Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Polska: Wybory 2025. Nawrocki za Trzaskowskim i daleko od sukcesu Dudy
Słowa dnia: Warm weer
Belgia: Zabiła partnera nożem. „Wiele ciosów”
Niemiecki minister z wizytą w Izraelu
Polska: Groszowi emeryci. Kilka tysięcy z nich dostaje mniej niż 10 zł
Belgia: Sprzątanie wzdłuż Skaldy. Zebrano 60 litrów śmieci!
Polska: Wyższy zasiłek pogrzebowy. Sprawdź, od kiedy będzie wypłacany
Belgia: Płaskie ostrygi powracają do wód Morza Północnego!
Belgia, Limburgia: Koń sprzedany za fortunę!
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (poniedziałek 12 maja 2025, www.PRACA.BE)
Redakcja

Redakcja

Polska: Powiększa się liczba miast, w których nie kupimy alkoholu nocą

W ciągu ostatnich miesięcy do listy miast, które ograniczyły możliwość sprzedaży wyrobów alkoholowych, dołączyły m.in. Władysławowo i Piekary Śląskie. Ostatnimi czasy zakaz handlu trunkami w godzinach nocnych wprowadziła też Ruda Śląska. Czy możemy spodziewać się takiego posunięcia również w naszym mieście?

Grono się powiększa

Dotychczas zakaz sprzedaży alkoholu w godzinach nocnych obowiązywał w kilku, miastach. Ta lista jednak sukcesywnie się wydłuża. „Nie” dla napojów procentowych powiedziały m.in.: Piotrków Trybunalski, Sosnowiec, Piekary Śląskie i Władysławo. W ostatnim czasie dołączyła do nich też Ruda Śląska, która chce walczyć z zakłócaniem porządku publicznego. Zakaz dotyczy głównie sklepów i stacji benzynowych, jednak alkohol w dalszym ciągu można spożywać na terenie większości restauracji, barów, klubów i punktów gastronomicznych.

Problemy z alkoholem

Rozwiązanie, choć może wydawać się kontrowersyjne, to przede wszystkim troska o dobro mieszkańców. Oprócz aktów wandalizmu i zakłócania ciszy nocnej, samorządy wskazują jako powód również problemy z nadużywaniem alkoholu przez mieszkańców.

„My (Mieszkańcy) Gminy Władysławowo, mamy coraz większy problem z nadużywaniem alkoholu! To temat, o którym wstydzimy się mówić. To problem, którego często nie chcemy widzieć i nie chcemy się do niego przyznać. Problem nadużywania spożycia alkoholu często się pogłębia i wpływa nie tylko na nasze samopoczucie, lecz na naszą rodzinę pracę i codzienne funkcjonowanie.” – tak sprawę komentował burmistrz Władysławowa Roman Kużel na łamach puck.naszemiasto.pl. Gmina po 12 miesiącach chce ocenić efekty wprowadzonej zmiany.

Jakim prawem?

Możliwość wprowadzenia takiego zakazu umożliwia ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Maksymalnie granice, w jakich może obowiązywać, to godziny pomiędzy 22 a 6 rano. Niektóre miasta określają dokładnie taki przedział czasowy, inne zakazują sprzedaży dopiero po północy. O uchwaleniu ograniczeń w sprzedaży trunków decydują samorządy.

W Elblągu na tę chwilę taki zakaz nie obowiązuje.

- Na chwilę obecną nie posiadam informacji, jakoby w Elblągu miał zostać wprowadzony zakaz sprzedaży alkoholu w godzinach nocnych. Być może toczyły się rozmowy Rady Miasta na ten temat, jednak nie weszła w życie żadna uchwała, która mogłaby to regulować – tłumaczy nam Łukasz Mierzejewski z zespołu prasowego Urzędu Miasta w Elblągu. Tę informację potwierdza też radny Robert Turlej, który wyjaśnia nam, że „kiedyś padały takie propozycje, jednak nigdy nie doszło do szerszej dyskusji na ten temat”.

Rzecznik elbląskiego urzędu, Łukasz Mierzejewski uczula też, aby nie mylić stosowanych obecnie ograniczeń z pojęciem „prohibicji”, która panowała w latach dwudziestych na terenie Stanów Zjednoczonych, choć również polegała na ograniczeniu dostępu do napojów alkoholowych.  

15.06.2021 Niedziela.BE // Bron: News4Media // fot.IStock

(ec)

 

  • Published in Polska
  • 0

Belgia: Dwa belgijskie bary na dachu na liście najlepszych w Europie!

Dwa belgijskie bary na dachu znalazły się na liście 50 najlepszych lokali tego typu w Europie. Co ciekawe, w rankingu znajdują się także dwa polskie lokale.

Belgijskie bary to „Play label rooftop” w Brukseli oraz „Gaston” w Gandawie. Obydwa znalazły się na liście 50. najlepszych barów na dachu w Europie. Pierwszy zajął miejsce 35, a drugi – 47. Co ciekawe, w rankingu, tuż obok belgijskich lokali, znalazły się też dwa polskie bary: warszawski Level 27 (38. miejsce) oraz krakowski VIDOK (46).

Jeśli chodzi o pierwszą piątkę, przedstawia się ona następująco:

1. The Culpeper – Londyn, Wielka Brytania
2. Patchwork at Sa Punta – Ibiza, Hiszpania
3. Terrazza Borromini – Rzym, Włochy
4. Nebotičnik – Ljubljana, Słowenia
5. PK Cocktail Bar – Santorini, Grecja

Pełną listę można znaleźć TUTAJ


16.06.2021 Niedziela.NL // fot. Shutterstock, Inc.

(kk)

  • Published in Belgia
  • 0

Belgia, biznes: Koszty pracy znów (trochę) wzrosły

Belgia należy do państw Unii Europejskiej z najwyższymi kosztami pracy. Także w minionych kilkunastu miesiącach koszty pracy w kraju ze stolicą w Brukseli poszły w górę.

Wpływ na wysokość kosztów pracy mają nie tylko zarobki pracownika, ale także podatki i składki na ubezpieczenia społeczne opłacane przez pracodawcę i zatrudnionego.

Już na początku 2020 r. koszty pracy w Belgii przekraczały 40 euro na godzinę. Oczywiście nie oznaczało to, że tyle „na rękę” dostawał statystyczny belgijski pracownik. Kwota netto, wypłacana zatrudnionemu, jest dużo niższa niż łączne koszty pracy.

Te jednak nadal rosną, choć tempo tego wzrostu jest mniejsze niż kilka lat temu. W połowie czerwca belgijski Urząd Statystyczny Statbel poinformował, że w pierwszym kwartale 2021 r. koszty pracy w Belgii były o 0,9% wyższe niż w tym samym okresie roku ubiegłego.

Do największego wzrostu kosztów pracy doszło w sektorze ochrony zdrowia. Wyniósł on 1,9% w skali roku. W najmniejszym stopniu koszty pracy zwiększyły się w handlu detalicznym i hurtowym oraz w firmach zajmujących się naprawą pojazdów (wzrost o 0,7%).

W danych Statbel na temat kosztów pracy uwzględniono jedynie „faktycznie przepracowane godziny” i ich koszty. Nie uwzględniono w nich kosztów związanych z tzw. czasowym bezrobociem oraz innymi rozwiązaniami wprowadzonymi na czas pandemii.


16.06.2021 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(łk)

  • Published in Belgia
  • 0

Polska: Od czego zacząć i ile kosztuje przygoda z fotowoltaiką

W przyszłym roku wchodzą w życie przepisy, przez które instalacje fotowoltaiczne mogą stać nieopłacalne. Dlatego fachowcy radzą śpieszyć się podjęciem decyzji o założeniu paneli.

Od kilku lat w Polsce bardzo dynamicznie rozwija się rynek fotowoltaiki. Według badań Instytutu Energetyki Odnawialnej, których wyniki zostały przedstawione kilka dni temu, 2020 r. był najlepszym w historii rozwoju tego sektora w Polsce. „Moc zainstalowana w fotowoltaice na koniec 2020 roku wyniosła niemalże 4 GW, co oznacza 200 proc. wzrost rok do roku. Jednocześnie, wg Solar Power Europe, w 2020 roku Polska znalazła się na 4-tym miejscu pod względem przyrostu mocy zainstalowanej PV w Unii Europejskiej. Według prognoz IEO Polska w 2021 roku, utrzyma wysokie tempo przyrostu mocy i 4. miejsce w UE. IEO ocenia, że na koniec 2021 roku moc zainstalowana w PV w Polsce może przekroczyć 6 GW.” – oceniają eksperci i dodają, że łączne obroty na tym rynku w 2021 r. przekroczą 9 mld zł.

Polacy pokochali zieloną energię z kilku powodów. Pozwala to obniżyć rachunki za prąd, a rząd i samorządy oferują dotacje do instalacji na prywatnych domach. Przypomnijmy, że państwowe dofinansowanie może wynieść nawet 20 proc. kosztów, ale nie więcej niż 15 tys. zł, a są gminy, które oferują pokrycie nawet 60 proc. kosztów. Jeżeli ktoś rozważa założenie modułów PV, podpowiadamy, od czego zacząć.

To nie solar

Wiele osób myli panele fotowoltaiczne z solarnymi. A choć na pierwszy rzut oka moduły wyglądają podobnie, to działają zupełnie inaczej i służą do czego innego. Solarne używane są do podgrzania wody w domu. Fotowoltaika to produkcja własnego prądu.

PV to zespoły ogniw zbudowanych na bazie krzemu, które produkują napięcie o skali 0,5 V. Zasadą ich działania jest to że krzem pochłania światło słoneczne, wprawia to w ruch elektrony, a to powoduje przepływ energii elektrycznej. Instalacje solarne z kolei pochłaniają (poprzez zainstalowane absorbery) światło, zamieniając je w ciepło, które transportowane przez wodę lub glikol trafia do zasobnika, gdzie podgrzewana jest woda do użytku domowego.

Im większe, tym…

Nie zawsze lepsze. Oczywiście na wielkim dachu można umieścić więcej modułów PV i dzięki temu produkować więcej energii, ale nie tylko rozmiar ma znaczenie. Arcyważne jest umiejscowienie instalacji. Powinna być ona skierowana na południe, bo w innym przypadku nie otrzymamy optymalnego efektu. To trochę tak jak z wlewaniem do samochodu złej jakości paliwa. Pojedzie, ale silnik nie pokaże pełni możliwości.

Planując położenie modułów, fachowiec powinien wziąć też pod uwagą rzucany na nie cień. Jeśli przez długi czas w ciągu dnia moduły są zacienione przez drzewa lub stojący w pobliżu wysoki budynek, to instalacja będzie mniej wydajna. Trzeba też pamiętać że zasadą działania instalacji PV jest to że mają taką skuteczność, jak najsłabszy z modułów. Co oznacza, że jeśli choć jeden nie będzie działał w pełni swoich możliwości, to całość także.

Więcej modułów PV to większa produkcja prądu, ale każda rodzina zużywa określoną jego ilości. Nie warto zatem montować zbyt dużej instalacji, a jej rozmiar fachowiec powinien dobrać do konkretnego przypadku. Przyjmuje się, że 4-osobowa rodzina potrzebuje fotowoltaiki o mocy 5 kWp. Da się to osiągnąć montując ok. 14 paneli za ok. 20 tys. zł i szacowanym koszcie zwrotu od 5 lat w górę. Im większa instalacja, tym wyższe koszty i dłuższy czas zwrotu.

Dodatkowo monter analizując sytuację, musi przy kalkulacjach wziąć pod uwagę regionalne warunki pogodowe. Trzeba wiedzieć, że nie wszędzie w Polsce słońce świeci tak samo.

Chwila na start

Trzeba też przyjąć do wiadomości, że nie zaczniemy produkować prądu z dnia na dzień. Po zamontowaniu modułów, trzeba swoją instalację zgłosić operatorowi sieci dystrybucyjnej, a ten musi założyć w naszym domu licznik dwukierunkowy. Na wizytę montera można czekać nawet miesiąc.

Bez prądu nie ma prądu

Złudne też jest myślenie, że jak w okolicy zabranie prądu, to nasz dom dzięki panelom nadal będzie zasilany. Niestety prawda jest taka, że w większości instalacji montuje się blokady, które „unieruchomiają” fotowoltaikę w przypadku braku prądu z zewnątrz (dla bezpieczeństwa np. serwisantów). Jest możliwość montażu takich instalacji, które działają bez potrzeby zasilania, ale są znacznie droższe. Stosuje się wówczas inwertery, zmieniające prąd stały ze słońca na prąd zmienny.

Kiedy się zwróci?

Gdy mówimy o pieniądzach, pojawia się pytanie o zwrot nakładów. Wspomniane 5 lat to tylko przykład, bo wszystko uzależnione jest od rozmiaru instalacji, jej mocy, produkcji, cen prądu. Eksperci uczulają, że nie można rzetelnie wyliczyć średniego czasu zwrotu dla wszystkich. Wspomniana 4-osobowa rodzina z panelami o mocy 5 kW rocznie, przy obecnych cenach prądu, może zaoszczędzić ok. 2,8 tys. złotych. Jeśli instalacja kosztowała 20 tys. zł to łatwo policzyć, że zwrot nastąpi po 7 latach. Ten okres będzie krótszy, gdy inwestor skorzysta z dofinansowania. W przypadku programu „Mój prąd” może liczyć na 5 tys. zł. Wówczas zwrot nastąpi po ok. 5 latach.

Zaznaczmy, że jeśli ktoś zdecyduje się na przechowywanie nadwyżki energii (np. do wykorzystania w nocy), to musi zainwestować w specjalne magazyny. To sprawi, że inwestycja stanie się droższa, a jej zwrot nastąpi później. Magazyny, w zależności od wielkości i pojemności, kosztują od 5 tys. zł do nawet przeszło 20 tys. zł.

Zmiany w prawie

Z montażem paneli lepiej się pospieszyć, bo nadchodzą zmiany w prawie, które mogą (eksperci mówią, że na pewno) sprawić, że instalacje przestaną się opłacać. Chodzi o to, że Polska dostosowuje przepisy do unijnych i od 2022 r. prosument (osoba wytwarzająca własny prąd) nadwyżkę energii będzie musiał sprzedać, a brakującą kupić.

Dziś osoba prywatna produkująca własny prąd oddaje jego nadwyżkę do sieci, a z koncernami energetycznymi rozlicza się barterowo. Za to, co odda w dzień, może w nocy bezpłatnie odebrać (do 80 proc. oddanego prądu) z sieci. Sprawia to, że prosumenci mający na dachach domów panele praktycznie nie muszą płacić rachunków za energię. Nie płaci się także za wprowadzenie energii do sieci i nie ponosi kosztów eksploatacyjnych infrastruktury zakładów energetycznych.

Od 2022 r. jednak z wielkim koncernem trzeba się będzie rozliczać gotówką. Prosumenci za swój prąd otrzymają 26 gr/kWh, a będą kupować energię za 67 gr/kWh. Eksperci wyliczają, że rodzina zużywająca 4,5 MWh a mająca panele o mocy 5,5 kW za prąd z sieci płaci dziś ok. 100 zł rocznie zamiast 3 tys. zł w sytuacji gdyby instalacji by nie miała. Po zmianach ta rodzina będzie musiała zakupić energię za ok. 2 tys. zł, a sprzeda swoją za jakąś połowę tej ceny. Wnioski: obecnie oszczędności sięgają 2,9 tys. zł a w najbliższej przyszłości stopnieją do ok. 1 tys. zł.

Dobrą wiadomością jest to, że osoby mające już instalacje, lub uruchomią ją do momentu wejścia przepisów w życie, nie będą podlegały nowemu prawu i na obecnych zasadach mogą funkcjonować jeszcze przez 15 lat.


15.06.2021 Niedziela.BE // Bron: News4Media // fot.: iStock

(ec)

 

  • Published in Polska
  • 0
Subscribe to this RSS feed