Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Słowo dnia: Genieten
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (piątek 16 maja 2025, www.PRACA.BE)
Belgia: Jeszcze większe wydatki na armię? Belgia przeciwna
Polska: Zmiana czasu po konsultacjach. Polacy mają już tego dość
Belgia: Zbieg z więzienia w Walonii wciąż na wolności!
Polska: Fotoradary działają. Tak kierowcy zdejmują nogę z gazu
Nielegalne obrzezania w Belgii. Policja przeprowadziła przeszukania
Polska: Miliardowa inwestycja. Tysiące laptopów i tabletów trafi do szkół
Temat dnia: Turyści notorycznie kradną... kostkę brukową z Brugii
Polska: Opłatę uznała za ukrytą karę i zarzuciła miastu nieuczciwość
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: Fotoradary działają. Tak kierowcy zdejmują nogę z gazu

Ustawione przy drogach straszą tak bardzo, że zaledwie 0,5 proc. kierowców mijających te urządzenia dostaje mandaty. Ci, którzy wpadną, muszą płacić. Postrachem stają się systemy red light.

W pierwszym kwartale tego roku 453 fotoradary zarejestrowały 141,7 tys. wykroczeń. Jeśli spojrzeć na sprawę procentowo, to spadek liczby wykroczeń nie wygląda już tak dobrze – 3,7 proc. rok do roku. Ale – jak mówi Wojciech Król z Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego – fotordary działają.

Straszak przy drodze uspokaja ruch i wyhamowuje prędkość

Jak wylicza Interia, tylko 0,5 proc. kierowców przejeżdżających obok takiego urządzenia przekracza dopuszczalną prędkość.

– Z doświadczeń CANARD wynika, że w miejscach objętych nadzorem dochodzi do uspokojenia ruchu i wyhamowania prędkości. Zmniejsza się również liczba wypadków i kolizji.

Pomiary natężenia ruchu pokazują, że zdecydowana większość kierujących stosuje się do obowiązującego w miejscu objętym nadzorem ograniczenia prędkości – ocenia Król.

Średnie przekroczenie prędkości rejestrowane przez fotoradary wynosi 22 km/h.

Za to na skrzyżowaniach sypią się mandaty

Bardzo skuteczną bronią w walce z piratami drogowymi okazują się odcinkowe pomiary prędkości. Przez trzy pierwsze miesiące tego roku namierzyły niemal 104 tys. wykroczeń, kiedy przez połowę 2024 roku było ich 65,2 tys.

Ten wzrost trzeba też tłumaczyć rozbudową systemu. Jeszcze niedawno były w całym kraju tylko 33 OPP, teraz jest ich 69.

Czerwone światło i kamery bez znaków ostrzegawczych

Rozbudowywany jest też system red light. To kamery na skrzyżowaniach, które rejestrują wjazd pojazdu na czerwonym świetle. O ile przed fotoradarami i OPP ostrzegają znaki, to w przypadku red light ich nie ma. Jaki jest tego efekt? Piorunujący.

„Wprawdzie liczba objętych monitoringiem skrzyżowań wzrosła o ponad 1/3 (z 33 w pierwszym kwartale 2024 roku do 48 w pierwszym kwartale 2025), to procentowy wzrost liczby zanotowanych wykroczeń sięgnął blisko 72 proc.” – wylicza serwis.

W pierwszym kwartale ubiegłego roku kamery zarejestrowały 12,8 tys. przypadków wjazdu na skrzyżowanie przy czerwonym świetle. W tym roku – 22 tys.


15.05.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. CANARD

(sm)

Polska: Zmiana czasu po konsultacjach. Polacy mają już tego dość

Konsultacje społeczne w sprawie projektu ustawy o likwidacji zmiany czasu za nami. Zaskoczenia nie było: miażdżąca większość chce tego jak najszybciej.

Projekt – przypomnijmy – przygotował PSL. Dotyczy rezygnacji ze zmiany czasu w Polsce i przejście na czas środkowoeuropejski przez cały rok.

To prowadzi do rozregulowania zegara biologicznego

W uzasadnieniu napisali: „Dwukrotna zmiana czasu w każdym roku nie znajduje (…) ani uzasadnienia społecznego, ani ekonomicznego. Utrzymanie zmiany czasu stanowi anachronizm i przyczynia się do wielu negatywnych skutków o charakterze zdrowotnym i gospodarczym” – czytamy.

I precyzuje: „Zmiana czasu prowadzi do rozregulowania zegara biologicznego, którego rytm ma fundamentalne znaczenie dla zdrowia człowieka i wpływa niekorzystnie na samopoczucie, objawiając się m.in. kłopotami ze snem czy problemami z koncentracją”.

Na dowód przywołują raport „Zła Zmiana” Fundacji Republikańskiej i Stowarzyszenia KoLiber. Wynika z niego, że zmiana czasu powoduje większe ryzyko zawałów serca, wzrost liczby wypadków drogowych, występowanie zaburzeń snu, samopoczucia i nastroju.

Pora w końcu skończyć z tym szkodliwym absurdem

Projekt PSL-u przeszedł konsultacje społeczne, które – jak podaje gazeta.pl – zakończyły się na początku maja. Wzięło w nim udział 812 osób.

Aż 96 proc. spośród nich zgodziło się, że taka ustawa jest potrzebna.

„Najwyższy czas skończyć z tą piramidalną bzdurą zmiany czasu!” – to jedna z opinii do projektu.

„To jakaś pomyłka, że w XXI wieku stosujemy czasy letni i zimowy, wprowadzone ponad sto lat temu, kiedy światło elektryczne w Polsce było rarytasem. Pora w końcu skończyć z tym szkodliwym i kompletnie niepotrzebnym absurdem” – a to kolejna opinia.

Opór brukselskiej machiny biurokratycznej

Problem jednak w tym, że w ocenie sejmowych prawników – jak powiedział „Rzeczpospolitej” Michał Pyrzyk, poseł PSL – projekt dotyczący likwidacji zmiany czasu może być niezgodny z prawem unijnym. Dlatego…

– Praca musi przebiegać dwutorowo, na forum krajowym i unijnym –  podkreślił poseł.

W Europie takie działania prowadzi Krzysztof Paszyk, minister rozwoju i technologii z PSL.

– Komisja Europejska popiera inicjatywę polskiej prezydencji w sprawie kontynuowania prac nad projektem dyrektywy znoszącej zmianę czasu, ale opór wykazuje brukselska machina biurokratyczna – powiedział PAP Paszyk.

Datę przejścia na czas letni i powrotu do czasu zimowego reguluje unijna dyrektywa z 2001 roku. Kilka lat temu Bruksela dyskutowała o odejściu od tego wymogu.

W 2018 roku została nawet przyjęta rezolucja, która przewidywała, że po raz ostatni przestawimy zegary w 2021 roku. Na przeszkodzie stanęła wtedy pandemia.


15.05.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sm)

Polska: Miliardowa inwestycja. Tysiące laptopów i tabletów trafi do szkół

To dobra wiadomość dla tysięcy szkół i uczniów: trafi do nich masa urządzeń elektronicznych. Właśnie został ogłoszony przetarg na ich zakup.

Jak podało Ministerstwo Cyfryzacji, w roku szkolnym 2025/2026 do szkół trafi 735 tys. laptopów, laptopów przeglądarkowych i tabletów.

„Zostaną one przekazane na własność organom prowadzącym szkoły. Będą używane przez uczniów na zajęciach” – poinformował resort.

Narzędzie do wyrównywania szans edukacyjnych

Jak uzasadnia Ministerstwo Cyfryzacji, chodzi o wyrównanie poziomu wyposażenia szkół w przenośne urządzenia multimedialne.

– Ponad 735 tys. urządzeń trafią tam, gdzie są naprawdę potrzebne – do szkół w całym kraju, niezależnie od ich wielkości i lokalizacji – podkreśla Paweł Olszewski, wiceminister cyfryzacji, cytowany w komunikacie resortu.

I dodaje: – Dzięki temu uczniowie zyskają realny dostęp do sprzętu, który pozwoli im nie tylko uczestniczyć w lekcjach, ale też rozwijać umiejętności potrzebne w dzisiejszym świecie – od pracy z informacją po bezpieczne korzystanie z internetu. To konkretne narzędzie do wyrównywania szans edukacyjnych.

Wsparcie obejmie ponad 17 tys. placówek. Listę szkół i rodzaj sprzętu, jaki do nich trafi, określił minister edukacji na podstawie danych zbieranych przez MEN.

Sprzęt trafi do szkół po podpisaniu umów

Przetarg na zakup urządzeń został ogłoszony 13 maja. Będzie to kosztowało 1,41 mld zł netto. Inwestycja jest finansowana z pieniędzy Krajowego Plan Odbudowy i Zwiększania Odporności.

Laptopy i tablety trafią do szkół od razu po podpisaniu umów z wykonawcami przetargu w roku szkolnym 2025/2026.


15.05.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sm)

Polska: Opłatę uznała za ukrytą karę i zarzuciła miastu nieuczciwość

Zaparkowałeś w strefie płatnego parkowania i nie wróciłeś na czas, a miasto chce cię za to surowo ukarać? Nie ma do tego prawa.

Miasto nie może karać kierowców za zbyt długi postój przy parkomatach – udowodniła adwokat Paulina Obrok-Pawlarczyk. Sprawę opisał portal Interia Motoryzacja.

Niemiła niespodzianka

Kobieta zaparkowała samochód w strefie płatnego parkowania w Rybniku. Wykupiła bilet do godz. 10 i udała się na rozprawę sądową. Rozprawa się przedłużyła, a opuszczenie sali było niemożliwe. Kobieta nie mogła więc ani osobiście przedłużyć biletu, ani zrobić tego zdalnie, ponieważ aplikacje mobilne do płatności parkingowych nie działały.

Po zakończeniu sprawy sądowej zastała wezwanie do zapłaty za przekroczony czas postoju. Próbowała wyjaśnić sytuację urzędnikom, wskazując, że nie miała możliwości uregulowania opłaty z przyczyn niezależnych od siebie. Mimo to miasto nie przyjęło jej wyjaśnień, a sprawa trafiła do sądu. Co więcej, Rybnik wystąpił z pozwem przeciwko niej, w którym zażądał 243 zł, czyli nie tylko samej opłaty, ale i pokrycia dodatkowych kosztów.

Sporna kara. Miasto nie ustępowało

Początkowo sąd wydał wyrok zobowiązujący kobietę do zapłaty pełnej kwoty. Ta nie zgodziła się z decyzją i złożyła odwołanie. Dlaczego? Ponieważ miasto nie ma podstaw prawnych do nakładania tzw. opłat dodatkowych, które w rzeczywistości są karami pieniężnymi. Gminy mogą pobierać wyłącznie opłaty za rzeczywisty czas korzystania z parkingu.

Ponadto zwróciła uwagę na nieproporcjonalność kwoty. Opłata za godzinę parkowania wynosiła bowiem 2,5 zł, a więc domaganie się ponad 200 zł nie miało nic wspólnego z uczciwym rozliczeniem za usługę. Jej zdaniem była to ukryta kara.

Wyrok sądu wytyczył granice kompetencji gminy

Sąd w Gliwicach przychylił się do argumentacji kobiety i w uzasadnieniu wyroku stwierdził, że miasto może egzekwować jedynie opłatę za realny czas parkowania. W ocenie sądu ustalona dopłata stanowiła przekroczenie kompetencji samorządu.

W efekcie sąd nakazał zapłatę jedynie 3 zł i 9 groszy wraz z odsetkami za opóźnienie w uiszczeniu opłaty parkingowej. Dodatkowo kobieta miała zapłacić 1 zł i 12 groszy wraz z odsetkami ustawowymi tytułem zwrotu kosztów postępowania.

Miasto nie wniosło apelacji w terminie. Wyrok się uprawomocnił.

Kierowcy nie powinni obawiać się praktyk samorządów

Ta z pozoru nieistotna sprawa zyskała znaczenie precedensowe. Paulina Obrok-Pawlarczyk podkreśla, że choć sprawa dotyczyła konkretnego parkingu miejskiego, to może mieć ona szersze konsekwencje.

Każdy podobny przypadek powinien być analizowany indywidualnie, a kierowcy nie powinni obawiać się kwestionowania nieuczciwych praktyk samorządowców.


15.05.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sm)

Subscribe to this RSS feed