Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Wskaźniki recyklingu rosną!
Polska: Pozwolenia budowlane do likwidacji. I nie chodzi o domy i garaże
Belgia: Wzrasta liczba wycofywanych produktów spożywczych
Belgijskie firm technologiczne zainwestują w obronność?
Niemcy: 13-latek uciekł ze szpitala. Powodem „pizza i cola”
Belgia, praca: W tej grupie stopa bezrobocia jedynie 3,2%
Słowo dnia: Badkamerkast
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (sobota 14 czerwiec 2025, www.PRACA.BE)
Belgia, praca: Bezrobotnych mężczyzn więcej niż kobiet!
Zdrowie Polaków pod lupą. Wygląda na to, że nie jest z nami dobrze
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Rzadki, różowy konik polny sfotografowany w Limburgii!

Taika Brandorff sfotografowała dość rzadkiego, różowego konika polnego w swoim ogrodzie w Zonhoven (Limburgia). Przekonany o swojej urodzie pasikonik chętnie dał się sfotografować.

Taika Brandorff mieszka w pobliżu rezerwatu przyrody Teut i jest trenerką psów oraz fotografką. Zwykle umieszcza przed obiektywem swoje zwierzęta, takie jak psy i koty, ale w ostatnią sobotę (8 lipca) udało jej się sfotografować różowego konika polnego.

„Właściwie szukałam pasikoników, aby opublikować obserwacje na stronie internetowej waarnemingen.be, kiedy nagle zobaczyłam bardzo różowego, siedzącego tam konika polnego” – powiedziała w rozmowie z VRT.

„Nigdy wcześniej takiego nie widziałam. Najwyraźniej jest to wada genetyczna i różowy pigment jest silnie obecny. Zdarza się to od czasu do czasu, ale ponieważ tak bardzo się wyróżniają, są podatne na ataki” - tłumaczy Brandorff.

14.07.2023 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(kk)

 

Światowy Kongres Edukacji i Nauki Polskiej za Granicą: polska literatura nie musi być poznawana wyłącznie w języku polskim

Języka polskiego należy uczyć na bazie przykładów dobrej literatury, co oznacza dobór odpowiednich utworów w zależności od miejsca życia i kontekstu kulturowego uczniów – uważają naukowcy i praktycy nauki polskiego za granicą, biorący udział w I Światowym Kongresie Edukacji i Nauki Polskiej za Granicą w Jachrance.

Uczestnicy panelu „Rola edukacji językowej i kulturowej w zachowaniu tożsamości” zastanawiali się m.in. nad tym, co oznacza termin „dobra literatura” dla osób uczących się języka polskiego i czy pod tym pojęciem można rozumieć to samo, niezależnie od kontekstu miejsca i czasu.

Prof. Jolanta Tambor, dyrektor Szkoły Języka i Kultury Polskiej Uniwersytetu Śląskiego, podkreśliła, że literatury nie należy dzielić na „dobrą i złą”, ale na odpowiednią dla konkretnego kręgu kulturowego.

„Jest na tej sali mnóstwo osób, które uczą dzieci i młodzież i doskonale wiemy, że nie dotrzemy do nich z tą samą literaturą, którą my czytaliśmy i uważaliśmy za bardzo dobrą. A nawet problemem jest w ogóle dotarcie do nich z literaturą udostępnianą na papierze” – powiedziała ekspertka.

Profesor Tambor zaznaczyła, że obecnie znaleźliśmy się w „bardzo dziwnym momencie”, ponieważ na różnice kulturowe bardzo mocno nałożyły się różnice pokoleniowe.

„Pokolenie urodzone po roku 2000, urodziło się >>z komórką w ręku<< i z internetem wokół siebie. Oni potrzebują innego podejścia do świata – stwierdziła profesor Tambor. Dodała, że z drugiej strony dzieci za granicą, a również młodzież i dorośli, chętnie sięgają po literaturę, którą my w kraju odsuwamy na bok, mianowicie do literatury pozytywistycznej. - Mamy uraz do >>Janka Muzykanta<<, do >>Antka<<, do >>Kamizelki<<, ale dzieci i dorośli na całym świecie chętnie czytają utwory, które mają wyrazistą fabułę, wyrazisty motyw przewodni i pewien morał. I napisane są pięknym językiem polskim” – wyjaśniła prof. Tambor.

Łukasz Jarocki z Instytutu Książki podkreślił, że pomocne w dotarciu do czytelników poza granicami Polski są wydania literatury polskiej z ilustracjami wybitnych polskich ilustratorów jak Józef Wilkoń, Iwona Chmielewska, Elżbieta Wasiuczyńska i Jan Marcin Szancer. Takie publikacje nazwał „polskim dobrem eksportowym”.

Prof. Wojciech Kruszewski z Katedry Tekstologii i Edytorstwa Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego zaznaczył, że polska literatura dla czytelników na całym świecie jest atrakcyjna, a wybór tekstów przeznaczonych do prowadzenia zajęć należy pozostawić „mądrości i doświadczeniu” nauczycieli.

„Chciałbym jednak, żeby literatura polska była bardziej obecna w podręcznikach do nauki języka polskiego, żeby były one mniej >>praktyczne<<, bo takie podręczniki szybko się starzeją. Dobra literatura nie starzeje się” – powiedział.

Prof. Joanna Getka, kierownik Katedry Studiów Interkulturowych Europy Środkowo-Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego przywołała badania, z których wynika, że ponad połowa Polaków nie czyta w ciągu roku żadnej książki, a za granicą sytuacja wygląda podobnie. Jej zdaniem dobrą literatura to taka, która pozostawi w czytelniku jakiś ślad.

„Naszym zadaniem jest tłumaczyć naszą dobrą literaturę na języki obce. Ludzi do naszego języka przyciągnąć mogą dobre tłumaczenia. Musimy wyzbyć się tego myślenia, że literatura polska musi być zawsze po polsku. Pokazuje to przykład naszych współczesnych autorów, na przykład Sapkowski jest obecnie bardziej poczytnym autorem niż Tolkien” - powiedziała profesor Getka.

Wpływ na popularność tekstów ma również fakt, że na ich podstawie powstały filmy bądź gry komputerowe. Prof. Getka jako poparcie tej tezy przywołała popularność prozy Henryka Sienkiewicza w Ukrainie, która wzrosła w tym kraju po ekranizacji „Ogniem i mieczem”.

„Śledźmy i wykorzystujmy te tendencje, ale nie narzucajmy naszych wyobrażeń o tym, co naszym zdaniem mogłoby zainteresować odbiorców za granicą. Nie narzucajmy naszych wyobrażeń, bo można w ten sposób przekroczyć cienką granicę między promocją a przemocą kulturalną” – podkreśliła prof. Getka.

Prof. Jolanta Tambor zaapelowała o połączenie działań na rzecz promocji języka polskiego za granicą, którą obecnie prowadzi wiele instytucji, „żeby się nie rozdrabniać”. Prof. Wojciech Kruszewski jako przykład skutecznych działań w podobnym zakresie, przywołał hiszpański Instytut Cervantesa, który, jego zdaniem, zorganizowany jest „wzorowo”.

Zdaniem prof. Tambor powinny powstać nowe zawody, takie jak: lektora języka polskiego, nauczyciela języka polskiego jako obcego za granicą, a w Polsce - zawód asystenta językowo-kulturowego w szkołach, ze względu na liczbę uczących się w nich dzieci z Ukrainy i Białorusi.

„Zetknęłam się z takimi osobami w szkołach w Kanadzie i to świetnie działało. Jest to niesłychanie ważne, abyśmy te dzieci jak najszybciej integrowali, ale nie asymilowali, z naszymi dziećmi” - podkreśliła.

Podsumowując panel prof. Tambor powiedziała, że jej marzeniem jest, aby nigdy więcej nie usłyszała tego, co powiedział jej polskiego pochodzenia mieszkaniec Kurytyby w Brazylii: „Ludzie tutaj się wstydały, że są Polacy. Były takie co się wstydały, bo Włochy się podśmiewały.”

„Chciałabym, żeby wszystkie osoby polskiego pochodzenia nie wstydziły się tego, nie uważały, że reprezentują język i kulturę peryferyjną. I żebyśmy uznali regionalność i odmienność terytorialną języka polonijnego z jego naleciałościami, z jego starodawnością, za akceptowalne w języku polskim. Żebyśmy nie mówili, że ci ludzie gorzej mówią po polsku, ale żebyśmy chwalili, że potrafią oni porozumiewać się tak wspaniałą polszczyzną” – zaznaczyła profesor Tambor.

Po panelu głos zabierały osoby z publiczności. Marianna Łacek, prezes Zrzeszenia Polskich Nauczycieli w Australii, podkreśliła, że przykłady literatury polskiej dla dzieci, które uczą się za granicą tego języka, muszą być na tyle proste, aby dzieci się nie zniechęciły do niego.

„Musimy zmienić motywację zewnętrzną, która działa na młodsze dzieci, w motywację wewnętrzną. Możemy ro zrobić za pomocą dobrze dobranej, ciekawej literatury” – powiedziała prezes Łacek.

Joanna Fabisiak, poseł na Sejm RP, zauważyła, że, jej zdaniem, literatura jest wprzężona służebnie w naukę języka i chciałaby, aby powstał podręcznik do nauki języka polskiego, który problemy gramatyczne wyjaśniałby na bazie literatury pięknej.

„Dzieci, które nie mówią polszczyzną literacką, zaczynają się jej wstydzić. Dlatego musimy doprowadzić do powstania programu nauczania języka polskiego jako języka obcego. Ten program, który obowiązuje obecnie, jest anachroniczny” – uznała poseł Fabisiak.

Andrzej Cierkosz, prezes Dobra Polska Szkoła Foundation z Nowego Jorku powiedział, że udanym rozwiązaniem są programy dwujęzyczne.

„Dzieci w USA chcą się uczyć języka polskiego, jest dla nich kluczem do lepszej edukacji. Programy dwujęzyczne są najlepszą ofertą edukacyjną dla dzieci w USA. Wszyscy wiedzą, że dzieci kształcone w dwóch językach dostają się do najlepszych uczelni” – podkreślił.

Program I Światowego Kongresu Edukacji i Nauki Polskiej za Granicą składa się z części merytoryczno-szkoleniowej i kulturalno-edukacyjnej. Odbywają się m.in. panele dyskusyjne, wykłady popularnonaukowe, warsztaty dydaktyczne i szkolenia metodyczne. Zaplanowano szereg spotkań z naukowcami, dydaktykami i ekspertami działającymi na rzecz: rozwoju nauki polskiej za granicą, popularyzacji edukacji polskiej i polonijnej w świecie.

Celem I Światowego Kongresu Edukacji i Nauki Polskiej za Granicą jest integracja środowisk polonijnych i polskich za granicą oraz wymiana doświadczeń nauczycieli oraz naukowców pracujących poza granicami Polski. Uczestniczy w nim ponad 500 osób z ponad 40 krajów Ameryki Północnej i Południowej, Europy i Azji, które za granicą uczą się języka polskiego i chcą podtrzymywać kontakt z polską kulturą: nauczyciele, rodzice, lektorzy, wykładowcy, naukowcy, przedstawiciele organizacji polonijnych, polonijnego duszpasterstwa, mediów oraz dzieci.

Kongres odbywa się pod honorowym patronatem małżonki prezydenta RP Agaty Kornhauser-Dudy. Patronat medialny sprawuje m.in. Polska Agencja Prasowa SA.

Organizatorem kongresu jest Instytut Rozwoju Języka Polskiego im. św. Maksymiliana Marii Kolbego. Współorganizatorami są: Ministerstwo Edukacji i Nauki, Ośrodek Rozwoju Polskiej Edukacji za Granicą, Narodowa Agencja Wymiany Akademickiej, Kancelaria Prezesa Rady Ministrów oraz Ministerstwo Spraw Zagranicznych.

15.07.2023 Niedziela.BE // źródło informacji: PAP MediaRoom // fot. A. Pawłowska

(kl)


Tłumy na „Disco Pod Gwiazdami” w Białymstoku - tu warto być

Kultowa impreza w rytmach disco powróciła w wielkim stylu na Podlasie. Tegoroczna edycja zgromadziła ponad 50 tysięcy osób przed sceną oraz miliony widzów przed telewizorami. Koncert transmitowany na żywo w telewizji Polsat został okrzyknięty największą imprezą plenerową w Polsce.

>> „Disco pod Gwiazdami” to nie tylko świetny sposób na rozpoczęcie wakacji, ale przede wszystkim doskonała promocja województwa podlaskiego. Na odbywający się w Białymstoku koncert przyszły tysiące osób, aby posłuchać na żywo największych gwiazd polskiej i zagranicznej muzyki tanecznej. Przed telewizorami śledziły nas około dwa miliony. Te liczby mówią same za siebie. Dziękuję wszystkim za wspaniałą zabawę i zapraszam do podlaskiego, bo warto tu być. Do zobaczenia w przyszłym roku << - podsumował marszałek Artur Kosicki.

Za nami szczęśliwa, siódma edycja festiwalu muzyki dyskotekowej „Disco pod Gwiazdami”. Na białostockiej scenie wystąpiły największe gwiazdy polskiej i zagranicznej muzyki tanecznej: Doda, Daria Marx, Kasia Wilk, Olivia Addams, Mikolas Josef, Oskar Cyms, ATC, Minelli, Akcent (zespół z Rumunii), Viki Gabor, Velvet, Loona, Komodo & Thomas Sykes, Mezo & Liber, Skolim Król Latino, S.T.S.B. FKA Fun Factory. Artyści wykonali swoje największe, ponadczasowe przeboje.

Gwiazdą wieczoru był Thomas Anders & Band znany z duetu Modern Talking. „You’re My Heart, You’re My Soul” to najlepiej sprzedający się singiel w historii zespołu, które nie mogło zabraknąć w repertuarze Disco Pod Gwiazdami. Wokalista Thomas Anders wielokrotnie powtarzał, że utwór ma specjalne miejsce w jego sercu, gdyż od czasu premiery, jego życie zmieniło się diametralnie. W gronie zagranicznych gwiazd znalazł się też włoski zespół muzyczny z lat 60. Ricchi e Poveri, który porwał publiczność w rytm kultowych: ”Mamma Maria” i „Acapulco”.

Widownia licznie zgromadzona przed białostocką sceną, jak również przed telewizorami (transmisja na żywo) bawiła się znakomicie. To było wyjątkowe wydarzenie i wspaniały pomysł na rozrywkowe rozpoczęcie wakacji.

15.07.2023 Niedziela.BE // źródło informacji: World Media // fot. AKPA

(cj)

BIZNES: Model „as a service” pomaga firmie zaoszczędzić czas i poprawić efektywność

Trend „używam, nie posiadam” widoczny jest już od dawna w wielu branżach, choćby motoryzacyjnej. Nie trzeba mieć na własność samochodu, żeby jeździć - można go wypożyczyć na dni lub godziny. Podobny trend rozwija się w branży IT. Firma, która do pracy potrzebuje komputerów, oprogramowania, wsparcia technicznego, nie musi tego wszystkiego kupować, lecz może zamówić w modelu „as a service”, czyli jako zewnętrzną usługę. Tak jest wygodniej, bezpieczniej i co najważniejsze, często taniej.

Model „as a service” to sposób finansowania inwestycji, który jest odpowiedzią na rosnące koszty prowadzenia biznesu. Pozwala przedsiębiorstwu zamienić jednorazową (zazwyczaj wysoką) inwestycję na wygodne opłaty miesięczne.

Przykład: Firma X potrzebuje dla swoich pracowników 100 laptopów. Mogłaby je kupić, ale wtedy musiałaby jednorazowo ponieść duży wydatek. Nie każdą organizację na to stać, nie każda też chce to robić, choćby z tego powodu, że inwestycja mogłaby obniżyć zdolność kredytową firmy. Dlatego, zamiast kupować, firma X zamawia usługę typu „as a service” - za miesięczny abonament (znacznie mniejszy niż jednorazowa inwestycja) zapewnia swoim pracownikom niezbędny do pracy sprzęt, a do tego pełną obsługę IT i serwis.

Prowadzenie biznesu w oparciu o model „as a service” to dobre rozwiązanie na dzisiejsze czasy, gdy na rynku pracy coraz trudniej o specjalistów IT, a koszt ich zatrudnienia często przekracza możliwości, zwłaszcza małych i średnich przedsiębiorstw. Zaletą tego modelu współpracy w dużych firmach jest to, że pracownicy IT mogą skupić się na zadaniach projektowych, a codzienną obsługę zatrudnionych przejmują linie wsparcia w ramach usługi abonamentowej. W mniejszych firmach możliwe jest nawet całkowite uniezależnienie się od konieczności posiadania wewnętrznych specjalistów IT. Czasochłonne i kosztowne procesy biznesowe, jak choćby zarządzanie licencjami lub instalacja oprogramowania biurowego, w usłudze „as a service” są realizowane w uproszczony sposób i pozwalają zmniejszyć obciążenia administracyjne.

Firma X, płacąc miesięczny abonament, dostaje nie tylko sprzęt, ale może liczyć na stałą opiekę serwisową podstawowych narzędzi pracy w firmie - laptopów, oprogramowania, aplikacji biznesowych. Firma ponadto nie musi sama zajmować się wsparciem informatycznym ani ponosić kosztów organizacji przetargów czy inwentaryzacji sprzętu.

Dzięki modelowi „as a service”, rozwiązania dostępne wcześniej tylko dla dużych korporacji, znalazły się w zasięgu średnich i małych firm. Dziś w tym modelu można znaleźć coraz więcej usług, choćby z dziedziny cyberbezpieczeństwa, przechowywania danych, wsparcia IT czy zdalnego serwisu.

Do najważniejszych korzyści wynikających z rozwiązań tego modelu należy zaliczyć:

- brak konieczności inwestowania środków w zakupy jednorazowe (CAPEX);
- stałe, przewidywalne raty przez cały okres trwania umowy;
- niższe sumarycznie wydatki na sprzęt i oprogramowanie związane z utrzymaniem komputerów i aplikacji użytkowników w firmie;
- szybsze aktualizacje, dzięki większej automatyzacji zarządzania komputerami i aplikacjami;
- wyższą produktywność użytkowników aplikacji biznesowych wynikająca z krótszego okresu niedostępności sprzętu i aplikacji;
- efektywniejsze zarządzanie zasobami komputerowymi przedsiębiorstwa;
- krótsze przestoje, dzięki szybszej reakcji na awarie i efektywniejsze wykorzystanie kopii zapasowych przechowywanych w chmurze;
- ulepszone zarządzanie siecią i wyższy poziom bezpieczeństwa;
- w przypadku dużych firm korzyścią jest także odciążenie pracowników IT od działań administracyjnych i możliwość przekierowania ich do prac związanych z rozwojem systemów i zapewnieniem wsparcia dla specjalizowanych aplikacji biznesowych.

Z kolei dla księgowych najważniejszą korzyścią jest możliwość lepszego gospodarowania przepływami pieniężnymi, jak również odciążenie przedsiębiorstwa od formalności, związanych z organizowaniem przetargów i inwentaryzacją sprzętu.

W Polsce firmą działającą w oparciu o model „as a service” jest T-Mobile Polska z usługą Workspace as a Service (WaaS)(https://biznes.t-mobile.pl/pl/produkty-i-uslugi/uslugi-it/it-for-business ) - dostawca zapewnia sprzęt biurowy, niezbędne oprogramowanie, wparcie IT i serwis.

W usłudze T-Mobile firma otrzymuje stanowisko pracy w modelu abonamentowym na okres 24, 36 lub 48 miesięcy. Po wygaśnięciu kontraktu klient ma możliwość wykupienia użytkowanego sprzętu (firmy Dell) za złotówkę. Pomimo, że usługa może być oferowana praktycznie „z półki”, jest także dostosowana do indywidualnych potrzeb danej firmy.

Dzięki WaaS pracownicy mogą korzystać z aplikacji z dowolnego miejsca, o ile mają urządzenie podłączone do Internetu. Wsparcie w ramach usługi udzielane jest niezależnie od tego, czy użytkownik znajduje się w biurze, pracuje zdalnie z domu w czasie korzystania z home office, czy też jest w trakcie podróży służbowej. Dodatkowym atutem usługi Workspace as a Service jest dostarczenie sprzętu bezpośrednio do lokalizacji użytkownika (pracownika), bez angażowania firmy w logistykę.

16.07.2023 Niedziela.BE // źródło informacji: PAP MediaRoom // fot. ferita Rahayuningsih, Indonezja / Shutterstock.com

(cj)


Subscribe to this RSS feed