Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Policja zakończyła propalestyńską okupację na ULB
Polska: Teraz jest 90 złotych, będzie dużo więcej. Zapłacą za to kierowcy
Belgia: Rozbito wielki gang narkotykowy. „Aresztowania także w Marsylii”
Polska: Straszna tragedia motocyklisty i skandaliczny filmik sprawcy [WIDEO]v
Belgia: Pogoda na 26, 27 i 28 czerwca
Belgia, Bruksela: Zawalił się budynek obok Botanique. Utrudnienia w ruchu
Niemcy: Policja znalazła ciało zaginionego 6-latka
Polska: Usprawiedliwiamy pracę na czarno i utrudnianie pracy komornikom
Belgia: 75-latek zginął w pożarze w Opwijk
Polska: I po abonamencie. Chcą go zastąpić pieniędzmi z budżetu. To nowy podatek?
Redakcja

Redakcja

Polacy drugą mniejszością narodową w Westerlo

Obywatele Polski chętnie osiedlają się w Belgii. Dobrze  ilustrują to dane demograficzne z miasteczka Westerlo na północy Belgii – jedynie Holendrzy stanowią tu większą grupę obcokrajowców.

Westerlo to gmina w prowincji Antwerpia na północy Flandrii (czyli niderlandzkojęzycznej części Belgii). W 2014 r. Westerlo liczyło 24,590 mieszkańców, czyli o 105 więcej niż rok wcześniej. W porównaniu z 1981 r. wzrost liczby ludności był jeszcze większy i wyniósł aż 5,030 osób.

Ponad jeden procent mieszkańców Westerlo stanowią obecnie Polacy. Z tekstu opublikowanego przez dziennik „Gazet van Antwerpen” wynika, że w gminie tej zameldowanych jest obecnie 131 obywateli RP.

Jedynie Holendrów jest w Westerlo więcej (pomijając oczywiście samych Belgów). Jest ich tu zameldowanych 211 i stanowią oni niespełna dwa procent wszystkich mieszkańców gminy.

Dla Holendrów przeprowadzka do Westerlo to jednak nic nadzwyczajnego: do granicy z Holandią jest stąd ok. 25 km, a we Flandrii mówi się również po niderlandzku (tyle, że z innym akcentem). Przybysze z Polski, by dojechać do Westerlo, pokonać muszą jednak co najmniej ponad 800 km drogi.

 

01.02.2015 ŁK NiedzielaBE

Miłość i polityka - historia Elizy Radziwiłł i Wilhelma Pruskiego

Cała Europa czekała na ten ślub. Jednak plany polskiej księżniczki Elizy Radziwiłł i pruskiego księcia Wilhelma, późniejszego cesarza Niemiec, pokrzyżowały intrygi polityczne. Ich historię na podstawie listów opisuje niemiecka pisarka Dagmar von Gersdorff.

Eliza (1803-1834) była córką polskiego księcia Antoniego Radziwiłła, który poślubił pruską księżniczkę Luizę. Z księciem Wilhelmem (1797-1888) znali się od dziecka, a w jego pamiętnikach i listach nie brak dowodów, że był Elizą zauroczony. "Jej uroda rzuca na kolana" - pisał 20-letni książę do swojej siostry. A jej rodziców zapewniał: "Bez Elizy nie wyobrażam sobie już szczęścia w życiu".

- Eliza była też w jego oczach jedyna, żadna z kobiet, które później spotkał, w tym jego żona Augusta, nie była w stanie jej dorównać - ocenia Dagmar von Gersdorff, autorka książki "Na całym świecie tylko Ona", wydanej niedawno także w polskim przekładzie.

Autorka dotarła do zachowanych w Tajnym Archiwum Państwowym w Berlinie kalendarzy, notatników i pamiętników Wilhelma, którym dotychczas nie poświęcano większej uwagi. Dokumentował w nich wydarzenia, ale także "spontanicznie i szczerze" zapisywał swoje doznania. Jak zauważa von Gersdorff, niezwykle wymowne jest to, że każdego wieczoru przez dziesięć lat kończył swoje notatki wielką literą "E" - zapewne myśląc o Elizie Radziwiłł.

Książka von Gersdorff przybliża też nieco "polski Berlin" z pierwszej połowy XIX wieku. Wilhelm często bywał w pałacu Radziwiłłów w Berlinie, położonym w najbardziej eleganckiej części miasta w pobliżu Bramy Brandenburskiej. Hotel De Radziwill był w posiadaniu polskiej rodziny książęcej od 1796 r. do 1875 r. (kiedy to został sprzedany Rzeszy Niemieckiej i stał się siedzibą kanclerza). Był to jeden z ośrodków życia towarzyskiego w mieście, na równych prawach goszczący arystokratów, mieszczan i artystów. Artystą był sam gospodarz, książę Antoni. W 1819 r. skomponował muzykę na solo, chór i orkiestrę do wystawionych w jego pałacu scen z "Fausta" Goethego, a na berlińską premierę przyszła cała rodzina królewska, włącznie z księciem Wilhelmem, który - jak pisze von Gersdorff - przybył głównie po to, by zobaczyć Elizę.

Na pruskim dworze uczucia księcia budziły jednak niepokój. Wprawdzie był on drugim synem króla Prus Fryderyka Wilhelma III, a nie następcą tronu, to jednak pamiętano o starej zasadzie, wedle której dla książąt z rodu Hohenzollernów jako małżonki w rachubę wchodzą tylko córki rządzących rodów książęcych lub magnatów ziemskich wywodzących się ze stanu książąt Rzeszy. W 1820 r. zaczęła się wojna na ekspertyzy prawne. Tajny radca odpowiedzialny za sprawy dynastyczne Friedrich von Raumer orzekł w kilku opiniach: ranga i godność królewskiego pruskiego rodu góruje nad Radziwiłłami, dlatego do małżeństwa Wilhelma z polską księżniczką dojść nie powinno.

Wilhelmowi trudno było zrozumieć argumenty o rzekomej nierówności urodzenia. Jak pisze von Gersdorff, spodziewał się raczej, że przeszkodą dla tego związku mogłyby być "nieprzyjemności" dla rodziny. Wprawdzie wychowany w Berlinie Antonii Radziwiłł był lojalny wobec Prus i został namiestnikiem Wielkiego Księstwa Poznańskiego, to inni członkowie rodu Radziwiłłów stanęli w przeszłości po stronie Napoleona, mając nadzieję na odrodzenie niepodległej Polski.

Zamówiona przez Wilhelma ekspertyza prawników Friedricha Carla von Savigny'ego i Carla Wilhelma von Deleuze de Lancizolle obalała argument o nierówności urodzenia. Na podstawie historycznych przykładów prawnicy udowadniali, że ród arystokratyczny, do którego należeli Radziwiłłowie, stał się równy niemieckiej arystokracji, kiedy cesarz Maksymilian I nadał mu w XVI wieku godność książąt Rzeszy. Na kontratak drugiej strony nie trzeba było jednak długo czekać, a ekspertyz wydano w sumie ponad 30.

Rozwiązaniem problemu mogła być adopcja Elizy, aby podnieść ją do stanu rodów niemieckich i umożliwić małżeństwo z Wilhelmem. Król Fryderyk Wilhelm III przystał nawet na ten pomysł, ale jego realizacja okazała się trudniejsza. Zaadoptowania polskiej księżniczki odmówił car Rosji Aleksander. Zgodził się natomiast książę August Pruski, brat matki Elizy, cieszący się jednak wątpliwą reputacją jako kawaler i ojciec jedenaściorga nieślubnych dzieci; przeciwko tej opcji zaprotestował starszy brat Wilhelma, kronprinc Fryderyk.

Wszystkie te rozterki pruskiego dworu oburzały rodzinę Radziwiłłów. - Adopcja Elizy oznaczałaby przyznanie, że prastara polsko-litewska godność nie jest równa młodszej pruskiej arystokracji - wskazuje von Gersdorff.

I te zamiary upadły z powodu komplikacji politycznych. Powstanie dekabrystów w Rosji w 1825 r. wywołało w Prusach obawy, że do niepokojów dojdzie także na ziemiach polskich, co umocniło zastrzeżenia wobec Radziwiłłów. Kolejnym ciosem były żądania Weimaru: wielki książę Karol August uzależnił zgodę na ślub swej wnuczki Marii z młodszym bratem Wilhelma, Karolem, od rezygnacji z planów ożenku Wilhelma z członkinią rodziny Radziwiłłów. Nie bez znaczenia było to, że wielką księżną sasko-weimarską była Maria Pawłowa Romanowa, siostra cara Rosji.

Latem 1826 r. sprawa była zamknięta. Załamany Wilhelm napisał list pożegnalny do Elizy, a ta odpowiedziała mu miesiąc później. "Mogę sobie pozwolić na tych kilka słów znad grobu..." - pisała, nie unikając patosu.

W 1829 r. Wilhelm poślubił księżniczkę Augustę Sasko-Weimarską, siostrzenicę rosyjskiego cara, jeszcze bardziej zacieśniając więzi między Prusami a Rosją. W 1871 r. został cesarzem Niemiec. Eliza Radziwiłł zmarła na gruźlicę 27 września 1834 r., nie mając jeszcze 31 lat. Nigdy nie wyszła za mąż.

Książka Dagmar von Gersdorff, opisująca te historię, ukazała się w Polsce nakładem wydawnictwa Ad Rem.

 

Anna Widzyk, Polska Agencja Prasowa

Ursus – wraca, znana od ponad 100 lat, polska marka

Ursus - przed wojną producent sprzętu dla wojska, w PRL czołowy producent ciągników rolniczych – na nowo walczy o obecność i rozpoznawalność marki w kraju i poza Polską. Produkuje ciągniki, maszyny rolnicze, autobusy. A powstał... z posagów 7 panien.

Ursus to najstarsza polska marka pojazdów, maszyn i urządzeń wytwarzanych dla potrzeb rolnictwa. - Nasza firma dąży do tego, aby promować brand Ursusa, którym się szczycimy. To nie tylko ciągniki, bo już i trolejbusy jeżdżą pod brandem Ursusa i autobus elektryczny też będzie jeździł – mówi w rozmowie z Polską Agencją Prasową członek zarządu firmy Jan Wielgus.

Dziś Ursus S.A. jest jedyną spółką z branży maszyn i urządzeń dla rolnictwa notowaną na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych. Posiada zakłady produkcyjne w Dobrym Mieście, Opalenicy i Lublinie, gdzie znajduje się główna siedziba spółki. Zatrudnia łącznie blisko 800 osób. Wytwarza głównie różne modele ciągników i maszyny rolnicze m.in. do zbioru i przetwarzania słomy i siana, ładowacze, kosiarki, rozrzutniki, przyczepy.

- W roku 2014 ogółem spółka sprzedała blisko 1200 ciągników wytworzonych w lubelskim zakładzie i przez to stała się największym krajowym producentem i dystrybutorem ciągników rolniczych – poinformował rzecznik prasowy Ursusa Mariusz Lewandowski.

Fabryka realizuje lukratywny kontrakt z spółką Metals and Engineering Corporation (koncern wojskowy) z Etiopii na dostawę trzech tysięcy ciągników, wyposażenie centrów serwisowych oraz dostawę części zamiennych.

Ponadto Ursus razem z firmą Bogdan Motors z Łucka na Ukrainie produkuje dla komunikacji miejskiej w Lublinie trolejbusy, wyposażone w baterie, dzięki którym pojazdy mogą przejechać do 5 km bez zasilania z trakcji elektrycznej. Montaż trolejbusów odbywa się w zakładzie w Lublinie.

We współpracy z lubelskim miejskim przedsiębiorstwem komunikacyjnym Ursus opracował prototyp autobusu z napędem elektrycznym, który obecnie przechodzi badania homologacyjne.

Firma prowadzi niestandardowe działania promocyjne polegające na wypuszczeniu na rynek gry komputerowej "Ursus Farming Symulator" stworzonej z firmą CD Projekt, oraz produkcji i sprzedaży napoju energetycznego Ursus reklamującego firmę. Stworzyła serię odzieży ze swoim logo zaprojektowaną przez polskich projektantów młodego pokolenia.

Początki Ursusa sięgają 1893 r., kiedy trzej inżynierowie i czterej przedsiębiorcy z oszczędności na posagi swoich córek założyli w Warszawie przedsiębiorstwo o nazwie Towarzystwo Udziałowe Specyalnej Fabryki Armatur. Produkowało armaturę dla przemysłu cukrowniczego, spożywczego i gorzelniczego, hydranty przeciwpożarowe oraz armaturę centralnego ogrzewania i wodociągową, bijąc na swoich wyrobach znak "P7P", który należało czytać jako "Posag 7 Panien".

W 1902 r. akcjonariusze podjęli decyzję o rozbudowie zakładu i produkcji silników spalinowych. Popularność powieści Henryka Sienkiewicza "Quo Vadis", drukowanej wtedy w odcinkach przez Warszawską Gazetę Polską sprawiła, że nadali firmie nową nazwę Ursus, która miała się kojarzyć z mocą, siłą i niezawodnością jej produktów.

W 1913 r. fabryka stała się głównym producentem silników spalinowych w Królestwie Polskim i jedynym ich dostawcą do Rosji.

W latach 20. XX wieku firma rozpoczęła seryjną produkcję pierwszych polskich ciągników rolniczych nazywanych ciągówkami. Ciągówka "Ursus" była wzorowana na amerykańskim ciągniku „Titan”. Była w stanie pociągnąć 3-skibowy pług. Ogółem do 1927r. wyprodukowano 100 szt. ciągówek "Ursus".

W latach 1923-1927 we wsi Czechowice (obecnie dzielnica Ursus w Warszawie) wybudowano od podstaw Fabrykę Samochodów i Fabrykę Metalurgiczną. Zakłady przestawiły się głównie na produkcję ciężarówek i autobusów. W 1930 r. "Ursus" został przejęty przez Bank Gospodarstwa Krajowego i włączony jako główny zakład do Państwowych Zakładów Inżynierii – PZInż, których produkcję w tym czasie ukierunkowano na potrzeby wojska. Produkowano czołgi, ciągniki opancerzone kołowe i gąsienicowe, samochody pancerne, ciężarówki "Ursus" i "Saurer", wozy strażackie i pocztowe, bardzo popularne motocykle "Sokół" oraz silniki lotnicze, stacjonarne i dla rolnictwa.

W 1946 r. władze państwowe podjęły decyzję o rozpoczęciu w czechowickich fabrykach produkcji ciągników rolniczych. Pierwszy Ursus C-45 – opracowany przez zespół konstruktorów Politechniki Warszawskiej pod kierunkiem prof. Edwarda Habicha - zjechał z taśmy montażowej w 1947 r. wprost na defiladę jako "dar robotnika i inżyniera na 1-go Maja dla brata chłopa", jak głosił napis na transparencie.

W 1948 r. powstało przedsiębiorstwo państwowe pod nazwą Zakłady Mechaniczne „Ursus”, którego konstruktorzy w kolejnych latach prowadzili prace rozwojowe nad całkowicie polskim ciągnikiem. W 1958r. rozpoczęto seryjną produkcję ciągnika rolno-ogrodniczego Ursus C-308, a w 1960r. do produkcji wszedł kultowy Ursus C-325. Jego produkcja trwała nieprzerwanie 34 lata, tj. do 1993 r.

Marka "URSUS" stała się rozpoznawalna w całym świecie, a ciągniki z niedźwiedziem w herbie zrobiły karierę w wielu krajach.

Po przemianach ustrojowych z ZPC "Ursus" w 9 polskich miastach (Warszawie, Żyrardowie, Gorzowie Wielkopolskim, Chełmnie, Nisku, Sulęcinie, Włocławku, Lublinie, Poznaniu) powstało wiele nowych podmiotów gospodarczych – produkcyjnych i usługowych, które podlegały kolejnym prywatyzacjom i restrukturyzacjom. Część z nich upadła, nie mogąc odnaleźć swojego miejsca na rynku.

W 2001 r. z głównej części holdingu powstały nowe podmioty gospodarcze: Fabryka Ciągników "Ursus" Sp. z o.o. i Lubuskie Zakłady Mechaniczne Sp. z o.o w Gorzowie Wielkopolskim, które w 2003 r. wspólnie z Przedsiębiorstwem Handlu Zagranicznego "Bumar" utworzyły nowe przedsiębiorstwo o nazwie "Ursus" Sp. z o.o.

Produkowane ciągniki unowocześniono; w 2006 r. taśmę produkcyjną opuścił 1,5-milionowy Ursus.

W 2011 r. "Ursus" połączył się z innym rodzimym producentem maszyn dla rolnictwa, spółką POL-MOT Warfama. Władze spółki zadecydowały o przeniesieniu produkcji ciągników do Lublina oraz rozszerzeniu zakresu produkcji. Od grudnia 2011 r. w lubelskim oddziale spółki uruchomiono produkcję ciągników Ursus nowej generacji.

 

Renata Chrzanowska, Zbigniew Kopeć, Polska Agencja Prasowa

Dwudniowa wycieczka do Paryża "Wiosenny Paryż" - weekend 21-22 marca 2015

Biuro Podróży „Molenaar Tours” zaprasza na dwudniową wycieczkę z polskim przewodnikiem do Paryża.

Wiosenny weekend w Paryżu, najbardziej romantycznej stolicy Europy...

Podczas całej wycieczki będzie obecny opiekun - pilot, a na miejscu dołączy jeszcze miejscowy polskojęzyczny wykwalifikowany przewodnik. Będzie towarzyszyć grupie podczas zwiedzania w ciągu dnia, jak i wieczorem.

W pierwszym dniu zobaczymy Łuk Triumfalny, Plac Trocadero (z którego można zrobić najpiękniejsze zdjęcia wieży Eiffla), Pola Elizejskie (Champs-Elysee), Plac Vendome (gdzie ostatnie miesiące życia spędził Fryderyk Chopin), Operę Garnier. Dzień zakończymy zwiedzaniem Paryża w scenerii wieczorowo-nocnej.

W drugim dniu odbędzie się zwiedzanie dzielnicy łacińskiej gdzie znajduje się Katedra Notre-Dame, Panteon (tu zostały złożone między innymi szczątki Marii Curie-Skłodowskiej) i Sorbona, najstarszy uniwersytet paryski założony w 1257 roku.

Zobaczymy również Luwr i Pont des Arts, potocznie nazywanym mostem zakochanych. W programie romantyczny rejs statkiem wycieczkowym po Sekwanie. Będzie również czas na wjazd na wieżę Eiffla.

Podczas każdej wycieczki można się odłączyć od grupy i spędzić czas według własnego uznania.

Termin: 21-22 marca 2015.

Ilość dni: 2

Wyjazd: sobota, 21 marca 2015, rano.

Powrót: niedziela, 22 marca 2015 r. wieczorem około godz. 21-23.

Cena od osoby: cena €130. Dla dzieci do 12 roku życia zniżka €25,- Przy 2 osobach płacących pełną sumę przysługuje zniżka na 1 dziecko. Przy zniżce nocleg w pokoju 3 osobowym.

Cena zawiera: przejazd do Paryża i powrót*, 1 nocleg w hotelu 3*, w pokojach 2 osobowych z łazienkami, istnieje możliwość rezerwacji pok. 3 os. (informacji udzielamy telefonicznie) lub pok. 1 os. (dopłata €50), 1 śniadanie, przejazdy autokarem na miejscu, usługi przewodnika w języku polskim zgodnie z programem, opiekę pilota, * miasta wyjazdu na tę wycieczkę są podane poniżej – na wycieczki w innych terminach mogą być inne miasta wyjazdu.

Cena nie obejmuje: biletów wstępu – w sumie maksymalnie do €47, wyżywienia poza śniadaniem. Płatne wejścia nie są obowiązkowe.

Transport: autokar (z niektórych miast będzie dodatkowy transport do autokaru jadącego do Paryża)

Do autokaru można wsiąść w: Antwerpii

Osoby, które mają własny transport, otrzymają informacje dotyczące tanich parkingów. Jeśli będzie więcej zainteresowanych zorganizujemy dodatkowy płatny transport do tych miast (na dodatkowy transport prosimy zgłaszać się tuż po dokonaniu rezerwacji).

Jeśli będzie za mało chętnych na wspólny transport, podamy informacje na temat łatwego dojazdu pociągiem.

Po dokonaniu rezerwacji wysyłamy potwierdzenie udziału w wycieczce, informacje dotyczące terminu i sposobu zapłaty za wycieczkę oraz warunki rezygnacji z wycieczki.

Szczegółowy program wycieczki oraz dokładne adresy i godziny odjazdów otrzyma każdy uczestnik wycieczki indywidualnie.

Molenaar Tours
e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
tel. +31 70 38 34 493 (poniedziałek-piątek w godz. 09:30 - 18:00, sobota w godz. 10:00-14:00)

Subscribe to this RSS feed