Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Logo
Print this page

Temat dnia: Komu zabiorą? Rząd w kryzysie, bo trzeba oszczędzać

Temat dnia: Komu zabiorą? Rząd w kryzysie, bo trzeba oszczędzać Fot. Shutterstock, Inc.

Ryzyko kryzysu politycznego, a nawet upadku rządu premiera Barta De Wevera i przyspieszonych wyborów jest realne - uważają obserwatorzy belgijskiej sceny politycznej.

Przyczyną problemów jest projekt budżetu na przyszły rok - a raczej jego brak. Miał być on gotowy już teraz, ale premier De Wever poprosił o dodatkowy tydzień, by zakończyć negocjacje budżetowe z koalicjantami. A to nie jest łatwe, bo ugrupowania te mają różne pomysły na to, jak uzdrowić belgijskie finanse publiczne (a te są w kiepskim stanie już od lat…).

Przypomnijmy, rząd premiera De Wevera powstał na początku lutego tego roku, prawie osiem miesięcy po wyborach parlamentarnych. Rząd ma większość w belgijskim parlamencie, ale jest to tzw. „trudna koalicja”, zrodzona w bólach i oparta o szereg niewygodnych kompromisów. Koalicję tworzy pięć partii: trzy z niderlandzkojęzycznej części Belgii i dwie z francuskojęzycznej części kraju.

Premier De Wever jest premierem partii umiarkowanych flamandzkich nacjonalistów N-VA. W koalicji rządowej są też dwie inne niderlandzkojęzyczne partie, chadeckie CD&V oraz socjaldemokratyczne Vooruit.

Oprócz tego nowy rząd tworzą dwa ugrupowania frankofońskie, a więc reprezentujące francuskojęzycznych Belgów z południa kraju. Te partie to liberalno-prawicowe MR oraz chadeckie Les Engagés.

W rządzie dominują zatem chadecy i prawica, ale nie ma on większości bez głosów lewicowego Vooruit. Także perspektywa flamandzka często nie pokrywa się z perspektywą partii francuskojęzycznych.

Różnice te stają się szczególnie mocno widoczne i uciążliwe, kiedy mowa o pieniądzach. A mówiąc dosadniej: o ich braku. Belgijski deficyt budżetowy jest zbyt wysoki, a dług publiczny olbrzymi. Obecny rząd obiecywał to zmienić i właściwie nie ma wyjścia, bo również Komisja Europejska domaga się uzdrowienia belgijskich finansów publicznych.

Poprzedni deficyt budżetowy Belgii wynosił 31 mld euro. W przeliczeniu na PKB stanowiło to 5,2% PKB. Komisja Europejska domaga się ograniczenia deficytu do maksymalnie 3% PKB. To oznacza, że musi się on zmniejszyć o około 13 mld euro.

Cel ten można zrealizować albo poprzez zwiększenie dochodów (np. podwyższenie podatków), albo zmniejszenie wydatków - czyli cięcia budżetowe. Podatki w Belgii są już od dawna wysokie, a prawicowo-chadecka koalicja obiecywała je zmniejszyć. Większość oszczędności budżetowych będzie zatem musiała pochodzić z cięć wydatków - a te bywają bolesne.

Trudno się zatem dziwić, że koalicjanci De Wevera ostro negocjują. Wielu ekonomistów wskazuje na źródła możliwych oszczędności. Często w tym kontekście mowa np. o zbyt wysokich wydatkach na przedwczesne emerytury oraz olbrzymich wydatkach na opiekę zdrowotną i politykę społeczną.

Zmniejszanie emerytur i cięcia w służbie zdrowia to jednak bolesne społecznie ruchy, ryzykowne politycznie. Wypracowanie kompromisu, akceptowalnego dla wszystkich pięciu partii koalicyjnych, nie będzie zatem łatwe. Zegar jednak tyka i już w ciągu najbliższych dni powinniśmy się dowiedzieć, czy „rząd się dogadał” w sprawie budżetu - czy też dojdzie do kryzysu w koalicji i być może nawet upadku gabinetu De Wevera.


15.10.2025 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(łk)

 

Last modified onśroda, 15 październik 2025 16:55
Niedziela.BE