Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Niemcy: Merz chce mieć „najsilniejszą” armię w Europie
Belgia: PKB na plusie, ale w Polsce wzrost dużo większy
Słowo dnia: IJskast
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (niedziela 18 maja 2025, www.PRACA.BE)
Belgia: Odnalazła się po 14 latach od zaginięcia! Zaskakujące tłumaczenie
Flandria: Woda z kranu? Nie dla gości
Polski system zarządzania krwią czeka przełom. To ważna zmiana
Belgia: Usługi De Lijn zakłócone 20 maja. Powodem strajk
Belgia: Po raz pierwszy w historii Uniwersytetu w Leuven rektorem kobieta
Belgia, biznes: Aż tyle firm organizuje spotkania online
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Belgia: Uwaga alergicy! Trwa sezon na katar sienny

W ostatnich tygodniach w powietrzu zmierzono bardzo wysokie stężenia pyłków, które są uciążliwe dla alergików.

Wraz ze zbliżającą się wiosną kwitną olchy i leszczyny. Dane pochodzące z instytutu zdrowia publicznego Sciensano wykazały, że od 11 lutego w powietrzu mierzone są bardzo wysokie stężenia pyłków obydwóch drzew.

„Sezon pylenia olchy i leszczyny trwa. Leszczyny, a zwłaszcza olchy, emitują duże ilości pyłku, a obecne warunki pogodowe sprzyjają jego rozprzestrzenianiu się” – czytamy na stronie internetowej instytutu.

Podczas gdy typowe objawy alergii – katar, kaszel lub duszności (zwłaszcza w przypadku astmy) – można łatwo pomylić z przeziębieniem, grypą lub infekcją Covid-19, możliwe jest również, że dotyka cię wysokie stężenie pyłków. „Zaleca się, aby osoby wrażliwe na tego typu pyłki zachowywały wszelkie niezbędne środki ostrożności w celu ograniczenia objawów alergicznych” - informują eksperci.

Obecnie, po części w wyniku zmian klimatycznych, na skutek których obserwuje się wzrost temperatur i dłuższe, bardziej suche okresy, sezon pylenia trwa dłużej niż w przeszłości.


Osoby cierpiące na alergie powinny starać się unikać aktywności na świeżym powietrzu, gdy notowane są szczytowe stężenia pyłków. Noszenie okularów przeciwsłonecznych, suszenie prania w domu, regularne płukanie nosa i mycie włosów przed pójściem spać może pomóc zmniejszyć objawy.

27.02.2023 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(kk)

 

Belgia, Flandria: Mało zarabiasz? Możesz dostać 600 euro bonusu!

Już ponad 600 tys. mieszkańców Flandrii dostało tzw. jobbonus, czyli rządową premię dla nisko opłacanych pracowników.

Jobbonus ma zachęcić bezrobotnych do szukania zatrudnienia, nawet nisko płatnego. Dzięki wprowadzeniu tej premii różnica w dochodach pomiędzy osobami pobierającymi zasiłki a ludźmi pracującymi jest większa, argumentują rządzący.

Prawo do tego dodatku mają pracownicy we Flandrii (a więc północnej, niderlandzkojęzycznej części Belgii), zarabiający mniej niż 2.500 euro miesięcznie. Wysokość premii to do 600 euro netto rocznie.

Maksymalny dodatek (600 euro na rękę za cały rok) dostają ludzie z zarobkami poniżej 1.800 euro brutto miesięcznie. W przypadku zarobków od 1.800 do 2.500 euro brutto miesięcznie także ma się prawo do tego dodatku, ale jest on niższy niż 600 euro netto rocznie. Osoby z zarobkami powyżej 2.500 euro brutto miesięcznie nie mają parwa do jobbonus.

W 2022 r. jednorazowo podwyższono wysokość jobbonus o 100 euro.  Może on więc maksmalnie wynieść 700 euro netto rocznie, czytamy na stronie internetowej flamandzkiego rządu regionalnego.

Jak dotąd dodatek ten za 2022 r. przekazano już ponad 614 tys. pracującym mieszkańcom Flandrii, poinformował dziennik „De Standaard”. Przyznaje się go automatycznie, a wypłaty jobbonus za 2022 r. rozpoczęły się listopadzie. W sumie prawo do tego świadczenia miało w 2022 r. 730 tys. ludzi.

W tym roku prawo do premii dla pracujących będzie miało więcej mieszkańców Flandrii. Dodatek ten będzie przysługiwał wszystkim zarabiającym mniej niż 2.900 euro brutto miesięcznie, a ludzie z zarobkami do 1.950 euro brutto dostaną 100% tego dodatku.

27.02.2023 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(łk)

Polska: Seks w internecie. Skarbówka chce od tego podatku

Praca na tzw. seks kamerach musi być opodatkowana – uważa fiskus. Wszelkie wątpliwości rozwiewa po pytaniu mężczyzny, który robi to w sieci za pieniądze.

Takie usługi oferuje każdy „szanujący” się portal pornograficzny. Oprócz filmów dla dorosłych można tam znaleźć także tzw. seks kamerki. To nic innego jak streaming prowadzony na żywo przez kobiety, mężczyzn czy pary.

Jak dokładnie się na tym zarabia, wie chyba tylko ta branża, ale nie jest tajemnicą, że widzowie płacą – w walucie cyfrowej – dając występującym napiwki lub opłacając konkretne zachowania. Za pieniądze wydają polecenia osobie lub osobom występującym przed kamerą.

Zarabia na seks kamerkach

Skąd nagle pojawił się ten temat? Po tym, jak o to, jak taka praca ma być opodatkowana, zapytał wprost skarbówkę mężczyzna, który zarabia na seks kamerkach.

„Mężczyzna prowadzi czaty na żywo z odbiorcami: widzowie mają możliwość anonimowego obserwowania jego czynności seksualnych oraz wysyłania mu tzw. tokenów (tipów). Mają one charakter  „wewnętrznej waluty” niektórych z serwisów i są rodzajem napiwków” – wyjaśnia „Rzeczpospolita”.

I dodaje, że kolejne pieniądze płyną z reklam wyświetlanych automatycznie w relacji.

„W zależności od polityki danego serwisu, mężczyzna otrzymuje od 50 proc. do 100 proc. przychodu uzyskanego z publikacji nagrań. Nie są to regularne przychody. Pieniądze trafiają na indywidualne konto w serwisie świadczącym usługi pieniężne. Stamtąd podatnik przelewa je na swoje polskie konta bankowe” – dodaje dziennik.

Nie chce za to płacić podatków

Mężczyzna chciał poznać interpretację przepisów podatkowych w tym zakresie. Pytający nie bardzo chce płacić podatki, bo uważa, że nie są to przychody z prostytucji, świadczenia usług seksualnych, ale jest to spieniężenie skrajnego ekshibicjonizmu.

Skarbówka jednak jest twarda. Orzekła, że skoro nie jest to prostytucja, a pornografia, to trzeba płacić daniny państwu. Oznacza to, że trzeba płacić podatek dochodowy od osób fizycznych.

04.03.2023 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sl)


Najgorszy minister? Polacy wskazali: Przemysław Czarnek [SONDAŻ]

Polacy nie mają wątpliwości, kto jest najgorszym ministrem edukacji. Najwięcej osób wskazało Przemysława Czarnka. Najlepszym ministrem została Joanna Kluzik-Rostkowska z PO.

Może jeszcze ktoś pamięta czasy pierwszego PiS-u, kiedy partia Jarosława Kaczyńskiego rządziła razem z Samoobroną i Ligą Polskich Rodzin, ultraprawicową formacją, na czele której stał Roman Giertych (ten sam, który dziś popiera Donalda Tuska). Giertych – dodajmy – był wtedy wicepremierem i ministrem edukacji.

To były czasy, kiedy minister edukacji zmieniał listy lektur, „reformował” szkołę, a nauczyciele i uczniowie wychodzili na ulice. Wydawało się, że Giertych zapisał się w pamięci Polaków jako najgorszy minister edukacji. Tymczasem...

Podium: kobiety górą

Agencja SW Research na zlecenie „Rzeczpospolitej” poprosiła Polaków o ocenę ministrów edukacji.

W sondażu najwyżej została oceniona Joanna Kluzik-Rostkowska, która pełniła tę funkcję w latach 2013-2015 (w rządzie PO-PSL).

Ranking zamyka poprzednik Czarnka, a dziś jego zastępca Dariusz Piontkowski.

Kto był najlepszym ministrem edukacji w ciągu ostatnich 5 kadencji parlamentu?

Joanna Kluzik-Rostkowska – 6,9 proc.
Krystyna Szumilas – 6,7 proc.
Przemysław Czarnek – 6,5 proc.
Anna Zalewska – 5,3 proc.
Roman Giertych – 5,1 proc.
Katarzyna Hall – 4,4 proc.
Ryszard Legutko – 3,9 proc.
Dariusz Piontkowski – 1,6 proc.
Nie mam zdania – tę opcję wskazało 57,9 proc. uczestników badania.

Podium: 2 mężczyzn na czele

SW Research zapytał także Polaków o najgorszego ministra. Najczęściej respondenci wskazywali obecnego szefa resortu Przemysława Czarnka (PiS). Na 2 miejscu w tym zestawieniu znalazł się Roman Giertych (m.in. wprowadził do szkół mundurki), a na 3 – Anna Zalewska (PiS), która zostanie zapamiętana m.in. jako likwidatorka gimnazjów.

Kto był najgorszym ministrem edukacji w ciągu ostatnich pięciu kadencji parlamentu?

Przemysław Czarnek – 43,1 proc.
Roman Giertych – 11,7 proc.
Anna Zalewska – 2,4 proc.
Katarzyna Hall – 2,3 proc.
Krystyna Szumilas – 2,1 proc.
Joanna Kluzik-Rostkowska – 2,0 proc.
Dariusz Piontkowski – 1,4 proc.
Ryszard Legutko – 1,2 proc.
Nie mam zdania – tę opcję wskazało 33,8 proc. respondentów.

Przemysław Czarnek

Prawnik, konstytucjonalista, prof. Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Przez lata nie był w polityce widoczny. Współpracował wówczas z zamojskim posłem PiS, Sławomirem Zawiślakiem. Wszystko zmieniło się w 2015 roku. Wówczas, po wygranych przez PiS wyborach parlamentarnych, Czarnek został wojewodą lubelskim. Od razu dał się poznać jako przeciwnik ruchów LGBT, stronnik Radia Maryja. Jako wojewoda usunął ze swojego gabinetu flagę UE i zdjął ze ściany urzędu portrety PRL-owskich wojewodów.

Wśród wyborców prawicy zyskał bardzo dużą popularność. Głównie przez ostre, oburzające wypowiedzi wobec swoich przeciwników politycznych czy mniejszości seksualnych.

W 2019 r. został posłem, a do Sejmu. Wszedł, zdobywając największą liczbę głosów w okręgu lubelskim. W 2020 roku został ministrem edukacji i nauki. Pierwszym do dawna, przeciwko któremu pikiety urządzali zarówno politycy, nauczyciele, jak i uczniowie i rodzice.

04.03.2023 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. gov.pl

(sl)

Subscribe to this RSS feed