Brukselski producent rowerów elektrycznych Cowboy pozyskał krótkoterminowe finansowanie, aby utrzymać produkcję – ogłosiła firma w komunikacie prasowym. Trwają również rozmowy finansowe z francuskim konkurentem.

Cowboy sprzedaje rowery elektryczne od 2018 roku, ale jak dotąd nie osiągnął zysku. Podobnie jak inni producenci, firma borykała się z problemami produkcyjnymi podczas pandemii COVID-19. Inwestorzy kilkakrotnie zapewnili nowe finansowanie, a strategia firmy została skorygowana.

Oprócz krótkoterminowego finansowania „w celu utrzymania działalności i produkcji”, firma informuje, że pracuje również nad umową z nowym partnerem finansowym. Jest to francuska grupa Rebirth, która ma już w swoim portfolio inne marki rowerów. Ta umowa, której data sfinalizowania nie jest znana, powinna „zabezpieczyć długoterminową przyszłość” firmy.

Do trudnej sytuacji finansowej dołożyły się inne problemy. W maju firma Cowboy ogłosiła akcję serwisową, ponieważ rama modelu C4 ST (Edition MR) mogła ulec uszkodzeniu. Właścicieli poproszono o zaprzestanie użytkowania rowerów. Firma Cowboy informuje, że jej dostawcy dostarczyli pierwsze ramy zamienne.

23.08.2025 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(kk)

W niedzielny poranek (17 sierpnia) lokalna policja rozbiła nielegalny zlot tuningowanych samochodów zorganizowany na terenie przemysłowym w Bree w Limburgii. Aresztowano dwanaście osób – w tym obywateli Holandii i Niemiec. Informację tę potwierdził w niedzielę burmistrz Bree, Sietse Wils. W zlocie wzięło udział kilkaset osób.

„Przejechali przez Weert w Holandii, Bocholt i Kinrooi. Kiedy przybył pierwszy patrol policji, było tam około 600 osób” – powiedział burmistrz.

Dwóch lokalnych policjantów podróżowało nieoznakowanym pojazdem, ale uczestnicy zorientowali się, że są to policjanci i podnieśli alarm. Według burmistrza, byli dobrze przygotowani i natychmiast założyli kominiarki i gogle narciarskie, aby uniknąć porażenia gazem łzawiącym. Funkcjonariusze wezwali posiłki, co doprowadziło do zakończenia wydarzenia.

Podobne spotkanie odbyło się już w zeszłym roku na tym samym terenie przemysłowym.

18.08.2025 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(kk)

Brukselska Służba Ochrony Środowiska potwierdziła obecność toksycznych sinic w czterech stawach w stolicy. W związku z tym wydano ostrzeżenia, aby mieszkańcy Regionu Stołecznego Brukseli unikali kontaktu z wodą.

Dotknięte obszary to staw w Leybeek, stawy Grand Mellaerts i Petit Mellaerts w Woluwe-Saint-Pierre oraz Rouge-Cloître 3 w Auderghem. Dwa kolejne stawy (w Parc de Tercoigne i Parc Roi Baudouin) są pod ścisłą obserwacją z powodu podejrzanych oznak, chociaż jak dotąd nie odnotowano znaczącego zakwitu sinic.

Według Bruno Heuze z brukselskiego Ministerstwie Środowiska, nadzór rozpoczął się na początku lata poprzez kontrole wizualne przeprowadzane przez strażników parkowych, ogrodników i lokalne stowarzyszenia. „W zeszłym tygodniu potwierdziliśmy obecność sinic w czterech stawach. W tym tygodniu potwierdzono obecność dwóch kolejnych, co skłoniło do zainstalowania tablic informacyjnych” – potwierdził w rozmowie z The Brussels Times Heuze.

Choć algi generalnie nie są śmiertelne, mogą powodować bóle głowy, nudności, biegunkę, wysypki skórne i podrażnienia dróg oddechowych u ludzi, a w wysokich stężeniach mogą stanowić zagrożenie neurologiczne dla dzieci i zwierząt. Mogą również kumulować się w rybach i potencjalnie oddziaływać na ptaki żerujące na skażonej zdobyczy.

Brukselski Departament Ochrony Środowiska zaleca unikanie wszelkiego kontaktu ze skażoną wodą, trzymanie psów na smyczy w pobliżu stawów oraz niespożywanie ryb złowionych w zanieczyszczonych miejscach. Agencja ściśle współpracuje z władzami lokalnymi, aby zapewnić wyraźne oznakowanie obszarów dotkniętych skażeniem i szerokie rozpowszechnienie informacji.

18.08.2025 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(kk)

22-letni Brytyjczyk został skazany na 40 miesięcy więzienia za próbę przemytu 56 kg marihuany do Belgii. Narkotyki były ukryte w jego walizkach.

Młody mężczyzna wylądował na lotnisku w Brukseli pod koniec marca, lecąc ze stolicy Tajlandii, Bangkoku. Podczas kontroli celnej funkcjonariusze odkryli nielegalne towary. „Podróżowałem po Tajlandii od dziesięciu dni” – powiedział policji. „Znajomy poprosił mnie, żebym przywiózł te walizki do domu, ponieważ zostały w Tajlandii podczas jego poprzedniej podróży”.

Choć mężczyzna początkowo zaprzeczał jakiejkolwiek wiedzy o narkotykach, ostatecznie przyznał się przed sądem do zarzutów. Prokuratura zauważyła, że rozmowy znalezione na jego telefonie potwierdziły jego udział w transporcie, co przeczy jego pierwotnej relacji o przysłudze wyświadczonej przyjacielowi.

Obrona argumentowała, że jej klient był naiwny i znajdował się w trudnej sytuacji finansowej, licząc na otrzymanie 5 tys. euro. „Mój klient jest w pełni świadomy swojego błędu” - poinformował adwokat oskarżonego.

„Mieszka w Liverpoolu z dwoma braćmi i matką i ma bardzo ograniczone dochody, mimo że pracuje na dwóch etatach. Znajomy zaproponował mu 'pracę', która szybko pozwoliłaby mu zarobić 5 tys. euro, a on naiwnie się zgodził” – powiedział prawnik.

Biorąc pod uwagę znaczną ilość narkotyków i dowody w sprawie, Sąd Karny w Brukseli przychylił się do wniosku prokuratury i skazał oskarżonego na karę 40 miesięcy więzienia.

18.08.2025 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(kk)