Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Pracownik belgijskiej agencji rozwoju zginął w zamachu bombowym w Strefie Gazy!
Belgia, biznes: Firm wciąż przybywa. Już ponad 1,1 mln!
Słowo dnia: Tasje
Niemcy podnoszą prognozę wzrostu PKB do 0,3% w 2024 roku
Belgia: 6 walońskich gmin zobowiązało się do wspierania dialektów regionalnych
Belgia: Wskaźnik zatrudnienia wśród migrantów osiągnął rekordowy poziom
Polska: Ile włożyć do koperty ślubnej w tym sezonie? To zależy, ile wychodzi za talerzyk
Z belgijskiego muzeum skradziono cesarski, chiński „dzban na wino”
Belgia: Pogoda na 26 kwietnia
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (piątek 26 kwietnia 2024, www.PRACA.BE)
Redakcja

Redakcja

Polska: Grupa naukowców postuluje dobrowolność szczepień przeciwko koronawirusowi

Dziesięciu profesorów tytularnych, z czego pięciu profesorów nauk medycznych, podpisało się pod listem otwartym do prezydenta i rządu apelując, by szczepienia przeciwko koronawirusowi miały charakter dobrowolny.

Członkowie rządu, m.in. premier Mateusz Morawiecki i minister zdrowia Adam Niedzielski akcentują od dawna, że szczepienia nie będą obowiązkowe; zapowiadają kampanie informacyjne zachęcające do skorzystania ze szczepień.

W udostępnionym PAP w środę liście, grupa osób podpisana pod nim wyraziła „zaniepokojenie perspektywą masowych szczepień na koronawirusa SARS-CoV-2 szczepionkami, które nie zostały właściwie zbadane i których zastosowanie może doprowadzić do nieoczekiwanych zmian zarówno na poziomie komórkowym, w tym zmian szlaków sygnałowych i zmiany ekspresji genów”.

„Apelujemy do prezydenta i rządu RP, aby szczepienia planowane w Polsce miały wyłącznie charakter dobrowolny, z wykluczeniem jakichkolwiek form przymusu. Apelujemy ponadto o ochronę podstawowych zasad demokracji i o poszanowanie wolności wynikających z Konstytucji RP oraz z umów międzynarodowych podpisanych przez Polskę” – głosi list.

Oceniono w nim, że „wprowadzane obecnie pośpiesznie szczepionki mają charakter eksperymentu na wielką skalę”.

„Ponieważ mogą obniżyć naszą odporność na inne choroby, na skutek masowych szczepień może więc umrzeć więcej ludzi niż obecnie na COVID-19. Ponadto zmiany genetyczne wywołane przez szczepionki mogą wpłynąć na przyszłe pokolenia” – twierdzą sygnatariusze listu.

„Długofalowych skutków szczepień nie jesteśmy dzisiaj w stanie przewidzieć. O tych zagrożeniach społeczeństwo polskie powinno być właściwie poinformowane i powinna się na ten temat odbyć otwarta debata publiczna. Na bazie rzetelnej informacji każdy polski obywatel powinien mieć prawo do decyzji, czy przyjąć szczepionkę i nie powinien być do tego zmuszany” – wskazano w liście.

„W przypadku dobrowolnych szczepień powinny być przewidziane gwarantowane przez rząd RP rekompensaty dla osób, które na skutek szczepień poniosą utratę na zdrowiu” – uważają osoby, które podpisały się pod listem.

Są to m.in. filozof i politolog prof. Uniwersytetu Opolskiego dr hab. W. Julian Korab-Karpowicz; specjalista chorób wewnętrznych, alergolog z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku prof. dr hab. n. med. Ryszard Rutkowski i fizyk prof. dr hab. dr h.c. Zbigniew Jacyna-Onyszkiewicz z Uniwersytetu im Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Pod listem podpisali się również m.in. prof. dr hab. n. med. Stanisław Sulkowski z Zakładu Patomorfologii Ogólnej Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, patomorfolog z tej samej uczelni prof. dr hab. n. med. Maria Sobaniec-Łotowska oraz kierownik Zakładu Histologii i Cytofizjologii w białostockim UM prof. dr hab. n. med. Irena Kasacka.

Jako sygnatariusze listu widnieją także m.in. prof. dr hab. Jacek Bartyzel z Wydziału Nauk o Polityce i Bezpieczeństwie Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz historyk literatury i kultury prof. dr hab. Jakub Z. Lichański z Uniwersytetu Warszawskiego w Warszawie.

Pod listem widnieją także podpisy m.in. genetyków i biologów prof. dr hab. Romana Zielińskiego i prof. dr Kornelii Polok z Centre for Biomathematics, Genomics and Evolution.

Pod listem podpisali się także prof. KUL z Wydziału Historii Filozofii w Polsce dr hab. Ryszard Zajączkowski, okulistka dr hab. n. med. Lidia Puchalska-Niedbał, z PUM oraz kierownik Zakładu Propedeutyki, Fizykodiagnostyki i Fizjoterapii Stomatologicznej PUM dr hab. n. med. Danuta Lietz-Kijak.

W środę Wielka Brytania jako pierwszy kraj na świecie dopuściła do użycia szczepionkę przeciwko Covid-19 opracowaną przez Pfizera i BioNTech. W ostatniej fazie przygotowań są także szczepionki Moderny, AstraZeneca, Sputnik V oraz kilka projektów chińskich.

Minister zdrowia Adam Niedzielski powiedział w środę w TOK FM, że pierwsze dostawy szczepionek do Polski będą na przełomie stycznia i lutego. SZeF MZ od długiego czasu informuje, że szczepienia nie będą obowiązkowe, a w pierwszej kolejności będą mogli skorzystać z nich m.in. pracownicy medyczni i seniorzy.

 


02.12.2020 Niedziela.BE // źródło: www.naukawpolsce.pap.pl // autor: Katarzyna Lechowicz-Dyl // fot. Shutterstock, Inc.

(kmb)

 

 

  • Published in Polska
  • 0

Bitwa pod Oliwą - 28 listopada 1627 - flota Zygmunta III Wazy pokonała szwedzką eskadrę, blokującą port w Gdańsku

„Admirał Dickmann legł w boju zabity,
Lecz flota orła zwycięstwo swe ma.”


Bitwa pod Oliwą

W niedzielę 28 listopada 1627 roku flota Zygmunta III Wazy pokonała szwedzką eskadrę, blokującą port w Gdańsku.
Wojna ze Szwedami była konsekwencją polityki bałtyckiej polskiego króla oraz sporów o koronę szwedzką, której dziedzicem był Zygmunt.
Polska nie należała do krajów morskich, więc zwycięska bitwa odbiła się szerokim echem na europejskich dworach.
Zwycięstwo było przede wszystkim sukcesem admirała Arendta Dickmanna, który rankiem wykorzystał niekorzystny dla przeciwnika wiatr i fakt rozdzielenie się wrogiej floty. Brawurowo zaatakował i zdobył szwedzki okręt admiralski „Tigern”.

W tej bitwie Polacy dysponowali dziesięcioma okrętami, a flagowym był „Święty Jerzy”. Nie należały one do najnowocześniejszych. Tutaj przewagę mieli zdecydowanie Szwedzi. Jednak rozstrzygająca i tak była walka wręcz. Okręty po wymianie salw armatnich sczepiały się burtami i dochodziło do abordażu.
Admirał Dickmann wykorzystał w tej bitwie taktykę polegająca na wykorzystaniu szyku torowego.
Polacy udowodnili, że potrafią walczyć nie tylko na lądzie, a dzięki zwycięstwu udało się uwolnić Gdańsk. Niestety wynik tego zwycięstwa nie spowodował znaczącej zmiany sytuacji w polityce polsko- szwedzkiej i z czasem doszło do dalszych wojen, które omal nie doprowadziły do upadku Polski. Jednak bitwa pod Oliwą pozostała największą z polskich bitew morskich.
Arendt Dickmann był z pochodzenia Holendrem. Urodził się w 1572 r. w Delft, ale, jak wielu jego rodaków w tym czasie, mieszkał w Gdańsku.
Należał do Związku Gdańskich Kapitanów Morskich i był armatorem statku handlowego transportującego zboże i drewno.
W 1626 roku wstąpił na służbę do polskiego króla Zygmunta III Wazy. Przed bitwą pod Oliwą 24 listopada 1627 r. został wyznaczony na stanowisko admirała polskiej floty. Zginął podczas tej bitwy. Na sam koniec walk trafiła go w nogi zabłąkana kula.

Uroczysty pogrzeb Dickmanna miał miejsce 2 lub 4 grudnia w Gdańsku. Przed trumną pędzono 33 pary powiązanych jeńców szwedzkich. Trumnie towarzyszyła kompania honorowa piechoty morskiej, królewscy komisarze i rada miasta. Trumnę z ciałem admirała złożono przy północnej ścianie prezbiterium koło kaplicy Ścięcia św. Jana w kościele Mariackim.
Pogrzeb Dickmanna oraz jego podwładnego, dowódcy piechoty morskiej, kapitana Storcha wyprawiony został na koszt króla.
W 2006 r. odnaleziono grób admirała, a oprócz tablicy w kościele Mariackim, upamiętnia go również epitafium w kościele Św. Michała Archanioła na Oksywiu.
Nazwę „Arendta Dickmanna” noszą ulice w Gdyni- Oksywiu oraz Gdańsku- Oliwie.
Przed wojną nazwę "Admirał Dickmann" nadano jednemu z okrętów polskiej Flotylli Rzecznej Marynarki Wojennej w Pińsku.
Arendt Dickman jest też bohaterem trylogii Jacka Komudy zatytułowanej „Galeony wojny”, którą wydano nakładem Fabryki Słów w 2008 roku.

Historię zwycięskiej bitwy oraz postać bohaterskiego admirała przypomina zespół „Cztery Refy” w szancie oliwskiej:

Był wiek XVII, rok dwudziesty siódmy
Listopadowy wiatr zimny wiał
Była niedziela i słońce wstawało
Nad św. Jerzym sygnałem był strzał.


Ref:
Ma Anglia Nelsona i Francja Viulena,
Medina - Sidonia w Hiszpanii żył.
A kto dziś pamięta Arenda Dickmanna
To polski admirał co ze Szwedami się bił.

Sześć szwedzkich okrętów
Na walkę czekało, a każdy z nich
Większy od naszych dwóch.
Choć siły nierówne bo dział było mało,
W polskiej załodze bojowy żył duch.

Buchnęła salwa, wiatr żagle złapały,
Buchnęły armaty z burtowych furt,
Siedmiu karabi na walkę czekało
Od strony półwyspu stał szwedzki wróg.

„Tiger” i „Solen” okręty rozbite,
A reszta Szwedów uciekła gdzieś w dal.
Admirał Dickmann legł w boju zabity,
Lecz flota orła zwycięstwo swe ma.


W szancie wspomniano „Solena” toczącego walkę z polskim „Wodnikiem”, który zatonął wysadzony przez szypra, by nie oddać go w ręce Polaków. Na szczęście cała 46-osobowa załoga została uratowana.

Szwedzi zostali wzięci do niewoli i prawdopodobnie to oni szli przed trumną Dickmanna.

„Solen” to był żaglowiec trzymasztowy. Galeon o średniej wielkości. Został kupiony od Holendrów i przebudowany na jednostkę bojową i wyposażony w 20 dział..
Wrak tego żaglowca odkryto w latach 60. XX wieku.

„Solen” leży 16 metrów pod wodą, a nurkowanie do wraku wymaga specjalnych uprawnień wydawanych organizatorowi przez Urząd Morski. Na pewno jest to interesująca przygoda zobaczyć okręt, który zatonął w bitwie 391 lat temu.

Tym, którzy jednak nie zejdą pod ciemne i zimne wody Bałtyku proponuję wizytę w muzeum. Wydobyte z „Solena” przedmioty trafiły do Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku.

Więcej na temat polskiej floty, bitwy oliwskiej oraz admirała Dickmanna na stronie trójmiasto.pl w zakładce „Historia”: TUTAJ.


06.12.2018 Niedziela.BE // fot. Wikipedia

(gg)

Koronawirus: COVID może uszkodzić mózg, płuca i serce [zobacz FILM 9:48]

Uszkodzenia płuc, serca i mózgu. Podczas gdy coraz większa grupa ludzi uważa, że pandemii nie ma, a wirus Covid-19 nie różni się niczym od zwykłej grypy, coraz więcej dowodów na to, że skutki zdrowotne przejścia SARS-CoV2 mogą być bardzo groźne.

Co konkretnie mają na myśli?   

(kliknij na trójkącik na fotce poniżej, aby zobaczyć film)




Zobacz też: Koronawirus: Czy COVID jest jak grypa? Porównałem COVID i grypę [zobacz FILM 10:01min]

 


23.11.2020 Niedziela.BE // źródło: Tomasz Rożek, kanał "NAUKA. TO LUBIĘ", Youtube.com

// Opis kanału "NAUKA. TO LUBIĘ": Nazywam się Tomasz Rożek. Jestem fizykiem, ale od lat zajmuję się popularyzacją nauki. Piszę książki i publikuję artykuły w wielu gazetach. W radiowej Trójce prowadzę Pytania z Kosmosu i kieruję działem naukowym w Gościu Niedzielnym.
Lubię naukę i dlatego założyłem kanał "Nauka. To lubię". Będę wdzięczny za pomoc w jego tworzeniu. Za podpowiadanie tematów, za komentowanie filmików i udostępnianie ich znajomym.
Życzę miłego oglądania :-)
// Jeśli podobają Ci się moje filmy zasubskrybuj mój kanał! http://youtube.com/naukatolubie?sub_confirmation=1

(kmb)

Pandemia ograniczyła rekrutacje w wielu branżach. Pracownicy są też mniej skłonni do zmiany pracy

Pandemia COVID-19 przyczyniła się nie tylko do zmiany modelu pracy, lecz także do osłabienia rynku pracownika. W warunkach niepewności i zmniejszonej liczby ofert są oni dzisiaj mniej skłonni do szukania nowego zatrudnienia. – Nieprzewidywalność sytuacji i zaburzone poczucie bezpieczeństwa powodują, że docenianie pracy ma dziś inny wymiar – twierdzi Grzegorz Rippel, ekspert Wyższej Szkoły Bankowej. Z kolei firmy częściej szukają wśród kandydatów kompetencji cyfrowych i umiejętności przydatnych w nowych realiach.

– Nieprzewidywalność sytuacji i zaburzone poczucie bezpieczeństwa powodują, że docenianie pracy ma dziś inny wymiar. Kiedyś wiele – szczególnie młodych – osób było gotowych szybko „rzucić papierami” i powiedzieć: znajdę sobie nową pracę. Dzisiaj już ta skłonność do szybkiej zmiany pracodawcy jest mniejsza – wskazuje w rozmowie z agencją Newseria Biznes Grzegorz Rippel, ekspert ds. doradztwa organizacyjnego i HR, wykładowca Wyższej Szkoły Bankowej w Opolu.

Tym bardziej że podczas pierwszej fali pandemii liczba publikowanych ogłoszeń o pracę drastycznie spadła. Jak wskazuje lipcowy raport Grant Thornton „Rynek pracy w czasie COVID-19”, w kwietniu liczba nowych ofert była o 51 proc. niższa w porównaniu do tego samego okresu rok wcześniej, a w maju – o 41,6 proc. W lipcu pracodawcy opublikowali ich o blisko 1/5 mniej.

Wiele zależy jednak od regionu Polski i konkretnej branży. Jak wynika z październikowego raportu ManpowerGroup i HRlink („Ocena nowej rzeczywistości rynku pracy – perspektywa pracowników i pracodawców”), w okresie styczeń–lipiec 2020 roku najbardziej pogorszyły się perspektywy zatrudnienia dla województw kujawsko-pomorskiego (spadek ofert o 48 proc. w ujęciu rocznym), małopolskiego (-40 proc.) i pomorskiego (-34 proc.). Na 33 analizowane branże 12 odnotowało wzrost liczby ofert, wśród nich są m.in. medycyna i farmacja, FMCG oraz IT. Spadki dotknęły za to m.in. hotelarstwo i administrację.

Pracownicy byliby jednak skłonni zmienić firmę w trakcie pandemii, jeśli otrzymaliby wyższe wynagrodzenie (48 proc.) oraz lepsze możliwości rozwoju zawodowego (18 proc.). Ważne stały się także stabilność zatrudnienia oraz ewentualnego przyszłego pracodawcy.

Zmieniło się myślenie o przyszłości, o jej zabezpieczeniu pod kątem finansowym, a więc też podejście do kredytów i wydawania pieniędzy – mówi wykładowca WSB w Opolu. – To wiąże się ze sprawdzaniem wiarygodności swojego pracodawcy, na ile jest rzetelny, na ile jest pewnym pracodawcą i w trudnej sytuacji można na niego liczyć. Pandemia to także test dla pracodawców jako dla przywódców, którzy nie tylko deklarują wartości związane z tym, że jesteśmy zespołem, że jesteśmy stabilnym pracodawcą. Dzisiaj mamy taki moment, w którym mówi się: sprawdzam.

Z badania „Jak pandemia zmieniła biznes” Krajowego Rejestru Długów wynika, że 27 proc. firm wstrzymało się z zatrudnianiem nowych pracowników. Jednak to właśnie pandemia uświadomiła pracodawcom, jak cennym zasobem firmowym są pracownicy. Siedmiu na dziesięciu ankietowanych zadeklarowało, że lojalni zatrudnieni byli dla nich kluczowi w ostatnich miesiącach. To więcej niż odsetek wskazujących na oszczędności. Ponad 70 proc. pracodawców twierdzi, że zrekrutowanie dobrego personelu cały czas pozostaje trudnym zadaniem. Spodziewają się także osłabienia rynku pracownika w przyszłości.

– Dzisiejsze oczekiwania pracowników i pracodawców skłaniają się ku bardzo podstawowym wartościom, o których być może już wielu z nas zapomniało, a mianowicie wzajemnemu zaufaniu, umiejętności współpracy, współodpowiedzialności, rzetelności, przyzwoitości i szczerości w komunikacji – podkreśla Grzegorz Rippel.

Z pewnością dużą zmianą na rynku pracy jest także upowszechnienie pracy zdalnej. Jak pokazuje październikowe badanie Pracuj.pl („Pół roku nowej normalności. Pracownicy i kandydaci o rynku pracy”), po ponad pół roku pandemii 42 proc. Polaków wciąż pracuje w pełni zdalnie lub w modelu hybrydowym (w porównaniu z 60,5 proc. w kwietniu tego roku). Zdecydowana większość – bo aż 87 proc. – chce kontynuować pracę w tym modelu.

Pandemia wpłynęła na tryb pracy Polaków w bardzo wielu aspektach i to takich, których nikt z nas by się nie spodziewał. Mowa tutaj o zmianie nie tyle samego stylu pracy, ale wręcz pewnego stylu życia. Dzisiaj już często mówiąc: „idę do pracy”, po prostu przechodzimy do pomieszczenia obok. Mówiąc: „idę do pokoju socjalnego”, witamy się z własnym ekspresem do kawy – dodaje ekspert WSB w Opolu.

To jednak powoduje problemy z umiejętnością postawienia granicy między życiem prywatnym a zawodowym.

Do tej pory wychodziliśmy do pracy, co wiązało się z fizycznym przemieszczeniem. Teraz ten dystans mocno się skrócił i wiele osób jest w pracy 24 godziny na dobę, będąc dostępnym pod laptopem i telefonem, sprawdzając co chwilę pocztę e-mail i co się dzieje w firmie – mówi Grzegorz Rippel.

Podkreśla, że ten trudny okres jest stress-testem zarówno dla pracowników, jak i pracodawców. Ci pierwsi musieli dość szybko nabyć nowe kompetencje, które pozwoliły im sprawnie wykonywać swoje obowiązki na home office albo poradzić sobie z trudną sytuacją na rynku pracy. Z drugiej strony wpłynęła też na oczekiwania firm, które częściej szukają wśród kandydatów kompetencji cyfrowych i umiejętności przydatnych w nowych realiach.

– Pracownicy na pewno chętniej i szybciej chcą się uczyć nowych kompetencji. To jest związane z poczuciem, że w razie problemów muszą sobie poradzić na rynku pracy, a sytuacja może zmienić się z dnia na dzień. To wymusza gotowość do poszukiwania nowych możliwości zarobkowania i umiejętność przestawienia się z trybu stałości i przewidywalności w tryb elastyczności  – podkreśla ekspert opolskiej WSB.

 


24.11.2020 Niedziela.BE // tagi: rynek pracy, praca, pandemia, koronawirus, praca zdalna, WSB, WSB w Opolu, niedziela.be

(new seria/ok)

 

Subscribe to this RSS feed