Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (niedziela 29 czerwiec 2025, www.PRACA.BE)
Belgia: 1/3 osób „zadowolona z sytuacji finansowej”
Belgia: Samotność - oni doświadczają jej najczęściej
Belgijski uniwersytet awansował w światowym rankingu
Belgia: Nadmorskie miejscowości edukują turystów. „W 10 językach”
Belgia: Pojazdy służbowe emitują mniej CO₂
Belgia, Bruksela: Rośnie konsumpcja gazu rozweselającego
Niemcy: Parlament przedłuża misję Bundeswehry w Bośni
Belgia: Coraz więcej chorób rozprzestrzenia się przez klimatyzację!
Słowo dnia: Strand
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polacy są coraz bardziej świadomi zasad prawidłowego odżywiania. Przyjemność z jedzenia dominuje jednak nad aspektem zdrowotnym

Nawyki żywieniowe Polaków w ciągu 25 lat zmieniły się w sferze świadomości. Większość konsumentów wie, jak zdrowo się odżywiać, ale trudno im tę wiedzę wdrażać w życie. Tym bardziej że Polacy traktują jedzenie jako jedną z przyjemności życiowych i doznania smakowe często są ważniejsze niż aspekty zdrowotne. Wciąż najpopularniejsza jest tradycyjna kuchnia polska, ale w nieco lżejszej odsłonie. Chętnie też sięgamy po dania z innych krajów, które poznajemy podczas wakacyjnych wyjazdów.

Liczy się przede wszystkim smak, bo żywność jest dla nas jedną z przyjemności życiowych. Natomiast Polacy są coraz bardziej świadomymi konsumentami, zwracają również uwagę na skład produktów i ich wartość odżywczą – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Justyna Szymani, dyrektor Działu Rozwoju Jakości i Kontroli Marki Własnej, Jeronimo Martins Polska. – Zwracamy uwagę na zawartość kalorii, ale również białka, tłuszczu czy soli.

Jak wynika z badania przeprowadzonego przez Ipsos dla Jeronimo Martins, niemal trzech na czterech konsumentów uważa, że zdrowo się odżywia (7 proc. twierdzi, że bardzo zdrowo). W ten sam sposób swoją dietę z połowy lat 90. oceniała niecała połowa badanych. Choć świadomość zdrowego odżywiania i dotyczące go deklaracje wskazują na ewolucję zachowań konsumentów w tym względzie, nie zawsze idą w parze z działaniem.

Na przykład podczas pandemii, choć, zwłaszcza podczas pierwszego lockdownu, więcej osób zajęło się samodzielnym gotowaniem, co jest teoretycznie zdrowsze, wielu Polaków przytyło. Z danych Państwowego Zakładu Higieny wynika, że o ile w 2019 roku na otyłość cierpiało 12 proc. społeczeństwa, o tyle w 2021 roku odsetek ten wzrósł do 17 proc. Z nadwagą zmagało się 34 proc. Polaków (versus 38 proc. dwa lata wcześniej), natomiast prawidłową masę ciała miało 45 proc. – o 3 pkt proc. mniej niż w 2019 roku. Co ciekawe, podwoiła się liczba osób z niedowagą, ale jest to ułamek badanych (2 proc. vs. 4 proc.).

– Świadomość zdrowego odżywiania ma się całkiem nieźle, ale nasze zachowania niewiele się zmieniają, czyli nie potrafimy przełożyć tej świadomości na zmianę nawyków żywieniowych – ocenia Patrycja Szymańska, dyrektorka działu badań jakościowych w Ipsos Polska.

65 proc. badanych przyznaje, że ma słabość do słodyczy i przekąsek, a połowa – że je tłusto. Jednocześnie prawie 80 proc. podkreśla, że stara się jeść dużo owoców i warzyw, 68 proc. zwraca uwagę na to, by spożywać potrawy lekkostrawne i zdrowe. Jednak siedmiu na dziesięciu Polaków deklaruje, że doznania smakowe są ważniejsze niż aspekt zdrowotny.

– Dzisiaj najważniejszym trendem konsumpcyjnym, który utrzymuje się od jakiegoś czasu, jest dążenie do przyjemności. Innym trendem jest duża indywidualizacja tego, co jemy, czyli zdarza się, że w ramach jednego gospodarstwa domowego każdy je zupełnie co innego w czasie obiadu. Trzecim trendem jest poszukiwanie nowych smaków przy jednoczesnym trwaniu przy kuchni polskiej – wymienia Patrycja Szymańska.

Jak wynika z badania przeprowadzonego przez Ipsos, jeszcze w latach 90. niemal wszyscy Polacy jedli praktycznie to samo. Potrawy były ciężkie, głównie mączne i mięsne, z tradycyjnym obiadem złożonym z mięsa, ziemniaków lub kaszy czy ryżu i surówki lub gotowanych warzyw. Posiłki za to były bardziej regularne, a przekąski rzadsze i zdrowsze. Dziś jemy mniej regularnie i szybciej, częściej podjadamy, ale kuchnia stała się lżejsza i bardziej urozmaicona. Nawet w ramach jednego gospodarstwa domowego jego członkowie potrafią zjadać różne potrawy na ten sam posiłek. Zdecydowanie częściej jadamy też „na mieście”.

Polacy w porównaniu do lat 90. gotują zdecydowanie bardziej kolorowo, używają więcej składników z różnych stron świata, bardziej doceniają gotowanie w weekendy, ale też odwiedziny w restauracji – zauważa Jakub Kuroń, szef kuchni w Kuroniowie oraz w Fundacji Kuroniówka. – Chętnie jadamy poza domem, co zresztą widać było w pandemii. Bardzo nam doskwierało to, że restauracje były pozamykane. Kiedy tylko się otworzyły, wszyscy się do nich rzucili. Coraz więcej osób traktuje restaurację jako kulinarną przygodę, wręcz kulturalną, bo często wybieramy wyjście do restauracji w parze z teatrem lub kinem.

Mimo przywiązania do tradycji polscy konsumenci chętnie korzystają z ofert sklepów zawierających z jednej strony dużo produktów z całego świata, z którymi kupujący zdążyli się zapoznać podczas wyjazdów i do których z przyjemnością wracają, a z drugiej – i to także jest nowy trend – coraz więcej produktów regionalnych, zarówno z regionu lokalizacji sklepów, jak i innych części Polski. Stąd obok siebie na półce w lodówce leżą podlaska kiszka ziemniaczana, kaszubski ser i cypryjski ser halloumi.

Z badania Ipsos wynika także, że sklepy mają swoją rolę do odegrania w utrzymywaniu zdrowych nawyków żywieniowych. Wśród działań, które podejmuje Biedronka, jest m.in. reorganizacja zdrowej żywności, odpowiednie znakowanie i etykietowanie produktów. Do oferty wprowadzanych jest także coraz więcej lokalnej żywności, co dla konsumentów ma również znaczenie ze względu na ekologię.

– Ostatnimi czasy Polacy także mają coraz większą świadomość środowiskową i zwracają uwagę na aspekty związane ze zrównoważonym rozwojem jak miejsce pochodzenia surowców, w jaki sposób są one przetwarzane albo czy nie zawierają surowców, które są związane z wylesianiem lasów tropikalnych – mówi Justyna Szymani.

15.09.2021 Niedziela.BE // źródło: newseria // tagi: odżywianie, nawyki żywieniowe Polaków, badania Ipsos, kuchnia polska, zmiany w odżywianiu po pandemii, świadomość zdrowego żywienia // mówi: Patrycja Szymańska, dyrektor Działu Badań Jakościowych w Ipsos, Justyna Szymani, dyrektor Działu Rozwoju Jakości i Kontroli Marki Własnej, Jeronimo Martins Polska, Jakub Kuroń, szef kuchni

(sw)

Polscy zawodnicy pozywają swój związek sportowy. Afera z igrzysk

Zawodnicy domagają się pieniędzy od związku sportowego. Uważają, że przez błędy działaczy stracili szansę na walkę o olimpijskie medale. To dalszy ciąg głośnego skandalu związanego z Tokio 2020.

Chodzi o sześcioro polskich pływaków: Alicję Tchórz, Aleksandrę Polańską, Paulinę Pedę, Jana Kozakiewicza, Jakuba Kraskę i Mateusza Chowańca. Wszyscy w lipcu tego roku, polecieli do Japonii i mieli startować w Letnich Igrzyskach Olimpijskich. Jednak na miejscu okazało się, że nie mają szans na walkę o medale. Ich nazwiska nie widniały na listach startowych.

Zamieszanie

Okazało się, ze działacze Polskiego Związku Pływackiego błędnie zinterpretowali regulamin zgłoszeniowy do igrzysk. Szóstka sportowców została wysłana do Tokio, mając tzw. „minimum olimpijskie B”, które przeznaczone jest dla zawodników rezerwowych, mogących wystartować tylko w przypadku, gdy będą wolne miejsca. Tych jednak na listach już zabrakło. PZP gorączkowo próbował ratować sytuację, ale związek olimpijski był nieugięty. Szóstka Polaków, mimo że już złożyła ślubowanie olimpijskie, została odesłana do Polski.

Zawodnicy nie kryli rozgoryczenia. „Jako pierwsza podałam informację, że jest jakiś błąd. Ta informacja też była przed nami ukrywana, bo dotarła o godzinie 9 dnia poprzedniego i ja dopiero od kolegi, który interesuje się pływaniem, dostałam wiadomość, że nie ma mnie na listach. Przejrzałam je dokładnie, brakowało naszej szóstki. I dopiero wtedy ta informacja wyszła na jaw w Takasaki.” – opowiadała Alicja Tchórz, a zawodnicy zapowiadali, że są gotowi pozwać do sądu Polski Związek Pływacki.

Mediacje


Na razie jednak sportowcy próbują porozumieć się z działaczami. „Dziś rozpoczną się mediacje, czyli próba przedsądowego rozwiązania sporu. Poruszamy się w kręgu trzech obszarów: kosztów rzeczywistych poniesionych przez moich klientów, utraconych tzw. korzyści i przede wszystkim zadośćuczynienia za doznaną krzywdę, jaka ich spotkała.” – informuje Radio Zet Tomasz Dauerman - radca prawny reprezentujący sześciorga pływaków. Tłumaczy, że wszyscy sportowcy mają takie same oczekiwania.

W mediacjach będą uczestniczyć przedstawiciele Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Jeżeli rozmowy nie przyniosą skutku, to pływacy skierują sprawę do sądu. Każdy wystąpi z roszczeniami indywidualnie.

15.09.2021 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. PKOl

(sw)

 

  • Published in Polska
  • 0

Polska: Niedobór gruntów i galopujące ceny materiałów budowlanych zwiększają ceny mieszkań. W przyszłym roku możliwe 15-proc. podwyżki

Skokowy wzrost cen materiałów budowlanych i kurcząca się podaż gruntów inwestycyjnych to obecnie dwie największe bolączki deweloperów mieszkaniowych. – Dziś widzimy na rynku takie sytuacje, że na niektórych inwestycjach generalny wykonawca schodzi z budowy, bo wie, że nie jest w stanie jej udźwignąć w cenie, na którą podpisał kontrakt. To oczywiście przekłada się później na inwestorów i na kupujących nieruchomości – mówi Przemysław Andrzejak, prezes Royal Sail Investment Group. Jak szacuje, średnia cena 1 mkw. mieszkania w Polsce jest dziś o około 1–1,5 tys. zł netto wyższa w stosunku do ubiegłego roku, a w przyszłym trzeba się spodziewać kolejnej, około 15-proc. podwyżki.

Dla deweloperów ważnym elementem przy realizacji inwestycji są ceny materiałów budowlanych, które w tym pandemicznym czasie szaleją. W szczególności cena stali, która na rynku polskim wzrosła o około 100 proc. w relacji do 2020 roku, ceny drewna skoczyły o 70–80 proc. A to tylko dwa główne elementy. Ceny styropianu, rynien, okien – to wszystko zdrożało dodatkowo o 10–20 proc. w stosunku do 2020 roku – mówi agencji Newseria Biznes Przemysław Andrzejak.

W sierpniowej analizie Polski Instytut Ekonomiczny zwrócił uwagę, że ceny materiałów budowlanych notują obecnie skokowy wzrost, który nie znajduje odzwierciedlenia w statystyce publicznej. Według danych GUS w lipcu br. ceny w budownictwie wzrosły o 3,9 proc. r/r, czyli wolniej niż indeks cen konsumenckich, ale taki obraz jest zdaniem analityków mało wiarygodny. Dane sprzedażowe Polskich Składów Budowlanych (PSB) wskazują z kolei, że ceny wzrosły o 8,3 proc. r/r, czyli ponad dwukrotnie szybciej niż CPI. Najbardziej wzrosły ceny elementów stalowych i drewna (w szczycie o 40 proc. r/r), blaszanych elementów dachowych (12,5 proc.) oraz instalacji (10,9 proc.).

Ceny na rynku polskim i tak nie wzrosły aż tak drastycznie jak np. na rynku amerykańskim. W ostatnim roku cena stali oscylowała tam wokół 500 dol., a dzisiaj jest to już 1,5 tys. dol. – mówi prezes Royal Sail Investment Group.

PIE zwraca uwagę, że nowym problemem jest niedobór polistyrenu, czyli surowca potrzebnego do produkcji styropianu. Od początku tegorocznych wakacji hurtownie budowlane zaczęły zgłaszać problemy w pozyskaniu surowca, co już w lipcu wywołało skokowy wzrost cen elementów termicznych o 25 proc.

Według analityków skokowy wzrost cen materiałów budowlanych to efekt zmian na rynkach światowych. Branża budowlana wskazuje, że wpłynęła na nie także pandemia, która opóźniła dostawy półproduktów z Chin do Europy, oraz podwyżki m.in. cen energii, paliwa i płacy minimalnej.

– Cena metra kwadratowego podstawowego budynku mieszkalnego w produkcji u generalnego wykonawcy wcześniej wahała się w granicach 3,5–4 tys. zł netto, dzisiaj to jest już poziom ok. 5 tys. netto. Mówię o samym koszcie wytworzenia, nie wliczając w to gruntów, projektów i wszystkich kosztów pośrednich czy bezpośrednich prowadzenia inwestycji – mówi Przemysław Andrzejak. – W efekcie na niektórych inwestycjach generalny wykonawca schodzi z budowy, bo widzi, że nie jest w stanie jej udźwignąć w cenie, na którą podpisał kontrakt. To oczywiście przekłada się później na inwestorów i na kupujących nieruchomości.

Prezes Royal Sail Investment Group wskazuje, że na ten notowany w ostatnim czasie wzrost cen mieszkań wpływa także galopująca inflacją (w sierpniu przyspieszyła do 5,4 proc. r/r.), która napędza popyt na nieruchomości. Według danych firmy doradczej JLL w II kwartale 2021 roku na sześciu największych rynkach w Polsce sprzedaż mieszkań utrzymała się na rekordowym poziomie 19,5 tys., a w całym I półroczu wyniosła 39 tys. Tym samym było to najlepsze pierwsze półrocze w historii rynku pierwotnego w Polsce. W efekcie wzrost średnich cen wyniósł od 2 proc. w Poznaniu do ponad 12 proc. w Krakowie. W samej Warszawie ceny mieszkań przekroczyły już poziom 12 tys. zł za 1 mkw.

– Ceny mieszkań i nieruchomości rosły już w ostatnich pięciu latach po 10–15 proc., a na niektórych rynkach do 20 proc. Oczywiście pandemia dodatkowo wpłynęła na fakt, że dziś te ceny są jeszcze dużo wyższe – mówi Przemysław Andrzejak. – Średnia cena 1 mkw. mieszkania w Polsce jest dziś o około  1–1,5 tys. zł netto wyższa w stosunku do ubiegłego roku.

Na te podwyżki wpływa także sytuacja na rynku gruntów inwestycyjnych. Jak wynika z raportu firmy doradczej JLL („Rynek gruntów inwestycyjnych w Polsce 2020”), w ubiegłym roku popyt na nie znacząco wzrósł. Zwłaszcza w II półroczu ub.r. silne odbicie wyników sprzedaży mieszkań wspierało decyzje deweloperów o rozpoczynaniu nowych projektów i powiększaniu banku gruntów.

– Grunty inwestycyjne powoli zaczynają się kończyć w dobrych lokalizacjach i dużych miastach jak Warszawa, Łódź, Poznań, Gdańsk czy Kraków. Wpłynęło to też na ceny tych gruntów, które w ostatnich dwóch–trzech latach wzrosły w niektórych lokalizacjach nawet o 100 proc. Oczywiście wpływ miała też pandemia i niesamowity popyt na nieruchomości, w szczególności mieszkaniowe, ale także małe projekty handlowe i biurowe. Stąd na rynku tak znaczny wzrost cen gruntów, który docelowo wpłynie też na cenę nieruchomości – mówi prezes Royal Sail Investment Group

JLL wskazuje, że w Warszawie, która pozostaje najdroższym rynkiem, ceny transakcyjne w relacji do PUM (powierzchnia użytkowa mieszkań) wahały się od 2 tys. zł i wzwyż w lokalizacjach typowych dla inwestycji ze średniego segmentu po ceny przewyższające 5 tys. zł w najbardziej prestiżowych dzielnicach, takich jak Powiśle czy górny Mokotów. Z kolei w największych miastach regionalnych średnie ceny transakcyjne w relacji do PUM kształtowały się na poziomie 700 zł – 2 tys. zł.

Eksperci JLL prognozują, że utrzymujący się deficyt terenów inwestycyjnych skłoni deweloperów do angażowania się w coraz trudniejsze projekty, np. zakup gruntów poprzemysłowych wymagających remediacji. Niska podaż i dalszy wzrost cen gruntów – odczuwalny zwłaszcza na sześciu największych rynkach – będą też sprzyjać ekspansji deweloperów w nowych lokalizacjach.

Jak podkreśla prezes Royal Sail Investment Group, wszystkie te czynniki sprawiają, że w najbliższym czasie nie ma co oczekiwać wyhamowania wzrostowego trendu w cenach nieruchomości. Deweloperzy powoli przygotowują się do podwyżek stóp procentowych, ale nadchodzący rok na rynku upłynie przede wszystkim pod znakiem niepewności.

Inwestorzy nieruchomościowi i eksperci widzą, że w kolejnych latach ceny nieruchomości będą niestety coraz droższe. My już w tym momencie zakładamy, że w przyszłym roku podwyżki mogą sięgnąć 10–15 proc. r/r – prognozuje Przemysław Andrzejak.

18.09.2021 Niedziela.BE // źródło: newseria // mówi: Przemysław Andrzejak prezes zarządu w Royal Sail Investment Group // fot. Mrs Siwy / Shutterstock.com

(sw)

  • Published in Polska
  • 0

Ryanair może zamknąć połączenia z Polski. Podwyżka opłat dla linii lotniczych

Polski rząd planuje zmiany, które mogą uderzyć we wszystkie linie lotnicze. Prezes jednego z najpopularniejszych tanich przewoźników reaguje i prosi premiera o spotkanie. Wszystko po to, aby uniknąć zmian, które odbiją się zarówno na finansach pasażerów, jak i krajowej gospodarce.

Szef jednej z tanich linii lotniczych wystosował list do premiera Mateusza Morawieckiego. Wyjaśnia w nim, że przewoźnicy nie będą w stanie pokryć opłat, które Polska Agencja Żeglugi Powietrznej planuje podnieść w najbliższym czasie. Gdyby cel ten został zrealizowany, obecnie obowiązujące stawki za korzystanie ze służb lotniczych wzrosłyby nawet o 70 proc., a opłaty trasowe doliczane do każdego rejsu wyniosłyby jednocześnie o 26 proc. więcej niż dotychczas. Według Michaela O’Leary takie posunięcie przyniosłoby katastrofalne skutki, na które nie są gotowi ani pasażerowie, ani same linie lotnicze.

„(…) propozycja PAŻP, aby podnieść opłaty za korzystanie ze służb żeglugi powietrznej w polskich regionalnych portach lotniczych o nawet 70%, przy jednoczesnym zwiększeniu opłat trasowych o 26%, wskazuje na oderwanie PAŻP od rzeczywistości branży przewozów lotniczych, która została zdziesiątkowana przez pandemię. Takie proponowane podwyżki będą podwójnie szkodliwe dla polskiej sieci regionalnych połączeń powietrznych, nakładając najwyższy w Europie handicap [utrudnienie – przyp. red.] kosztowy na regionalne porty lotnicze w stosunku do głównych lotnisk stołecznych.” – czytamy treść listu szefa Ryanair przytaczaną przez Gdańskie Lotnisko im. Lecha Wałęsy.

Nie tylko drogie bilety


O’Leary wyjaśnia, że przewoźnicy nie będą w stanie udźwignąć finansowych zmian, natomiast pasażerowie dotychczas tanich lotów nie są przygotowani na ich pokrycie w formie droższych biletów. Oznaczałoby to według prezesa grupy daleko idące konsekwencje w postaci zamknięcia siatki lokalnych połączeń. To z kolei pociągnęłoby za sobą utratę miejsc pracy. Ostatecznie ucierpiałaby na takim posunięciu również polska gospodarka, która wciąż usiłuje odbić się od kryzysu pandemicznego.

„Przeniesienie potencjału linii lotniczych z Polski będzie oznaczało jego relokację na trasy w innych krajach Europy Środkowej, dając im przewagę ekonomiczną nad Polską w okresie, gdy regiony konkurują o turystów i inwestycje zewnętrzne.” – wyjaśnia.

Prosi o analizę i spotkanie


W piśmie skierowanym do premiera, prezes Ryanaira wzywa polski rząd do ponownego przeanalizowania proponowanych podwyżek i podjęcie interwencji, która pozwoli uchronić „dopiero stające na nogi po pandemii” linie lotnicze.  Irlandczyk wyraził również chęć podjęcia rozmów w tym temacie, które pomogłyby wypracować rozwiązanie dobre dla każdej ze stron.

„Mamy nadzieję na możliwość omówienia tej ważnej kwestii z Panem Premierem w trakcie spotkania, w najszybszym możliwym dla Pana Premiera terminie.” – zaznaczył Michael O’Leary w zakończeniu listu.

15.09.2021 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Stefano Garau / Shutterstock.com

(sw)

 

  • Published in Polska
  • 0
Subscribe to this RSS feed