Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Rośnie liczna osób z licznymi, przewlekłymi chorobami!
Polska: Społem znalazł sposób na zakupy w niedzielę. W sklepie jest tylko ochrona
Belgia: Aż tyle dzieci żyje w biedzie
Belgia: Książki elektroniczne? Wciąż wolimy papier
Niemcy: Rząd chce zezwolić syryjskim uchodźcom na wizytę w ojczyźnie
Belgijscy badacze: „Zanieczyszczenie azotem pogarsza katar sienny"
Słowo dnia: Prins
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (sobota 26 kwietnia 2025, www.PRACA.BE)
Jedyny w Brukseli odkryty basen zostanie zamknięty! Powód?
Polska: Te zawody zastąpi sztuczna inteligencja. Sprawdź, czy jesteś na liście
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: Taka naklejka oznacza kłopoty. Nikt nie zabierze śmieci, a opłata wzrośnie

Kolejne samorządy chcą wymusić na mieszkańcach właściwą segregację odpadów. Wybierają różne metody – na przykład naklejki. Jeżeli taką zobaczysz na swoim śmietniku, to jest to zły znak.

Nie chodzi tylko o ekologię, ale także o pieniądze. Gminy muszą osiągać wyznaczone normy recyklingu, bo jeżeli im się nie uda, zapłacą kary. W tym roku do ponownego wykorzystywania ma się nadawać aż 55 proc. śmieci. Z każdym rokiem ten odsetek ma być większy.

Mamy kłopot z segregacją, chociaż jest to takie proste

Tymczasem kiepsko nam idzie z segregacją odpadów. Choć system jest prosty, to nadal śmieci wpadają nie do tych pojemników czy worków, co trzeba. Przypomnijmy, że odpady dzielimy na:

komunalne,
bio,
metal i plastik,
szkło,
papier.

Do tego osobno wyrzuca się popiół, pojemniki po chemii, leki, elektrosprzęt, tekstylia, odpady budowlane. Sporo tego, ale wiele osób nie przejmuje się dokładną segregacją.

Kolejna gmina ostrzega i sięga po naklejki

Teoretycznie gminy mogą karać osoby, które nie trzymają się zasad. Mogą nałożyć na nie większą opłatę miesięczną za odbiór śmieci, ale to problematyczne zwłaszcza w blokach.

„Jeżeli nieprawidłowości będą się powtarzać, na właściciela nieruchomości zostanie nałożona podwyższona opłata za odbiór odpadów. W przypadku Sędziszowa to 47 zł miesięcznie za każdą osobę zamieszkującą nieruchomość” – informuje mieszkańców samorząd Sędziszowa Małopolskiego.

To kolejna gmina, która zaczęła ostrzegać mieszkańców, że może ich czekać kara. Robi to naklejkami.

Kiedy po odpady podjeżdżają pracownicy firmy śmieciowej i zauważą, że są błędy w segregacji, mogą nie zabrać odpadów. Dodatkowo umieszczają na pojemniku naklejkę: zła segregacja.

„Odpady oznaczone nie zostaną odebrane. Naklejki ostrzegawcze sygnalizują konieczność ponownej segregacji i umieszczenia odpadów w odpowiednich pojemnikach lub workach. Prawidłowo posegregowane odpady zostaną odebrane przy kolejnym odbiorze” – informuje Sędziszów.

A jeśli właściciel nieruchomości nie dopełni obowiązku selektywnej zbiórki odpadów, firma odbierająca odpady zakwalifikuje je jako zmieszane.

Ten samorząd zaczął to robić już kilka lat temu

Naklejki i coraz ostrzejsza gra śmieciowa nie są nowym rozwiązaniem. Kilka lat temu tę metodę zastosowała Rumia.

„Jeśli odpady będą nieprawidłowo posegregowane lub ze względu na typ i gabaryty nie będą podlegać odbiorowi podczas regularnych kursów śmieciarek, wówczas zostaną one oznaczone specjalną naklejką. To sygnał dla mieszkańców, że wymagana jest ponowna segregacja oraz umieszczenie odpadów w worku lub pojemniku odpowiednim dla danej frakcji.

Prawidłowo wypełniony worek lub pojemnik zostanie odebrany przez firmę wywozową podczas kolejnej wizyty. Natomiast odpady, które nie są odbierane podczas regularnych kursów, należy usunąć i zagospodarować zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa” – uczulał mieszkańców samorząd.


13.03.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva / rumia.eu

(sm)

Polska: 12 plus 12 gratis. Zbliża się koniec takich promocji piwa

W przyszłym roku ma wejść w życie zakaz organizowania przez sklepy piwnych promocji. Ministerstwo Zdrowia właśnie konsultuje nowe przepisy. Chce nimi zmniejszyć spożycie alkoholu wśród Polaków.

Projektowane zmiany prawa przechodzą właśnie konsultacje społeczne. Zgodnie z planami MZ mają obowiązywać już 1 stycznia 2026 roku.

Pomysły Ministerstwa Zdrowia

Resort od miesięcy mówi o ograniczeniu spożycia alkoholu i ma na to kilka pomysłów:

- nocna prohibicja na stacjach paliw,
- wymóg sprawdzania pełnoletności, gdy kupujący wyda się sprzedawcy za młody,
- sprzedaż alkoholu tylko w opakowaniach ze szkła lub metalu (w przypadku porcji do 300 ml),
- opakowanie ma jasno wskazywać, że w środku jest alkohol.

Klientów sklepów jednak może zainteresować inna zmiana. Dotyczy sklepowych promocji.

Takie promocje będą zakazane

– Dwa w cenie trzech albo jak się kupi sześć, to kolejne będą w połowie ceny. Takie promocje w sklepach to norma – mówi pan Michał o sprzedaży piwa. – Niespecjalnie się na to kuszę, ale przed długimi weekendami widzę w sklepach wózki klientów wypełnione promocyjnym piwem – dodaje.

Piwne okazje to w Polsce norma, ale ich wysyp jest w okresach świątecznych czy długich weekendów. Zwłaszcza tych wiosennych i letnich, kiedy Polacy kupują więcej, a wielu planuje przyjęcia w ogrodzie. A jak grill, to oczywiście i piwo.

Dlatego w tym czasie sieci sklepowe kuszą takimi ofertami jak 12 piw plus 12 gratis. Ministerstwo Zdrowia chce z tym skończyć.

„Projekt zakłada, że zakazane będą m.in. upusty, rabaty, pakiety i programy lojalnościowe stosowane w sprzedaży piwa” – podsumowuje Portal Spożywczy.

Wysokie kary

Oznacza to definitywny koniec z promocjami. Nie tylko nie będzie można oferować takich wielosztuk, ale także organizować kupującym alkohol konkursów, dawać im talony albo bony.

Koniec ze wszystkim, co zachęca do kupna alkoholu.

Projekt zakłada także podniesienie kar za nielegalną reklamę i promocje napojów alkoholowych – dodaje serwis. I tak:

- minimalna wysokość grzywny wyniesie 20 tys. zł, a maksymalna – 750 tys. zł; obecnie jest  to 10 tys. do 500 tys. zł;
- możliwa będzie kara ograniczenia wolności.


13.03.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sm)

Polska: Ogórki od Putina zalewają Polskę. Padł rekord

Według danych GUS w 2024 roku Polska zaimportowała łącznie 106,53 tys. ton ogórków. Coraz większy udział w tym rynku – Niemiec i Hiszpanii – ma Rosja, obok Niemiec i Hiszpanii.

Skąd Polska sprowadza ogórki?

Najwięcej ogórków trafiło do Polski z Hiszpanii – 28,88 tys. ton. Drugie miejsce zajęły Niemcy z wynikiem 17,15 tys. ton, a na trzecim uplasowała się Grecja – 14,21 tys. ton.
Na czwartej pozycji znalazła się Rosja, która dostarczyła do Polski 11,26 tys. ton ogórków. Jest to rekord dla tego kraju.

Wysokie pozycje zajęły również:

Rumunia – 10,35 tys. ton,
Turcja – 8,48 tys. ton,
Holandia – 6,64 tys. ton,
Czechy – 3,46 tys. ton,
Białoruś – 1,79 tys. ton,
Maroko – 1 tys. ton.

Setki milionów złotych

Całkowity koszt importu ogórków do Polski w ubiegłym roku wyniósł 524,74 mln zł. Największe zyski uzyskały kraje – liderzy eksportu:

Hiszpania – 157,44 mln zł,
Niemcy – 96,48 mln zł,
Grecja – 72,11 mln zł,
Rosja – 53,04 mln zł.

Ogórki od Putina są zupełnie legalne

Pomimo trwającej wojny rosyjsko-ukraińskiej ogórki z kraju rządzonego przez Putina nadal mogą trafiać do Polski. Te produkty nie są bowiem objęte embargiem, o ile są właściwie oznakowane. Jednak z prawidłowym oznaczeniem bywa różnie.

Jak tłumaczy Money.pl Maciej Kmera z giełdy Bronisze, Rosjanie produkują ogórki w sposób bardzo zbliżony do polskich standardów: są wysokiej jakości, doinwestowane. Przed obecną wojną w Rosji pobudowano wielkie kompleksy szklarniowe i wprowadzono nowoczesne technologie uprawy pochodzenia holenderskiego.

– Powinno być więcej kontroli, żeby ograniczyć napływ takiego towaru na nasz rynek. Tanie, źle oznakowane ogórki wpływają na obniżenie cen krajowych produktów, podczas gdy koszty produkcji w Polsce są bardzo wysokie – komentuje Anna Wize z serwisu dla hodowców warzyw Podoslonami.pl.


13.03.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sl)

Polska: Bociany wracają do Polski. A to oznacza, że zbliża się wiosna

Z Afryki już wyleciały. I zmierzają prosto do Polski. Wkrótce znowu zajmą swoje gniazda. Zanim to się stanie, muszą pokonać tysiące kilometrów.

Bociany wyruszyły już w drogę powrotną z Afryki. Powrót na lęgowiska  rozpoczynają w styczniu. Czasami w Polsce można je zobaczyć już na początku marca. Zwykle jednak pojawiają się później – w kwietniu, a nawet na początku maja.

Za tydzień bociany dotrą do Polski

Żeby dotrzeć do Polski, muszą jednak pokonać dystans ok. 10 tys. kilometrów. Dziennie przemierzają ok. 200 km. Teraz – jak podaje poslkieradio.pl – są w Turcji. Podróż z Afryki zajmuje im do dwóch miesięcy. Ornitolodzy wiedzą to dzięki nadajnikom umieszczonym na ptakach.

Kiedy zatem zobaczymy je w gniazdach w Polsce?

– Nasze ptaki przyspieszyły i są już w Azji Mniejszej, a dwa ptaki są już nawet na północy Turcji. Mamy nadzieję, że w ciągu tygodnia zawitają do Polski – mówi cytowany przez serwis ornitolog prof. Piotr Tryjanowski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.

Te, które zimowały bliżej, już są w Polsce

Nie wszystkie jednak bociany odlatują z Polski na zimę. Część zostaje, inne zaś wybierają sobie miejsca mniej odległe niż Afryka.

– Coraz większa część zimuje po drodze, na przykład w Bułgarii. Te ptaki są wcześniej, pewnie niektóre z nich pojawiły się już na gniazdach – powiedział ornitolog.

Obecnie – jak podaje polskieradio.pl – w naszym kraju gniazduje około 47 tysięcy par bocianów. Ich liczba niestety cały czas maleje. W ostatnich 10 latach o około 10 proc.

Wiosna przylatuje z bocianami

Powrót bocianów tradycyjnie zwiastuje u nas nadejście wiosny. 20 marca jest astronomiczną datą jej początku. Dzień później – 21 marca – powitamy wiosnę kalendarzową.


13.03.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sg)

Subscribe to this RSS feed