Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Poważny pożar w budynku w Berchem-Sainte-Agathe
Niemcy: Małe browary walczą o przetrwanie
Polska: W niedzielę wybory prezydenckie. Jak oddać ważny głos? [WIDEO]
Belgia: Zabił 85-letnią Holenderkę? Aresztowano Belga
Polska: Zarzuty za fatalne poszukiwania zabójcy. Nurek zginął podczas akcji
Belgia: Pielęgniarki znęcały się nad seniorami? Jest wyrok
Belgia: Podejrzana śmierć 39-letniej matki trojga dzieci
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (czwartek 15 maja 2025, www.PRACA.BE)
Belgia: Poważne ryzyko pożarów w rezerwatach przyrody w Antwerpii i Limburgii!
Polska: Takiego odszkodowania za błędy w leczeniu jeszcze nie było
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Belgia: Pościg za uzbrojonymi podejrzanymi w centrum Brukseli. Doszło do aresztowań

Dwie osoby zostały aresztowane po pościgu, który miał miejsce w dzielnicy europejskiej w Brukseli w poniedziałek wieczorem (6 lutego). Do akcji doszło w mniej niż dziesięć dni po ataku nożownika na stacji metra Schuman w tej samej okolicy.

Duża operacja policyjna miała miejsce w poniedziałek wieczorem w dzielnicy europejskiej. We wtorek rano brukselska prokuratura potwierdziła, że podczas akcji zatrzymano dwie osoby.

„Według wstępnych informacji chodzi o sprzedaż luksusowych zegarków, która przebiegła nieprawidłowo i podczas której podejrzani rzekomo użyli broni palnej” – w rozmowie z agencją prasową Belga, poinformowała prokuratura.

Około godziny 18:00 policja otoczyła kordonem obszar na ulicy Rue Boduognat, położonej pomiędzy Square Ambiorix i Rue de la Loi w dzielnicy europejskiej w Brukseli, podczas gdy helikoptery, strażacy i członkowie jednostek specjalnych zostali wysłani na miejsce zdarzenia, ponieważ obawiano się, że kilku uzbrojonych podejrzanych ukrywało się w budynku.

Mieszkańcy, którzy nie mogli dotrzeć do swoich domów, schronili się w „Meeting Point”, gdyż policyjna akcja trwała kilka godzin. Do północy wszyscy mieszkańcy mogli powrócić do swoich domów.

Prokuratura w Brukseli najprawdopodobniej ujawni więcej informacji dziś (7 lutego).

07.02.2023 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(kk)

Belgia: Pies zagryzł fokę na plaży w Ostendzie!

W zeszłym tygodniu pies zagryzł fokę na plaży w Ostendzie - poinformowała agencja prasowa Belga.

Według North Seal Team (NST), belgijskiej organizacji zajmującej się ochroną fok, foka została znaleziona w czwartek wieczorem (2 lutego), z poważnymi obrażeniami spowodowanymi przez psa. Foka zmarła wkrótce potem, pomimo wysiłków pracowników parku zwierząt Sea Life Blankenberge, którzy starali się uratować zwierzę.

NST informuje, że incydent to tylko jeden z wielu podobnych ataków w ciągu ostatnich kilku tygodni: w niedzielę na plaży w Ostendzie organizacja odkryła kolejną fokę pogryzioną przez psy – chociaż tym razem na szczęście obrażenia okazały się niegroźne dla zwierzęcia.

Zarówno NST, jak i Sea Life Blankenberge proszą właścicieli psów o pilnowanie swoich zwierząt. „Poczucie odpowiedzialności opiekunów psów pozostaje tutaj najważniejsze” - stwierdzono.

Osoby, które zobaczą zagrożoną fokę, powinny jak najszybciej skontaktować się z NST lub Sea Life Blankenberge. 


07.02.2023 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(kk)

Diagnoza: cukrzyca typu 1. Jak dalej żyć?

Z cukrzycą typu 1 jest jak z przejściem w samolocie z autopilota na sterowanie ręczne – mówi dr n. o zdr. Rafał Szpakowski, edukator diabetologiczny z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego WUM. Na początku to trudne, bo utrzymanie poziomu glukozy we krwi w normie zależy od bardzo wielu czynników, a rodzice mierzą się z nowymi problemami w ogromnym stresie. I nie ma czasu na spokojne rozważania.

Z czym na początku mierzą się rodzice młodych diabetyków, gdy trafiają na oddział szpitalny? To pan, jako edukator, prowadzi ich na początku za rękę, bo poruszają się chyba zupełnie po omacku?


Najczęściej przeżywają oni ogromny szok. Nie wierzą w diagnozę. Niejednokrotnie negują chorobę. Dotychczasowy ich świat upadł jak domek z kart. Do tej pory wszystko było dobrze. Mieli zdrowe dziecko i nagle okazuje się, że od chwili przekroczenia progu szpitala muszą zmierzyć się z chorobą, która jest trudna do okiełznania i o której często nawet nie słyszeli. Pomału zdają sobie sprawę, że są na nią skazani, że będzie obecna w ich życiu cały czas, nawet jeśli dziecko się wyprowadzi. To na nich na początku ciąży odpowiedzialność za chorobę. Muszą nauczyć się wyliczać dawki insuliny i reagować na spadki i wzrosty cukru bez względu na porę dnia i nocy. Poznać mechanizm jej działania.

Wiele zależy od osobowości rodziców i tego, w jakim wieku jest ich dziecko. Jeśli jest ono małe, to rodzic przejmuje pełną kontrolę nad chorobą. Musi wstawać w nocy, być cieniem dziecka. Z drugiej strony im mniejsze dziecko, tym łatwiej oswaja się z chorobą. Nie postrzega jej jak wielkiego problemu. Natomiast dużo ciężej jest dzieciom w wieku szkolnym, gdy często pojawia się już większa świadomość i niejednokrotnie brak zrozumienia ze strony rówieśników. Powtarzam rodzicom na spotkaniach, że ich świat się zmienia, ale to nie jest jeszcze koniec świata. Przyzwyczajenie jest przecież drugą naturą człowieka.

Co zrobić, by młodzi diabetycy nie musieli się spotykać z ignorancją, brakiem empatii, wytykaniem palcami przez rówieśników w szkole. Niestety te wszystkie reakcje nadal są na porządku dziennym…

Rozwiązaniem jest edukowanie uczniów. Często fundacje, na prośbę rodziców diabetyków, przysyłają przeszkolone osoby, by opowiedziały o cukrzycy i o tym, jak z nią postępować. Ale to często nie wystarcza, by rówieśnicy zrozumieli na czym ta choroba polega. Większość otwiera oczy, gdy diabetyk nosi pompę insulinową albo nosi przy sobie garść czegoś słodkiego na wszelki wypadek, gdyby pojawiła się hipoglikemia, czyli niedocukrzenie. Wydaje mi się, że ważne byłoby wyrwanie tych wszystkich zdrowych dzieci z ich strefy komfortu np. z klasy i wrzucenie ich do prawdziwego świata diabetyków. By zobaczyły, jak wygląda każda chwila życia z cukrzycą. Wyliczanie wymienników, podawanie insuliny, robienie co trzy dni wkłuć i wymiana sensora (mierzy poziom cukru), czy mierzenie cukru z palca glukometrem. Kto z nas nie boi się igły? A diabetyk musi czasami nakłuwać palec kilka lub kilkanaście razy dziennie. Kto chciałby się z nim zamienić? Chodzi o to, by te osoby zarazić empatią, by weszły w buty tych wszystkich młodych osób w wieku szkolnym mierzących się na co dzień z cukrzycą typu 1.

Cukrzyca jest chorobą na tym etapie postępu medycyny nadal nieuleczalną, ale też najtrudniejsze w niej jest to, by ją kontrolować. To bardziej „zarządzanie” niż leczenie.


Tak właśnie jest. Warto sobie też uświadomić, że oprócz tych trzech podstawowych elementów, o których się mówi, czyli poziom insuliny, aktywność fizyczna, jedzenie, największy wpływ na glikemię mają emocje czy infekcja. O nie szczególnie w wieku dojrzewania i przy cukrzycy nie trudno. Jeśli ktoś ma negatywne podejście, to trudno mu będzie z tą chorobą. W tej chorobie człowiek czuje się cały czas do czegoś zobligowany: do zmierzenia cukru, podania insuliny, wiecznej kontroli. Dzieci i rodzice często czują się zmęczeni. Powtarzam jednak podczas szkoleń w szpitalu, że świat nie jest idealny i każdy ma jakiś problem do rozwiązania. Najważniejszy nie jest problem, tylko nasze podejście do niego i ludzie jakich napotykamy podczas jego rozwiązywania. Z wiekiem, gdy dziecko staje się bardziej samodzielne, zaczyna przejmować pałeczkę.

To chyba moment, na który rodzice czekają, ale którego się obawiają. Wiek wcale nie przesądza o tym, że dziecko bierze chorobę w swoje ręce. Zależy to chyba bardziej od charakteru diabetyka i podejścia samych rodziców?


Trudno orzec, kiedy tak naprawdę oddać kontrolę choroby w ręce naszego dziecka. To powinno następować sukcesywnie, małymi krokami. Skrajne postawy, czyli nadopiekuńczość czy zupełne wycofanie się przez rodziców nie jest dobre. Myślę, że podstawą prowadzenia tej choroby jest zaufanie. Dziecko powinno postępować tak, by można mu było zaufać. To długotrwały proces, bo w XXI w. zaufanie można powiedzieć to towar deficytowy. Rodzic powinien umieć zmotywować swoje dziecko do tego, by zależało mu na utrzymywaniu glikemii w normie. Nie powinien zasłaniać się tym, że nie ma wpływu na dziecko i zostawia mu wolną rękę. Tu przecież chodzi o jego zdrowie. Z drugiej strony, jeśli rodzic poświęca swoje zdrowie, czas, sen, energię, pieniądze na to, by trzymać chorobę w ryzach, to dziecko powinno w tym wesprzeć rodzica. Trzeba od samego początku uczyć odpowiedzialności i wspólnie podejmować decyzje terapeutyczne, bo przecież gra toczy się o zdrowie.

A tak zupełnie od początku. Jak pan tłumaczy na pierwszych zajęciach, czym jest cukrzyca typu 1?


To przejście z autopilota na sterowanie ręczne w samolocie, którego nigdy nie prowadziliśmy. Z początku wydaje się trudne, jednak po dwóch tygodniach teorii i praktyki w klinice pod okiem personelu jest wystarczająco proste dla rodziców, aby poradzić sobie z kontrolą choroby w domu. Oczywiście praktyka czyni mistrza. Rodzic dużo uczy się także sam z własnej praktyki i obserwacji, poza środowiskiem medycznym, gdyż cukrzyca to choroba wymagająca spersonalizowania, indywidualnego podejścia. W praktyce to jak chodzenie po linie na wysokości. Ciągle trzeba trzymać równowagę,  czyli odpowiedni poziom cukru. Nie może być ani za niski ani za wysoki. Do tej pory organizm zarządzał sam glikemią, a teraz to my musimy to robić. Porównałbym to jeszcze to partii szachów błyskawicznych. W przeciwieństwie do klasycznych szachów, gdzie koncentrujemy się na szukaniu najlepszego ruchu w pozycji, tutaj akcent położony jest na to, by popełnić jak najmniej błędów – a na pewno je popełnimy - i doprowadzić do zwycięstwa, zanim skończy się czas. W cukrzycy też nie da się wszystkiego zrobić idealnie i jak w życiu czas nas ogranicza, jest go zwykle za mało (nie samą cukrzycą człowiek żyje – powtarzam zawsze), ale najważniejsze to  popełniać jak najmniej błędów.

Kiedy popełnia się te błędy?

Najczęściej przy wyliczaniu węglowodanów, które zawarte są w posiłku. Na nie podaje się odpowiednią ilość insuliny. Na jednej szalce ma być wyliczone jedzenie, na drugiej odpowiednia ilość insuliny (dawka zależy od naszej wrażliwości na insulinę, od indywidualnego zapotrzebowania organizmu). To wszystko musi się równoważyć. To cała sztuka, bo oczywiście kupowany przez nas pokarm różni się w swoim składzie. Zależy to nawet od tego, czy coś jest ugotowane al dente, czy raczej rozgotowane. Czy zawiera tłuszcz, czy białko, czy tylko same węglowodany. Jaka jest ich proporcja. Też pewne znaczenie może mieć flora bakteryjna w jelicie, np. mleko niektórym osobom bardzo podnosi poziom glikemii, a innym już nie tak bardzo. Starsza młodzież często też zapomina podać insulinę. Nie chcę wchodzić w szczegóły. Powody są różne. Od wielu różnych czynników może zależeć poziom cukru we krwi. Niektórzy pacjenci zauważają zmiany glikemii w zależności od warunków atmosferycznych, np. mróz, silny wiatr, pełnia księżyca. Generalnie w cukrzycy typu 1 chodzi o to, by skroić swój własny „garnitur na miarę”. Ta choroba wymaga często podejścia bardzo indywidualnego. Na szczęście z czasem nabywa się doświadczenie. Poznaje, jak ta choroba funkcjonuje i zaczyna się ograniczać czas potrzebny na zarządzanie nią.


10.02.2023 Niedziela.BE // źródło informacji: Serwis Zdrowie / dr n. o zdr. Rafał Szpakowski, edukator diabetologiczny. Doktor nauk medycznych i nauk o zdrowiu. Pracuje w Oddziale Klinicznym Diabetologii Dziecięcej i Pediatrii w UCK Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. // fot. Oko Laa, Grecja / shutterstock.com

(cl)


Ptaki poprawią ci nastrój

Istnieją badania dowodzące korzystnego wpływu obserwacji ptaków i aktywności z nimi związanych na poprawę samopoczucia, nastroju i ustępowanie lęku. Jeśli masz gorszy dzień może warto wyjść na spacer i poszukać ptaków? Interwencje oparte na kontakcie z naturą są jedną z nowatorskich metod oddziaływania na zdrowie psychiczne. Ukazuje się coraz więcej badań na temat pozytywnego wpływu natury na odbudowę psychiczną i samopoczucie, które z kolei wiążą się z satysfakcją z życia.

Zdaniem brytyjskich naukowców, widok ptaków i wydawane przez nie odgłosy poprawiają nastrój nawet na osiem godzin – informuje pismo „Scientific Reports”.

Przekonują o tym naukowcy z King’s College London, którzy wykorzystali aplikację na smartfony, aby zebrać w czasie rzeczywistym raporty o samopoczuciu psychicznym badanych osób wraz z raportami o zaobserwowaniu ptaków lub usłyszeniu ich śpiewu.

„Korzystając z aplikacji Urban Mind, po raz pierwszy pokazaliśmy bezpośredni związek między widzeniem lub słyszeniem ptaków a pozytywnym nastrojem”- powiedział główny autor badania Ryan Hammoud.

Badanie odbyło się pomiędzy kwietniem 2018 r. a październikiem 2021 r., a 1292 uczestników zgłosiło 26 856 ocen nastroju za pomocą aplikacji Urban Mind, opracowanej przez King’s College London, architektów krajobrazu J&L Gibbons i fundację artystyczną Nomad Projects. Uczestników zrekrutowano na całym świecie, przy czym większość znajdowała się w Wielkiej Brytanii, Unii Europejskiej i USA.

Aplikacja trzy razy dziennie pytała uczestników, czy widzą lub słyszą ptaki, a następnie zadawała pytania dotyczące samopoczucia psychicznego, aby umożliwić naukowcom ustalenie związku między nimi i oszacowanie czasu trwania tego związku.

W trakcie badania zbierano również informacje na temat istniejących diagnoz chorób psychicznych i stwierdzono, że słyszenie lub widzenie ptaków było związane z poprawą samopoczucia psychicznego zarówno u osób zdrowych, jak i u osób z depresją. Naukowcy wykazali, że powiązań pomiędzy ptakami a samopoczuciem psychicznym nie można wyjaśnić współwystępującymi czynnikami środowiskowymi, takimi jak obecność drzew, roślin czy cieków wodnych.

Partner badawczy i architekt krajobrazu Jo Gibbons z J&L Gibbons określił to bardziej malowniczo: „Kto nie dostroił się do melodyjnej złożoności chóru świtu wczesnym rankiem? Wielozmysłowe doświadczenie, które wydaje się wzbogacać codzienne życie, bez względu na nasz nastrój i miejsce pobytu. Te ekscytujące badania pokazują, jak bardzo podnosi na duchu widok i dźwięk śpiewu ptaków. Dostarcza intrygujących dowodów na to, że bioróżnorodne środowisko działa regenerująco pod względem dobrostanu psychicznego. Że zmysłowa stymulacja śpiewem ptaków, część tych codziennych >>dawek<< natury, jest cenna i trwała”.

Nie trzeba być ekspertem w zakresie przyrody, aby odnieść korzyść psychologiczną z kontaktu z elementami środowiska naturalnego. Wystarczy pewien poziom wiedzy i zaangażowania.

"Obserwatorzy ptaków nie muszą mieć dużej wiedzy, ale obserwacje ptaków muszą być ważne dla nich ważne. To z kolei sugeruje, że nawet osoby początkujące w obserwacji ptaków z niewielkim doświadczeniem mogą czerpać korzyści zdrowotne z aktywności w czasie wolnym" - przekonuje psychiatra dr n med. Sławomir Murawiec, autor książki o ornitologii terapeutycznej.

Jego zdaniem, szczególnie teraz, po pandemii, gdy pomocy psychologicznej wymaga zdecydowanie więcej osób, istnieje potrzeba opracowania dodatkowych metod wspomagających zdrowie psychiczne.

"Jednym z nowych kierunków w psychiatrii światowej jest opracowywanie interwencji opartej na kontakcie z naturą. Oczywiście leczymy lekami, psychoterapią i połączeniem tych metod, ale metodą wspomagającą może być kontakt z naturą" – uważa specjalista.

W czasopiśmie „Ecopsychology” ukazał się artykuł jego współautorstwa napisany wraz z prof. Christoph’em Randler’em z Eberhard Karls University w Tuebingen i prof. Piotrem Tryjanowskim poświęcony wpływowi obserwacji ptaków na subiektywne odczuwanie regeneracji/”odbudowy” psychologicznej.

Prof. Murawiec, znanym w środowisku psychiatrów ze swych zamiłowań ornitologicznych wskazuje, że słuchając ptaków, ćwiczymy przy okazji funkcje poznawcze i pamięć.

"Pozornie tylko obserwujemy ptaki, ale tak naprawdę wypatrując je, słuchając zastanawiamy się, jak wyglądają. Gdy rozpoznaję np. dzięcioła zielonego porównuję jego obraz, który mam zapisany w mózgu z tym co widzę, to trochę jak rozwiązywanie krzyżówek, świetne ćwiczenie dla mózgu, w dodatku w znacznie przyjemniejszych warunkach niż w zamkniętym pomieszczeniu. Te doznania dotyczą wielu obszarów naszego mózgu, bo nie tylko pamięci, ale też zmysłów słuchu i wzroku. Dostarczamy sobie przyjemnych przeżyć, wypełniamy pamięć przyjemnymi wspomnieniami" – przekonuje psychiatra w rozmowie z dr hab. prof. Instytutu Biologii UP Tomaszem Zielonką dostępnej na kanale YouTube.

Opracowania naukowe dowodzą, że w takich warunkach świetnie się regenerujemy i odpoczywamy. Bo w środowisku miejskim ilość bodźców jest olbrzymia, jesteśmy przestymulowani, w lesie natomiast nasz mózg nie jest tak obciążony, stwarzamy mu wolną przestrzeń i nasza zdolność myślenia jest dużo bardziej wydajna.

"Dzięki temu na bieżące sprawy, na siebie możemy popatrzeć z innej perspektywy, nie odczuwamy presji, następuje pewnego rodzaju przełączenie. Prace naukowe mówią o innym sposobie funkcjonowania. Z jednej strony patrzę na ptaki, staram się je rozpoznawać, jestem zajęty jakimś celem, ale jednocześnie z tyłu głowy myślę o swoim życiu. Dzieje się coś takiego jak we śnie – mamy przecież nawet takie stwierdzenie >>muszę się z tym przespać<< – to właśnie tak działa" – wyjaśnia dr Murawiec.

Na zachodzie modne stało się polecanie pacjentom tzw. „kąpieli leśnych”. Shinrin-yoku wywodzi się z Japonii i powoli staje się uznaną metodą walki ze stresem, z depresją czy bezsennością. Można je wzbogacać o obserwacje ptaków i czerpać z tego dodatkowe korzyści.


09.02.2023 Niedziela.BE // źródło informacji: Serwis Zdrowie // źródła: https://www.nature.com/articles/s41598-022-20207-6 / https://www.liebertpub.com/doi/10.1089/eco.2021.0062 / https://www.youtube.com/watch?v=EjQwQkoOpZo // foto: Common Hoopoe (dudek zwyczajny / Upupa epops) or Eurasian Hoopoe birds with spiky hairs and feathers standing together on the same branch // Dudek zwyczajny (Upupa epops). Fot. Super Prin, Tajlandia / shutterstock.com

(cf)


Subscribe to this RSS feed