Minister ds. przedsiębiorstw publicznych, Petra De Sutter, ogłosiła, że największy, belgijski pracodawca publiczny, czyli przedsiębiorstwo pocztowe Bpost, w nadchodzących 9 latach zredukuje emisję dwutlenku węgla o 60%.

W ciągu najbliższych dziewięciu lat firma zamierza zredukować emisję dwutlenku o 60% i wprowadzić szereg innych środków zawartych w dokumencie „Durability Charter”. Wśród nich znajdują się m.in. plany wymiany pojazdów dostawczych na elektryczne oraz stworzenie strategicznych lokalizacji dla urzędów pocztowych i magazynów. Jak informuje agencja prasowa Belga, możliwe też, że premie kierownictwa będą uzależnione od osiągania celów klimatycznych.

Choć z roku na rok spada liczba wysyłanych listów (to trend globalny), to stale rośnie liczba dostarczanych przez firmę paczek, co jest związane z gwałtownym w czasie pandemii rozwojem handlu typu e-commerce. „W 2010 roku wszyscy operatorzy pocztowi – nie tylko Bpost – dostarczyli łącznie 72 mln paczek. Dziesięć lat później, liczba ta wzrosła do około 336 mln” - poinformowała De Sutter.

Aby poradzić sobie z rosnącą liczbą paczek, belgijskie przedsiębiorstwo pocztowe musiało zwiększyć liczbę pojazdów dostawczych.

01.12.2021 Niedziela.BE // fot. Jarretera / Shutterstock.com

(kk)

Jeśli okaże się, że dostępne na rynku szczepionki mRNA, czyli Pfizer/BioNTech i Moderna, nie dają wystarczającej ochrony przeciwko nowemu wariantowi Covid-19, Omicron, w ciągu kilku miesięcy możliwe będzie dostosowanie ich do nowej mutacji.

Obecnie trwa badanie skuteczności dostępnych szczepionek na wariant Omicron. Wyniki badań pojawią się najwcześniej za dwa tygodnie. „Dane powinny pokazać, czy nowy wariant wymaga modyfikacji naszej szczepionki” - czytamy w oświadczeniu prasowym firmy BioNTech.

Testy prowadzą obecnie firmy Moderna, Pfizer/BioNTech i Johnson & Johnson (Janssen). Szczepionki Pfizer/BioNTech i Moderna wykorzystują technologię mRNA, która umożliwia szybką modyfikację receptur. Pfizer twierdzi, że możliwe jest dostosowanie preparatu do nowej mutacji w ciągu zaledwie 6 tygodni, zaś dostawy mogłyby się rozpocząć po upływie około 100 dni.

30.11.2021 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(kk)

Pojawienie się nowego wariantu koronawirusa zaniepokoiło wielu naukowców na całym świecie. Nową mutację nazwano omikron. Podobnie nazywa się też pewna firma w belgijskim Geetbets…

Firma Omicron istnieje już 30 lat i nie ma nic wspólnego z wirusami. Zajmuje się mianowicie sprzedażą i wynajmowaniem urządzeń do spawania tworzyw sztucznych i metali.

- Kiedyś to właśnie włoska firma Omicon była naszym głównym dostawcą, a my przejęliśmy ich nazwę – powiedział w rozmowie z dziennikarzem radia VRT Stefan De Baets z belgijskiego Omicron.

Teraz nagle firmą zainteresowało się wiele osób, które wcześniej nigdy o niej nie słyszały. – Dostajemy wiele wiadomości mailowych i na WhatsApp. Często są dosyć zabawne, na szczęście. Ludzie pytają na przykład, czy teraz będziemy sprzedawać i wynajmować również wirusy – powiedział De Baets, cytowany przez vrt.be.

Skojarzenie z wirusami nie jest może najszczęśliwsze, ale według De Baetsa „nie ma czegoś takiego jak zła reklama”. Poza tym ludzie są na tyle inteligentni, że wiedzą, że firma zajmująca się usługami spawalniczymi nie ma nic wspólnego z nową odmianą koronawirusa (poza nazwą). W związku z tym Omicron nie planuje zmiany nazwy, czytamy w vrt.be.

30.11.2021 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(łk)

Rośnie liczba fabryk, które muszą zmniejszyć produkcję z powodu dużej liczby pracowników przebywających na zwolnieniach lekarskich lub na kwarantannie – wynika z reportażu przygotowanego przez telewizję VRT.

Mniejsza produkcja oznacza opóźnienia w realizacji zleceń, a co za tym idzie – straty finansowe. Inaczej niż w biurach w przypadku zakładów produkcyjnych praca zdalna przeważnie nie jest przecież możliwa.

Pracownicy muszą być na miejscu, przy liniach produkcyjnych. Ostatnio często ich jednak brakuje. Dobrze to widać na przykładzie fabryki New Holland w Zedelgem. Normalnie pracuje tu około 2,5 tys. ludzi. Teraz jednak, z powodu pandemii, często do pracy przychodzi o około 100-150 osób mniej.

Około jedna trzecia z nieobecnych pracowników przebywa na zwolnieniach lekarskich, bo choruje na COVID-19. Pozostali nie mogą przyjechać do fabryki, bo przebywają na kwarantannie lub muszą się opiekować dziećmi. Z powodu kolejnej fali pandemii wiele szkół w Belgii tymczasowo zamknięto, więc obowiązek opieki nad dziećmi spadł na pracujących rodziców.

Nakładają się na to inne problemy: kłopoty z zaopatrzeniem w podzespoły i sytuacja na rynku pracy (brak wystarczającej liczby wykwalifikowanych pracowników). W efekcie New Holland, które normalnie produkowało 15 maszyn rolniczych dziennie, teraz wytwarza ich jedynie 11 dziennie – wynika z reportażu VRT. Z podobnymi problemami boryka się wiele innych belgijskich firm.

30.11.2021 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(łk)