze, rywalizujące ze sobą osoby, ale na sposób spajania całej organizacji. Kiedy dowiedzieliśmy się o organizacji EuroSkills, nie musieliśmy się długo zastanawiać, żeby wziąć udział w tym przedsięwzięciu – dodaje prezes Renault Trucks Polska.

08.10.2023 Niedziela.BE // źródło informacji: new seria // tagi: szkolnictwo zawodowe, szkoły branżowe, rynek pracy, rynek pracownika, pracodawcy, szkolnictwo branżowe, kształcenie zawodowe, WorldSkills Europe // mówi: Michał Walczak, dyrektor handlowy, członek zarządu, Festool Polska / Valery Muyard, prezes zarządu, Renault Trucks Polska /
Timo Kurz, lider programu GIVE, Grohe // fot. goodluz, FR / shutterstock.com

(cw)

Belgia: Bilety lotnicze podrożeją? „Ten podatek powinien wzrosnąć o 500%”

Partia flamandzkich Zielonych Groen chce, by podatek doliczany do cen biletów lotniczych był w przyszłym roku aż pięciokrotnie wyższy niż jest to obecnie.

Podatek lotniczy to jeden z nowszych podatków, wprowadzonych przez wiele państw w celu zachęcenia podróżnych do wybierania innych, mniej szkodliwych dla środowiska środków transportu niż samoloty. Podatek ten jest przeważnie tak skonstruowany, by zniechęcał do wyboru połączeń lotniczych na krótkich odcinkach, które można pokonać np. koleją.

W Belgii podatek ten wynosi obecnie 10 euro na loty do 500 km, 2 euro na inne, dłuższe loty europejskie oraz 4 euro na loty poza Europę. Politycy Groen chcą, by było to jednak aż 50 euro na loty do 500 km, 10 euro na inne loty europejskie i 30 euro na loty poza Europę.

Groen argumentuje, że w wielu innych krajach ten podatek jest wyższy niż obecnie w Belgii. Teraz jest on na tyle niski, że nie ma wielkiego wpływu na wybory podróżnych. Zieloni chcą też zwiększenia podatku na bilety lotnicze pierwszej klasy (biznes) oraz na loty prywatnymi odrzutowcami.

Na razie to tylko propozycja złożona w ramach negocjacji budżetowych pomiędzy partiami koalicyjnymi, tworzącymi rząd premiera Alexandra De Croo. Rząd musi jeszcze znaleźć co najmniej 800 mln euro dodatkowych wpływów lub oszczędności, by ograniczyć deficyt do zaplanowanego poziomu. Decyzje w tej sprawie mogą zapaść już w najbliższy weekend.

09.10.2023 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(łk)

  • Published in Belgia
  • 0
Subscribe to this RSS feed