Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (niedziela 19 maja 2024, www.PRACA.BE)
Zanieczyszczenie powietrza w Brukseli skraca życie mieszkańców o nawet 5 lat!
Polska: 10 tysięcy nauczycieli straci pracę? To realny scenariusz
Polska: Kierowcy mogą powiedzieć „uff”. Jest decyzja w sprawie opłat od samochodów spalinowych
Hałas wokół lotniska w Brukseli niemal wrócił do poziomu sprzed pandemii
Polska: To będzie piekło. Zbliża się koszmarnie upalne lato
Wycieczka z Belgii do Paryża z polskim przewodnikiem, 28-30 czerwca 2024
Niemcy: Trwa śledztwo w sprawie prania pieniędzy przez prawicowego polityka
Polska: Więcej pieniędzy! To dobra wiadomość do wielu osób. Wzrosły progi dochodowe
Belgia: Wokół zakładu 3M dojdzie do „wymiany” 137 tys. ton gleby
Łukasz Koterba

Łukasz Koterba

Aresztowano podejrzanego o morderstwa w brukselskim Muzeum Żydowskim

Przełom w śledztwie w sprawie zamachu, który w sobotę 24 maja wstrząsnął Belgią. W tydzień po tragedii policja aresztowała w Marsylii 29-latka podejrzanego o zamordowanie trzech osób w Muzeum Żydowskim w Brukseli.

Przypomnijmy: w sobotę 24 maja około godz. 15,50 nieznany sprawca wszedł do budynku Muzeum Żydowskiego w Brukseli i oddał ogień do znajdujących się tam osób.
Zginęły trzy osoby: dwoje turystów z Izraela oraz pracownica muzeum. Inny pracownik muzeum, Belg, został ciężko ranny i w stanie krytycznym odwieziono go do szpitala.

 

Zaplanowany zamach, przypadkowe aresztowanie

Morderca opuścił budynek i udał się w kierunku ulicy Hoogstraat (dzielnica Marollenwijk). Cała akcja zajęła mu niewiele ponad pół minuty, a mężczyzna działał bardzo profesjonalnie.
Do zamachu doszło na dzień przed belgijskimi potrójnymi wyborami (federalnymi, regionalnymi i europejskimi LINK TUTAJ o wynikach pisaliśmy z kolei w tym tekście: TUTAJ). Od razu rozpoczęto poszukiwania sprawcy, jednak początkowo nie przyniosły one żadnego namacalnego efektu.

W niedzielę 1 czerwca belgijskie media poinformowały o przełomie w śledztwie. Dwa dni wcześniej francuska policja aresztowała w Marsylii młodego mężczyznę, podejrzanego o przeprowadzenie zamachu w Brukseli.

Do aresztowania doszło przez przypadek. Pochodzący z francuskiego Roubaix 29-letni Mehdi Nemmouche został zatrzymany w trakcie rutynowej kontroli służb celnych na przystanku autobusowym Saint-Charles w Marsylii. Roubaix to liczące około 100 tysięcy mieszkańców miasto na północy Francji, tuż przy granicy z Belgią.

 

Kałasznikow, rewolwer, flaga

Mężczyzna wysiadł z autobusu linii Amsterdam-Bruksela-Marsylia. Ponieważ na tej trasie często dochodzi do przemytu narkotyków, autobusy są regularnie poddawane dokładnym kontrolom. W trakcie przeszukania bagaży 29-latka natrafiono jednak nie na narkotyki, ale na kałasznikow, rewolwer, mini-kamerę oraz czapkę. Zarówno broń, jak i kamera oraz czapka już na pierwszy rzut oka bardzo przypominały te, które widać na nagraniu z zamachu w muzeum (w budynku był monitoring). Mężczyznę od razu aresztowano.
Według prokuratury, w torbie zatrzymanego znajdowała się również „niesamowicie dużo amunicji”, a kałasznikow był zawinięty we flagę związanej z al-Kaidą organizacji dżihadystów ISIL (Islamskie Państwo Iraku i Lewantu).

Belgijski prokurator Frédéric Van Leeuw poinformował, że przy mężczyźnie znaleziono również nagranie, na którym widać ubrania i broń zamachowca, a głos w tle – najprawdopodobniej nalężący do Mehdiego Nemmouche – mówi, że to właśnie on dokonał zamachu na brukselskie muzeum. „Przeze mnie Bruksela stanęła w ogniu”, słychać w tle.

 

Najpierw strzelał, teraz milczy

Według agencji prasowej Belga mężczyznę aresztowano tymczasowo na cztery doby (do wtorku) pod zarzutem morderstwa, próby morderstwa oraz posiadania broni służącej do działalności terrorystycznej. Nakaz aresztowania zostanie najprawdopodobniej szybko wydłużony.

Jak informuje flamandzki dziennik De Standaard 29-latek po tym jak został aresztowany odmówił składania zeznań i współpracy ze śledczymi. Powoływał się przy tym na prawo do milczenia.

Nie jest to jego pierwszy kontakt z wymiarem sprawiedliwości, informują belgijskie i francuskie media. W 2009 roku został skazany we Francji na karę dwóch lat pozbawienia wolności za udział w brutalnym napadzie.

 

Belgia domaga się ekstradycji

W reakcji na aresztowanie w Marsylii belgijskie władze od razu zwróciły się do francuskich służb z prośbą o ekstradycję podejrzanego do Belgii. Jak informują tutejsze media, w Belgii nie był on znany wymiarowi sprawiedliwości.

W związku z aresztowaniem 29-latka w Marsylii zarządzono we flamandzkim mieście Kortrijk przeszukanie jednego ze stojących tam domów. Władze podejrzewają, że po zamachu mężczyzna mógł tam przebywać. Przesłuchano dwie osoby, jednak nikogo nie aresztowano, informuje dziennik De Standaard.

Z kolei według dziennika Gazet van Antwerpen mężczyzna mieszkał w domu w Kortrijk już od dłuższego czasu. „Sprawca zamachu na Muzeum Żydowskie mieszkał w Kortrijk”, głosił tytuł jednego z tekstów opublikowanych w niedzielę (1.06) na stronie internetowej dziennika.

Również francuskie służby specjalne i wywiad najprawdopodobniej dobrze znały przyszłego zamachowca. Nemmouche to tzw. „Syriëganger”, czyli wychowany na Zachodzie (np. we Francji, Belgii czy Holandii) młody muzułmanin, który wyjechał walczyć do Syrii, a następnie wrócił – jeszcze bardziej zradykalizowany – do Europy.

 

Chodzące bomby zegarowe

Osoby takie są w ostatnim czasie źródłem wielkiego niepokoju we Francji, Wielkiej Brytanii czy krajach Beneluksu. Młodzi muzułmanie z tych państw, najczęściej marokańskiego czy tureckiego pochodzenia, najpierw jeszcze w Europie radykalizują się pod wpływem ekstremistycznych imamów i doniesień w Syrii, Afganistanu czy Iraku. Następnie wyjeżdżają do Syrii, by tam pomagać „braciom”, ekstremistycznym muzułmanom-dżihadystom, w walce z wojskami prezydenta-dyktatora Assada.

Według portalu deredactie.be około 200 osób wyjechało z Belgii, by walczyć w Syrii (część z nich wróciła, część nie). We Francji liczbę takich osób szacuje się na 780.
W zachodnich mediach już wielokrotnie toczyły się debaty na temat zagrożenia, jakie tacy zradykalizowani muzułmanie wracający z Syrii stanowią dla społeczności, do których powracają. Potencjalni terroryści, tykające ładunki wybuchowe – mówiły niektóre głosy.

Jeśli pierwsze doniesienia prasowe na temat aresztowanego w piątek mężczyzny się potwierdzą, oznaczać to będzie, że strach przed „powracającymi z Syrii” był jak najbardziej uzasadniony.

 

Politycy, zróbcie coś z „wojownikami” z Syrii!

Według francuskiej telewizji BFMTV zatrzymany mężczyzna już od ukończenia 17 roku życia mieszkał poza domem. Kiedy już 29-latek zaczął zeznawać, miał powiedzieć przesłuchującym go śledczym, że nie ma stałego adresu zamieszkania.

We francuskich mediach wypowiedziała się również pani adwokat, która broniła go w procesie z 2009 roku. Prawniczka wyraziła swoje zaskoczenie, gdyż według niej był to „raczej inteligentny młody człowiek”, napisał belgijski portal deredactie.be.

Na informację o aresztowaniu podejrzanego zareagowali również najwyżsi rangą politycy. Prezydent Francji Francois Hollande podkreślił determinację francuskiego rządu w „ściąganiu tych dżihadystów i w zapobieganiu temu, by stanowili zagrożenie po powrocie z walki, która nie jest ani ich ani naszą walką”.
- Będziemy ich zwalczać, będziemy ich zwalczać, będziemy ich zwalczać – podkreślił Hollande.

 

Premier Belgii: współpraca w całej Europie

Również premier Belgii (od ogłoszenia wyników wyborów parlamentarnych będący oficjalnie premierem „w stanie dymisji” LINK) Elio Di Rupo zareagował na informację o ujęciu podejrzanego.
- Aby zapobiec powtarzaniu się tego typu tragedii trzeba mieć do dyspozycji więcej narzędzi śledczych, kontrolnych i karnych wymierzonych w radykalne ugrupowania – mówił Di Rupo. I dodał: dotyczy to nie tylko Belgii, ale całej Europy.

Obaj politycy, Hollande i Di Rupo podkreślali bardzo dobrą współpracę francuskiej i belgijskiej policji oraz innych służb. Hollande podkreślił także, że podejrzany został aresztowany „jak tylko postawił swoją stopę na terenie Francji”. Prezydent dodał, że „cały rząd został zmobilizowany” do walki z dżihadystami.

 

Wilders: chcieli mnie zabić

Po ogłoszeniu informacji o zatrzymaniu podejrzanego o zamach w Brukseli, w holenderskich mediach wypowiedział się w związku z tą sprawą Geert Wilders, polityk od lat będący jednym z najostrzejszych krytyków islamu w Europie.

Wilders powiedział, że holenderskie służby poinformowały go jakiś czas temu o tym, że aresztowano dwóch mężczyzn, którzy planowali na niego zamach. Obaj walczyli wcześnie jw Syrii – podobnie jak aresztowany w Marsylii 29-latek.

Holenderskie służby zajmujące się walką z terroryzmem odmówiły skomentowania tych rewelacji. Portal nu.nl pisze jednak, że wiadomo, że w Holandii jak dotąd aresztowano co najmniej dwie osoby, które walczyły w Syrii i wróciły do Europy: 20-latka z Amsterdamu oraz 21-letniego mężczyznę z Delft.

 


05.06.2014 Łukasz Koterba, Niedziela.BE

Zwycięstwo flamandzkich nacjonalistów. Ale nie tych skrajnych.

Bart de Wever: tak brzmi nazwisko wielkiego zwycięzcy niedzielnych „super-wyborów” w Belgii. Kierowana przez niego nacjonalistyczna (choć nie skrajnie) flamandzka partia N-VA wygrała wybory regionalne, ogólnokrajowe i europejskie. Belgię czeka kolejny kryzys polityczny?

Zwycięstwo De Wevera bardzo komplikuje sytuację w kraju, który i bez tego słynie z wiecznych kryzysów politycznych i problemów z formowaniem nowych gabinetów. (O rekordzie świata w długości formowania nowego rządu i znaczeniu wyborów z 25 maja pisałem już TUTAJ).

 

Trzy w jednym

W niedzielę 25 maja Belgowie głosowali w trzech wyborach jednocześnie. W wyborach regionalnych mieszkańcy niderlandzkojęzycznej Flandrii, francuskojęzycznej Walonii (i niewielkiego niemieckojęzycznego regionu na wschodzie kraju), a także dwujęzycznej Brukseli wybierali lokalne parlamenty. W wyborach federalnych wszyscy Belgowie głosowali na posłów do krajowego sejmu (Kamer van Volksvertegenwoordigeres). W wyborach europejskich, podobnie jak obywatele pozostałych 27 państw UE, wybierali posłów do Parlamentu Europejskiego.


Bądźmy szczerzy: bycie wyborcą w Belgii to nie jest łatwa sprawa. A głosować trzeba. Udział w wyborach jest w Belgii obowiązkowy, a kto obowiązek ten zlekceważy, musi liczyć się z grzywną (pisałem o tym tutaj).

W północnej, niderlandzkojęzycznej części kraju we wszystkich głosowaniach tryumfował Nowy Sojusz Flamandzki (N-VA). Nacjonalistyczna partia charyzmatycznego De Wevera (występuje w teleturniejach! rzuca łacińskimi sentencjami! schudł 50 kg!), mająca w programie postulat większej niezależności dla Flandrii, zgarnęła jedną trzecią flamandzkich głosów. W liczącym 124 mandaty Parlamencie Flamandzkim N-VA będzie miała 43 posłów (32 % głosów).

To właśnie do De Wevera (będącego jednocześnie burmistrzem Antwerpii) należeć będzie inicjatywa w formowaniu nowego rządu regionalnego. Zresztą, nie tylko tego rządu (Belgia ma ich sześć) – ale o tym za chwilę.

Z kolei francuskojęzyczne południe kraju zagłosowało na Partię Socjalistyczną PS obecnego premiera kraju Elio Di Rupo, także ciekawego polityka (gej! zawsze nosi muszkę zamiast krawatu! kiepsko mówi po niderlandzku, mimo że tym językiem posługuje się większość mieszkańców kraju, którym rządzi!). PS zdobyło w Walonii 31 % głosów i triumfowało również w Brukseli: oficjalnie dwujęzycznej, ale w praktyce zdominowanej przez ludność francuskojęzyczną. W stolicy kraju PS zdobyło 23,5 %.

 

Belgijskie puzzle

Co za problem, można powiedzieć, niech sobie więc we Flandrii rządzi nacjonalistyczna N-VA, a w Walonii i Brukseli socjalistyczna PS. Kłopot w tym, że 25 maja odbyły się również wybory do parlamentu federalnego i także w nich N-VA i PS okazały się największym zwycięzcami.

N-VA i PS to jednak ogień i woda. Flamandowie kontra Walonowie. Język niderlandzki kontra język francuski. Prawica kontra lewica. Nacjonaliści kontra socjaldemokraci. Niższe podatki i wydatki kontra wyższe podatki i wydatki. NIE dla Belgii kontra TAK dla Belgii. Kontrasty można mnożyć w nieskończoność. Utworzenie wspólnego rządu, w którym zasiadać będą zarówno przedstawiciele N-VA jak i SP wydaje się mało realistyczne. Ale z takimi stwierdzeniami trzeba uważać: w belgijskiej polityce wszystko jest możliwe.

Szansa na to, że jeden z dwóch wielkich regionalnych zwycięzców znajdzie się poza rządem federalnym, jest jednak duża. Mimo że N-VA będzie po tych wyborach największą frakcją we flamandzkim parlamencie, jest bardzo prawdopodobne, że to właśnie N-VA De Wevera znajdzie się na lodzie. Wszystko ze względu na ograniczone możliwości koalicyjne: z dążącą do radykalnych zmian ustrojowych partią niewiele innych ugrupowań chce współpracować.

Niewykluczone więc, że obecnemu premierowi Belgii Di Rupo, reprezentującemu francuskojęzycznych socjalistów z PS, znowu uda się zbudować szeroką koalicję, składającą się z walońskich i flamandzkich partii lewicowych, liberalnych i chadeckich. Koalicję, w której ponownie nie będzie flamandzkich nacjonalistów z N-VA: bądź co bądź największej partii z najliczniejszego i najbogatszego regionu kraju. (We Flandrii mieszka ponad 6 mln z 11 mln Belgów). Jakoś jednak te puzzle ułożyć trzeba, a rozwiązania, które ucieszyło by wszystkich, na horyzoncie nie widać.

 

WYNIKI WYBORÓW W BELGII

Wybory do parlamentu ogólnokrajowego (federalnego, tzw. Kamer van Volksvertegenwoordigers, po zliczeniu ok. 98 % głosów)
N-VA 33 mandaty 20,3 % (Flamandzcy umiarkowani nacjonaliści, Bart de Wever)
PS 24 11,6 % (Walońscy socjaldemokraci)
MR 19 9,6 % (Walońscy liberałowie/prawica)
CD&V 18 11,6 % (Flamandzcy chadecy)
Open VLD 14 9,8 % (Flamandzcy liberałowie, Guy Verhofstadt)
SP.A 13 8,9 % (Flamandzcy socjaldemokraci)
CDH 9 4,9 % (Walońscy chadecy)
Groen 6 5,3 % (Flamandzcy Zieloni)
Ecolo 6 3,3 % (Walońscy Zieloni)
VlaamsBelang 3 3,7 % (Flamandzcy skrajni nacjonaliści)
PTB-GO! 2 2,0 % (Walońscy socjaliści/marksiści)
FDF 2 1,8 % (Frankofońscy nacjonaliści, głównie brukselscy)
PartiPopulaire 1 1,5 % (Walońska prawicowa partyjka)

Już sam rzut oka na listę ugrupowań, które uzyskały co najmniej jeden mandat, pokazuje, że zmontowanie jakiejkolwiek większości w belgijskim parlamencie federalnym to prawdziwa sztuka. Do belgijskiego sejmu weszło 13 partii!

 

Mały kraj wielu partii

W liczącej 150 posłów izbie niższej największe ugrupowanie liczyć będzie 33 parlamentarzystów. Tyle, że tą największą partią jest nacjonalistyczna flamandzka N-VA, która najprawdopodobniej nie będzie w stanie stworzyć koalicji rządowej. Rządową większość (50 % plus 1 mandat) trzeba będzie uciułać zapewne z sześciu czy więcej mniejszych partii, mających w swych szeregach od 24 posłów do 1 posła. To nie będzie prosta układanka.

Wracając do wyników: rzuca się w oczy bardzo słaby wynik Vlaams Belang (Interesu Flamandzkiego). Do czasu pojawienia się gwiazdy De Wevera to właśnie Vlaams Belang zbierał większość głosów Flamandów, domagających się większej niezależności dla regionu. Teraz zamiast zwyczajowych kilkunastu procent radykalni nacjonaliści z Vlaams Belang zadowolić się muszą skromnym 3,7 % i jedynie 3 mandatami w belgijskim sejmie (Kamer van Volksvertegenwoordigers). Dominacja Barta de Wevera i N-VA jest po prawej stronie flamandzkiej sceny politycznej bezdyskusyjna.

De Wever posługuje się łagodniejszą retoryką i nie można mu zarzucić szowinizmu czy rasizmu. „Nacjonalizm” NV-A wynika z przesłanek praktycznych, gospodarczych i językowych, a nie z niechęci czy nienawiści wobec obcych. Patrzcie, Belgia w tej formie po prostu nam się nie udała, zdaje się mówić De Wever. Będzie lepiej zarówno dla nas, Flamandów, jak i dla was, Walonów, jeśli się z tym pogodzimy i zdecydujemy się na aksamitny rozwód. Po co się ze sobą wiecznie męczyć? Wielu Flamandów tak właśnie myśli i głosuje na NV-A.

Przy okazji: warto zauważyć, że ze względu na to, że liczba mandatów dla obu grup językowych – niderlandzkojęzycznych Flamandów i francuskojęzycznych Walonów – jest sztywna i wynosi odpowiednio 87 i 63, głosy Walonów, którzy pofatygowali się do urn, ważą czasami więcej niż Flamandów. Dlatego na przykład flamandzkie CD&V, które dostało 11,6 % głosów w skali kraju zadowolić się musi 18 mandatami, gdy tymczasem frankofońska PS, która również dostała 11,6 %, cieszyć się może z 24 miejsc w federalnym parlamencie. Oto Belgia właśnie.

 

Królu Filipie, pomożecie?

Już w dzień po wyborach, w poniedziałek 26 maja, rozpoczęły się konsultacje króla Belgów z szefami największych partii. Dla Filipa I nadchodzące tygodnie będą ważnym sprawdzianem. Głową państwa jest dopiero od lipca ubiegłego roku, kiedy to zastąpił na tronie mającego swe lata ojca, Alberta II. (LINK)

W belgijskim systemie politycznym rola monarchy w formowaniu nowego gabinetu jest znacząca. To do niego należy inicjatywa, to z nim konsultują się liderzy głównych sił politycznych, to on decyduje, która partia wyznaczy tzw. „informatora” – osobę, której zadaniem będzie prowadzenie negocjacji z szefami partii, mających na celu stworzenie nowego rządu.
W poniedziałek Filip I spotkał się ze zwycięzcami wyborów: Bartem De Weverem z flamandzkiej N-VA i Paulem Magnette z frankofońskiej, walońskiej PS. Monarcha rozmawiał też z premierem Elio Di Rupo (PS), który w powyborczy poniedziałek, zgodnie ze zwyczajem, poddał rząd do dymisji. Do czasu wyłonienia nowego gabinetu Di Rupo pozostanie na czele zdymisjonowanego rządu.

Jak długo to potrwa? Tego nikt nie wie. Wszyscy mają nadzieję, że tym razem belgijskie elity polityczne uwiną się szybciej niż ostatnim razem. Pobicia własnego rekordu 589 dni bez wyłonienia rządu nikt sobie w Belgii nie życzy.

Wybory do Parlamentu Europejskiego:
Wraz z wyborami parlamentarnymi w Belgii odbyły się również wybory do Parlamentu Europejskiego.
N-VA 4 mandaty 16,9 % (Flamandzcy umiarkowani nacjonaliści, Bart de Wever)
Open VLD 3 12,9 % (Flamandzcy liberałowie, Guy Verhofstadt)
CD&V 2 12,6 % (Flamandzcy chadecy)
PS-SP 3 10,7 % (Walońscy i niemieckojęzyczni socjaldemokraci)
MR-PFF 2 10,0 % (Walońscy i niemieckojęzyczni liberałowie)
SP.A 1 8,3 % (Flamandzcy socjaldemokraci)
Groen 1 6,7 % (Flamandzcy Zieloni)
Ecolo 1 4,3 % (Walońscy Zieloni)
Vlaams Belang 1 4,3 % (Flamandzcy skrajni nacjonaliści)
CDH-CSP 1 4,2 % (Walońscy i niemieckojęzyczni chadecy)

 

W sumie Belgom przypada 20 mandatów w Parlamencie Europejskim.

Ze względu na zachowanie równowagi pomiędzy Flamandami i Walonami również tutaj, podobnie jak w przypadku wyborów federalnych, dochodzi czasem do dziwacznych sytuacji przy przeliczaniu głosów na mandaty. I tak frankofońskie PS-SP, cieszące się 10,7-procentowym poparciem w skali kraju dostanie 3 mandaty w Parlamencie Europejskim, a flamandzkie CD&V, które dostało o 2 procent głosów więcej dostanie… 2 mandaty. CD-V było dopiero trzecie we Flandrii, a PS-SP zwyciężyło w Walonii – stąd ten bonus.

 

Wybory do parlamentów regionalnych

FLANDRIA: Jak można się spodziewać analizując wyniki na poziomie krajowym i europejskim, także w swym mateczniku flamandzcy (umiarkowani) nacjonaliści Barta De Wevera zdecydowanie wygrali. N-VA zgarnęło ok. 32 % głosów i dostanie 43 mandaty w 124-osobowym parlamencie flamandzkim. Na drugim miejscu znaleźli się chadecy z CD&V (20,5 %), a na trzecim liberałowie z OpenVLD (14,1 %). Skrajni nacjonaliści z Vlaams Belang (5,9 %) znaleźli się dopiero na szóstej pozycji i dali się wyprzedzić dwóm lewicowym partiom: socjaldemokratom z SP.A (14 %) i zielonym z Groen (8,7%).

WALONIA: Na frankofońskim południu Belgii tryumfowała tradycyjnie socjaldemokratyczna PS. Ugrupowanie premiera Di Rupo dostało 31 % głosów. Na drugim miejscu znalazło się liberalno-prawicowe MR (26,7 %), a na trzecim walońscy chadecy z CDH (15,1 %). Bolesnej porażki doznali zieloni z partii Ecolo, którzy w poprzednich wyborach cieszyli się poparciem 18,5 % głosujących, a teraz uzyskali jedynie 8,5 %.

BRUKSELA: Także w (oficjalnie) dwujęzycznej stolicy kraju zwyciężyli francuskojęzyczni socjaldemokraci z PS premiera Di Rupo, uzyskując 23,5 %. Na drugim miejscu znalazło się liberalno-prawicowe MR (20,4 %), a na trzecim frankofońska partia FDF (13,1 %), aktywna głównie w stolicy i okolicach.

 

Łukasz Koterba, Niedziela.BE

Zamach w Muzeum Żydowskim w Brukseli

Trzy ofiary śmiertelne i jedna osoba ranna w stanie krytycznym – sobotni (24.05) zamach w Muzeum Żydowskim w Brukseli wytrząsnął Belgią.

Dwie z trzech ofiar śmiertelnych to turyści z Izraela, trzecią jest pracownica muzeum, Francuzka – poinformował w niedzielę (25.05) flamandzki dziennik de Standaard. Inny pracownik muzeum, Belg, został ciężko ranny i w stanie krytycznym odwieziono go do szpitala.

Wydawało się, że w ten weekend Belgia żyć będzie wyłącznie potrójnymi wyborami (federalnymi, regionalnymi i europejskimi – LINK), jednak dramatyczne wydarzenia z soboty pokrzyżowały politykom i wyborcom te plany.

W sobotę 24 maja około godziny 15,50 nieznany sprawca wszedł do Muzeum Żydowskiego w Brukseli i oddał ogień do znajdujących się tam osób. Następnie opuścił budynek i udał się w kierunku ulicy Hoogstraat (dzielnica Marollenwijk). Cała akcja zajęła mu około pół minuty, a sprawca działał bardzo profesjonalnie. Strzelał najprawdopodobniej z kałasznikowa.

W dzień po tym zdarzeniu policji nadal nie udało się go ująć.

Belgijskie służby mają nagrania z kamer, na których częściowo widać zamachowca. To średniego wzrostu mężczyzna, dosyć atletycznie zbudowany. Nagranie z kamery w muzeum obejrzymy m.in. TUTAJ

Wszystkie osoby, mające jakiekolwiek informacje, mogące pomóc  w ujęciu sprawcy, proszone są o dzwonienie pod nr tel. 0800-30-300. Policja gwarantuje anonimowość. 

Policja wzmocniła ochronę innych placówek żydowskich w Belgii, jak również miejsc, związanych ze społecznością żydowską, poinformowały media. 

Sprawca nie zostawił żadnego listu, a do zamachu nie przyznała się (stan na 25.05) żadna z organizacji terrorystycznych.

W związku z niedzielnymi wyborami w sobotę wieczorem odbyć miała się debata liderów sześciu największych belgijskich partii. Ze względu na tragedię w Brukseli debatę odwołano.

Według belgijskich polityków i dziennikarzy to prawie pewne, że zamach podyktowany był względami ideologicznymi i miał antysemicki charakter. Uważa tak też prezydent Francji Hollande, który w niedzielę rozmawiał telefonicznie z premierem Belgii Elio Di Rupo.

Di Rupo skontaktował się również z premierem Izraela, Banjaminem Netanyahou. Di Rupo „wyraził w imieniu rządu belgijskiego głębokie wyrazy współczucia dla społeczeństwa izraelskiego”, napisano w rządowym oświadczeniu.

Premier Netanyahu, komentując zdarzenie w Brukseli, nie przebierał w słowach.

- Morderstwo odwiedzających Muzeum Żydowskie w Brukseli jest rezultatem nieprzerwanej nagonki na Żydów i ich państwo. W Europie nadal słucha się oszczerstw i kłamstw wymierzonych w Izrael. (...) Naszą reakcją na tę hipokryzję będzie ciągłe mówienie prawdy i nieprzerwana walka z terrorem – powiedział szef izraelskiego rządu.

Również papież Franciszek, przebywający akurat z pielgrzymką w Izraelu, wyraził swój „głęboki smutek” dla ofiar strzelaniny. Papież podkreślił, że na świecie nie powinno być miejsca dla antysemityzmu.

Dla władz i pracowników muzeum 24 maja 2014 r. to czarny dzień w historii tej placówki . Dyrekcja muzeum napisała w oświadczeniu o „olbrzymiej tragedii dla tej instytucji”.

„To, co wydarzyło się w sobotę, wywołało u nas prawdziwą falę szoku. Na tym etapie nie mamy jeszcze informacji na temat motywów sprawcy tego odrażającego czynu. To prawdziwa tragedia dla naszej instytucji. Odczuwamy smutek i odrazę. Memy pełne zaufanie do policji i wymiaru sprawiedliwości i wierzymy, że ujmą sprawcę oraz wyjaśnią okoliczności tragedii”, napisała w specjalnym oświadczeniu dyrekcja muzeum.

- To muzeum, placówka kulturalna. To otwarta przestrzeń, nie licząc kamer prawie że pozbawiona ochrony. Nie chciałem robić z muzeum twierdzy. I nigdy nam nie grożono. Nigdy, nigdy, nigdy – powiedział holenderskiemu dziennikowi de Volkskrant dyrektor placówki Philippe Blondin.

W niedzielę po południu przy budynku sądu Justitiepaleis w Brukseli zgromadziło się około 500,-1,000 osób, by wyrazić solidarność z rodzinami ofiar zamachu. W trakcie demonstracji zapalono znicze, a pamięci zamordowanych poświęcono minutę ciszy.

 


26-05-2014 Ł.K., Niedziela.BE // Joods Museum van België (Musée Juif de Belgique) http://www.mjb-jmb.org/

 

Belgowie: na wakacje? Do Holandii!

Pogoda nie tak dobra jak w Hiszpanii, jedzenie nie tak smaczne jak we Francji i we Włoszech, a ceny wyższe niż w Chorwacji czy w Grecji – mimo to coraz więcej Belgów to właśnie Holandię wybiera na miejsce wakacji. Bo blisko.

Według NBTC, holenderskiej organizacji branży turystycznej, na wakacje do Holandii wybrało się w ubiegłym roku aż 1,6 mln mieszkańców Belgii. W tym roku będzie ich jeszcze więcej, przewiduje dziennik AD, powołując się na portal zoover.nl.

- Holandia jest blisko, jest znana, a mimo wszystko jest tu inaczej niż w Belgii – powiedział dziennikarzowi AD Bram Straatman z NBTC.

- W minionych 10 latach liczba belgijskich wczasowiczów jeżdżących do Holandii podwoiła się. Początkowo były to głównie pary i grupy przyjaciół, później doszły do tego całe rodziny – mówi Straatman.

Belgowie, podobnie jak Holendrzy, uwielbiają jazdę na rowerze. Przejażdżki rowerowe po Holandii cieszą się więc wśród turystów z Belgii dużą popularnością.

Zapewne ze względu na bliskość – zarówno geograficzną jak i językową – do Holandii przyjeżdżają głównie mieszkańcy Flandrii, czyli północnej, niderlandzkojęzycznej części Belgii.

Najchętniej jeżdżą do holenderskich kurortów nadmorskich (np. haskiego Scheveningen), Wyspy Fryzyjskie (Waddeneilanden) oraz do Zelandii (holenderska prowincja na południowym zachodzie kraju).

 

Ł.K., Niedziela.BE

Subscribe to this RSS feed