Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Polska: Jakie tankowanie na majówkę? Stacje kuszą promocjami
Belgia: W maju w Brukseli zostanie otwarty nowy klub jazzowy!
Belgia: Prawie co czwarte dziecko w Brukseli „żyje w niedostatku”
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (wtorek 29 kwietnia 2025, www.PRACA.BE)
Tenis: Świątek bezlitosna w Madrycie: Pewne zwycięstwo nad Noskovą!
Walka o godne zarobki pisarzy: Czy literatura w Belgii czeka na zmiany?
Polska: Czterodniowy tydzień pracy. Nie wiadomo, czy firmy w to wejdą
Belgia, Woluwe-Saint-Lambert: Senior zatruł się tlenkiem węgla
Belgia: Policja poszukuje świadków strzelaniny w Anderlechcie
Polska: 18-latek poszedł popływać i utonął. Zaczął się tragiczny sezon na wodzie
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: Telemarketerzy za nic mają prawo. Nachalnie dzwonią, nękając konsumentów

Sprzedawcy telefoniczni są utrapieniem wielu Polaków. Przepisy, które mają nas chronić przed uciążliwymi praktykami telemarketerów, działają, ale tylko w teorii. Ochronę przed namolnością osób sprzedających towary i usługi przez telefon gwarantują Polakom RODO i ustawa Prawo telekomunikacyjne. Niestety ponad jedna trzecia Polaków przyznaje, że pomimo prośby o wykreślenie ich z listy telemarketingowej nadal otrzymują niechciane oferty.

Prawo nie nadąża za rzeczywistością

W myśl prawa przedsiębiorca lub jego przedstawiciel, który chce skontaktować się z konsumentem w celach marketingowych, musi uzyskać na to wcześniej wyraźną zgodę abonenta. Żeby dodatkowo zabezpieczyć swoje interesy, możemy poprosić o wykreślenie nas z listy potencjalnych klientów.

Choć spełnienie tych dwóch przesłanek powinno definitywnie zakończyć zasypywanie nas propozycjami handlowymi, często okazuje się to niewystarczające. Prawie 40 proc. Polaków mimo podjętych prób uwolnienia się od telemarketerów twierdzi, że ci sami oferenci dzwonią do nich dalej. Tak wynika z raportu „Polacy w cyberprzestrzeni – czy jesteśmy świadomi cyberataków?” udostępnionego przez agencję Procontent Communication.

Najczęściej (w 45 proc. przypadków) problem ten dotyczy osób w wieku od 35 do 49 lat, z przewagą kobiet. W mniejszym stopniu uciążliwość ponownego kontaktu z telemarketerami odczuwają mieszkańcy dużych miast, aniżeli ci ze wsi lub miasteczek.

Wsparcie dla abonentów

W walce z nachalnymi sprzedawcami telefonicznymi z pomocą przychodzą klientom operatorzy telefonii komórkowej. Nowsze typy smartfonów poprzez wyświetlenie komunikatu „podejrzenie spamu” informują o ryzyku połączenia od telemarketera. Pamiętajmy jednak, że ten system nie jest doskonały.

Najlepiej odebrać telefon i sprawdzić, czy rzeczywiście dzwoni do nas sprzedawca. Jeśli tak, prześlijmy operatorowi wiadomość o zasadności umieszczenia danego numeru w spisie połączeń spamowych. Jeżeli system nie ochroni nas przed niechcianym połączeniem, także możemy poinformować o tym operatora i dołączyć prośbę o wpisanie danego numeru na „czarną listę”.

03.12.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sl)

 

  • Published in Polska
  • 0

Polska: Zeroemisyjność głównym trendem w branży motoryzacyjnej. Polska jako największy producent baterii w Europie ma dużą rolę do odegrania

Zielony transport staje się coraz bardziej popularny, mimo wciąż wysokiego poziomu cen aut elektrycznych. Prawdopodobnie pozostaną one drogie z uwagi na ceny oraz ograniczoną dostępność surowców wykorzystywanych w produkcji. Tymczasem kolejne marki deklarują, że w ciągu najbliższych kilku lat przestawią się wyłącznie na produkcję EV. Polska na tym rynku może odegrać istotną rolę jako wiodący producent baterii. Zeroemisyjność pozostanie wiodącym trendem na rynku. Autonomiczność pojazdów – z uwagi na bariery psychologiczne – na razie rozwija się powoli, choć kraje takie jak Izrael inwestują już w pilotaż z udziałem aut niekontrolowanych przez człowieka.

– Najciekawszym trendem w mobilności jest zazielenianie się transportu, czyli przechodzenie na rozwiązania, które są nisko- i zeroemisyjne. Jest to szczególnie mocno wyeksponowane w regulacjach, które są wdrażane w Europie, a później są implementowane w Polsce. Ale jak pójdziemy trochę na Zachód, to od razu widzimy, że to nie tylko samochody, ale także rowery czy skutery – mówi w wywiadzie dla agencji Newseria Innowacje Mateusz Maj, prezes zarządu VivaDrive.

W świetle regulacji i zobowiązań, podejmowanych zarówno na poziomie Unii Europejskiej, jak i przez poszczególnych producentów aut, kolejne lata będą okresem przyspieszonego odchodzenia od paliw kopalnych w branży motoryzacyjnej. Komisja Europejska zadecydowała, że od 2035 roku wszystkie sprzedawane samochody będą miały napęd elektryczny. Niektóre koncerny mają to w swoich celach nawet kilka lat wcześniej. Z danych zebranych przez Transport & Environment wynika, że taki zamiar mają m.in. Volvo, Mercedes-Benz, Ford, Renault, Lexus i wchodzące w skład grupy Stellantis Alfa Romeo i Opel. Fiat chce się stać w pełni elektryczną marką w Europie w ciągu pięciu kolejnych lat. 

Z kolei hiszpański rząd zdecydował, że pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy po pandemii zainwestuje w przekształcenie przemysłu samochodowego na potrzeby przejścia na produkcję aut elektrycznych. Jednocześnie marka Seat poinformowała, że zbuduje samochód elektryczny, którego cena zamknie się w przedziale 20–25 tys. euro.

– Polska jako największy producent baterii w Europie ma dużą rolę do odegrania w tym sektorze. Oczywiście to są duże spółki, takie jak LG, które u nas zainwestowało, ale jest też cały ekosystem wokół tego, więc możemy na tym rynku bateryjnym zaistnieć – mówi Mateusz Maj. – Również w rozwiązaniach wodorowych. Mamy w kraju spółkę Hynfra, która zajmuje się wspomaganiem produkcji zielonego wodoru, także dla transportu. Wiele spółek, z którymi pracujemy albo rozmawiamy, myśli o produkcji własnego zielonego wodoru, bo to jest też paliwo przyszłości.

Według Fortune Business Insights światowy rynek samochodów elektrycznych osiągnął w 2020 roku wartość ponad 287 mld dol. Do 2028 roku przychody mają sięgnąć ponad 1,3 bln dol. Jak wynika z danych ACEA i PZPM, w zeszłym roku samochody elektryczne i hybrydy plug-in stanowiły 10,5 proc. wszystkich nowych samochodów sprzedanych w UE. Jednak 10 państw członkowskich nadal miało udział w rynku poniżej 3 proc. Głównymi barierami rozwoju elektromobilności wciąż pozostają brak odpowiedniej infrastruktury ładowania oraz wysoka cena aut elektrycznych, wynikająca w dużej mierze z wysokich kosztów produkcji. Okazuje się, że problem pojawia się już na etapie dostępu do surowców.

– Mówimy o tym, że technologia ma zbawić świat, ale technologia wymaga surowców, metali ziem rzadkich, których trochę brakuje. Więc jest kwestia, czy wystarczy surowców na to, żeby te samochody wyprodukować. Nie rozmawiamy tylko o małym rynku europejskim czy Stanach Zjednoczonych, ale z tyłu za nami są Chiny, Indie, które też chcą wejść na ten poziom rozwoju jak Europa czy USA. Jako ekonomista widzę, że te surowce nie są brane pod uwagę w modelu ekonomicznym. One nie są nieskończone, więc ekonomia współdzielenia czy multimodalność, a więc zmiany zachowań ludzi, są bardzo ważne – ocenia ekspert.

Podejście użytkowników jest istotne również w kontekście innego ważnego trendu na rynku motoryzacyjnym – autonomiczności pojazdów. Chociaż technologie są gotowe, problemem w rozwoju tego segmentu rynku pozostaje ograniczone zaufanie ludzi do takich aut.

– Jest jeszcze kwestia psychologiczna, bo większość osób boi się samochodów autonomicznych, mamy w głowie obrazy z różnych filmów samochodów, które nas gonią, ale także regulacyjne, czy można pozwolić na jazdę takim samochodem w normalnym ruchu drogowym. Robiliśmy testowe wdrożenia z samochodami elektrycznymi w Belgii i rzeczywiście to fajnie wygląda, te samochody są w stanie jeździć, ale to musi być wydzielony pas ruchu, obszar – mówi Mateusz Maj. – Myślę, że to będzie się powoli pojawiało u nas w wydzielonych, niszowych zastosowaniach, np. last mile delivery, autobusy autonomiczne na zamkniętych trasach. Ale myślę, że jeszcze musimy poczekać 10–15 lat.

W rozwiązania z zakresu autonomicznego transportu inwestuje między innymi Izrael. Na początku roku Kneset uchwalił przepisy, które pozwolą firmom pilotować autonomiczny transport współdzielony, taki jak taksówki i autobusy, z pasażerami w pojeździe, ale już bez nadzoru kierowcy. W pierwszej fazie próby będą prowadzone w wydzielonych, zamkniętych obiektach, ale z czasem pilotaż ma się przenieść na drogi publiczne. Jest to element krajowego planu o wartości ponad 17 mln dol. 

Dwa najważniejsze trendy na rynku motoryzacyjnym – elektromobilność i autonomiczność – otwierają drzwi do innowacji. Zdaniem eksperta Polska ma na tym polu duże szanse, zwłaszcza w obszarze oprogramowania. Przykładem mogą być oferowane przez platformę VivaDrive możliwości zarządzania flotą samochodów, zarówno spalinowych, jak i elektrycznych (w ramach usługi EVRecommend).

– Polacy są w stanie konkurować w branży automotive nie tylko z Europą, ale także ze światem. Mamy wiele dobrze wykształconych osób, które mają wizję i pomysły biznesowe, żeby to robić. Nie jesteśmy w stanie jeszcze z wielu względów budować samochodów elektrycznych, ale może takie mniejsze rozwiązania, np. drony autonomiczne, już tak, bo Polska stoi dronami – podkreśla prezes VivaDrive. – Należy mieć wielkie plany, ale myśleć pragmatycznie, żeby małymi krokami wchodzić do świata elektromobilności i mobilności. Na pewno będzie do tego potrzebne wsparcie finansowe, inwestycyjne, więc też są potrzebni mądrzy inwestorzy, którzy nie boją się podejmować ryzyka. Ten rynek nie jest łatwy, tutaj potrzeba nakładów i trochę cierpliwości, bo zwrot może nie być po trzech czy pięciu latach, tylko po 10 czy 15.


29.11.2022 Niedziela.BE // bron: new seria // tagi: automotive, elektromobilność, transport zeroemisyjny, przemysł motoryzacyjny, motoryzacja, przyszłość transportu, samochody autonomiczne // mówi: Mateusz Maj, prezes zarządu, VivaDrive // fot. PP77LSK / Shutterstock.com

(sn)

Belgia: Internet w każdym domu? Niekoniecznie

Dostęp do internetu w miejscu zamieszkania wydaje się obecnie oczywistością. Wciąż jednak część belgijskich gospodarstw domowych nie ma możliwości używania Internetu w domu.

Obecnie dostęp do internetu ma w Belgii około 94% gospodarstw domowych. Co siedemnaste gospodarstwo domowe wciąż radzi sobie więc bez stałego dostępu do sieci internetowej.

Z roku na rok liczba gospodarstw domowych pozbawionych dostępu do Internetu jednak maleje. W 2012 r. dostęp do sieci miało jedynie 78% belgijskich gospodarstw domowych, w 2017 r. było to już 86%, a obecnie jest to o kolejnych 8 punktów procentowych więcej.

Dostęp do sieci mają prawie wszystkie gospodarstwa domowe z dziećmi w wieku szkolnym. W przypadku pozostałych gospodarstw domowych jest to 93% - poinformował Belgijski Urząd Statystyczny Statbel.

W sumie 94% mieszkańców Belgii w wieku od 16 do 74 lat korzystało w minionych 3 miesiącach z Internetu (w domu lub w innym miejscu). W 2012 r. było to jedynie 81%, a w 2017 r. 88%.

Najrzadziej z Internetu korzystają kobiety z wykształceniem podstawowym lub zawodowym oraz ludzie przewlekle i poważnie chorzy. W obu tych grupach z Internetu korzystało w ciągu minionego kwartału jedynie 80% ludzi.

28.11.2022 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.
 
(łk)

  • Published in Belgia
  • 0

Polska: 8 tysięcy policjantów chce odejść ze służby. Zostaną, jak zaczną zarabiać więcej

Trwa spór pomiędzy mundurowymi związkami zawodowymi a MSWiA. Chodzi o podwyżki. Tymczasem tylko w policji mundur chce zrzucić kilka tysięcy osób.

Spór nie dotyczy tylko policji, ale także straży pożarnej czy Straży Granicznej. Ale to właśnie policyjni związkowcy wiodą prym w rozmowach z MSWiA. Mundurówka chce podwyżek. Związkowcy oczekują podwyżki w wysokości „realnej inflacji” oraz tzw. dodatku progresywnego do płacy, który rósłby z każdym przepracowanym rokiem.

Punktem wyjścia MSWiA w tych rozmowach była skromniejsza podwyżka. Resort proponuje 7,8 proc. w 2023 roku.

Rozmowy trwają. – Z nowej propozycji wiceministra wynika, że element podwyżki odnoszący się do waloryzacji na poziomie 7,8 proc. nie będzie liczony od uposażenia zasadniczego, a od uposażenia brutto, co na poszczególnych grupach zaszeregowania ma zapewnić znacznie większe kwoty niż w pierwotnej propozycji – informuje NSZZ Policjantów.

I dodaje, że nie ma jednak konkretnych wyliczeń. Związkowcy mają wątpliwości, bo jeżeli podwyżka ma wejść w życie 1 marca, to wskaźnik waloryzacji powinien być wyższy i wynieść 9,3 proc.

Dodajmy, że wozy strażackie jeżdżą oflagowane. Tak samo jest radiowozy. Policjanci prowadzą akcję protestacyjną i odstępują od karania mandatami. Za wiele wykroczeń udzielają tylko pouczeń. Akcja ma być zaostrzona już od grudnia. Na razie nie wiadomo, jakie rozmiary przybierze.

Tymczasem okazuje się, że ministerialne propozycje nie likwidują – w ocenie związku – najpoważniejszego zagrożenia. Chodzi o masowe odejścia ze służby. Mundur chcą zrzucić funkcjonariusze mający za sobą 15-25 lat pracy. Bardziej opłaca im się przejść na emeryturę. Ci starsi chcą zostać, bo od kilku lat przysługuje im specjalny dodatek.

Po 25 latach służby to 2,5 tys. zł miesięcznie do pensji. W policji te pieniądze nazywają „dziadkowym”.

– Na dziś deklaracje odejścia ze służby złożyło już ponad 8 tysięcy funkcjonariuszy, co w porównaniu z latami poprzednimi stanowi wzrost o 100 proc. i zapewne nie jest to koniec. 50 proc. z tych policjantów to ci ze stażem 15-25 lat służby – alarmuje policyjny związek.

28.11.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. policja

(sl)

  • Published in Polska
  • 0
Subscribe to this RSS feed