Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Słowo dnia: Jazz
Belgia: Dziś nawet 27 stopni Celsjusza!
Niemcy: Obywatele Chin aresztowani pod zarzutem szpiegostwa
Polska: Termin mija o północy. Ostatnia szansa na złożenie PIT-a
Belgia: 53-latek przemycał 1,8 kg kokainy w... żołądku!
Polska: Mamy coraz mniej osób do pracy. Za to szybko przybywa emerytów
Belgia: Rower w leasingu? To coraz częstsze
Belgia: Ministerstwo Finansów zignoruje pierwszy błąd podatnika
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (środa 30 kwietnia 2025, www.PRACA.BE)
Pociągi między Ottignies i Brukselą-Schuman zawieszone do 5 maja
Redakcja

Redakcja

Na nietrzymanie moczu cierpi nawet kilka milionów Polaków, a tylko 1/3 zgłasza się do lekarza. Problemem jest także brak refundacji leków i terapii

W Polsce żyje 2–3 mln osób z zespołem pęcherza nadreaktywnego. W Europie z powodu tej choroby cierpi blisko 50 mln pacjentów. OAB to jedna z odmian nietrzymania moczu (NTM), które wciąż postrzegane jest jako choroba wstydliwa, dlatego diagnozy stawiane są za rzadko i zbyt późno. Nieleczona potrafi zrujnować życie bardziej niż cukrzyca czy nadciśnienie. Chorzy wycofują się z życia zawodowego, towarzyskiego, tracą rodziny, zmagają się z wykluczeniem społecznym czy depresją. Jak przekonuje Stowarzyszenie Osób z NTM UroConti, w Polsce wciąż nie mają wystarczającego wsparcia w systemie ochrony zdrowia.

Jak podaje Stowarzyszenie UroConti, na zespół pęcherza nadreaktywnego (OAB) cierpi niemal jedna szósta społeczeństwa. Jest on rozpoznawany u 27 proc. kobiet i 10,8 proc. mężczyzn powyżej 18. roku życia. Częstość występowania zespołu zwiększa się wraz z wiekiem. Zwykle towarzyszą mu inne objawy ze strony dolnych dróg moczowych, np. naglące parcia z epizodami nietrzymania moczu lub bez niego oraz zwiększona liczba mikcji w dzień i w nocy.

– Zespół pęcherza nadreaktywnego występuje u ponad 10 proc. społeczeństwa, w związku z tym jest schorzeniem społecznym. Częściej występuje u kobiet. U mężczyzn jest to schorzenie wtórne do innych chorób związanych z gruczołem krokowym. Bardzo często chorują kobiety w wieku 70–80 lat – wskazuje w rozmowie z agencją Newseria Biznes dr n. med. Mariusz Blewniewski, specjalista urolog z Kliniki Urologii w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. M. Kopernika w Łodzi.

UroConti od wielu lat próbuje zmienić postrzeganie tej choroby jako wstydliwej dolegliwości. Zadania nie ułatwia fakt, że pacjenci niechętnie mówią o niej podczas wizyt lekarskich. Tylko jedna trzecia osób cierpiących na zespół pęcherza nadreaktywnego w ogóle zgłasza się do lekarza, a dwie trzecie z nich robi to po dwóch latach od wystąpienia pierwszych objawów, dopiero gdy ich nasilenie wyklucza już normalne, dzienne i nocne funkcjonowanie.

– Stąd prośba do lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej, ale też ginekologów oraz urologów, żeby pytali pacjentów o nietrzymanie moczu. Trzeba to często od ludzi wyciągać, szczególnie od mężczyzn, bo oni są jeszcze mniej otwarci – mówi Elżbieta Żukowska, sekretarz Stowarzyszenia Osób z NTM UroConti. – Podstawowe badania w tym kierunku może wykonać lekarz podstawowej opieki zdrowotnej. Wystarczy zrobić dziennik mikcji, dokładny wywiad i będziemy wiedzieć, jakie schorzenie nas dotyczy.

Osoby z nietrzymaniem moczu mogą cierpieć albo na wysiłkowe nietrzymanie moczu, albo na NTM z parcia, którego częścią jest zespół pęcherza nadreaktywnego, albo też na miks obu dolegliwości. Życie chorych jest bardzo uciążliwe – zarówno fizycznie, bo są zmuszeni często szukać toalet, jak i psychicznie. W rezultacie pacjenci często wycofują się zupełnie z życia towarzyskiego, społecznego, ale też zawodowego. Zdarza się, że towarzyszy temu depresja.

Mimo że choroba dotyka przede wszystkim osoby starsze, nie jest jednak oznaką starzenia, której nie da się wyleczyć. Jak podkreśla Elżbieta Żukowska, jeśli pacjent słyszy taką tezę od swojego lekarza, to należy go zmienić.  

– Zespół pęcherza nadreaktywnego wymaga leczenia. Do dyspozycji mamy leczenie zachowawcze, które polega na ćwiczeniu pęcherza i uczeniu się od nowa oddawania moczu. Ważna jest także zmiana diety: zrezygnowanie z ostrych przypraw, picie tylko wody niegazowanej, wyeliminowanie mocnej kawy i wszelkich napojów, które mogą drażnić pęcherz, co powoduje jego mimowolne kurczenie się – wyjaśnia i urolog z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Łodzi. – Alternatywą jest leczenie farmakologiczne. Do dyspozycji chorych są dwie grupy leków, jedna to leki tzw. antycholinergiczne, które są refundowane w Polsce, natomiast druga opcja to lek nierefundowany. Brak refundacji stanowi problem, bo te leki można stosować razem i uzyskać lepszy efekt, a część osób z tego rezygnuje ze względu na wysokie koszty.

Eksperci Stowarzyszenia UroConti podkreślają, że w zespole pęcherza nadreaktywnego lista leków refundowanych nie zmieniła się od początku jej istnienia, czyli od dziewięciu lat. W pierwszej linii leczenia chorzy mają dostęp jedynie do dwóch substancji o tym samym mechanizmie działania: solifenacyny i tolterodyny, podczas gdy w innych krajach jest ich zarejestrowanych dwa albo trzy razy więcej. W drugiej linii leczenia jest dostępny mirabregon, charakteryzujący się innym mechanizmem działania i mniejszymi skutkami ubocznymi ale Polska jest jedynym krajem w UE, który go nadal nie refunduje.

Chorym, u których możliwości leczenia farmakologicznego zostały wyczerpane, pozostaje leczenie zabiegowe, czyli podanie toksyny botulinowej do ściany pęcherza moczowego lub dostępna od zeszłego roku neuromodulacja nerwów krzyżowych.

– Jest to procedura powtarzalna co trzy–dziewięć miesięcy, w zależności od reakcji organizmu na toksynę botulinową. Równoważna z jej podaniem jest neuromodulacja nerwów krzyżowych. Wprowadzamy do otworów S3 w kości krzyżowej elektrody, a do nich podłączony jest stymulator, podobny do rozrusznika serca, kontrolujący pracę wypieracza pęcherza moczowego – uściśla dr n. med. Mariusz Blewniewski.

Na każdym etapie terapii ważnym elementem higieny pozostają odpowiednio dobrane i częściowo refundowane środki chłonne (pieluchomajtki, majtki chłonne, pieluchy anatomiczne lub wkładki urologiczne) oferowane w wielu rozmiarach, odrębnie dla kobiet i mężczyzn.

Według raportu „Pacjent z NTM w systemie opieki zdrowotnej 2020” dużą rolę w leczeniu nietrzymania moczu odgrywa fizjoterapia specjalistyczna, która jest kluczowym elementem nie tylko terapii rehabilitacyjnej, ale również profilaktyki.

– Pacjenci chcieliby mieć większą dostępność do takich ćwiczeń, natomiast fizjoterapia urologiczna jest w Polsce nierefundowana, a wyspecjalizowanych w tym fizjoterapeutów jest bardzo mało. Tu trzeba nauczyć pacjenta ćwiczyć mięśnie Kegla i mięśnie głębokie, które podtrzymują pęcherz – wyjaśnia Elżbieta Żukowska.

 


06.12.2020 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc. // tagi: zespół pęcherza nadreaktywnego, nietrzymanie moczu, depresja, fizjoterapia urologiczna, niedziela.be

(new seria/kmb)

 

Belgia: Rekordowe temperatury i saharyjskie powietrze

Jak poinformował Instytut Meteorologiczny KMI, w Ukkel odnotowano dzisiaj pierwszy rekordowo ciepły dzień wiosny, w którym temperatura osiągnęła 24,1 stopnia Celsjusza, przewyższając poprzedni rekord ustanowiony w 2011 r., który wynosił 22,3 stopnia.

Pomimo dokładnych przewidywań temperatura nie osiągnęła 25 stopni. Ciepła pogoda stanowi krótką chwilę wytchnienia podczas wakacji wielkanocnych, ponieważ front pogodowy nadchodzący z sobotniej nocy przyniesie zachmurzenie i deszcz, co doprowadzi do bardziej zmiennego i chłodniejszego klimatu od wtorku.

Ten ciepły okres jest spowodowany gorącym powietrzem znad Sahary, które dociera do Belgii, nie tracąc ciepła nad Francją, co jest zjawiskiem, które czasami może powodować łagodne cieplejsze dni. Jednak nie widać jeszcze stabilizacji wiosennej pogody, a temperatury będą się zmieniać. Saharyjskie powietrze może również nieść piasek, który w przypadku deszczu może przyćmić światło słoneczne i pozostawić ślady na zaparkowanych samochodach.

Pomimo przelotnego ciepła Belgowie tłumnie cieszyli się dniem. Kawiarnie powiększyły swoje tarasy, a artykuły do grillowania szybko się sprzedawały, co wskazuje na zbiorową chęć cieszenia się nieoczekiwanym słonecznym dniem i podkreślania wyjątkowości tego dnia pośród nieprzewidywalnej wiosny.

06.04.2024 Niedziela.BE // fot. Alena Veasey / Shutterstock.com

(es)

  • Published in Pogoda
  • 0

W Polsce zniknie kilka milionów samochodów

Wielkie sprzątanie było zapowiadane już w 2022 roku. Chodzi o bazę CEPiK, czyli Centralną Ewidencję Pojazdów i Kierowców. Okazuje się, że są w niej auta, których już nie ma. 

Bez badań technicznych i ubezpieczenia OC

To pojazdy, które nie zostały wyrejestrowane, ale nie mają opłaconego ubezpieczenia OC, nie mają badań technicznych i właściwie nie wiadomo, co się z nimi dzieje.

Może zostały już rozebrane na części, może dawno są już zezłomowane, a może stoją zamknięte w stodołach.

– Przewiduje się wygaszenie decyzji o rejestracji pojazdów wydanych przed 14 marca 2005 r., co do których właściciele pomimo ciążącego na nich obowiązku nie wykonywali badań technicznych ani nie ubezpieczali w ramach ubezpieczenia OC posiadaczy pojazdów przez okres co najmniej 10 lat – tak operację przejrzenia CEPiK-u tłumaczył Paweł Lewandowski, były już wiceminister cyfryzacji. 

Taki zabieg – jak powiedział – będzie nie tylko uporządkowaniem systemu, ale także korzyścią dla obywateli. Chodzi o to, żeby nikt nie był ścigany za brak OC pojazdu, który co prawda widnieje w bazie, ale w rzeczywistość już nie jeździ.

Tysiące wartburgów

Tylko pobieżne spojrzenie na bazę danych pokazało, że w Polsce jest zarejestrowanych blisko 99,6 tys. wartburgów. Z tego od dekady aż 93,2 tys. nie ma badań technicznych i OC.

Przypomnijmy tylko, że wartburg to osobowy samochód produkcji NRD, którego produkcja zakończyła się w 1991 roku.


Filtrowanie baz CEPiK-u ma rozpocząć się w czerwcu

Martwe dusze znikną z systemu dokładnie 10 czerwca 2024 roku. 

Urzędnicy zajmujący się czyszczeniem bazy danych wykreślą samochody motocykle, ciągniki i przyczepy, które widnieją w systemie przynajmniej 10 lat, ale od minimum 6 lat nie było w ich przypadku żadnej aktualizacji.


06.04.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock // CEPiK = Centralna Ewidencja Pojazdów i Kierowców - www.cepik.gov.pl - wszystkie treści, aktualizacje i usługi związane z Centralną Ewidencją Pojazdów i Kierowców (CEPiK) znajdują się teraz na nowej stronie internetowej: www.gov.pl/web/cepik. Zachęcamy do korzystania.

(es)

 

 

 

Wściekają nas nakrętki przymocowane do butelek. Wkrótce innych nie kupimy

Kto wymyślił te nakrętki przymocowane do butelek? Denerwujemy się, pijąc np. wodę, bo zakłóca nam to nasz komfort. Gromy lecą na głowy producentów. Niesłusznie.

Narzucają im to przepisy Unii Europejskiej, które – w założeniu – mają pomóc w odzyskiwaniu plastiku z nakrętek i poddanie go recyklingowi. W efekcie nakrętki przytwierdzone do butelek są coraz powszechniejsze.

Nowe przepisy unijne nie przypadły do gustu kupującym napoje w sklepach. W sieci można nawet znaleźć porady, jak szybko i skutecznie usunąć korek. I to pomimo tego, że przymocowanie nakrętek do opakowań jest ekologicznie uzasadnione.

Koniec ze „zbieractwem”

„Dziurawe” pojemniki w kształcie serca, do których trafiają nakrętki, spotkać można – jeszcze – nawet w małych miejscowościach. Jeszcze, bo niebawem znikną. Nie będzie bowiem czego do nich wrzucać. Powód?

Zbliża się kres tego „zbieractwa”. Za sprawą unijnej dyrektywy pod nazwą SUP od połowy 2024 r. wszystkie nakrętki plastikowe w całej Unii Europejskiej powinny być fabrycznie przytwierdzone do opakowania od napoju – czy to butelki, czy kartonu.

Poza tym – jak czytamy w gazeta.pl – „zaangażowanie w akcje miało swój mało ekologiczny skutek uboczny”. Otóż często mieszkańcy przywozili nakrętki samochodem, w związku z czym emitowali do atmosfery dodatkowy dwutlenek węgla.

W ocenie ekspertów „ślad węglowy przy zbieraniu i odwożeniu do recyklera serduszka z nakrętkami też jest większy, niż ten pochodzący z ton odpadów przewożonych jednym transportem do sortowni przez profesjonalne firmy zbierające”. 

Od lipca 2024 będzie to już obowiązek

Dla wielu firm, również w Polsce, nie jest to zaskoczenie, bo – według serwisu Prawo.pl – już stosują one przepisy tej dyrektywy. Tłumaczą to właśnie względami środowiskowymi. 

Dzięki nim można poddać recyklingowi całe opakowanie i zmniejszyć ilość plastiku, która mogłaby przedostać się do środowiska – serwis cytuje opinię jednego z producentów napojów.

Dlatego – chociaż przepisy wprowadzają ten wymóg dopiero od lipca 2024 r. – to wielu przedsiębiorców już dobrowolnie przystosowuje swoje działania do nowych przepisów unijnych. Niebawem będzie to już obowiązek.

06.04.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media/fot. iStock

(es)

 

  • Published in Polska
  • 0
Subscribe to this RSS feed