Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Polska: Nie segregują śmieci, dostają kary i idą do sądu. Setki spraw
Polska: Kim jest Ignacy z bluzy Stanowskiego? Ludzie masowo wpłacają pieniądze
19-latek wjechał w policjanta w Antwerpii!
Belg zaginął w Liechtensteinie. Szczęśliwy finał sprawy
Temat dnia: 15 belgijskich żołnierzy rannych podczas ćwiczeń w Szkocji!
Polska: W tych zawodach mogliby pracować kandydaci na prezydenta
Słowo dnia: Liederen
Belgia: Eurowizja - dziś Belgia i Polska walczą o finał!
Niemcy: Zakazano działalności skrajnie prawicowej grupy „Królestwo Niemiec”
Polska: Na połączenia z tego numeru trzeba uważać. Bo można dużo stracić
Redakcja

Redakcja

Polacy nie doceniają ryb z Bałtyku. Częściej trafiają one na stoły w Skandynawii i Europie Zachodniej

Statystyczny Polak zjada rocznie ok. 14,5 kg ryb, czyli nawet trzykrotnie mniej niż mieszkańcy krajów śródziemnomorskich. Co istotne, rzadko też sięgamy po ryby z Bałtyku. Rodzime gatunki, takie jak śledź, szprot, flądra, łosoś, turbot czy sandacz, częściej trafiają na stoły w Skandynawii czy Europie Zachodniej, gdzie są lubiane i cenione przez konsumentów ze względu na swoje prozdrowotne właściwości: dużą zawartość białka, witamin A i D czy kwasów omega-3. Z kolei w Polsce wciąż jeszcze pokutuje mit dotyczący zanieczyszczenia chemikaliami bałtyckich ryb. Badania wykazują jednak, że ryby odławiane w Bałtyku spełniają rygorystyczne normy unijne.

– Bałtyk jest morzem zamkniętym, śródlądowym, gdzie wymiana wód z oceanem jest niewielka i na pewno następuje kumulacja związków, które spływają rzekami. Zawartość metali ciężkich w rybach bałtyckich jest jednak niewielka – nie przekracza nawet połowy dozwolonej normy – podkreśla w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes dr inż. Wojciech Sawicki, ekspert ds. bezpieczeństwa żywności z Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie.

Badania wskazują, że ryby i przetwory rybne z naszego morza zawierają niewielkie zawartości zanieczyszczeń i nie zagrażają konsumentom.

– Ze względu na bezpieczeństwo konsumentów wprowadzono limity określone prawem, których wartości w surowcu nie mogą być przekroczone, aby mógł być on przeznaczony do konsumpcji dla ludzi – wskazuje dr hab. inż. Joanna Szlinder-Richert, zastępca dyrektora ds. naukowych w Morskim Instytucie Rybackim – Państwowym Instytucie Badawczym. – Poziomy zanieczyszczeń w rybach i w środowisku morskim podlegają kontroli w ramach Państwowego Monitoringu Środowiska, jak również w ramach monitoringu żywności. Badania prowadzą także sami przetwórcy, dlatego że to w ich interesie jest sprawdzenie, czy surowiec, z którego korzystają, jest bezpieczny. W innym przypadku w razie kontroli groziłyby im surowe kary.

Według danych Europejskiego Obserwatorium Rynku Rybołówstwa (EUMOFA) statystyczny Polak zjada około 14,5 kg ryb rocznie. To nawet trzykrotnie mniej, niż spożywają mieszkańcy Hiszpanii, uznawanej za jeden z najzdrowszych narodów na świecie. Choć statystyki dotyczące konsumpcji ryb w ostatnich latach powoli się poprawiają, to jednak nadal odbiegają od zaleceń, według których ryby powinny pojawiać się na talerzu co najmniej dwa–trzy razy w tygodniu. Polacy wciąż pozostają pod tym względem w europejskim ogonie, a dodatkowo rzadko też sięgają po ryby z Bałtyku, w przeciwieństwie do społeczeństw ze Skandynawii.

– Ryby bałtyckie – szproty, śledzie, flądry, dorsze, łososie, belony i gładzice – są bardzo cenione na Zachodzie i w Skandynawii. Ogromne ilości wyjeżdżają na zachód i północ Europy. Polacy nie mają pojęcia, jak olbrzymia jest tego skala. Dobrze pasowałoby tu powiedzenie: „cudze chwalicie, swego nie znacie”. Od lat próbujemy odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego nasze ryby są cenione przez ekologicznie wyedukowane społeczeństwa na Zachodzie, podczas gdy do Polski trafiają te pochodzące z innych mórz – mówi Marcin Radkowski, prezes Kołobrzeskiej Grupy Producentów Ryb, inicjator programu Naturalnie Bałtyckie.

Ryby bałtyckie warto dodać do jadłospisu ze względu na wysoką zawartość cennych dla organizmu składników, jak np. pełnowartościowe białko, które bierze udział w budowaniu masy mięśniowej, produkcji hormonów i przeciwciał. Jest ono także bogate w aminokwasy, przez co ryby morskie stanowią dobry zamiennik dla jaj i mięsa. Zwłaszcza że białko w rybach jest lepiej przyswajalne i trawione przez organizm niż białko mięsne.

– Poza tym w rybach jest wiele składników mineralnych: fosfor, fluor, wapń, jod i selen oraz witaminy rozpuszczalne w tłuszczach, szczególnie witamina D3 – wymienia dr inż. Wojciech Sawicki.

Zawarta w rybach witamina D3 zmniejsza ryzyko rozwoju chorób układu krążenia, nowotworów i depresji. Z kolei ważna dla prawidłowego funkcjonowania organizmu witamina A, która również w dużych ilościach znajduje się w rybach, bierze udział w produkcji białek oraz w procesie wzrostu i regeneracji komórek, wspomaga proces widzenia i wykazuje silne działanie przeciwutleniające.

– Ryby zawierają wiele substancji bardzo korzystnych dla naszego zdrowia. To przede wszystkim kwasy omega-3. Kwasy tłuszczowe EPA i DHA pełnią w naszym organizmie bardzo ważną funkcję, jeśli chodzi o układ krążenia czy układ nerwowy. Znajdziemy je tylko w środowisku morskim, a więc tylko w rybach, bo nie ma ich np. w olejach roślinnych. Te zawierają kwasy omega-3, ale całkiem inne – tłumaczy dr hab. inż. Joanna Szlinder-Richert.

Włączając ryby do swojej diety, warto zwracać uwagę na ich pochodzenie i sposób połowów. Ryby złowione w Bałtyku nie musiały przebyć tysiąca kilometrów, zanim trafiły na sklepową półkę, przez co spożywanie ich jest bardziej ekologiczne i zostawia mniejszy ślad węglowy niż w przypadku np. mięsa czy ryb z innych obszarów połowowych. Bałtyckie ryby warto jednak wybierać nie tylko ze względu na ekologię i korzyści zdrowotne. Kolejny plus to wsparcie rodzimego rybołówstwa.

– To szczególnie ważne teraz, w dobie pandemii. W ten sposób można pomóc naszym rybakom, przetwórcom i tysiącom ludzi, którzy są zatrudnieni w całej tej branży – podkreśla Marcin Radkowski, inicjator programu Naturalnie Bałtyckie.

Program ten ma na celu promowanie racjonalnego wykorzystywania zasobów Morza Bałtyckiego i świadomej konsumpcji ryb. Znakiem Naturalnie Bałtyckie oznaczane są produkty rybne wytwarzane z ryb pozyskanych zgodnie z najwyższymi standardami jakościowymi.

 


19.01.2021 Niedziela.BE // Mówi: dr inż. Wojciech Sawicki, ekspert ds. bezpieczeństwa żywności, Zachodniopomorski Uniwersytet Technologiczny w Szczecinie // Mówi: Marcin Radkowski, prezes zarządu Kołobrzeskiej Grupy Producentów Ryb, inicjator programu Naturalnie Bałtyckie // Mówi: dr hab. inż. Joanna Szlinder-Richert, zastępca dyrektora ds. naukowych w Morskim Instytucie Rybackim – Państwowym Instytucie Badawczym // Tagi: konsument, spożycie ryb, zdrowie, rybołówstwo, gospodarka morska, przemysł spożywczy, niedziela.be // foto: Fishing boats on the Polish Baltic seaside // fot. Shutterstock, Inc.

(new seria / kmb)

 

BELGIA! DZIEŃ DOBRY! - wtorek 19 stycznia 2021

Wtorek 19 stycznia 2021.

19. dzień roku, do końca roku pozostało 346 dni.


Imieniny obchodzą: Abundancja, Adalryk, Alderyk, Basjan, Basjana, Bernard, Erwin, Erwina, Eufemia, Germana, Germanik, Geroncjusz, Henryk, Jan, Januariusz, January, Józef, Juliusz, Kaliksta, Kalista, Kanut, Marceli, Mariusz, Marta, Matylda, Paweł, Pia, Poncjan, Racimir, Sara, Saturnin i Wulstan.

Kościół prawosławny – Objawienie połączone z Chrztem Pańskim (jedno z 12 głównych świąt zwane potocznie Epifanią lub świętem Jordanu)

Wspomnienia i święta w Kościele katolickim obchodzą:

* św. Agrycjusz (zm. ok. 329 – biskup Trewiru)
* bł. Andrzej z Peschiera (prezbiter)
* św. Henryk z Uppsali (biskup)
* św. Józef Sebastian Pelczar (biskup)
* święci Mariusz i Marta (męczennicy perscy)
* św. Remigiusz z Rouen (biskup)


19.01.2021 Niedziela.BE // źródło: Wikipedia // foto: Śnieg w Gandawie (Gent) // fot. Shutterstock, Inc.

(kmb)






Dziś "najbardziej depresyjny dzień w roku"? - poniedziałek 18 stycznia

Tym razem najbardziej depresyjny dzień w roku przypada na 18. stycznia (to zawsze poniedziałek). Choć wiele osób uważa, że wzór na „Blue Monday” to kpina, nie zmienia to faktu, że styczniowe poniedziałki nie należą do najłatwiejszych.

Wzór na najbardziej depresyjny dzień roku wymyślił brytyjski psycholog, Cliff Arnall. Termin „Blue Monday” został przez niego użyty po raz pierwszy w 2005 roku. Jego wzór matematyczny uwzględniał czynniki meteorologiczne (czyli np. długość dnia i poziom nasłonecznienia), psychologiczne (świadomość niedotrzymania postanowień noworocznych) oraz ekonomiczne (czas, który upłynął od Bożego Narodzenia i związanego z nim nadwyrężenia budżetu).

Termin ten uznawany jest jednak za pseudonaukę i od początku wzbudzał wiele kontrowersji. W pewnym momencie sam Cliff Arnall przyznał, że najbardziej depresyjny dzień w roku to koncept, który wymyślił na potrzeby zlecenia otrzymanego od jednej z agencji reklamowych.

Ostatecznie jednak styczeń jako miesiąc uważany jest za szczególnie trudny – nieprzyjemna pogoda utrzymuje się już od jakiegoś czasu i jest pewne, że utrzyma się przynajmniej przez kolejne dwa miesiące. Motywacja spada i dopada nas przygnębienie związane ze spłukanymi portfelami. Ponieważ termin „Blue Monday” się rozpowszechnił, w sieci można znaleźć wiele poradników, jak przetrwać ten trudny dzień (miesiąc). Kilka wskazówek można znaleźć tutaj:

Jak przeżyć Blue Monday? (www.vogue.pl) - TUTAJ.

Blue Monday – jak przetrwać najbardziej depresyjny dzień 2020 roku? 7 sposobów (www.homebook.pl) - TUTAJ.

Blue Monday. Jak przetrwać najbardziej depresyjny dzień w roku (www.apteline.pl)- TUTAJ.

Blue Monday: 10 prostych rzeczy, które poprawią ci nastrój (www.onet.pl) - TUTAJ.


18.01.2020 Niedziela.BE // aktualizacja 20.01.2021 // fot. Shutterstock, Inc. 

(kk/kmb)

Największa farma fotowoltaiczna w Europie Środkowo-Wschodniej powstaje na Pomorzu

Polska spółka Respect Energy we współpracy z niemieckim koncernem Goldbeck Solar już w lutym zaczyna budowę największego kompleksu PV w Europie Środkowo-Wschodniej. Elektrownia o mocy 204 MW w pierwszej fazie inwestycji, a docelowo 390 MW, wytworzy w ciągu roku ok. 230 GWh zielonej energii. W perspektywie 2050 roku ograniczy emisję CO2 o 5 mln ton, a jej wartość po zakończeniu budowy wyniesie ok. 200 mln euro.

Partnerstwo strategiczne Respect Energy S.A. (dawniej TRMEW Obrót S.A.) z Goldbeck Solar umożliwi coroczną budowę elektrowni fotowoltaicznych o mocy 350 MW, co przekłada się na 1750 MW w ciągu 5 lat. 14 grudnia Urząd Regulacji Energetyki ogłosił wyniki aukcji na wsparcie dla OZE - wśród wygranych znalazł się projekt inwestycji Respect Energy i Goldbeck Solar w Zwartowie.

Giga farma fotowoltaiczna o powierzchni 300 hektarów, równej 422 pełnowymiarowym boiskom piłkarskim, powstanie na Pomorzu - w miejscowości Zwartowo na terenie gminy Choczewo w powiecie wejherowskim. Wyprodukowana przez nią energia wystarczy do zasilenia 153 tys. gospodarstw domowych, co równa się zaspokojeniu potrzeb energetycznych mieszkańców miasta o wielkości Gdańska. Budowa elektrowni ruszy w lutym 2021, a energia z niej popłynie do odbiorców już w pierwszym kwartale 2022 roku.

„Zwartowo to moc 204 MW, którą planujemy zwiększyć do 290 MW w drugiej fazie inwestycji. Pracujemy też nad kolejnym rozszerzeniem o dodatkowe 100 MW, które doprowadzi nas do mocy 390 MW w jednej lokalizacji” - powiedział Sebastian Jabłoński, prezes zarządu Respect Energy S.A.

Prezes Respect Energy dodał, że farma, która w ciągu roku wytworzy ok. 230 GWh zielonej energii, nie tylko pozwoli na udział w rynku fotowoltaiki w Polsce na poziomie 8-10 proc., ale w perspektywie najbliższych 30 lat jest w stanie zredukować emisję CO2 nawet o ok. 5 mln ton.

„Wraz z rozwojem rynku udział pojedynczej farmy będzie malał. Dlatego też istotne jest budowanie dużej ilości rozproszonych instalacji. W ciągu pięciu lat powstaną farmy fotowoltaiczne o łącznej mocy 1750 MW, które wyprodukują ok. 2 TWh zielonej energii. To pozwoli już na zaspokojenie 1,5 proc. popytu na energię elektryczną w Polsce” - podkreślił Sebastian Jabłoński.

Tak wielką skalę planowanych inwestycji umożliwia spółce partnerstwo strategiczne z niemieckim koncernem Goldbeck Solar, który od 2001 roku realizuje projekty instalacji fotowoltaicznych w 17 państwach na 4 kontynentach.

„Polska branża energetyczna oferuje duże możliwości rozwoju w sektorze energetyki odnawialnej. Jesteśmy bardzo zadowoleni ze współpracy strategicznej z naszym nowym partnerem, Respect Energy, który tak jak my - z siłą i z determinacją podchodzi do tego nowego rynku. Cała branża potrzebuje innowacyjnych rozwiązań. Wierzymy, że wspólna praca nad naszym projektem, w tak dobrej atmosferze, zaowocuje wkrótce kolejnymi inwestycjami” - powiedział Joachim Goldbeck, prezes Goldbeck Solar.

Sebastian Jabłoński uważa, że współpraca z Goldbeck Solar jest bardzo udana dzięki temu, że opiera się na całkowicie różnych kompetencjach. „My, jako Respect Energy, specjalizujemy się w obrocie energią, współpracy z lokalnymi deweloperami i relacjach z lokalnymi podwykonawcami, zaś Goldbeck Solar, który jest ekspertem w budowaniu wielkoskalowych instalacji fotowoltaicznych w różnych częściach świata, gwarantuje nam efektywną i sprawną realizację tak dużej inwestycji” - podkreślił.

Respect Energy S.A. (dawniej TRMEW Obrót S.A.) zajmuje się sprzedażą energii ze źródeł odnawialnych na 21 rynkach w Europie. W Polsce współpracuje z grupą ponad 400 zielonych wytwórców energii. Spółka rozwija ofertę bazującą na hurtowym obrocie energią i zaopatrzeniu klientów końcowych w energię odnawialną, również z własnych źródeł OZE - elektrowni wiatrowych i fotowoltaicznych.

Prezes Respect Energy zauważa również, że inwestycje w OZE, w tym w fotowoltaikę, cieszą się dużym poparciem zarówno ze strony samorządów, jak i lokalnych społeczności, które dostrzegają realne korzyści w postaci np. nowych miejsc pracy. „To duży kontrast w stosunku do innych inwestycji w energetyce, które do tej pory były realizowane, gdyż kopalnie węgla czy elektrownie atomowe zwykle budzą kontrowersje i opór społeczny” - powiedział Jabłoński.

Projekt instalacji w Zwartowie przewiduje również utrzymanie biologicznej aktywności regionu. Decyzja środowiskowa dla tej inwestycji oznacza np. zgodę na wypas owiec i gęsi, a także na budowę pasieki.

„Chcemy, żeby projekty, które realizujemy, były nie tylko cegiełką w stronę neutralności emisyjnej Polski, ale też żeby były odpowiedzialne środowiskowo. Żebyśmy tych gruntów, których używamy do produkcji energii, nie wyłączali całkowicie z produkcji rolnej, pomimo że są to tereny o bardzo niskich klasach, gdzie produkcja rolna byłaby w innym przypadku nisko opłacalna” - zaznaczył Sebastian Jabłoński.


19.01.2021 Niedziela.BE // źródło informacji: PAP MediaRoom

(kmb)

 

  • Published in Biznes
  • 0
Subscribe to this RSS feed