Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Nie żyje 2-latka, która wypadła z okna w Antwerpii
Polska: Mazda 6 za 11 tys. zł, Opel Astra za 3 tys. zł. Gdzie szukać samochodów odebranym pijanym
Temat dnia: Fala strzelanin w Molenbeek. Mieszkańcy spotkają się z władzami
Polska: Były minister zdrowia skopany na ulicy. To krzyczeli napastnicy
Słowo dnia: Boerenverstand
Belgia: Prace na obwodnicy Brukseli bliskie końca!
Belgia: Rozległy pożar w Etterbeek. Budynek zniszczony
Polska: Ostatnie dni wakacji mają być ciepłe. I to zła wiadomość, bo może zginąć więcej osób
Belgia: Strzelanina w Ostendzie. 17-latek w stanie krytycznym
Polska: „Przecież widać, że uczeń”. Koniec pokazywania legitymacji przy sprawdzaniu biletów
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: Teraz lekarze na dobre toną w papierach. Cierpią na tym pacjenci

Od 1 marca lekarze podstawowej opieki zdrowotnej muszą raportować do Narodowego Funduszu Zdrowia dane dotyczące wagi, wzrostu oraz używania wyrobów tytoniowych przez pacjentów.

Brak podania wskazanych informacji skutkuje uznaniem porady za niekompletną i uniemożliwia rozliczenie świadczenia. Decyzja wywołała sprzeciw środowiska medycznego.

– To jest przeskalowane. Wychodzi na to, że celem lekarza jest raportowanie do NFZ, a nie zajmowanie się chorym – mówi Tomasz Zieliński, wiceprezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie. – Nie możemy przedkładać mierzenia i ważenia nad leczenie pacjentów w ciężkim stanie.

NFZ gromadzi dane o pacjentach, ale... nie wiadomo po co

Lekarze podkreślają, że obecnie pomiary wzrostu i wagi wykonywane są w uzasadnionych przypadkach, np. w diagnozie otyłości, cukrzycy czy zaburzeń wzrostu. Zdaniem środowiska medycznego NFZ od lat gromadzi ogromne ilości danych, ale nie wykorzystuje ich w praktyce.

– Gdyby istniał konkretny program profilaktyczny, np. w zakresie otyłości, to zbieranie tych danych miałoby sens. Obecnie jednak brak takiej strategii – komentuje Marek Twardowski, wiceprezes Porozumienia Zielonogórskiego. – Przychodzi pacjent z 39-stopniową gorączką, a my musimy go ważyć i mierzyć, zamiast skupić się na leczeniu. To absurd – dodaje.

Biurokratyczny absurd

Nowe przepisy budzą również wątpliwości wśród pacjentów. Wiele osób nie życzy sobie, aby ich waga czy nałogi były raportowane do NFZ-u. Nie jest także jasne, co w sytuacji, gdy pacjent odmówi podania tych informacji.

Federacja Porozumienie Zielonogórskie zapowiada działania mające na celu ograniczenie narzuconej przez NFZ biurokracji. W tej sprawie zwróci się także do zespołu inicjatywy Rafała Brzoski SprawdzaMY, który opracowuje rozwiązania dotyczące uproszczeń prawnych w Polsce.

– Obowiązek raportowania tych danych po każdej wizycie to biurokratyczny absurd – podsumowują lekarze rodzinni. – Nie można zmuszać medyków do działań, które nie poprawiają opieki zdrowotnej, a jedynie zwiększają obciążenie administracyjne.


4.03.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sm)

Polska: Mandat za paragon. Skarbówka jest coraz skuteczniejsza

Jest jak każdy klient. Przychodzi do sklepu, żeby coś kupić, a przy okazji – inaczej niż każdy klient – skontrolować. Skarbówka coraz więcej na tym zarabia.

Chodzi o tzw. zakup kontrolowany. W ten sposób urzędy skarbowe sprawdzają, czy sprzedawcy wystawiają paragony.

Jak podaje „Rzeczpospolita”,  skarbówka nie tylko ma z tego coraz większe dochody, ale także skutecznie wymusza wydawanie paragonów klientom. W ocenie ekspertów jest w tym coraz skuteczniejsza.

Taksówkarz: Nigdy nie wiadomo, kogo się wiezie

Pan Piotr, z którym rozmawiamy, dość często musi korzystać z taksówek. Do wczoraj (poniedziałek 3 marca) tylko raz mu się zdarzyło, że taksówkarz zapytał go, czy chce paragon.

Tak było do wczoraj, kiedy stało się coś, co go – jako klienta – zamurowało. Otóż kierowca nie tylko zapytał o paragon, ale – kiedy mu nie odpowiedział – wyleciał za nim z taksówki i wcisnął mu kwitek do ręki.

–  Kompletnie mnie zaskoczył – opowiada pan Piotr. – Aż go zapytałem, czy to jakaś akcja ich korporacji. Odpowiedział krótko: – Nigdy nie wiadomo, kogo się wiezie.

Dopiero potem pan Piotr zrozumiał tę odpowiedź, kiedy przeczytał w internecie, że urzędy skarbowe stosują metodę „zakupu kontrolowanego”.

Coraz więcej kontroli, coraz więcej z mandatów

W 2024 roku skarbówka przeprowadził ich 59,7 tys. I wystawiła mandaty na 20,4 mln zł. To wzrost w porównaniu do lat poprzednich. W ten sposób kontrolerzy sprawdzają, czy zakup towaru lub usługi, którą kupili, został właściwie zarejestrowany.

To taka – jak to określa Piotr Juszczyk, doradca podatkowy w inFakt i rozmówca dziennika, „prowokacja podatkowa, zwana też zakupem kontrolowanym”.

Tego typu kontrole obejmują głównie gastronomię, motoryzację, branżę kosmetyczną, sportową oraz sprzedaż na targowiskach. Co więcej ich liczba z roku na rok rośnie. I tak:

w 2022 r. – skarbówka dokonała 56,5 tys. zakupów kontrolowanych i wystawiła mandaty na 18,2 mln zł,
w 2023 r. – 58,3 tys., mandaty – 19,2 mln zł,
w 2024 r. – 59,7 tys., mandaty – 20,4 mln zł.


4.03.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sm)

Polska: Nagły spadek ofert pracy. Chwilowa zapaść, czy tak już będzie?

Zaskoczenie na rynku pracy. W styczniu pracodawcy zgłosili dużo mniej ofert. Jedna przypadała na 15 bezrobotnych. Skąd ta nagła zapaść?

Na koniec stycznia 2025 roku – jak podał „Dziennik Gazeta Prawna” – urzędy pracy dysponowały 54 tysiącami ofert dla bezrobotnych. W porównaniu ze styczniem ubiegłego roku to mniej o ponad 8 proc. Podobnie wypada porównanie z wcześniejszymi latami.

Spadła liczba ofert i z sektora prywatnego, i publicznego. Na początku 2025 roku na jedną ofertę pracy przypadało aż 15,9 bezrobotnego. Rok temu było to 14,3.

Pracodawcy nie wierzą w urzędy pracy

Co się takiego stało, że sytuacja tak się zmieniła? Oceny ekspertów-rozmówców DGP są rozbieżne. W ocenie Roberta Lisickiego z Konfederacji Lewiatan to, co się dzieje, to efekt „wciąż dobrej sytuacji na rynku pracy. Stopa bezrobocia jest niska – 5,4 proc.

Z kolei przedstawicielka BCC Joanna Torbé-Jacko uważa, że pracodawcy nie wierzą już w to, że pracownika można pozyskać przez urząd pracy. Jak powiedziała: – Nie widzą potencjału w tym kanale. 


4.03.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sm)

Polska: Szok. To zostało po tłustym czwartku na zapleczu sklepu

Mnóstwo niesprzedanych pączków wywalających się z kartonów. To obraz jednego ze sklepów po tłustym czwartku.

Tłusty czwartek za nami, ale te zdjęcia o nim przypominają. Wielu Polaków może teraz zobaczyć, co zostało po pączkowym święcie.

Wojna cenowa

Ten tłusty czwartek trochę różnił się od poprzednich. Zawdzięczamy do dwóm faktom. Raz, że wybuchła w mediach i na portalach społecznościowych gorąca dyskusja o tym, czy pączki z marketów i dyskontów to dobre rozwiązanie. Czy to przysmaki powstające zgodnie ze sztuką cukierniczą i recepturami. Dwa, że byliśmy świadkami istnej wojny cenowej między dwoma największymi w Polsce sieciami dyskontów.

Jedna kusiła klientów cenę od 9 do 69 groszy w zależności od liczby kupionych sztuk. Druga sieć oferowała pączki w cenie od 19 groszy. Czy miały wzięcie?

– Tak, sam widziałem w autobusie, jak w czwartek ludzie wieźli całe kartony pączków. Trochę się dziwiłem, że aż tak się rzucili, bo wiadomo, że z prawdziwym pączkiem to nie ma wiele wspólnego – opowiada nam pan Patryk.

To zostało pod tłustym czwartku

Tymczasem na facebookowych grupach freeganów można zobaczyć, co się teraz dzieje z pączkami, które nie zostały sprzedane. Freeganie to osoby, które przeszukują śmietniki (także sklepowe) w poszukiwaniu nadającego się jeszcze do spożycia jedzenia.

Zdjęcia, o których mowa zostały wykonane przy jednym ze sklepów w Warszawie. Widać na nich ogromne ilości kartonów wypełnionych pączkami. Przysmaki wypadają z opakowań, ale też wiele z nich jest nienaruszonych.


3.03.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Facebook

(sm)

Subscribe to this RSS feed