Mija rok od wprowadzenia przepisów, zgodnie z którymi pijanym kierowcom są odbierane samochody. Na parkingi policyjne trafiło ponad 7 tys. aut. Oznacza że, że policja zatrzymuje ich średnio 20 dziennie.

Przepisy zaczęły działać w połowie marca 2024 roku. W ich myśl sądy mają zarządzać konfiskatę pojazdów prowadzonych przez pijanych sprawców wypadków czy za ucieczkę z miejsca zdarzenia. Prawo przewiduje pewne wyjątki, ale generalnie ten, kto łamie przepisy, ma się także pożegnać z pojazdem. I nie ma znaczenia, czy jest warte 10 tys. czy kilkaset tysięcy złotych.

Formalnie wygląda to tak, że najpierw policja zatrzymuje pojazd na 7 dni. Następnie sprawę przejmuje prokuratura, a kiedy trafia ona do sądu i zapada wyrok, to samochód (motocykl, pojazd rolniczy) jest wystawiany na licytację. Pieniądze trafiają do skarbu państwa.

Jak to się przekłada na bezpieczeństwo na drodze?

Do statystyk trzeba zawsze podchodzić ostrożnie i patrzeć na nie w dłuższej perspektywie. Bo gdy kilka lat temu zostały zaostrzone kary dla kierowców i mocno wzrosły mandaty, liczba wykroczeń drogowych spadła, a następnie trochę poszła do góry.

Jak to wygląda tok po wprowadzeniu konfiskaty? W 2024 roku policjanci zatrzymali 91,3 tys. kierowców pod wpływem alkoholu. Zwykle co roku było ich powyżej 100 tysięcy.

Z policyjnych danych wynika, że spadła także liczba wypadków – 1201 zdarzeń, 151 zabitych i 1428 rannych. Dla porównania w 2023 r. było 1600 wypadków, w których zginęło 251 osób i 1741 zostało rannych.

Parkingi są pełne, przepisy będą jeszcze surowsze

W ciągu roku od wejścia przepisów w życie policja tymczasowo zajęła 7611 pojazdów. Statystycznie daje to 20 dziennie.

Przypomnijmy, że przepisy drogowe mają się jeszcze zmienić – na surowsze. Dotkliwie ma być karana brawurowa jazda czy udział w wyścigach ulicznych. Zgodnie z zapowiedziami

Ministerstwa Infrastruktury nowe rozwiązana mają zostać przyjęte w czerwcu.

17.03.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. policja

(sm)

Pierwszy od lat przypadek bardzo groźnej choroby w Polsce. Do szpitala trafił 6-latek, który wrócił z rodzinnej wycieczki do Afryki. Dziecko nie było szczepione.

Lekarze z Wrocławia walczą o życia chłopca chorego na błonicę. To bardzo groźna choroba, która może doprowadzić do śmierci. Infekcję wywołuje bakteria, która cechuje się bardzo wysoką zakaźnością. Rozprzestrzenia się m.in. drogą kropelkową albo poprzez kontakt ze skażonymi przedmiotami.

Starsi mogą chorobę kojarzyć pod takimi nazwami jak  dyfteria, krup czy dławiec. Młodsi raczej o tym nie słyszeli, bo błonica została wyeliminowana. Dzięki obowiązkowym szczepieniom.

Pierwszy od 24 lat przypadek błonicy

– Stwierdziliśmy objawy błonicy gardła i krtani u sześcioletniego dziecka, które powróciło z pobytu w Afryce. Niestety, nie było ono szczepione – powiedział prof. Leszek Szenborn, kierownik Kliniki Pediatrii i Chorób Infekcyjnych Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.

I wyjaśnił, że jeszcze w latach 50. XX wieku było w Polsce po kilkadziesiąt tysięcy zachorowań, a umierało nawet 3 tys. chorych.

– Dzięki szczepieniom udało się sytuację opanować. Z ostatnią falą masowych zachorowań w Europie mieliśmy do czynienia w latach 1993-1996, gdy po rozpadzie dawnego ZSRR było ponad 150 tys. przypadków w tych krajach. Pojedyncze przypadki przeniknęły też do Polski za sprawą migracji m.in. z Białorusi – przypomniał prof. Szenborn.

Coraz więcej rodziców – przeciwników szczepień

Chłopiec jest w ciężkim stanie. Główny inspektor sanitarny powiadomił o sytuacji odpowiednie instytucje unijne, bo każdy przypadek jest traktowany bardzo poważnie.

Dziecko zachorowało po powrocie z wycieczki do Afryki. Co ważne w tej sprawie – nie było szczepione na błonicę. A to szczepienie obowiązkowe i bezpłatne. Szczepionka jest podawana w czterech dawkach od 7-8 tygodnia życia do 16-18 miesiąca życia dziecka.

Od lat rośnie jednak liczba rodziców, którzy nie poddają dzieci obowiązkowym szczepieniom. W 2023 roku było ich aż 87,3 tys. Liczba ta zaledwie w pięć lat wzrosła 2-krotnie.

17.03.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sm)

Dobra wiadomość dla osób z niewielkim stażem. Zasiłki nie będą z tego powodu różnicowane. Będzie się też można starć o umorzenie części pożyczki edukacyjnej.

Teraz zasiłek dla bezrobotnych ze stażem pracy niższym niż 5 lat wynosi 80 proc. zasiłku podstawowego. Po zmianie ustawy to się zmieni – również takie osoby będą otrzymywały zasiłek w wysokości 100 proc.

Rejestracja w urzędzie miejsca zamieszkania

Kolejna ważna zmiana dotyczy przywiązywania bezrobotnego do urzędu pracy w miejscu zameldowania. Po wejściu w życie nowych przepisów bezrobotny będzie mógł się zarejestrować w urzędzie, na terenie którego mieszka.

W uprzywilejowanej sytuacji znajdą się członkowie rodzin wielodzietnych i bezrobotni, którzy samotnie wychowują dziecko lub dzieci.

Teraz Indywidualny Plan Działania (IPD) obowiązkowo musi mieć każdy bezrobotny. Musi on powstać w ciągu 60 dni od rejestracji. Po zmianie IPD będzie musiał mieć bezrobotny, który jest zarejestrowany przez ponad 120 dni, długotrwale bezrobotny, wreszcie osoby do 30 roku życia.

Nowe przepisy wprowadzą także obowiązek częstszego kontaktu pracownika urzędu pracy z jego klientem w trakcie realizacji IPD. Co najmniej raz na 30 dni – teraz jest to raz na 60 dni.

Na co będzie można wydać pożyczkę edukacyjną?

Po zmianie ustawy bezrobotni będą mogli ubiegać się o pożyczkę edukacyjną w wysokości do 400 proc. przeciętnego wynagrodzenia. Te pieniądze będą mogli wydać m.in. na opłacenie kosztów szkolenia, studiów podyplomowych, uzyskania dokumentów potwierdzających zdobycie wiedzy i umiejętności, a także na kontynuowanie nauki. Po spełnieniu tych warunków możliwe będzie umorzenia 20 proc. kwoty pożyczki.

Niebawem nowe przepisy będą głosowane w Sejmie. Po ich przyjęciu ustawa trafi na biurko prezydenta.

17.03.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sm)

Rząd pracuje nad wprowadzeniem systemu dobrowolnych szkoleń wojskowych dostępnych dla wszystkich obywateli – mężczyzn i kobiet. Opracowuje też poradnik kryzysowy na wypadek wojny.

Celem tego rozwiązania jest zapewnienie każdemu możliwości zdobycia podstawowej wiedzy i umiejętności związanych z obronnością. Program ma obejmować różne formy szkoleń, a ich uczestnicy będą mogli liczyć na benefity.

Armia dla chętnych

Cezary Tomczyk, wiceszef Ministerstwa Obrony Narodowej, podkreślił, że choć szkolenia nie będą obowiązkowe, ich powszechność ma zachęcić do udziału jak największą liczbę osób. Rząd nie planuje przywrócenia obowiązkowego poboru do wojska, ale chce zapewnić obywatelom możliwość zdobycia wiedzy na temat działania sił zbrojnych.

W programie są różne formy szkoleń:

jednodniowe – wprowadzające w podstawy wojskowości,
trzydniowe – obejmujące bardziej zaawansowane umiejętności,
miesięczne – dla osób zainteresowanych dłuższym szkoleniem.

Tego typu inicjatywy mają pozwolić uczestnikom zapoznać się z zasadami funkcjonowania wojska i podjąć świadomą decyzję o ewentualnym dalszym szkoleniu.

Benefity dla uczestników szkoleń wojskowych

Żeby zachęcić obywateli do udziału w programie, rząd planuje wprowadzenie wielu zachęt. Osoby biorące udział w szkoleniach mogą liczyć na różnego rodzaju benefity, w tym:

- dodatkowe dni wolne w pracy,
- wynagrodzenie za udział,
- możliwość uzyskania ulg w różnych obszarach życia codziennego.

Przygotowania na wypadek kryzysu

Oprócz szkoleń wojskowych – rząd, w ramach szerszych działań związanych z bezpieczeństwem narodowym, opracowuje również poradnik kryzysowy dla obywateli. Dokument ten ma zawierać informacje na temat przetrwania w sytuacjach kryzysowych, takich jak klęski żywiołowe czy brak dostępu do podstawowych usług.

Poradnik będzie obejmował m.in.:

- zasady przygotowania zapasów na 72 godziny,
- sposoby postępowania w przypadku awarii prądu,
- podstawowe zasady udzielania pierwszej pomocy,
- sygnały alarmowe obowiązujące w Polsce.

Dokument zostanie udostępniony online w kilku wersjach językowych, aby dotrzeć do jak najszerszego grona odbiorców, w tym do mniejszości narodowych oraz osób niewidomych (wersja w alfabecie Braille’a).

14.03.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sm)