Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Temat dnia: Wyciek ropy na odcinku kanału Gandawa-Terneuzen
Polska: Zaskoczenie w pośredniaku. Wiele osób ma prawo do zasiłku przez cały rok
Papież – przywódca Watykanu, sumienie świata
Flandria: Wydano ostrzeżenie dotyczące pożarów
Fantapapa - Włosi przewidują nowego papieża w grze online. Czy Belgowie też by się skusili?
Nowy kanclerz Niemiec z wizytą w Warszawie!
Polska: Wybory 2025. Spoty już w telewizji. To znak, że zaczęły biec ważne terminy
Belgia: Uwaga alergicy. Szczyt pylenia już wkrótce
Polska: Obniżenie składki zdrowotnej. Będzie drugie podejście po wecie prezydenta
Belgia: Pies 80-latka śmiertelnie potrącony przez rowerzystę
Redakcja

Redakcja

Polska: Prawie 450 tys. seniorów 80+ zarejestrowanych na szczepienia przeciw COVID-19. Wciąż duża grupa społeczeństwa jest nastawiona sceptycznie

– Szczepionka przeciwko COVID-19 jest bezpieczna i skuteczna. Dowiodły tego badania prowadzone przed wejściem szczepionki do użytku. Wszelkie dywagacje na temat różnych działań niepożądanych, które można znaleźć w internecie, są bezpodstawne – mówi lekarz Michał Sutkowski. Liczba zaszczepionych do tej pory pacjentów z grupy zero to prawie pół miliona. Jak wskazują dane resortu zdrowia, w tej grupie odnotowano 133 niepożądane odczyny poszczepienne. Chętnych na szczepienia przybywa, ale wciąż duża grupa społeczeństwa pozostaje sceptyczna.

Z badań Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego i ARC Rynek i Opinia przeprowadzonych w grudniu ubiegłego roku wynika, że tylko 17 proc. Polaków zamierza się zaszczepić na COVID-19 tak szybko, jak to będzie możliwe, a 23 proc. dopiero po jakimś czasie. To bardzo podobny wskaźnik do badania przeprowadzonego w czerwcu ub.r. 38 proc. ankietowanych w ogóle nie zamierza się szczepić, a co piąty nie ma zdania na ten temat. Dużo bardziej sceptyczne wobec szczepień są kobiety – tylko 11 proc. z nich chce się zaszczepić w pierwszym możliwym terminie, a 45 proc. nie zamierza się szczepić w ogóle. W przypadku mężczyzn odsetek chętnych, którzy chcą skorzystać ze szczepienia możliwie szybko, jest znacznie wyższy, bo wynosi 24 proc., a 32 proc. ankietowanych panów deklaruje, że nie podda się szczepieniu.

Eksperci podkreślają, że sceptyczne nastawienie to może być efekt fake newsów publikowanych w internecie na temat możliwych powikłań poszczepiennych.

Te informacje tumanią ludzi i przypominają okres średniowiecza. Nie możemy sobie na to pozwolić, bo to oznacza cofanie się ludzkości o 200–300 lat, jakby nie było dokonań naukowych, które są przecież powszechnie znanym zjawiskiem. Informacje na temat kodu czy materiału genetycznego, z którym rzekomo ma się łączyć koronawirus, to oczywiście bzdura. Podobnie jak informacje na temat różnych działań niepożądanych, chociażby działania przeciwko płodności. Są one rozpowszechniane przez przeciwników szczepień, którzy chcą na tym zbić kapitał. To nie powinno w ogóle mieć miejsca – kwituje w rozmowie z agencją Newseria Biznes dr Michał Sutkowski, specjalista medycyny rodzinnej i chorób wewnętrznych, prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych, rzecznik Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce.

Lekarze podkreślają, że koronawirus może wywołać wielonarządową i wielokierunkową chorobę, z której skutkami pacjenci będą się zmagać przez długi czas. To m.in. zaburzenia wydolności fizycznej, duszności czy zaburzenia w koncentracji.

Z jednej strony mamy bardzo ciężką chorobę, a z drugiej strony mamy narzędzie antycovidowe, którego się dramatycznie boimy. To nie ma sensu. Szczepionka jest bezpieczna, czego dowiodły badania, które były przeprowadzone przed jej wejściem do użytku. Bezpieczeństwo jest rzeczą priorytetową dla firm, które tworzą leki. Trzeba o tym normalnie rozmawiać – podkreśla prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych.

Jak wskazują poniedziałkowe statystyki Ministerstwa Zdrowia, na ponad 475 tys. osób zaszczepionych w grupie zero były zaledwie 133 przypadki niepożądanych odczynów poszczepiennych (NOP). Aby zwiększyć bezpieczeństwo pacjentów, rząd zadecydował o stworzeniu Funduszu Kompensacyjnego. Będą z niego wypłacane świadczenia dla osób, które doznałyby ciężkiej reakcji anafilaktycznej lub ze względu na NOP były hospitalizowane przez ponad 14 dni.

Sceptycy jednak wydają się nieprzekonani. Niepokojący w badaniach jest wysoki odsetek osób, które przyznają, że nic by ich nie przekonało do szczepienia się na COVID-19 (ok. 33 proc.). Nieco mniej deklaruje, że byłaby to pewność, że szczepionka całkowicie uchroni przed zachorowaniem. Mniej liczne grupy osób wymieniały, że przekonujące mogłyby być takie „profity” jak możliwość spotykania się ze znajomymi, wyjazdu za granicę czy chodzenia bez maseczki.

Osoby, które się zaszczepią, będą korzystały z pewnych profitów, to jest oczywiste – mówi dr Michał Sutkowski. – Natomiast nie powinno to dotyczyć obowiązku noszenia maseczki. Nie ma dzisiaj takich dowodów, że pacjent zaszczepiony nie może zarazić. Wirus może się na tyle namnożyć, że ta osoba nie będąc sama chora, może jednak zarazić innych. Dotychczas rekomendacje o zdejmowaniu maseczek nie występują w momencie, kiedy mamy pandemię.

Badania WUM oraz ARC Rynek i Opinia pokazały, że wśród Polaków największymi zwolennikami szybkich szczepień są osoby z grupy wiekowej 45–65 lat (22 proc.). Z kolei najbardziej niechętni szczepieniom są respondenci w wieku 18–24 lata. 45 proc. z nich nie zamierza się szczepić.

Statystyki resortu zdrowia wskazują, że do poniedziałku zaszczepionych było 475 tys. osób z grupy zero, a kolejne 580 tys. czeka w kolejce. To w sumie 81 proc. osób w tej grupie. W systemie zarejestrowano już także niecałe 450 tys. seniorów z grupy wiekowej 80+, którzy są w pierwszej grupie.

Michał Sutkowski podkreśla, że są pewne przeciwwskazania do szczepień, ale dotyczą one określonych sytuacji i nielicznych grup pacjentów. Są to m.in. występowanie w przeszłości ciężkiej reakcji uczuleniowej, niewyrównana choroba przewlekła, np. cukrzyca z bardzo wysokimi poziomami cukrów, a także infekcje. W tym ostatnim przypadku pacjent może się zaszczepić po wyzdrowieniu.


19.01.2021 Niedziela.BE // Mówi: dr Michał Sutkowski, prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych, rzecznik Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce // Tagi: szczepienia na COVID-19, szczepienia przeciwko koronawirusowi, objawy niepożądane, zwolnienie z kwarantanny, niedziela.be // fot. Shutterstock, Inc.

(new seria / kmb)

 

 

Polacy nie doceniają ryb z Bałtyku. Częściej trafiają one na stoły w Skandynawii i Europie Zachodniej

Statystyczny Polak zjada rocznie ok. 14,5 kg ryb, czyli nawet trzykrotnie mniej niż mieszkańcy krajów śródziemnomorskich. Co istotne, rzadko też sięgamy po ryby z Bałtyku. Rodzime gatunki, takie jak śledź, szprot, flądra, łosoś, turbot czy sandacz, częściej trafiają na stoły w Skandynawii czy Europie Zachodniej, gdzie są lubiane i cenione przez konsumentów ze względu na swoje prozdrowotne właściwości: dużą zawartość białka, witamin A i D czy kwasów omega-3. Z kolei w Polsce wciąż jeszcze pokutuje mit dotyczący zanieczyszczenia chemikaliami bałtyckich ryb. Badania wykazują jednak, że ryby odławiane w Bałtyku spełniają rygorystyczne normy unijne.

– Bałtyk jest morzem zamkniętym, śródlądowym, gdzie wymiana wód z oceanem jest niewielka i na pewno następuje kumulacja związków, które spływają rzekami. Zawartość metali ciężkich w rybach bałtyckich jest jednak niewielka – nie przekracza nawet połowy dozwolonej normy – podkreśla w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes dr inż. Wojciech Sawicki, ekspert ds. bezpieczeństwa żywności z Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie.

Badania wskazują, że ryby i przetwory rybne z naszego morza zawierają niewielkie zawartości zanieczyszczeń i nie zagrażają konsumentom.

– Ze względu na bezpieczeństwo konsumentów wprowadzono limity określone prawem, których wartości w surowcu nie mogą być przekroczone, aby mógł być on przeznaczony do konsumpcji dla ludzi – wskazuje dr hab. inż. Joanna Szlinder-Richert, zastępca dyrektora ds. naukowych w Morskim Instytucie Rybackim – Państwowym Instytucie Badawczym. – Poziomy zanieczyszczeń w rybach i w środowisku morskim podlegają kontroli w ramach Państwowego Monitoringu Środowiska, jak również w ramach monitoringu żywności. Badania prowadzą także sami przetwórcy, dlatego że to w ich interesie jest sprawdzenie, czy surowiec, z którego korzystają, jest bezpieczny. W innym przypadku w razie kontroli groziłyby im surowe kary.

Według danych Europejskiego Obserwatorium Rynku Rybołówstwa (EUMOFA) statystyczny Polak zjada około 14,5 kg ryb rocznie. To nawet trzykrotnie mniej, niż spożywają mieszkańcy Hiszpanii, uznawanej za jeden z najzdrowszych narodów na świecie. Choć statystyki dotyczące konsumpcji ryb w ostatnich latach powoli się poprawiają, to jednak nadal odbiegają od zaleceń, według których ryby powinny pojawiać się na talerzu co najmniej dwa–trzy razy w tygodniu. Polacy wciąż pozostają pod tym względem w europejskim ogonie, a dodatkowo rzadko też sięgają po ryby z Bałtyku, w przeciwieństwie do społeczeństw ze Skandynawii.

– Ryby bałtyckie – szproty, śledzie, flądry, dorsze, łososie, belony i gładzice – są bardzo cenione na Zachodzie i w Skandynawii. Ogromne ilości wyjeżdżają na zachód i północ Europy. Polacy nie mają pojęcia, jak olbrzymia jest tego skala. Dobrze pasowałoby tu powiedzenie: „cudze chwalicie, swego nie znacie”. Od lat próbujemy odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego nasze ryby są cenione przez ekologicznie wyedukowane społeczeństwa na Zachodzie, podczas gdy do Polski trafiają te pochodzące z innych mórz – mówi Marcin Radkowski, prezes Kołobrzeskiej Grupy Producentów Ryb, inicjator programu Naturalnie Bałtyckie.

Ryby bałtyckie warto dodać do jadłospisu ze względu na wysoką zawartość cennych dla organizmu składników, jak np. pełnowartościowe białko, które bierze udział w budowaniu masy mięśniowej, produkcji hormonów i przeciwciał. Jest ono także bogate w aminokwasy, przez co ryby morskie stanowią dobry zamiennik dla jaj i mięsa. Zwłaszcza że białko w rybach jest lepiej przyswajalne i trawione przez organizm niż białko mięsne.

– Poza tym w rybach jest wiele składników mineralnych: fosfor, fluor, wapń, jod i selen oraz witaminy rozpuszczalne w tłuszczach, szczególnie witamina D3 – wymienia dr inż. Wojciech Sawicki.

Zawarta w rybach witamina D3 zmniejsza ryzyko rozwoju chorób układu krążenia, nowotworów i depresji. Z kolei ważna dla prawidłowego funkcjonowania organizmu witamina A, która również w dużych ilościach znajduje się w rybach, bierze udział w produkcji białek oraz w procesie wzrostu i regeneracji komórek, wspomaga proces widzenia i wykazuje silne działanie przeciwutleniające.

– Ryby zawierają wiele substancji bardzo korzystnych dla naszego zdrowia. To przede wszystkim kwasy omega-3. Kwasy tłuszczowe EPA i DHA pełnią w naszym organizmie bardzo ważną funkcję, jeśli chodzi o układ krążenia czy układ nerwowy. Znajdziemy je tylko w środowisku morskim, a więc tylko w rybach, bo nie ma ich np. w olejach roślinnych. Te zawierają kwasy omega-3, ale całkiem inne – tłumaczy dr hab. inż. Joanna Szlinder-Richert.

Włączając ryby do swojej diety, warto zwracać uwagę na ich pochodzenie i sposób połowów. Ryby złowione w Bałtyku nie musiały przebyć tysiąca kilometrów, zanim trafiły na sklepową półkę, przez co spożywanie ich jest bardziej ekologiczne i zostawia mniejszy ślad węglowy niż w przypadku np. mięsa czy ryb z innych obszarów połowowych. Bałtyckie ryby warto jednak wybierać nie tylko ze względu na ekologię i korzyści zdrowotne. Kolejny plus to wsparcie rodzimego rybołówstwa.

– To szczególnie ważne teraz, w dobie pandemii. W ten sposób można pomóc naszym rybakom, przetwórcom i tysiącom ludzi, którzy są zatrudnieni w całej tej branży – podkreśla Marcin Radkowski, inicjator programu Naturalnie Bałtyckie.

Program ten ma na celu promowanie racjonalnego wykorzystywania zasobów Morza Bałtyckiego i świadomej konsumpcji ryb. Znakiem Naturalnie Bałtyckie oznaczane są produkty rybne wytwarzane z ryb pozyskanych zgodnie z najwyższymi standardami jakościowymi.

 


19.01.2021 Niedziela.BE // Mówi: dr inż. Wojciech Sawicki, ekspert ds. bezpieczeństwa żywności, Zachodniopomorski Uniwersytet Technologiczny w Szczecinie // Mówi: Marcin Radkowski, prezes zarządu Kołobrzeskiej Grupy Producentów Ryb, inicjator programu Naturalnie Bałtyckie // Mówi: dr hab. inż. Joanna Szlinder-Richert, zastępca dyrektora ds. naukowych w Morskim Instytucie Rybackim – Państwowym Instytucie Badawczym // Tagi: konsument, spożycie ryb, zdrowie, rybołówstwo, gospodarka morska, przemysł spożywczy, niedziela.be // foto: Fishing boats on the Polish Baltic seaside // fot. Shutterstock, Inc.

(new seria / kmb)

 

BELGIA! DZIEŃ DOBRY! - wtorek 19 stycznia 2021

Wtorek 19 stycznia 2021.

19. dzień roku, do końca roku pozostało 346 dni.


Imieniny obchodzą: Abundancja, Adalryk, Alderyk, Basjan, Basjana, Bernard, Erwin, Erwina, Eufemia, Germana, Germanik, Geroncjusz, Henryk, Jan, Januariusz, January, Józef, Juliusz, Kaliksta, Kalista, Kanut, Marceli, Mariusz, Marta, Matylda, Paweł, Pia, Poncjan, Racimir, Sara, Saturnin i Wulstan.

Kościół prawosławny – Objawienie połączone z Chrztem Pańskim (jedno z 12 głównych świąt zwane potocznie Epifanią lub świętem Jordanu)

Wspomnienia i święta w Kościele katolickim obchodzą:

* św. Agrycjusz (zm. ok. 329 – biskup Trewiru)
* bł. Andrzej z Peschiera (prezbiter)
* św. Henryk z Uppsali (biskup)
* św. Józef Sebastian Pelczar (biskup)
* święci Mariusz i Marta (męczennicy perscy)
* św. Remigiusz z Rouen (biskup)


19.01.2021 Niedziela.BE // źródło: Wikipedia // foto: Śnieg w Gandawie (Gent) // fot. Shutterstock, Inc.

(kmb)






Dziś "najbardziej depresyjny dzień w roku"? - poniedziałek 18 stycznia

Tym razem najbardziej depresyjny dzień w roku przypada na 18. stycznia (to zawsze poniedziałek). Choć wiele osób uważa, że wzór na „Blue Monday” to kpina, nie zmienia to faktu, że styczniowe poniedziałki nie należą do najłatwiejszych.

Wzór na najbardziej depresyjny dzień roku wymyślił brytyjski psycholog, Cliff Arnall. Termin „Blue Monday” został przez niego użyty po raz pierwszy w 2005 roku. Jego wzór matematyczny uwzględniał czynniki meteorologiczne (czyli np. długość dnia i poziom nasłonecznienia), psychologiczne (świadomość niedotrzymania postanowień noworocznych) oraz ekonomiczne (czas, który upłynął od Bożego Narodzenia i związanego z nim nadwyrężenia budżetu).

Termin ten uznawany jest jednak za pseudonaukę i od początku wzbudzał wiele kontrowersji. W pewnym momencie sam Cliff Arnall przyznał, że najbardziej depresyjny dzień w roku to koncept, który wymyślił na potrzeby zlecenia otrzymanego od jednej z agencji reklamowych.

Ostatecznie jednak styczeń jako miesiąc uważany jest za szczególnie trudny – nieprzyjemna pogoda utrzymuje się już od jakiegoś czasu i jest pewne, że utrzyma się przynajmniej przez kolejne dwa miesiące. Motywacja spada i dopada nas przygnębienie związane ze spłukanymi portfelami. Ponieważ termin „Blue Monday” się rozpowszechnił, w sieci można znaleźć wiele poradników, jak przetrwać ten trudny dzień (miesiąc). Kilka wskazówek można znaleźć tutaj:

Jak przeżyć Blue Monday? (www.vogue.pl) - TUTAJ.

Blue Monday – jak przetrwać najbardziej depresyjny dzień 2020 roku? 7 sposobów (www.homebook.pl) - TUTAJ.

Blue Monday. Jak przetrwać najbardziej depresyjny dzień w roku (www.apteline.pl)- TUTAJ.

Blue Monday: 10 prostych rzeczy, które poprawią ci nastrój (www.onet.pl) - TUTAJ.


18.01.2020 Niedziela.BE // aktualizacja 20.01.2021 // fot. Shutterstock, Inc. 

(kk/kmb)

Subscribe to this RSS feed