Mandat w Belgii? Wielu obcokrajowców unika płacenia
Ze względu na wciąż słabą współpracę pomiędzy europejskimi krajami i "problemy językowe" wielu obcokrajowców ukaranych w Belgii mandatem ostatecznie unika zapłaty.
Od 6 listopada 2013 r. obowiązuje w Europie nowa dyrektywa unijna, która teoretycznie miała ułatwić wymianę informacji pomiędzy państwami Unii na temat osób ukaranych mandatem za wykroczenia drogowe. Zapisy prawne są, ale praktyka jest zupełnie inna, wynika z tekstów opublikowanych przez belgijskie dzienniki „Het Gazet van Antwerpen” oraz „La Dernière Heure”.
Obecnie jedynie Francuzi, Holendrzy, Niemcy i mieszkańcy Luksemburga (oraz, z poza państw Unii, Szwajcarzy), przyłapani na terenie Belgii na wykroczeniu drogowym liczyć się muszą z tym, że belgijskie władze zażądają od nich zapłacenia tej kwoty – również jeśli wrócą oni do swoich ojczyzn. W przypadku obywateli pozostałych 23 krajów UE – a więc też Polaków – kierowca zapłaci jedynie, gdy zostanie zatrzymany na terenie Belgii. Jeśli jednak wróci do ojczyzny, belgijska policja raczej nie będzie się domagać zapłacenia zaległego mandatu, czytamy w „Gazet van Antwerpen”.
Dlaczego? Z dwóch powodów. Pierwszym jest brak umów bilateralnych w tej kwestii pomiędzy Belgią a 23 innymi krajami UE. Drugim jest brak... odpowiednich tłumaczeń treści mandatów na języki narodowe tych 23 pozostałych państw Unii.
- Kierowca z na przykład Hiszpanii ukarany w Belgii mandatem musi dostać mandat w swoim języku. Musi mieć także możliwość odwołania się. Ta kwestia językowa jest nadal kłopotem. Ale wkrótce problem ten zostanie rozwiązany. I wtedy już nikt nie uniknie mandatu – powiedział dziennikowi “Het Nieuwsblad” Thomas De Spiegelaere z FOD Mobiliteit, belgijskiego urzędu odpowiedzialnego m.in. za transport i ruch drogowy.
07.03.2015 ŁK Niedziela.BE