Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Polska: Boom na wojsko. Coraz więcej Polaków chce założyć mundur
Belgia: Eksplozja w Genk. Pół domu w gruzach, jest ofiara
Polska: Tragiczna majówka z mnóstwem pijanych kierowców na drogach [PODSUMOWANIE]
Słowa dnia: Alles goed? Alles oké?
Belgia: Pogoda na 6, 7 i 8 maja
Niemcy: Wybuch pożaru w berlińskiej fabryce metalu
Polska: Mieszkań więcej, ale sprzedający mogą windować ich ceny
Belgia: We wtorek do strajku nauczycieli w Antwerpii dołączy ponad 2000 osób
Polska: Kupisz jeden bilet i będziesz z nim jeździł wszystkim po całej Polsce
W Brukseli największa różnica we wskaźnikach zatrudnienia mężczyzn i kobiet
Łukasz Koterba

Łukasz Koterba

Belgowie coraz częściej na zwolnieniach lekarskich

Jeszcze nigdy odsetek pracowników na zwolnieniu chorobowym nie był w Belgii tak wysoki jak w 2014 r. – wynika z danych, które opublikowały belgijskie dzienniki „Le Soir” i „De Standaard”.

Średnio każdego dnia roboczego 2014 r. na "chorobowym" było 5,12 % belgijskich zatrudnionych. Odsetek ten rośnie z roku na rok, ale tak wysoki nie był jeszcze nigdy, wynika z informacji zebranych przez firmę SD Worx, do których dotarło „Le Soir”.

Rośnie przede wszystkim liczba pracowników przewlekle chorych, przebywających na zwolnieniu lekarskim dłużej niż jeden miesiąc. W 2014 r. po raz pierwszy było ich więcej niż pracowników, którzy na chorobowym przebywali krócej niż jeden miesiąc.

Eksperci tłumaczą ten trend tym, że zatrudnieni przechodzą obecnie później na emeryturę w związku z czym rośnie liczba starszych, chorowitych pracowników. Inną przyczyną większej ilości zwolnień lekarskich jest stres – coraz więcej Belgów ląduje na "chorobowym" ze względu na depresję lub wypalenie zawodowe (burn-out).

Z danych przedstawionych przez „Het Belang van Limburg” wynika, że obecnie Belgowie faktycznie pracują nieco dłużej niż kilkanaście lat temu. W 2013 r. statystyczny mieszkaniec Flandrii (północnej, niderlandzkojęzycznej części kraju) przechodził na emeryturę w wieku 59,6 lat, a piętnaście lat wcześniej było to 58,3 lat.

Na tle innych europejskich państw Belgowie nie należą jednak do liderów długiej aktywności zawodowej. Dla porównania: statystyczny Szwed pracuje pięć lat dłużej niż Belg! Także we wszystkich krajach sąsiadujących z Belgią – w Holandii, Niemczech, Luksemburgu i Francji – pracownicy później przechodzą na emeryturę. Nie jest więc zaskoczeniem, że średni wiek przejścia na emeryturę w Belgii jest znacznie niższy niż średnia europejska (58 lat wobec ok. 60 lat dla całej Europy).


27.02.2015 ŁK Niedziela.BE

Trzy lata więzienia za wyzysk m.in. Polaków

Sąd w Kortrijk skazał na kary pozbawienia wolności, grzywny i przepadku mienia cztery osoby, które w latach 2007-2008 wyzyskiwały polskich, bułgarskich i rumuńskich robotników, pracujących przy zbiorze pieczarek w belgijskiej miejscowości Ingelmunster – poinformował w połowie lutego portal deredactie.be.

- Pracowali codziennie przez strasznie wiele godzin i sami nie wiedzieli, ile zarabiają – mówił w sądzie o sytuacji pracowników prokurator Frank Demeester, cytowany przez dziennik „Het Laatste Nieuws”. 49 zatrudnionym płacono 0,72 euro za kilogram zebranych pieczarek, co jest skandalicznie niską stawką. Jeśli nie „wyrobili” normy, często nie dostawali zwyczajnie nic. – A w dodatku musieli jeszcze płacić za zakwaterowanie, mimo że prawie nic nie zarabiali – mówił prokurator.

Również warunki mieszkaniowe, podobnie jak warunki pracy, były nieludzkie. – W domu przy ulicy Vijfwegenstraat w miejscowości Roeselare jest miejsce dla pięciu, sześciu osób, ale mieszkało tam od piętnastu do czasem nawet dwudziestu pracowników – informowali przedstawiciele Centrum Równych Szans (Centrum voor Gelijkheid van Kansen), belgijskiej instytucji zajmującej się m.in. zwalczaniem rasizmu, handlu ludźmi i wyzysku imigrantów.

Początek tej sprawy był bardzo spektakularny: w grudniu 2008 r. na teren uprawy pieczarek wkroczyło ok. 30 policjantów, a w akcji brał udział również policyjny helikopter. Sprawa ciągnęła się latami, a akta liczyły pod koniec procesu aż 8,800 stron.  

Na ławie oskarżonych znaleźli się zarówno belgijscy zarządcy pieczarkowego biznesu, jak i zagraniczni pośrednicy, zajmujący się sprowadzeniem i zakwaterowaniem pracowników. Właściciele firmy próbowali się bronić, tłumacząc, że nie zdawali sobie sprawy z warunków mieszkaniowych pracowników i próbowali całą winę zrzucić na pośredników. – Może za mało kontrolowałem [pośredników], ale nie handlowaliśmy ludźmi i nie wyzyskiwałem ich na wynajmie zakwaterowania – tłumaczył 44-letni zarządca pieczarkowego interesu Stefaan L.

 

Sąd nie dał wiary tym tłumaczeniom i skazał cztery osoby.

Stefaan L. został skazany na trzy lata pozbawiania wolności (część w zawieszeniu) i grzywnę w wysokości 5,500 euro, a jego żonę-wspólniczkę ukarano karą więzienia (6 miesięcy). Z kolei bułgarski pośrednik – który jak na razie się ukrywa – skazany został na dwa lata więzienia, a polski pośrednik na jeden rok pozbawienia wolności. Poza tym wymiar sprawiedliwości zarekwirował ok. 170,000 euro należących do skazanych.  

 

26.02.2015 ŁK Niedziela.BE

Szaleniec oblał twarz kobiety kwasem

Początkowo zagrożone było jej życie, potem stan się ustabilizował, ale rany nadal były na tyle poważne, że jeszcze kilkadziesiąt godzin po ataku utrzymywana była w śpiączce – w piątek (20.02) w Antwerpii mężczyzna oblał kwasem twarz 52-letniej sprzątaczki supermarketu Delhaize.

Do ataku doszło przed supermarketem popularnej sieci Delhaize w południowej części Antwerpii. Kobieta jest sprzątaczką pracującą dla firmy zewnętrznej związanej z Delhaize. Do ataku doszło około godz. 7:30. Mężczyzna zaczepił kobietę znajdującą się akurat na chodniku przed sklepem, następnie oblał ją kwasem i uciekł.

Nie udało się go ująć, ale według policji jest to osoba znana belgijskim służbom. Sprawcą jest biały mężczyzna w wieku od 40 do 50 lat. Ma krótkie, brązowe włosy z zaczynającą się łysiną. Porusza się samochodem i widziano go już wcześniej m.in. w Brukseli i miejscowościach Binche, La Louvière, Seneffe, Manage, Waterloo, Ukkel oraz niedawno w  Ruisbroek.

Policja dysponuje nagraniami i zdjęciami, na których go – co prawda niewyraźnie – widać, wykonanymi m.in. w oddziale banku ING w Linkebeek oraz w Brukseli. Zdjęcie z kamery przemysłowej poszukiwanego mężczyzny zobaczymy m.in. TUTAJ

Policja apeluje do osób, które znają tego mężczyznę lub kiedyś go widziały, do podzielenia się tą wiedzą i zadzwonienia pod numer 0 800 30 300.

- Jej twarz, szyja, ręka i jej oczy są poważnie uszkodzone. Lekarze nie wiedzą jeszcze, czy odzyska wzrok - słowa wstrząśniętych dzieci rannej kobiety cytuje dziennik "Het Nieuwsblad". 

W dzień po ataku wszystkie oddziały Delhaize pozostały otwarte, jednak pojawiła się w nich dodatkowa ochrona. W grudniu ubiegłego roku Delhaize oraz agencja prasowa Belga otrzymały maile od anonimowego nadawcy, grożącego atakami z użyciem kwasu.

Belgijska prokuratura poinformowała, że po przeprowadzeniu piątkowego ataku autor maili ponownie skontaktował się z siecią supermarketów i potwierdził, że to on był sprawcą zamachu na 52-letnią sprzątaczkę. Maile wysłane do agencji prasowej Belga były w języku angielskim, informuje deredactie.be.

 

23.02.2015 ŁK Niedziela.BE

Ile kosztuje zabicie męża? 37,000 euro

Mąż wrócił nad ranem kompletnie pijany. Żona nie wytrzymała i zaoferowała znajomemu budowlańcowi 37,000 euro za wykonanie wyroku śmierci. Znajomy się zgodził. Mąż nie żyje, żona i budowlaniec siedzą w więzieniu – oto finał smutnej historii z belgijskiego miasteczka Lebbeke.

To nie scenariusz kolejnej czarnej komedii braci Coen, ale prawdziwa opowieść z niewielkiego miasteczka Lebbeke, położonego kilkanaście kilometrów na północny zachód od Brukseli. Liczące około 18,500 Lebbeke rzadko pojawia się w belgijskich mediach. Jednak okoliczności morderstwa, do jakiego doszło tu na początku czerwca, zwróciły na Lebbeke oczy całego kraju.

 

Czarna wdowa? 

W poniedziałek (2.06) rano 33-letnia kobieta poinformowała policję, że natrafiła w mieszkaniu przy ulicy de Brusselsesteenweg na zwłoki 38-letniego męża, Wima V.C.. 38-latek był znany w okolicy z prowadzenia firmy, zajmującej się handlem samochodami.

Mąż padł najprawdopodobniej ofiarą brutalnych włamywaczy, powiedziała policjantom w trakcie pierwszego przesłuchania (wtedy jeszcze jako świadek), żona ofiary, Katrien R.

- Ponieważ jej opowieść była pełna sprzeczności, szybko stało się jasne, że żonę można uznać za podejrzaną – powiedziała dziennikowi Gazet van Antwerpen Kristine De Beule, rzeczniczka prasowa prokuratury okręgu Dendermonde.

W trakcie przesłuchania dzień później, we wtorek 3 czerwca, kobieta załamała się i przyznała, że to ona zaplanowała i zleciła morderstwo męża. Wykonawcą zlecenia był 44-letni Gino V.R., pracownik budowlany, mieszkający w tym samym miasteczku co jego zleceniodawczyni i ofiara.    

 

37,000 euro? Okrągła sumka, trudno odmówić...

Na razie trudno powiedzieć, dlaczego Katrien R. to właśnie do niego zwróciła się z tą ofertą. Gino V.R. to ojciec trójki dzieci. Dziennikarz Gazet van Antwerpen napisał, że na tym etapie nie wiadomo jeszcze jakiego typu relacja – jeśli jakakolwiek – łączyła Katrien R. z Gino V.R.

Wiadomo jednak, że to najprawdopodobniej wynagrodzenie najmocniej przemówiło do wyobraźni 44-letniego Gino. Za zabicie męża Katrien R. zaoferowała mu 37,000 euro.

- Katrien R. przyznała się do zaplanowania morderstwa swojego męża. Zapłaciła V.R. za oddanie tych fatalnych strzałów. Także on został uznany za podejrzanego i aresztowany po tym gdy w trakcie przeszukania jego mieszkania znaleziono tam pieniądze. V.R. zaprzecza jakoby miał coś wspólnego z tą sprawą – powiedziała rzeczniczka prokuratury w Dendermonde.

Mężczyzna twierdzi, że ma mocne alibi.

 

Bo zupa była… Nie, bo wrócił pijany nad ranem.

Belgijskie media informują także o prawdopodobnych motywach, które pchnęły 33-letnią żonę do zaplanowania morderstwa własnego męża. Najprawdopodobniej w związku Wima V.C. i Katrien R. już od jakiegoś czasu nie układało się najlepiej, piszą flamandzkie gazety.

Dziennik Gazet van Antwerpen zaprezentował nawet teorię, według której to zachowanie przyszłej ofiary w trakcie weekendu poprzedzającego morderstwo mogło odegrać kluczową rolę.

V.C.  poszedł w niedzielę na imprezę (wyścigi samochodowe), z której wrócił dopiero w poniedziałek nad ranem. Kompletnie pijany.  

 „Najwyraźniej właśnie ten incydent był przysłowiową kroplą, która w oczach jego żony Katrien R. przelała czarę goryczy”, napisał dziennikarz wspomnianej gazety.

 

Gdzie ta broń?

W pewnym sensie pozbycie się męża było w przypadku Katrien R. łatwiejsze niż w przypadku innych potencjalnych morderczyń. W domu małżeństwa R.-V.C. znajdowały się trzy sztuki broni. Ich właścicielem był V.C.  

Mężczyzna zginął więc najprawdopodobniej z własnej broni, ustalili śledczy. W trakcie przeszukania budynku znaleziono jedynie dwie sztuki broni. Pistolet, z którego najpewniej strzelano do mężczyzny, jest nadal poszukiwany.

Do mężczyzny oddano co najmniej kilka strzałów, poinformowały belgijskie media.

O tym, czy areszt tymczasowy Katrien R. i Gino V.R. zostanie wydłużony, zdecyduje w piątek (6.06) sąd w Dendermonde.

 

Ł.K., Niedziela.BE

Subscribe to this RSS feed